– Masz ochotę posłuchać wymyślonej przeze mnie historii? –
zapytała mnie dziś moja skrzydlata Przyjaciółka, która od niedawna zamieszkała
ze mną w Warszawie.
Byłam ciekawa, co przyszło jej do głowy, więc z wielką chęcią przystałam na tę propozycję. Usadowiłam się wygodnie, a ona zaczęła snuć swoją własną baśń ...
Byłam ciekawa, co przyszło jej do głowy, więc z wielką chęcią przystałam na tę propozycję. Usadowiłam się wygodnie, a ona zaczęła snuć swoją własną baśń ...
*****
Nikt nie wie, czy Wszechświat ma jakieś granice. Z dużym prawdopodobieństwem
jednak można przyjąć, że jest ogromny. Niektórzy nawet mogą użyć określenia „bezkresny”. Można
zatem przypuszczać, że … faktycznie mogło się tak zdarzyć ... Pewnego razu - trudno bowiem używać w tym przypadku znanych nam
jednostek czasu - w jednym z jego
zakątków, pojawił się … Twórca. Wyłonił się spośród chmur, gęsto
spowijających tę część Wszechświata i rozejrzał z zaciekawieniem. Gdzie nie
spojrzał, otaczały go masy puchatego, lekkiego „czegoś” w kolorach bieli, bądź
odcieniach szarości lub nawet dążących w kierunku czerni. Te jasne były
przyjemne w dotyku, delikatne, wręcz idealne do ułożenia się w nich, by śnić.
Te szarawe dawały przyjemny chłód, gdy znajdująca się w okolicy największa z
gwiazd dawała zbyt dużo ciepła. Natomiast najciemniejsze świetnie orzeźwiały,
gdyż były najbardziej mokre. Twórca zaintrygowany wędrował pośród nich, powoli
i ze skupieniem badając otoczenie. Gdy czuł się zmęczony, usypiał pośród bieli,
gdy miał siły i chęć, podróżował. Czasem został w jakimś miejscu dłużej,
zachwycając się bliskością pojawiających się znienacka mniejszych gwiazd, które
wesoło migotały, by czasem nieoczekiwanie zniknąć sprzed jego oczu. Zachwyt
Twórcy otoczeniem trwał ... tak konkretnie to do chwili, w której uświadomił sobie, że choć wykonał
mnóstwo kroków, nie spotkał podczas tych swoich podróży nikogo, kto byłby choć
w maleńkiej części podobny do niego. Nieoczekiwanie poczuł się bardzo samotny i
zrobiło mu się smutno. Nawet miękka biel chmur, w których lubił zasypiać, nie
potrafiła rozjaśnić na dłużej jego myśli. Siedział pośród nich, niczym w wannie
z pianą i bezwiednie zagarniał ich strzępki w dłonie. Nagle, jego oczy nabrały
jakiegoś nowego blasku, a uśmiech rozjaśnił zachmurzoną wcześniej twarz. Już po
chwili w jego rękach znalazły się oderwane fragmenty puchatości, które niedługo
później przybrały kształt smukłych, pierzastych postaci. Niemal same wyfruwały spod
jego wyjątkowo zręcznych palców. Twórca z radością obserwował ich harce. Niektóre
krążyły potem wokół niego z jakąś niespożytą energią, inne przysiadały
obok, posłuszne woli swego stwórcy, by wkrótce za jego przyzwoleniem wyruszyć we własną podróż …
– Dobry wieczór – całkiem zwyczajna kobieta weszła do większej
izby, przerywając opowieść jednej z osób siedzących wokół dekoracyjnego kominka,
w którym wesoło tańczył ogień za szybą. To tutaj - na krzesłach oraz domowej
roboty poduszkach, ułożonych na wyplecionych ręcznie matach, siedzieli
mieszkańcy tego domostwa wraz z całkiem liczną grupką swoich przyjaciół i
znajomych z różnych zakątków kraju. Towarzystwo tworzyło barwny obraz, który
ani przez chwilę nie przestawał się ruszać i dźwięczeć. Niespodziewane wejście
nowego Gościa nie przerwało całkowicie odgłosów życia - może jedynie na moment lekko
przycichły, by po chwili rozbrzmieć nową energią okrzyków powitania ze strony
niektórych. Kobietę szybciutko usadzono na wygodnym fotelu blisko swawolnego ognia
i podano ciepły napój. Wieczory - nawet te letnie - bywały niekiedy „nie w
humorze” i uzewnętrzniały swoje kaprysy bez skrupułów.
– Kim jesteś? – niewysoki, szczuplutki chłopczyk o wyjątkowo
zielonych oczach przysunął się bliżej fotela kobiety. Ta, upiła najpierw łyk
napoju z trzymanego w obu rękach pękatego, glinianego kubka, po czym się
uśmiechnęła. Zanim jednak zdążyła odpowiedzieć na pytanie, Gospodarz wstał i podniósł
nieznacznie rękę, a na ten znak wszystkie niemal rozmowy ucichły. Zgromadzeni -
niemalże, jak ... na komendę utkwili w nim wzrok, czasem może tylko popatrując w
stronę ostatnio przybyłej.
– Witajcie, moi Drodzy. Raz jeszcze chciałbym podziękować
Wam, że zechcieliście przyjąć zaproszenie do mojego domu i mogliśmy spotkać się
w większym gronie. Dawno niestety nie było ku temu okazji, choć niektórzy z Was
mieszkają na tej ziemi od lat i zdążyliśmy się nieco poznać. Co więcej, łączy
nas sympatia do Magicznego Miasteczka, nierzadko mamy podobne poglądy na życie,
a do tego każdy z nas ma swoje własne pasje, które stara się rozwijać. Jak
choćby ta do wymyślania różnych historii - uśmiechnął się szeroko i spojrzał w
kierunku „Opowiadacza”. Sympatia była odwzajemniona. – Bywa, że nie zawsze je
rozumiemy, co nie oznacza jednak! … że nie mają na nas wpływu - szczególnie,
jeśli dotyczą ludzi nam bliskich. Nawet jeśli ich nie podzielamy, to jednak w
jakiś sposób nas wzbogacają, nadając kolorytu naszemu istnieniu. Ufff … –
Gospodarz z lekkich westchnieniem dokończył myśl, po czym roześmiał się
spontanicznie, wywołując wesołość wśród obecnych. Jego śmiech był wyjątkowo
zaraźliwy, a jednocześnie jakiś taki … przyjemnie oczyszczający.
Nie na darmo postrzegano Go jako przysłowiową „Duszę Towarzystwa” i chętnie zapraszano na różne wydarzenia organizowane w okolicy - zarówno tej bliższej, jak również i dalszej. On sam, też aktywnie uczestniczył w tym lokalnym życiu, inicjując nierzadko takie właśnie spotkania we własnym, niezwykle klimatycznym domu, który miał bogatą i jeszcze nie do końca odkrytą historię. – Mili moi, chciałbym - szczególnie tym, którzy jeszcze nie mieli okazji osobiście poznać - przedstawić dzisiaj, bardzo Wyjątkowego Gościa. Osobę, której opowieści również można słuchać bez końca, o czym mam nadzieję niedługo się sami przekonacie. Postać o wielu tytułach, choć nie są one naukowymi. W dzisiejszych czasach Młodzież mogłaby powiedzieć, że ta oto Kobieta siedząca wśród nas, posiada bardzo dużo różnych nick’ów.
Nie na darmo postrzegano Go jako przysłowiową „Duszę Towarzystwa” i chętnie zapraszano na różne wydarzenia organizowane w okolicy - zarówno tej bliższej, jak również i dalszej. On sam, też aktywnie uczestniczył w tym lokalnym życiu, inicjując nierzadko takie właśnie spotkania we własnym, niezwykle klimatycznym domu, który miał bogatą i jeszcze nie do końca odkrytą historię. – Mili moi, chciałbym - szczególnie tym, którzy jeszcze nie mieli okazji osobiście poznać - przedstawić dzisiaj, bardzo Wyjątkowego Gościa. Osobę, której opowieści również można słuchać bez końca, o czym mam nadzieję niedługo się sami przekonacie. Postać o wielu tytułach, choć nie są one naukowymi. W dzisiejszych czasach Młodzież mogłaby powiedzieć, że ta oto Kobieta siedząca wśród nas, posiada bardzo dużo różnych nick’ów.
– A co to, ten „nick”? – ten sam Chłopaczek o oczach w
kolorze głębokiej zieleni, ponownie zabrał głos. – Chciaaałbym to wiedzieć … –
dodał ciszej, lekko przeciągając pierwsze słowo, a potem - lekko zawstydzony spojrzeniami
starszego rodzeństwa - opuścił kędzierzastą główkę.
– To takie jakby imię, Kochanie – po raz pierwszy tego
wieczoru odezwała się Gospodyni i obdarzyła ciepłym uśmiechem Dziecko. – Czasem
się zdarza, że jedna osoba ma ich kilka, prawda? Choćby … Ty. Zgodzisz się ze
mną? – Zadała pytanie, uważnie spoglądając w uniesioną znowu - pod wpływem
zaciekawienia światem - drobną twarzyczkę. W tym samym momencie ze strony dwóch
większych od Malca postaci nagle dobiegły przykłady, potwierdzające te słowa.
– Richardinho – padł pierwszy - z kąta, w którym ulokował się długi i
chudy nastolatek w niedbałym na pozór stroju, czyli rozciągniętej, spranej
koszulce z wizerunkiem jakiegoś znanego zespołu muzycznego oraz dżinsach z taką
masą różnych przetarć, że cudem wydawało się utrzymanie ich w jednym
kawałku.
– Ricardos, Ryś-Bryś, Rysik, Ryszard – wyliczyła siedząca
niedaleko, podobna wiekiem dziewczyna z burzą rudych, wijących się splotami
włosów. – Faktycznie, sporo nawet tego, jak by się zastanowić – dodała po
chwili, spoglądając w podobnie zielone oczy najmłodszego brata.
– Nie lubię być Ryszardem. Jestem na to za … młody – Malec
spontanicznie zareagował, wywołując stwierdzeniem ogólną wesołość. Nawet ogień
w kominku wydawał się być tym przekazem bardzo rozbawiony, gdyż roziskrzył się
nieoczekiwanie i zamigotał feerią odcieni czerwieni.
– Naszego Gościa też różnie zwą – podjął przerwany wątek
Gospodarz, kierując rozmowę na dawne tory. – Być może nawet tych … ekhm … „nick’ów”
lub imion jest dużo więcej, niż te, o których ja słyszałem, czyli: Rzeźbiarka z
Bruklinu, JustyAna, Matka Aniołów …
– Wiedźma … – dokończyła Kobieta teatralnym szeptem tak udanym,
że niektórych przeszedł mimowolny dreszcz.
– Wiedźma?! Nie wierzę w to! – Malec ponownie zaznaczył
swoją obecność. – Wygląda Pani tak miło! Jeśli jest się Matką Aniołów, to nie można
być jednocześnie Wiedźmą, prawda? – skierował swój wzrok na Gościa. Był on tak przepełniony nadzieją, czy też oczekiwaniem na zaprzeczenie, że … trudno było się nie
roześmiać.
– Mój Drogi, Młody Przyjacielu – Kobieta lekko nachyliła się
w stronę Chłopca, spoglądając na niego swoimi jasnoniebieskimi, spokojnymi
oczami – Wiedźmy nie były złymi istotami. Kiedyś nawet bardzo je szanowano i przychodziło
się do nich po radę, wskazówkę i ogólnie mówiąc - pomoc. Najczęściej faktycznie
były to niewiasty, więc teraz nawet trudno byłoby pewnie znaleźć odpowiednie
określenie na kogoś podobnego im, kto byłby mężczyzną. A skąd pochodzi nazwa,
która wywołała w Tobie taką reakcję? Otóż samo wyjaśnienie jest bardzo łatwe.
Może nawet zaskakująco prosta jest etymologia, czyli pochodzenie tej nazwy. Jej
„źródłosłów” jest opisowy. Wiedźma, to kobieta, która … po prostu wie. To
osoba, która posiadała naprawdę dużą wiedzę o Naturze, czyli znała właściwości poszczególnych
roślin i potrafiła czerpać z ich zasobów - choćby lecząc. Bywało, że … to właśnie
ona ratowała ludziom ciało, a niekiedy i duszę. Mnie też interesują zioła i ich
właściwości – dodała całkiem poważnym głosem.
– Czyli wtedy, gdy jest nam smutno, to choruje nasza dusza,
tak? A wtedy mogą pomóc albo anioły, albo rośliny?– Malec upewnił się jeszcze,
po czym zyskując potwierdzenie, potaknął główką na znak akceptacji tego, co
usłyszał. – A które imię Pani lubi najbardziej? Jest takie? – zadał kolejne
pytanie, przyglądając się twarzy Gościa.
– Chyba nie mogę się zdecydować, które podoba mi się aż tak
bardzo, aby je wyróżnić – roześmiała się wesoło Kobieta. – Lubię każde z nich,
ponieważ wszystkie do mnie w jakimś stopniu pasują i są na swój sposób mi
bliskie. Zwykle nadają mi te … „imiona” moi Przyjaciele oraz Znajomi, więc … jeśli
się lepiej poznamy, to może i Ty stworzysz dla mnie jakieś? Jestem ciekawa, jak
by brzmiało – zakończyła cicho wypowiedź i obdarzyła Dziecko uśmiechem.
– Nie mogę niczego obiecać – zastrzegł się chłopczyk – ale
oczywiście chętnie dowiem się o Pani więcej – dodał szybko, czując jak lekki
rumieniec okrasza jego policzki. Większość spojrzeń siedzących w izbie osób, skierowało
bowiem w tym czasie na niego wzrok. Poczuł się tym trochę onieśmielony.
Kobieta w tym samym momencie spojrzała raz jeszcze na niego
swoim dobrotliwym wzrokiem, potem wygodnie umościła się w fotelu, po czym
przerwała ciszę, która niepostrzeżenie otuliła wszystkich obecnych.
– Dziękuję, Drodzy Przyjaciele – spojrzała na Gospodarzy, obdarzając Ich delikatnym uśmiechem
– za zaproszenie na ten dzisiejszy wieczór. Bardzo się cieszę, że
mogę teraz tu być z Wami i opowiedzieć trochę o tym, czym się zajmuję i jak do tego
doszło. Co prawda część swoich „sekretów” – roześmiała się wesoło – jakiś
czas temu zdradziłam Pewnym Uroczym Damom, o czym można przeczytać na Ich stronie
Chętnie
jednak o nich znowu opowiem i … mam nadzieję, że wkrótce ponownie się spotkamy.
Tym bardziej, że niedługo nadarzy się ku temu świetna okazja. Już bowiem za
tydzień w innym baśniowym miejscu odbędzie się bardzo sympatyczne Wydarzenie 💟
Będzie mi niezmiernie miło, jeśli tam zajrzycie. Może któryś
z moich aniołów opowie Wam jakąś inną ciekawą historię …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz