poniedziałek, 30 listopada 2020

Andrzej(K)-owe opowiadanie

Tak, teraz to zrozumiał. Od początku traktowała go wyłącznie jak ... "Kurczę! jak mogłem się tego nie domyślić?! To ja bywam Łowcą!" - zazgrzytał mimowolnie zębami, choć od dawna tego już nie robił. Teraz jednak chyba coś poruszyło na tyle jego E.g.O, że nagle wrócił do tego dziwnego nawyku. Nie przynosił przecież żadnych korzyści. Wręcz przeciwnie. - "Tak, stary ... dałeś się podejść. Byłeś dla niej tylko kolejną 'zdobyczą' do kolekcji. Miało jednak swoje dobre strony" - uśmiechnął się nagle do wybranych wspomnień. 


Musiał przyznać przed samym sobą, że była jak ta znana mu "Kotka ..." - zawsze spadała na cztery łapy. Miękko, subtelnie, z jakąś niezwykłą gracją. Podejrzewał nawet, że gdyby przybrała taką postać zwierzęcą, miałaby nie siedem żyć, ale ... nieskończoność. Pozornie niewinne źrenice kodowały więcej, niż można byłoby się spodziewać. Jednocześnie hipnotyzowały. Były jak ktoś w randze dyrygenta, który ruchami dłoni panuje nad dźwiękami poszczególnych instrumentów = emocji. 

Zbyt wiele drzemało w niej energii. Za dużo, jak na jego wytrzymałość. Nie nadążał. Miał już swoje lata, a granica słynnej serialowej 40-tki dawno minęła na kolejnych zakrętach życia. Czasem nie mógł uwierzyć, że niektórzy - w sumie to całkiem jednak słusznie - mawiali o nim per "starszy pan". Owszem, odstawał już wiekiem od tego siebie, który nadal drzemał w nim - gdzieś głęboko. Tylko jednak z wyglądu. Czy ta cielesna powłoka była tak istotna, aby przysłaniać wnętrze? Wierzył uparcie, że są osoby podobne jemu. Takie, dla których zmysł wzroku jest może nawet lekko "przymglony", a bardziej wyostrzony jest zmysł słuchu. Ta umiejętność odczytywania z liter zaszyfrowanych wiadomości, intrygowała go. Podobnie, jak świat takich swoistych "grypsów", które rozumie tylko wybrana grupa osób, a może tylko dwie. Potrzebował takich intelektualnych zagadek. Pozwalały zachować świeżość umysłu. Poza tym ... sprawiały mu wyjątkową przyjemność. Bawiły. Wprawiały w dobry nastrój, niczym endorfiny. 

Roześmiał się nieoczekiwanie i spojrzał raz jeszcze na publikację. Zaczął zastanawiać się, czy ... gdyby wiedział to, co teraz to ... chciałby to wykorzystać? Czuł przecież od początku, że ta znajomość będzie tylko jednym z "epizodów" w jego życiu. W jej także. Wyjaśnili sobie to na samym początku. Był nawet nieco zdziwiony, że tak szczerze stawia sprawę. Pasowało mu to jednak. Było jakąś miłą odmianą. Taką latarenką, która daje łagodny blask, witając się z Wieczorem, Mrokiem i Nocą. Rozmowy z nią odprężały go, choć niekiedy trochę musiał się nagłowić, aby zrozumieć, co miała na myśli. Otaczały go zupełnie inne kobiety. Nie lepsze i nie gorsze. Po prostu, odmienne od niej. Może to właśnie obudziło w nim jakąś skrytą potrzebę, aby ... no, "wyjść na łowy". Czy może raczej sprawdzić się znowu w roli przysłowiowego "samca Alfa". Nie spodziewał się jednak, że sprawy przyjmą taki obrót. To wszak on okazał się zwierzyną ...


Z trudem oderwała wzrok od monitora. Słowa uparcie trwały na dotychczasowych pozycjach - tak, jak je ujrzała po raz pierwszy. Lekko zadrżała na myśl o tym, że ... będzie to musiała "jakoś odkręcić". Czyżby zawiodła ją umiejętność komunikowania się z drugim człowiekiem? Mężczyzną na dodatek. Obawiała się, że opatrznie zrozumiał jej zachowanie. Gdzie popełniła błąd? Gdzie znajdował się ten projektowy "punkt krytyczny", którego nie zauważyła, ominęła ... a który okazał się dość istotny? Zamyśliła się i poddała dźwiękom, wydobywającym się z laptopa. Koiły, tuliły, pieściły delikatnie i z wyczuciem. Tego potrzebowała. Relaksu. Komfortu. Instrumenty pięknie współpracowały ze sobą, choć nie wszystkie potrafiła nazwać po imieniu. Niektóre znała bardzo dobrze. Była ich fanką. Jak choćby ... fortepian, elegancki w tych swoich bielach i czerniach. Dystyngowany i szykowny. 

- Co teraz? Jak wybrniesz z tej opresji, moja droga "Bohaterko dnia"? Hmm?! - wymruczała do stojącej na parapecie figurki. Ta jednak pozostała tym razem niema. Jak w baśniach, gdy czar trwa. - Oj, tam ... coś się wymyśli. Mamy przecież ten domek po dziadku z fajnym terenem wokół. Możemy na te kilka dni przenieść się właśnie tam. Pogoda co prawda nie będzie pewnie zbyt łaskawa, ale ... kominek tam chyba działa. A i męskich ramion do rąbania drzewa też nie powinno zabraknąć. Olafowi to w sumie dobrze zrobi. Będzie mógł na nowo się przede mną wykazać ... ha, ha ... zapolować na mnie w nowym otoczeniu. Ciekawe, czy odważy się testować swój urok "samca alfa" na innych kobietach. Czy przeszkadzałoby mi to, czy potraktowałabym taką sytuację, wyłącznie jako przedmiot kolejnych badań? - spojrzała ponownie na glinianą postać. Minę miała zdumioną, jakby zupełnie nie zrozumiała przekazu. Skrzywiła się lekko. Zatem nie mogła liczyć na jej pomoc. Wzruszyła ramionami i pobiegła spojrzeniem w stronę ekranu. Delikatny dreszczyk dawno zapomnianych emocji, wywołał nowy przypływ energii. Wiedziała, że może na sobie polegać. Tylko nie była pewna reakcji obu Mężczyzn, których na razie łączyła wyłącznie jej osoba. Szczęśliwie dla niej, miała dość jasny układ z Olafem. Partnerski na tyle, na ile to możliwe między kobietą, a mężczyzną. Dwoma różniącymi się znacznie, bytami o różnej mocy. Nie wszyscy to rozumieli, ale postanowili się tym nie przejmować. Starali się żyć według własnych, wspólnie wytyczonych zasad, reguł. Dopóki oboje dobrze się w takich realiach czuli, dopóty nie trzeba było nic z tym robić. Nie zamierzała przecież, jakoś znacząco burzyć sprawdzającego się obecnie układu sił. Odpowiadał jej.


- Nad czym tak dumasz, Fretko? - głos Olafa wyrwał ją z zadumy. A może jednak zapach kawy. Obiecała wewnętrznemu "Dziecku = ja", że zrobi sobie prezent ... coś w stylu mikołajkowego podarunku "dla Siebie od Siebie". Zapragnęła zamówić jakiś produkt lub może zestaw od ... "Kawosza-Mata-Smakosza"  

Teraz wokół niej zatańczył aromat marcepana, czy może pistacji ...

- Mmhhmmm - zamruczała w odpowiedzi, pewnie wyciągając dłoń po swój ulubiony kubek. Olaf był wspaniałym Partnerem Życiowym. To oznaczało w jej odczuciu, że potrafił niekiedy "stanąć na wyżynach" i trochę ją po-rozpieszczać. Choćby w taki właśnie sposób. Niby mały gest - zaparzenie kawy, wybranie tego konkretnego kubka, wypełnienie go ciepłym i cudownie pachnącym zapachem tajemniczej mieszanki. Być może recepturę znał tylko on, czyli wspomniany Kawosz-Mat-Smakosz, ale finał należał do "Faceta jej życia". Przynajmniej tego istnienia, w które wcieliła się dobrych kilka lat temu. Przyzwyczaiła się i chyba nabrała już dystansu do siebie ( dała sobie przestrzeń na pomyłki i wady ), jak i tych, z których zdaniem się liczyła. Wystarczało to jej. Nie chciała "być dla mas". Nie miała genu gwiazdy, która wciąż musi błyszczeć. Owszem, czasem zalśnić gdzieś - tak. Ale potem przelecieć z iskrami przez czerń nieba - najlepiej. Ceniła sobie jednak też prywatny czas. Taki tylko dla niej samej, gdy mogła pobyć ze swoimi myślami. W spokoju, może przy dźwiękach instrumentów, po-rozplątywać wątki jakiegoś motka, czy kłębka.

Olaf stworzył sobie podobny świat. Miał własne grono znajomych, męskich kumpli oraz ... wiedziała o tym dobrze - kilka Przyjaciółek, z którymi raz na jakiś czas pozwalał sobie na erotyczne igraszki. Mógł. Ona też mogła podobnie sobie poczynać i niekiedy korzystała z tego przywileju. 

"Czy to jednak jest ten czas? Co będzie, jeśli nieoczekiwanie zatracę się? Gerarda przecież nie znam" - upiła łyk czarnego, aromatycznego napoju, uważając aby nie rozlać ani kropli. Szkoda by było. 

- Dobra, no to opowiadaj, zamiast tak teatralnie wzdychać - mężczyzna nagle zawrócił z obranej uprzednio drogi, która miała go zaprowadzić do gabinetu. Usiadł delikatnie obok niej, odstawiając wcześniej swoją szklankę. On wolał takie naczynia. Miały w sobie coś, co go urzekało. Pozwalały delektować się z różnych perspektyw kolorami. Także tymi, nieznacznie - ze względu na lekką nieprzezroczystość szkła - stworzonymi przez siebie. Smukła szklanka z kształtnym uszkiem, dostojnie zasiadła na spodeczku, czekając na rozwój sytuacji. Powietrze lekko zadrgało emocjami.

- Nie wiem od czego zacząć, więc sobie tak .... - cichutko miało być - wzdycham, boooo ... - przeciągnęła sylabę, nie wiedząc, jak skończyć rozpoczęte zdanie. - Pamiętasz, jak opowiadałam ci o takim gościu z Hiszpanii? - odwróciła się do niego nieznacznie, trzymając w obu dłoniach kubek. Właśnie odebrałam wiadomość. Napisał mi, że zjawi się w naszym kraju i to na dodatek niedaleko naszego miejsca zamieszkania. Głowię się właśnie nad rozwiązaniem kwestii, jak go ugościć. Może liczy na naszą opiekę, czy nawet jakiś nocleg. U nas odpada, bo ... to jednak nasza prywatna i intymna w sumie powierzchnia. Rozważałam, czy aby ... nie skrzyknąć przy okazji znajomych i nie udać się do tego naszego domku. Mógłbyś sprawdzić swoje muskuły, nad którymi tak ostatnio pracujesz ... ha, ha - roześmiała się zalotnie, przytulając do jego ramienia. Wyczuła znajomy zapach wody oraz - chyba płynu do płukania tkanin. Dawał jej poczucie bezpieczeństwa. Czuła się przy nim pewnie, choć daleka była od "zawłaszczania jego męskiego ciała" dla siebie. Zresztą nie było raczej szans, że mogłaby cokolwiek w tej kwestii zmienić. On był jak Motyl, może ewentualnie zwiewna ważka, której delikatne skrzydełka wywołują prawie niezauważalne drgania. Był Łowczym. Kotem chadzającym własnymi ścieżkami, często bardzo odległymi od tych już wydeptanych cudzymi łapami, stopami, butami. Nie mogłaby go przy sobie utrzymać. Daleki był charakterem od wiernego psa, który potulnie znosi smycz lub łańcuch. Był dla niej Odkryciem, które - jak jakiś mały skarb niemal - przechowywała w swoim sercu.

- Rozumiem, że mnie podpuszczasz. Prowokujesz. Jestem prawie pewien, że robisz to świadomie. Czyżby to twój sposób odreagowania mojej znajomości z ... 

- Proszę cię bardzo, nie kończ już zdania. Nadążam jeszcze, choć bywa, że z trudem. Może by tak przejść na jakąś dietę? - popatrzyła na niego, a on w tej samej chwili złapał w obiektywie jej spojrzenie zza szybki okularów. Zabawny był efekt tej fotograficznej zabawy.


- Koniec świata! Czyżbyś była zazdrosna? - roześmiał się wesoło, przytulając ją ostrożnie do siebie. Miała przecież wciąż w ręku kubek, przynajmniej do połowy pełny. On lubił swoje ciuchy i nie zamierzał ryzykować. Nie wiadomo było przecież, jak odbierze jego słowa. Któż by zresztą zrozumiał Kobietę. Owszem, mile widziane były wszelkie próby - oznaczały dociekliwość i wytrwałość. Miał jednak coraz częściej poczucie, że były to działania, które w przypadku niektórych pań, były ... Hmm ... z góry skazane na porażkę. Nie potrafił zbyt długo przebywać w ich towarzystwie. Z nią było inaczej. Jakby odnaleźli się w tej galaktyce, poznawszy wcześniej inne jej krainy. Byli inni od tych, którzy codziennie wypełniali ich przestrzeń. 

- Nie jestem wcale zazdrosna! Wybij to sobie z głowy! - ofukała go tak szybko, jak dotarł do niej sens wypowiedzianych słów. Wyglądała teraz, jak rozzłoszczona dzika kotka. Dobrze, że na krótko obcinała paznokcie i nie groziło mu raczej z jej strony nic w stylu zadrapań. 

- Dobrze, dobrze ... - uniósł w obronnym geście ramiona. Jedno z nich ponownie opadło miękko na jej - bark. Dłoń poszukała znajomego zarysu karku, odnajdując drogę niemal na pamięć w gęstwinie jej rudych, gęstych włosów. A może kasztanowych. - Gerard. Ciekawe imię. Na pewno hiszpańskie? - nagle wykazał większe zainteresowanie. - Kiedy przyjeżdża?

- W czwartek wieczorem ląduje podobno na lotnisku. Wiesz, tym najbliższym nas. Ja go nie odbiorę i nie wiem co robić ... - popatrzyła na niego wzrokiem zalęknionego spaniela, który całkowicie oddaje się pod czyjąś komendę.

- Wiesz, że cię nie zostawię z tematem samej. Nawet jeśli zamierzasz lekko nabroić. Zamierzasz, tak? - przytrzymał swoją dłonią jakiś niesforny wiewiórczy lok, który zwisał prowokacyjnie przy jej uchu. Może więc zrelaksujesz się już i przestaniesz się zamartwiać. "Co ma wisieć nie utonie, a co ma być, to będzie" - zakończył swój wywód, całkiem z siebie zadowolony. Wybrnął. Nieźle sobie poradził. Sięgnął szybko po szklankę i upił kilka porządnych łyków, stygnącej powoli herbaty owocowej. 

Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością i dokończyła swój napój.

- W takim razie ja idę do łazienki. Dzięki, kochany. - uniosła się z mebla i pomknęła z gracją do sąsiadującego pomieszczenia, zanim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować. Upił kolejne łyki. Po chwili i on zmienił położenie. Przekroczył próg łazienki najciszej, jak potrafił. Dojrzał już jednak tylko, znikającą za zasłonką różową stopę w rozmiarze 39-40 i może coś lekko powyżej. Odgrodziła go od niej tafla plastiku. Niby cienka, a jednak była jakąś granicą. Postanowił poczekać. Przysiadł na klapie sedesu, który okrywało coś w stylu bordowego, futerka. Miękko się na nim siedziało. W jego serce wlała się kolejna fala nadziei. Odgłosy dochodzące zza sztucznego materiału wskazywały, że prysznic był dla niej ogromną przyjemnością. Jakieś pojedyncze kropelki, niczym iskry z ognia, czy też odpryski, osiadały na jego twarzy i włosach. Poruszył lekko głową, co powołało do życia, dawno nie używaną fantazję. Wyobraźnia i znajomość anatomii jej ciała, pozwalała na wyczarowywanie kolejnych obrazów. Każdy przyspieszał bieg jego serca. Krew również żwawiej krążyła, gdy wyłapał cichutkie dźwięki pomruków. Świetnie potrafił odczytać ich znaczenie. Poczuł, że paruje wraz z lustrem, które okryło się wilgotnym matem. Rozpiął koszulę i pozbył się jej całkiem sprawnie. Popatrzył przelotnie na swoje jeansy, potem zjechał wzrokiem do stóp. Gwałtownym ruchem ściągnął skarpetki. Domyślał się, że tak jest, ale dla pewności zerknął jeszcze przelotnie na zegarek. Liczył, że wkrótce nastąpi koniec. Będący jednocześnie początkiem. Czegoś innego, niż wieczorna toaleta. Odpiął szybko pasek i wydobył metalowy drucik z jednej z dziurek na skórze. Klamra zadźwięczała cichutko - jakby w podziękowaniu. Dopasowany materiał, który obiecywał kształtne - w końcu chodził na tę siłownię i dobrze się odżywiał - męskie pośladki, powoli odkrywał tajemnice jego sylwetki. Przeszedł go dreszcz na myśl, jak będzie zaskoczona jego widokiem. Garderoby bowiem ubywało w całkiem niezłym tempie. Ona od dawna takowej na sobie nie miała. Wyobraził ją sobie, jak odsuwa raptownie zasłonkę. Zaróżowione od pocałunków gorącej wody ciało, pokrywałyby kropelki. Chętnie przejechałby językiem po jej skórze. Poczuł suchość w ustach. Zachciało mu się pić. Nie mógł jednak teraz się wymknąć. Całe SHOW trafiłby szlag. A on jej właśnie dziś zapragnął. Nie tamtej, o której niby to mimochodem wspomniała. Liczyła się tak naprawdę teraz ona. Znał ją tak dobrze. Ciało, niczym na jakieś hasło naprężyło się. Dźwięk spadających ze słuchawki drobinek cieczy umilkł. Czekał. Na sobie miał tylko ... w zasadzie nie miał już nic. Plastik zaszeleścił. Czas się zatrzymał ...

                                                                       * * * * * * * * * 




niedziela, 29 listopada 2020

Zacznij od siebie, aby ...

Wspominałam niedawno w jednej z przestrzeni wirtualnych - nazywam ją na własne potrzeby "galaktyką LI", że jednym z moich ulubionych słów jest to, które brzmi: "Mentor". Można interpretować to miano zapewne na różne sposoby. Osobiście lubię myśleć, że to ktoś na miarę Opiekuna = Nauczyciela, czyli osoba chcąca dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniami, ale nie narzucająca własnego zdania, czy też podejścia. Raczej dająca pewne wskazówki, skłaniająca do indywidualnych refleksji i przemyśleń. Doceniam takie zachowanie, szczególnie że mam ... hmmm ... lekkiego 'fioła' na punkcie niezależności. 

Pierwszym moim Mentorem był Czarek - cieszę się, że Los postawił Go na mojej drodze, gdyż wiele mnie nauczył. To On - jako pierwszy - uświadomił mi, że wśród ludzi można wyodrębnić cztery podstawowe typy osobowości, a znajomość ich indywidualnych cech, może pomóc mi w komunikacji. Nie wiem, czy w tamtym czasie byłam gotowa, aby w pełni wykorzystać tę wiedzę i wdrożyć ją w życie. Podejrzewam, że wiele moich zachowań było intuicyjnych, albo zwyczajnie  ... emocjonalnych. Ach! ten "przywilej młodości" 😉

Przenosząc się częściej do wspomnianej 'galaktyki LI' (LinkedIn), odnowiłam zawarte dużo wcześniej kontakty. Efektem tych moich poczynań, było m.in uzyskanie informacji, że jeden z moich Znajomych napisał książkę, której tematem były wspomniane "typy osobowości". Zaciekawił mnie na tyle, że zdecydowałam się ją nabyć (bonusem dla mnie była indywidualna dedykacja 😀 ). I tak w moje ręce trafiła ta publikacja:



Andrzej jest trenerem z kilkunastoletnim stażem. Poznaliśmy się dobrych kilka lat temu na jednym ze szkoleń, które prowadził. Urzekł mnie już wtedy swoją otwartością na drugiego człowieka i pozytywnym nastawieniem. Byłam zatem bardzo ciekawa, jak pisze. Od tej strony bowiem Go zupełnie nie znałam. 

Teraz - po przeczytaniu Jego publikacji - mogę stwierdzić, że robi to naprawdę świetnie. Rozróżnienie rodzajów osobowości było mi trochę znane (jak wspomniałam na początku), ale sposób przedstawienia tematu okazał się bardzo ciekawy. Autor ze swadą opowiada o cechach poszczególnych postaci, porównując je do wybranych zwierzaków.  W ten sposób przed naszymi oczami pojawiają się: lew (kolor czerwony = choleryk), łasica (barwa żółta = sangwinik), bóbr (odcień niebieski = flegmatyk) i spaniel (tonacja zielona = melancholik). Poznajemy ich dominujące aspekty charakteru, atuty oraz 'słabości' - któż ich w końcu nie ma. Myślę, że taki sposób przemawia do wyobraźni i staje się zrozumiały. Dużym atutem tej książki jest z pewnością mnogość przykładów z życia - takich historyjek, które łatwo zapadają w pamięć i są dość obrazowe oraz zabawne. Przyznam, że ja niejednokrotnie podczas czytania śmiałam się w głos. Smaku dodają z pewnością rysunki Pana Henryka Sawki - jak choćby ten:


Ilustrację wybrałam może dlatego, gdyż ... chyba widzę na niej siebie 😆

Zaletą publikacji jest dobrze dobrana czcionka - nie męczy wzroku, co w moim przypadku jest dość znaczące, zważywszy że częściej ostatnio muszę zakładać na nos okulary 😁 - oraz sam sposób narracji. Kolejne zdania płyną niezwykle wartko, wciągając w opowieść czytelnika. To jedna z tych książek, o której można z pełną świadomością napisać, że pochłania się ją z przyjemnością. Treść można dedykować każdemu, kto chciałby dowiedzieć się więcej o sobie, jak i o ludziach ze swojego otoczenia. Pomaga zrozumieć sposób widzenia świata przez poszczególne typy osobowości i oswoić się z nim. Według mojej oceny ta publikacja jest dostosowana do "przeciętnego człowieka". Myślę, że każdy znajdzie tam coś dla siebie, nawet jeśli - jak ja - kiedyś spotkał się już z podobną interpretacją osobowości. 

Podsumowując: POLECAM ją tym, którzy - jak w podtytule - chcą ułatwić sobie życie. Warto poznać siebie, zrozumieć i zaakceptować to, kim jesteśmy i jak reagujemy w określonych sytuacjach - nie tylko tych zawodowych. Wtedy będzie nam też łatwiej porozumieć się z tymi, którzy są dla nas w jakiś sposób ważni.

Zainteresowanych nabyciem książki sugeruję bezpośredni kontakt z Andrzejem. Jak? Choćby pod tym LINKIEM 

... za jaką publikację zabiorę się wkrótce? 
Odpowiedź na to pytanie można znaleźć - jeśli Ktoś naprawdę jest wyjątkowo dociekliwy 😉 - we wspomnianej "galaktyce LI". Wskazówka: "C.zarna W.dova".






sobota, 21 listopada 2020

LI.stopadowe In.spiracje [ by G.IAN ]

Może Niektórzy z czytających niniejszy wpis, mieliby ochotę zyskać wiedzę, dlaczego { Zaciekawionych odsyłam do wydarzenia pt.#projektPoCo } ?? właściwie przyszło mi do głowy, aby go opublikować. Tytułem wprowadzenia { na pokład, Załogo 😉 } :

Fakt, ostatnio dużo częściej zdarza mi się spędzać wolny czas w ... Tak! galaktyce LI.in { LinkedIn }, jak lubię mawiać o tej wirtualnej przestrzeni, delikatnie podobnej do fejsa. Może? dlatego tak lubię tam bywać, ponieważ zaspokajam jedną ze swoich potrzeb "of the TOP" => kontaktu z drugim Człowiekiem. Któż to wie? Kto zresztą na-Dąży za tokiem myślenia Kobiety ... 

Dołączając do tej Społeczności ( wywodzącej się z Biznesu głównie, ale nie tylko, gdyż powoli nad-pływają również Artyści. A przedstawiciele Kultury zdecydowanie wzbogacają tę Galaktykę.) zyskałam szansę spotykania i poznawania Ciekawych Ludzi. Na dodatek Takich, których pewnie w 'normalnych realiach' raczej nie miałabym okazji napotkać na swojej ziemskiej drodze. Może i całkiem nieźle mówię i piszę { ciekawie (?) }, ale wyłącznie po polsku. Żartuję sobie często, że jeśli ktoś chce skutecznie mnie uciszyć, powinien "zmusić" mnie (?) 😄 do komunikowania się w obcym dla mnie języku. Choćby tym najbardziej znanym, niemal 'uniwersalnym', czyli angielskim. Nie czuję się wtedy komfortowo. Dopada mnie jakiś obezwładniający niemal strach, przed otwarciem ust. Może to wstyd daje o! sobie znać - że mimo tylu lat nauki, nie udało mi się opanować języka na tyle, aby czuć się wyLUZowana, gdy go używam. 

Los niekiedy lubi być hojny i rozdaje wtedy 'na prawo i lewo' różne Podarunki=Niespodzianki. Jak się ma "farta", to można niekiedy faktycznie Coś Cudownego dla siebie "Uuu-polować. Mój wierny laptop padł wczoraj przed godz. 10.00. Na szczęście! uratował mnie { piszę na innym komputerze teraz ... } Kto? Ano, to prosta (?) Zagadka: "Kim jest Rycerz na Białym Koniu"??
[ ciekawe, czy znajdzie się Śmiałek, który odgadnie, kto się kryje za tym określeniem ... Komentujących nagrodzę ... Uśmiechem 😊 ]

Co uważam za swój Piątkowy "Prezent" od Losu? Otóż jest nim, Znajomość z tak Szarmanckim Mężczyzną { Fotograf Freelanser }, jakim jest { Fanfary!!!}
Gianfranco Cavallazzi

Na dodatek, jakoś tak za-szybko poruszył moje Emocje (uwiódł? 😎) - a nie byłam przygotowana na Takowe. Co z tego wynikło? Odpowiedź kryje się poniżej. Ciekawe, jakie Odczucia będziecie mieli Wy ...

foto: GIANfranco Cavallazzi



gdy siedzisz samotnie - choćby w domu
 za-jadasz smutki po kryjomu lub w ogóle się nie wy-sypiasz
namiętnie wchłaniasz w siebie opary dymu lub smogu
bądź - może (?) nawet zbyt często-zbyt wiele wy-pijasz
OBUDŹ SIĘ! wreszcie z tego letargu / marazmu
zobacz, że życie Ci na niczym umyka, a tak szybko ono mija ...

Rusz! więc swój tyłek z fotela / kanapy
ubierz się tak, jak lubisz i załóż wygodne buty
po-Wędruj ze mną - Hen, daleko! Ku Słońcu
gdzie są galaktyki ze światem, który nie jest tak zatruty ...

będziemy Razem, podążać różnymi drogami
może tymi, o których już zapomnieliśmy
po CUDO!wnie barwnych i czarujących krainach
które w dzieciństwie tak dobrze - znaliśmy ...

gdy bowiem już! pokonamy swe lęki
zrzucimy okowy stresu, zerwiemy sznurki bezSilności
znowu zaczniemy ufać sobie i innym
odczuwając na nowo Smaki - Przyjaźni i Miłości ...

* * *
 

#INSPIREDbyGIANCO
Thanks, "my" Italian (?) Fellow 💕



czwartek, 19 listopada 2020

... z-łaPAć tę ...- LINĘ ???

Dziś jest 19 Listopada 2020 { roku pamiętnego } godz. 04:01 [początek pisania], dzień Tygodnia: CZWARTEK -> bywa tłusty ... albo - zaangażowany, jak w tym wierszyku [ jego treść zapoczątkowała niejako - pewną grę lekko liryczną, rozgrywającą się w galaktyce LI-owej]:
"(...) Wtorek Środę wziął pod brodę: chodźmy ... czerpać **
... Czwartek w górze igłą grzebie i zaszywa dziury w niebie (...)"
- kto jest Autorem? Ktoś wie?
** a może by tak: z-łapać LINĘ?

O!-oczywiście! Znowu, nie mogę usnąć. Pomysły, jak kiedyś - ach! te skojarzenia -
"w bębnie maszyny losującej znajduje się Teraz 49 ..." - dopowiadam sama: dorodnych, Okrąglutkich Idei, z przypisanymi w kolejności cyframi i liczbami. Jakie DZIŚ wylosujemy? Które będą wybrane, jako: Pierwsze? -> i zostaną umieszczone na prywatnej liście = Top of the TOP! 😁 ???

Dobre Pytania, prawda?
... zatem: Drodzy: Czytelnicy, Goście, Przy-/e/jezdni ...
... tudzież: 💬 "Fani, Followersi, Sympatycy ..." itd.  jak zwykł często mawiać LI-der zaprzyjaźnionego ze mną Zespołu o wdzięcznej nazwie: "San-seci" - czyli: KrzysiU . Jak brzmi? w Waszych uszach, tak zapisana nazwa?

Dobra, bo ja tu "gadu gadu, a chłop ..." - kończyła czasami moja Babcia swoje powiedzonko, które Ogromnie mnie bawiło ... ja bym do-powiedziała tak: "(...) jAJ!-jka zbiera ..." 😈 ha, ha, ha ... 😆

* * * * *
Mam dla Was ... 💥 #PREZENTodPoLI 💥 Cóż, to takiego? 

Otóż ... udało mi się przeprowadzić bardzo ciekawą Pogawędkę. Kto tym razem był moim Rozmówcą? Odpowiedź jest bardzo prosta, jeśli się spojrzy na poniższą fotografię ...

ZACZYNAJ-my zatem:

PC: Dzień dobry. A może inaczej należałoby się przywitać z ... Aniołem? Powiesz mi? Nie mam aż takiego doświadczenia w obcowaniu z Istotami Poza-Ziemskimi ...

Anioł-Student: Dzień dobry. Moim zdaniem to wystarczająco Kulturalny zwrot. Prosty, a jednocześnie niesie pozytywny przekaz. Może być pytaniem - jeśli "pobawimy się znakami". Może być stwierdzeniem. A także wyrażać jakąś ... Radość? gdyby tak dodać na koniec wykrzyknik. Ojej, chyba się za bardzo rozgaduję. To pewnie efekt przebywania w Twoim towarzystwie { Hahaha 😆 }

PC: Tak, z pewnością masz rację. Choć przyznasz, że ostatnio tak często się nie widujemy na Wydziale.

A-S: To prawda. Cała nasza akademicka wspólnota przeszła przecież "na zdalne". Tak się teraz mawia? Kurczę! Studenci nie przychodzą do 207GG i cóż, ... "nie jestem na bieżąco". Zaraz mi normalnie,  skrzydełka opadną z żalu i tęsknoty ...

PC: Nie jest znowu tak źle. Studenci cały się czas przecież pojawiają na Wydziale. Choć zgodzę się, że Politechnika teraz jest strasznie ... Wielka = Pusta. Aczkolwiek wciąż zachwyca swoją architekturą i historią, choć jednocześnie jednak próbuje nadążyć za zmianami.

foto: PC { wejście dla osób z niepełnosprawnością ruchową }
 
A-S: Nie mogę tego ani potwierdzić, ani temu zaprzeczyć. Cóż, chociaż prawdą jest, że ... zamieszkałem na PW w lipcu tego roku, czyli mija ... ile? coś koło 3-4 miesięcy to ... nosa nie wyściubiłem poza Dziekanat!

PC: Aniele, nie unoś się aż tak! Skąd mogłam wiedzieć, że masz ochotę pozwiedzać jedną z najstarszych Uczelni w Warszawie? Przystanąłeś mi na biurku i przez cały ten czas nie zasygnalizowałeś! w żaden sposób, że drzemie w Tobie ... "natura Podróżnika". Nie czytam nikomu w myślach, wybacz ... 😕 { prawie, jak FOCH }

A-S: Nie musisz posiadać takiej sztuki. Mogłaś przecież logicznie po-myśleć ... Przywiozłaś mnie tutaj, więc można było mi pokazać chyba mój nowy 'dom'. Wyleciałem z Galerii BRUKLIN 5 (okolice Krakowa, czyli ... południe Polski). Nie byłem wcześniej, ani w Warszawie, ani tym bardziej w tak Ogromnym Gmachu. Czułem się zagubiony, choć ... trzeba przyznać, że w Dziekanacie witało mnie wiele osób. To było miłe!

PC: Z pewnością tak było ... Wzbudziłeś "zachwyt od pierwszego wrażenia"
[ ha, ha, ha

A-S: Nie dziwi mnie to ...

PC: Hmmm ... jesteś widzę bardzo pewny siebie. Pasujesz trochę do Studenckiej Braci. Tylko, czy te podobieństwa zadziałają na Twoją korzyść?

A-S: Myślę, że możesz być o mnie spokojna w tej kwestii. Potrafię też! uważnie słuchać i szybko się uczę. Jestem pewien, że jeśli spełnisz moje Marzenie o podróży, to ... szybko poznam tę Przestrzeń. Może byś pomyślała o jakiejś formie ... GRY = "Podchody"?? Robiłaś już coś takiego z Asem i Świetliczakami. Chyba nie zapomniałaś, jak było wtedy wesoło?

PC: A skąd Ty możesz o tym wiedzieć? Nie masz internetu. Nie masz nawet komórki. Biblioteki teraz zamknięte, więc ... niestety nie wypożyczysz żadnych publikacji na ten temat.

A-S: Polu, no wiesz?! Więcej .. zaufania! Nie zapominaj proszę, że jestem Aniołem od JustyAny i potrafię więcej, nawet niż "przeciętny anioł". A te przecież zazwyczaj siedzą sobie w chmurach, albo stanowią ... {hahaha} 😅 "Ludzką obstawę" [ przyp. red.: chodzi zapewne o rolę Anioła-Stróża ] - mam więc "informację z pierwszej ręki.

PC: Ok, ok ... Czegoś jednak nie rozumiem. Nie chce mi się wierzyć, że obserwowałeś akurat moje poczynania. Wizyta Świetliczaków była organizowana dobrych kilka lat temu. Partnerował mi wtedy AS.PW . Który to był rok? Chyba jakieś początki mojej 'kariery' na Uczelni ...

A-S: Wystarczy, jak KLIK-niesz w aktywne linki, które tutaj rozsiałaś, jak ... czy Jesień to dobra pora na siew? Coś z tego wyrośnie?

PC: Nie pamiętam dokładnie, ale ... czy w szkole nie uczono o takim 'cyklu życia'? Coś mi chodzi po głowie pojęcie: "zboża ozime"?

A-S: Nie wierzę, że jeszcze w LIstopadzie coś się wysiewa, ale ... nie znam się. Wiem jednak już - bo ... Dobra, przyznam się {hahaha} zerkałem Ci przez ramię, jak zamieszczałaś na projektowej stronie 'Utalentowanych', wyniki tej Twojej najnowszej gry. W połowie miesiąca PW obchodzi - i to chyba całkiem HUcznie! - swoją własną Uroczystość.

PC: To prawda. To wydarzenie nosi nazwę: "Święto Politechniki Warszawskiej". Tak, faktycznie celebrujemy je każdego roku "na bogato" - ja 😎 tak bym to chyba oceniła ... [ ha, ha, ha ] ... nawet teraz była ku temu okazja ...

materiały własne: Wydział Administracji i Nauk Społecznych

A-S: Ach! Prawdziwy nauczyciel nie może się obejść bez kredy, tak? Coś w tym jest ...

PC: Wierz mi, że wiele rzeczy na pozór nie połączonych ze sobą, może mieć zarówno tyle samo różnic, co podobieństw. I jedne i drugie decydują często o wyborach, których dokonujemy. A te nie zawsze są jednak trafne ...

A-S: Uuuu .. i powiało Grozą, niczym w ‘DIABLE zza okna = zrobiło się całkiem poważnie. 

PC: Doceniam zarówno Twoje poczucie humoru, jak i inteligencję oraz kulturę osobistą, spryciarzu. Czuję, że mnie prowokujesz, ale ... może i jest w tym dużo racji, że z zaangażowaniem podchodzę do tematów związanych z edukacją - czyli wiedzą ogólnie, umiejętnością współpracy z ludźmi, komunikacją oraz ... budowaniem tej słynnej marki osobistej.

A-S: Pro-Aktywność jest Dobra, nie przeczę. Też uważam, że należy dobrze s-pożytkować Czas, który otrzymaliśmy na samym początku. Teraz powiem tak: rozumiem, że z Takim! „AS-em w rękawie" dużo łatwiej realizować własne plany. Tym niemniej uważam, że powinniśmy przede wszystkim liczyć na siebie. Pokazać, że jesteśmy samodzielni, zaradni, kreatywni.

PC: W jaki sposób? Pytam z perspektywy studenta, chociażby.

A-S: Jak brzmiało pierwsze pytanie z gry na fanpage'u Utalentowanych?

PC: Sprawdzasz mnie? A może ... Sam nie-U-ważnie czytałeś, albo ... masz problemy z koncentracją ... lub nawet ... pamięcią. A może 'studencki żywot' wpłynął negatywnie na Twoją kondycję?

A-S: Ok ... to mamy Remis. Kpina za Kpinę. To jak ... to Twoje słynne: "WIN-WIN" ... A co z moim Marzeniem? Pomożesz mi je zrealizować?

PC: Dlaczego by nie. Możemy spróbować ...

A-S: Super! W takim razie: START-ujemy w p-oooOOO-dróż !!! po "Galaktyce ... "

PC: Ruszamy. Dziękuję Ci, mój Aniele za ... pogawędkę. Mam nadzieję, że odkryjesz w tych wnętrzach jeszcze wiele Niespodzianek. Może zechcesz o nich opowiedzieć, TUTAJ? Z pewnością niektórzy chętnie poczytają lub choćby popatrzą na miejsca, do których dotarłeś.

foto: PC { ależ mam widoki w pracy }




* * * * *

#JAKbyCośToZnajdzieSięUmnieSZNUREK 😈


#PoznajNaszŚwiatPolitechniki
    #TalentyIdąpoMarzenia
        #PorozmawiajMYoStudentach

 

 



środa, 18 listopada 2020

Status: STUDENT ... to brzmi ... ??

Dziś będzie zdecydowanie krócej - choć wciąż utrzymuję się w gronie Uczestników pewnego wyzwania pisarskiego: „Piszę codziennie w 2020”

A o czym tym razem będę chciała opowiadać?
Raczej może o Kim ... o Grupie Ludzi, do której zapewne większość z nas już należała, a może wciąż należy. Wszak-że ... uczyć, czy też  EDU-kować się można - Tak! w każdym momencie naszego życia. Choćby taki Uniwersytet Trzeciego Wieku. Na Politechnice Warszawskiej - mojej "Macierzystej Jednostce" też taki mamy 😊

Zatem TAK! Status (takie nazewnictwo stosujemy bowiem w tej naszej ... "Akademickiej Galaktyce"), czy też może ładniej brzmiące ... miano: #STUDENT - brzmi ...
I o to właśnie chciałabym w sumie Was zapytać { komentarze pod wpisem }

ZADANIE nr 5 
[ wcześniejsze wyzwania za punkty są na POLECAnym fanpage'u z przedrostkiem (?) #EDU ]
Jak dokończysz zdanie: "Student, TO brzmi ..." ??

Wszystkim osobom, które mają obecnie taką pozycję społeczną, ŻYCZYMY Sukcesów w zdobywaniu Wiedzy, Kontaktów, Doświadczenia oraz odkrywania: własnej Drogi, Możliwości, Talentów ... 

Może i trochę spóźnione, ale szczere 😀

#KtoPoliczyIleLinkówUkryłamwTekście?  #możeEXCELpomoże ??


wtorek, 17 listopada 2020

CO jest? z tym ... "P.o C.o" ??

Powiem Wam, moi Drodzy, { CZY-tający ten wpis }
że od jakiegoś czasu intryguje mnie pewien wątek. Głowię się nad tematem i czekam na jakieś ... "Olśnienie!" Wskazówkę? Podpowiedź? Radę? Sugestię? Coś! co pomoże mi znaleźć odpowiedź na to - może znowu enigma-tycznie brzmiące tytułowe pytanie: "Po Co?"

Wątek dotyczy kwestii też na LIterę "E." Mianowicie: erotycznych 'wstawek' w treści książek. Podobno aspekt "chwytliwy" = wzbudzający Emocje. Bez nich na próżno przecież czekać ... na jakie-kolwiek reakcje ze strony innych Ludzi. Czasem potrzebny jest jakiś IMPULS, tzw. "iskra zapłonowa" { chyba tak się niekiedy mawia ... lub mawiało }. Nie napisałam jeszcze żadnej książki, zatem trudno mi jest się wypowiadać. Mam jednak własne domysły, pomysły - idee mi w głowie rozbłysły 😁 Ciekawi mnie jednak, jakie zdanie mają na ten temat inni ludzie: piszący, czytający, krytykujący ... ha, ha ...

Z mojej perspektywy - powiedzmy teraz: osoby piszącej ...
Wydaje mi się, że trudną sprawą jest takie przedstawienie 'sceny o charakterze erotycznym', aby nie! (bo: Po Co? 😉) przesadzić. Jestem raczej za jakimś 'niedosytem' [ BO-Ooo! od czego w końcu mamy Wyobraźnię! ], niż jednak 'przesytem' - czasem niesmakiem napawają mnie niektóre opisy (te, na które zdarzało mi się trafiać czasem, jako czytelnik)

Teraz płynnie przeszliśmy zatem na perspektywę - powiedzmy: osoby czytającej ...
Lubię, gdy autor opowieści (jakąkolwiek by grupę literacką nie reprezentowała), pozostawia mi sporo Swobody. Pola do wykazania się własną ... Kreatywnością. "PoDARowuje" niejako mi przestrzeń - a mam małego chyba 'Hopla' na punkcie pojęcia: "Wolność". Nie lubię, gdy ktoś próbuje narzucać mi swoją wizję widzenia otoczenia. W obliczu takich doznań ...

Znowu zmieniam perspektywę i staję się wtedy - powiedzmy, że: osobą bardzo krytyczną ...
Niedawno uświadomiłam sobie, że mam w sobie coś z Duszy Artystycznej: "potrafię mieć coś w nosie". Krytyczne i kąśliwe uwagi raczej prowokują do podjęcia Walki, niż ... deprymują. Może poczułam, że osiągnęłam kolejny Poziom: "Pewność Siebie" ??

ślę Serdeczne Pozdrowienia z trasy
wasza ... nie-GrzeSzna Podróżniczka

Czy będąc w posiadaniu (Prezent od Ani G.) takiego Kalendarza
można w 20.20 usiedzieć spokojnie?

 

#mojaKwarantannaPoRazDrugi

#FotografiAjakMarzenie

poniedziałek, 16 listopada 2020

z innej BEczki ... { Brudnopis }

Ten wpis miał oczywiście wyglądać zupełnie inaczej. Tylko, że strona zaczęła mi wariować i ... niby miałam zapisaną 'wersję roboczą' gotową do edycji, a niby jednak! nie ... Realia były zatem cokolwiek niesprzyjające: tekst, nad którego redakcją siedziałam parę godzin { najmarniej tyle } zniknął! PYK! Klik! Czary, Mary! Szast! Prast! Tak, właśnie tak! to wyglądało. Nawet jeśli tytuł wpisu "z innej Beczki ..." karnie stał pośród innych, nie zawierał czego-kolwiek. Był jak Dziurawy Worek. "No, kanał!" - można byłoby pomyśleć. Też miałam taki moment 'załamania'. Potem jednak doszłam do wniosku, że trzeba ratować to, co się da. 

Oto E.fekt tej ... ha, ha ... Reanimacji - tudzież: kolejnego E.ksperymentu z LI.terami

* * *


Usiądźcie proszę wygodnie. Odliczamy: 3 => 2 => 1 => START !!!



Widziałam gdzieś w internetowej przestrzeni, jak ktoś bardzo fajnie zrobił animację, która przypominała czytanie książki. Strony / slajdy przewracały się na naszych oczach, poruszane jakąś tajemniczą ... dłonią? Ach! Taka namiasteczka książeczki. Tej własnej, wyśnionej ... nooo, można się RozMMMarzyć .. A tu do pracy trzeba się zbierać 😁
{ okazuje się, że ... Pewna Kobieta [ M.] odszyfrowała jeden z tekstów i teraz czyta się go ... JAK? }

#czekamNaOdpowiedziWKomentarzach

#PisarskieOlśnieniaKT 💥

#JesiennyKonkursWydawnictwaCzwartaStrona 👌


niedziela, 15 listopada 2020

... ale P.o-C.o?

Czasem ... prowokuję Kogoś, ja 😈 taka już moja ... Zła Natura - może? Bywa jednak i tak => słynna z Kung-Fu Pandy { Równo-Waga }, że to ja daję się ... s-prowokować Komuś. Na dodatek z upodobaniem na to zezwalam. Dlaczego? - może Ktoś za-Pyta: p.O c.O?

Możliwe odpowiedzi: #AtakąZABAWĘmam  #żeWyzwańUparcieSzukam

* * *

– A! żebym ja to wiedział ... – spuścił wzrok na swoje spocone lekko dłonie. Czemu tak reagował na myśl ooo ... E.? Choć analizowanie różnych informacji było jego domeną, były obszary, których wciąż (mimo upływu lat) unikał. Chował się za cyframi. Tak było bezpieczniej. "Dla kogo?" – zadał sobie sam pytanie, po raz nie wiadomo który. Poszukiwał nadal odpowiedzi. Próbował zajrzeć w głąb siebie i ... wreszcie wyszarpnąć te dane, by potem móc się nad nimi pochylić. Wtedy, ogarnie ten wciągający w swój wir - Chaos. Był nim zmęczony. Za dużo bodźców = 'kuksańców od Losu" otrzymał ostatnio. Nie nadążał, choć ... od trzech lat bardziej dbał o swoją fizyczność. Wrócił do biegania. Pokonywał codziennie przynajmniej 'dziesiątkę'. Czasem - w wolne od pracy dni - pokonywał dużo dłuższe dystanse. Niekiedy sam. Bywało, że miał towarzystwo. Było mu to ... obojętne w sumie. Miał przecież - siebie. Zdarzało się, że tak intensywnie dumał nad czymś, że tracił poczucie czasu. Potem ze zdziwieniem patrzył na dane. Liczba pokonanych kilometrów zaskakiwała nawet jego. "UUuuu ... Mam MOC!" - uśmiechnął się do swoich myśli. Tych bardzo nie-poprawnych ...

– Zrobisz coś dla mnie? – jej głos przywrócił go do tej rzeczywistości. Wyczuwał, że uwodziła go teraz. Sondowała. Eksplorowała. Poczuł dreszcz. Ten z tych przyjemnych. Dzięki niej znowu czuł. W żyłach szybciej zaczęła krążyć krew. Skąd wiedziała, że tego właśnie teraz potrzebuje? Spojrzał w jej oczy na profilowym i ... utonął w barwach wody. Nic nie mógł na to poradzić. Był bez-bron-ny ... Ale jednocześnie sprawiało mu to jakąś trudną do opisania słowami - Przyjemność. Rozluźnił się. 

– Wiesz, która jest godzina? – ziewnął ostentacyjnie, zerkając na zegarek. Nie musiał potwierdzać tego, co sama wiedziała. Nie mógł usnąć.

– DAaaj spokój! – jej śmiech, jak kiedyś już się zdarzało - zatańczył mu w uchu, uruchamiając niemalże lawinę emocji. – Oboje wiemy, że wylazłeś z wyra, bo tylko przewracałeś się z boku na bok. Nadal tak działam ... na Ciebie?

Co miał jej odpowiedzieć? Ta bezpośredniość, tak charakterystyczna dla jej chłopięcej sylwetki - od początku ich znajomości - robiła na nim wrażenie. Nieświadomie wytarł spoconą dłoń o szlafrok. Przynajmniej panował nad jedną. Dodało mu to jakiejś otuchy. Nie na długo jednak.  

– Dobra! Gadaj ... co znowu wymyśliłaś ... – odparł i z telefonem w lewej dłoni rozsiadł się na jednym z foteli. Miał cichą nadzieję, że chociaż pozostali Domownicy podróżują teraz po sennych krainach i nikt nie zwróci uwagi,  że ... zniknął - wraz z nią.

– Wyluzuj trochę, Staruszku ... – tylko jej pozwalał tak się nazywać. Poczuł, że nie panuje już nad swoim ciałem. Jak dobrze, że była tak daleko. "... bo gdyby było inaczej, to ... Bo, gdyby ? ... " – powstrzymał się od wyartykułowania swoich myśli. W niczym by to nie pomogło ... Raczej.

– To ty, wyhamuj, moja droga ... – niespodziewanie dla niej i dla siebie, zapanował całkiem nieźle nad własnymi strunami głosowymi. Zamilkła, była ... zaskoczona? Jak on tego dokonał? 

– W porządku. Przepraszam. Żarty na bok zatem. Dzwonię niespodziewanie, późną porą i na dodatek jestem od początku irytująca. Ty wiesz jednak, że taka już jestem. Nie gniewaj się. Potrzebuję przysługi. Nie dla siebie. Mówię o tym otwarcie, abyś nie wyobrażał sobie nie wiadomo czego – roześmiała się cichutko, ale on to usłyszał. Lubił ten jej dźwięczny śmiech. Był jak dziecko zapraszające do zabawy. Takiemu trudno odmówić. Znali się jak przysłowiowe "łyse konie". To dlatego właśnie on odebrał połączenie, a ona je zainicjowała. Znali granice. Tylko raz przekroczyli tę, którą oboje ustawili na początku znajomości. Żałował, że nigdy więcej nie było okazji, aby to powtórzyć. "Aaa ... może dziś? Albo jutro? za tydzień? za ..." - znaki zapytania rodziły się w rozbłyskach i znikały, aby zostawić przestrzeń dla kolejnych. W jego sercu nagle odżyła nadzieja. "Znowu nie będzie wiało nudą ..." - uśmiechnął się pod nosem. Tego mógł być pewny. Nigdy nie nudził się w jej towarzystwie. Była jak Wiatr, może Tornado nawet lub Trąba Powietrzna. Z ogromną prędkością gnała przed siebie. Bez opamiętania i hamulców. Nagłe zetknięcie z ziemią musiało ją boleć wtedy. Wbrew jednak jego obawom, podnosiła się, otrzepywała ręce, rozglądała się z lekkim zdezorientowaniem przez chwilę, aby po raz kolejny ... biec. Dokąd? Nie wiedział tego. Nie potrafił już dotrzymać jej kroku. Nie nadążał za jej zwariowanymi pomysłami. Z ulgą pomyślał, że nie jest jego Partnerką życiową. Nie zdzierżyłby chyba takich emocji. Jego serce pewnie nie wytrzymałoby takiego ciągłego napięcia. Tym bardziej podziwiał Mr R. Chciałby kiedyś dowiedzieć się, co On myślał o ich związku. Tak szczerze. Chodziły bowiem pogłoski, że ... z wiernością w związku jego przyjaciółki nie jest najlepiej. Chociaż niektórzy uważali, że 'otwartość' w relacji dodaje smaku. Może nawet lekkiej pikanterii. Patrząc na ich "małżeństwo z 20-letnim stażem", w trakcie którego zgodnie zrezygnowali z potomstwa, nie można było stwierdzić ze 100% pewnością, kto częściej pozwalał sobie na "skoki w bok". On sam tego zupełnie nie rozumiał. Nie chciał 'dzielić się' swoją Kobietą z żadnym innym Facetem. Czuł potrzebę posiadania. Wewnętrznego spokoju i poczucia - może wyjątkowości? 

"Upolowałeś mnie ... i co będzie teraz?" – śmiała się niekiedy jego żona, gdy co jakiś czas organizował dla niej specjalnie (czasem bez okazji) tzw. "kolacje przy świecach". Chciał być dla niej najważniejszy. Uwodził ją i polował. Wciąż czuł się przy niej łowcą. Była naprawdę atrakcyjną kobietą. Podobnie jak E. biegała i dbała o zdrowe odżywianie. Zauważał zazdrosne spojrzenia znajomych i nieznajomych mężczyzn. Nie każdy miał tyle szczęścia, co on. Dlaczego więc w jego myśli wkradała się E.? 

Rozmowa z nią zupełnie wybiła go ze snu. Zaparzył sobie więc kubek czarnej, gorzkiej kawy. Wiedział, że nie ma po co wracać do łóżka. "No, może ewentualnie na ... " – nie dokończył zdania. Lubieżny uśmiech wpełzł na jego policzki. Oblizał usta i upił łyk czarnego napoju. Spojrzał na tarczę zegara. Wkrótce nadejdzie ta godzina - za oknem będzie można ujrzeć choćby taki widok.

 

f.O-t.O: Pe-Ce

Miasto uległo urokowi Pani Jesieni. Słońce czasem jeszcze usiłowało "gwiazdorzyć", ale ... dostosowywało się jednak do ustalonych reguł i zasad tej pory Roku. Druga z sióstr potrafiła wykorzystać swoją władzę - niekiedy miała 'twardą rękę' i nie uznawała kompromisów. Termin zbliżał się nieuchronnie. Czy zdąży? Miał taką nikłą Nadzieję, że tak. To przecież dlatego odebrał od niej telefon i znowu zarywał noc. 

– Coś wy-kombinujesz. Jestem o tym przekonana – prawie widział i słyszał ten jej ujmujący śmiech. Otuliła go nagła tęsknota za jej ciałem, ciepłem, blaskiem spojrzenia. – Aha! masz u mnie darmowy masaż jeśli ... – urwała i zakończyła znienacka połączenie. Miał nad czym myśleć ...

aktualna CZEK-LI-st-A

* * * 

szyfr-Em do mnie MÓW
mów SZYFR-em:
- koduj znaki lub LI.te-ry ..
- wplataj w wE.rsy { E.pickie tudzież PR.ozą podszyte }
- za-plataj w wiE-rszE { LI.ryczne CoVery }
(...)
mów Szyfr-em, mów ...
(...)
Papier i V.irtual-na Przestrzeń
przyjmą W.szystko
ale swoich myśli tudzież słów
tak łatwo się nie wy.PR.zesz ...(*)


* * *

W.u-K.a ?? AAA-aaa #aCo!naToHUNA?

(*) za-SZYFR-owana W.skazówka