niedziela, 19 lipca 2020

O-powieść się pisze ... [ część x3 ]

Znowu ją wytropił. Nie miała pojęcia, jakim cudem ... 
"Paradoksalne nazewnictwo, moja miła" - zganiła się w myślach i cicho roześmiała. Ten śmiech był jedną z jej Mocy = oczyszczała nim ciało i umysł, więc stanowił też jakąś dziwaczną formę auto-terapii. Dopóki przynosiło to spodziewany efekt, nie było tematem jakichś jej dłuższych przemyśleń. Miała inne zmartwienia. Takie właśnie jak to teraz.

Zadrżała na wspomnienie jego stalowego, zimnego wzroku i skrzywionych nienawiścią ust. Zaskoczyło ją to spotkanie na ulicy. O tyle dobrze, że anonimowy tłum kręcących się w pobliżu rynku osób - w większości turystów z aparatami, dawał możliwość ucieczki. Najbardziej przerażała ją refleksja, że on nie był tym zdarzeniem zdziwiony. Był na nie przygotowany, tylko ... widocznie jednak nie był aż tak Potężny, aby wszystko szło po jego myśli. Wiedziała, że zyskała sobie w nim Wroga. Nie była jednak pewna, w czym zawiniła. Nie rozumiała, dlaczego wciąż pielęgnuje tą ohydną chęć zemsty za coś, co stało się ... – zamyśliła się na chwilę, aby policzyć dokładnie lata – tak! osiem lat temu. Zachowanie mężczyzny, którego w sumie nawet dobrze nie znała było dla niej bardzo zagadkowe. Szczególnie, że on nie dał jej o sobie zapomnieć po tym ... incydencie w knajpie. Dlaczego ją zapamiętał aż tak dobrze? W jaki sposób dowiedział się, gdzie pracuje? I - co może najważniejsze: Z którego Rodu pochodził?

Pytania mnożyły się, tańcząc wokół jej głowy, co przyprawiło ją o mdłości. Tego było zbyt wiele. Wyczuwała zagrożenie i nie zamierzała już nigdy tego odczucia ignorować. Za każdym razem się sprawdzało i ratowało ją z opresji. Tak! Teraz też sobie poradzi. Zdąży uciec i schować się w jednej ze swoich "Rajskich Krain". Była niemal pewna, że nie dowiedział się o żadnej z nich. Nikomu bowiem o nich nie opowiadała. I choć ludzie, których tam spotykała znali ją trochę, to nie wiedzieli, że opuszczając ich gościnne okolice, zmieniała całkowicie swój wygląd. Potrafiła to robić, odkąd ukończyła 20 lat. Kolejne poziomy wtajemniczenia stały przed nią otworem i skwapliwie z tego korzystała. Wiedziała, że musi dokonać własnych wyborów w określonym czasie. Czasem to motywowało, a czasem ... wręcz drażniło.

– Dobra, dość tych ckliwych rozmyślań! – nakazała sobie na głos, aby wzmocnić siłę przekazu i zmotywować do działania. – On nie będzie czekał, aż ty zakończysz te swoje filozoficzne rozważania. Pakuj manatki - te najbardziej potrzebne, jak laptop, ładowarka, telefon, portfel i jakieś ubranie na zmianę, a potem dzwoń do korpo. – poganiała się w myślach, próbując zachować równowagę i nie poddać się roztrzęsieniu, które czyhało tylko na moment, aby ponownie wziąć ją w objęcia i ... sparaliżować swoim jadem strachu. To była jego sprawka. Wciąż patrząc na jego postać miała w głowie, że ma coś z kobry, albo jadowitego węża, który hipnotyzuje swoją ofiarą, by po chwili ją pożreć. Te jego oczy - szare, jak deszczowe chmury, robiły się coraz jaśniejsze i przez to przerażające. Wzdrygnęła się i szybko dopakowała plecak. Służył jej dzielnie podczas każdej takiej eskapady, mieszcząc wszystko to, czego najbardziej potrzebowała. Fakt, nie było tego wiele, gdyż ... należąc do Rodu miała niemal nieograniczone środki finansowe oraz mogła liczyć na wsparcie ze strony Rodziny. Ta oczywiście chętnie wzięłaby ją pod swoje skrzydła i uchroniła, ale ... jednocześnie oznaczałoby to ni mniej, ni więcej tylko przyzwolenie na "złotą klatkę". A jej było bliżej do dzikich ptaków, które musiały czuć przestrzeń, słuchając cichutkiego furkotu własnych piór w skrzydłach. Musiała sobie radzić sama. Była przecież już "dużą Dziewczynką" - jak mawiała jedna z ciotek, której wciąż się wydawało, że ona nią jest i chyba pozostanie na zawsze. Tak jednak to nie działało, chociaż tę "dziecięcość" w jakimś stopniu zachowała, mimo że ... od dawna czuła się dorosłą Kobietą. 

Ding! Niezbyt głośny dźwięk wiadomości był sygnałem, że czas wychodzić. "Samochód, srebrna honda o nr ..... czeka" - odczytała szybko, po czym schowała telefon, rzuciła okiem ostatni raz na znajome kąty mieszkania i otworzyła drzwi. 

– Dzień dobry, panienko – niewysoki staruszek ukłonił się jej uprzejmie, pokonując ostatnie trzy schodki z wyraźną satysfakcją. – Moja codzienna gimnastyka. Podobno zdrowiej jest wchodzić, wiec zjeżdżam windą - ku oburzeniu niektórych sąsiadów ... ha, ha, ha ... by wracając ze swojego spaceru, pokonać te ileśtam stopni – zaśmiał się miłym głosem, puszczając do niej oko. Rzadko się widywali w tygodniu, ale jak już im się to zdarzało, to zwykle zamieniali kilka zdań. Tym razem spotkanie nie było jej specjalnie na rękę. Sąsiad miał mimo podeszłego wieku niezłą pamięć, a ... "Czy ja nie przesadzam?" - przemknęło jej przez głowę.

– Dzień dobry, panie Antoni – odpowiedziała grzecznie, udając że wcale się jej nie spieszy.

– Wyjeżdża pani? Na wakacje? – zainteresował się uprzejmie, sięgając do kieszeni po klucz. – Też chętnie bym zmienił otoczenie. Marzy mi się wyjazd do "Płaskiej Krainy", gdzie zamieszkała grupka moich starych znajomych. Teraz trochę żałuję, że nie dałem się im namówić na przeprowadzkę, gdy jeszcze człowiek był w lepszej formie ...

– Ależ, panie Antoni ... wciąż ją pan zachował. To pewnie te schody – roześmiała się filuternie spoglądając na sąsiada, co było ich sygnałem do wspólnego wybuchu śmiechu. – Myślę, że tu sprawdza się stare porzekadło: "Gdzie jest wola, jest sposób". Z pewnością jeszcze mógłby pan trochę zmienić swoje życie. Wiele osób bez względu na wiek, przemieszcza się w inne miejsca.

– Kochana, młoda sąsiadeczko! Ja już przemierzyłem w swoim życiu kawałek świata, wierz mi. Kiedyś może ci o tym opowiem, jak zechcesz wysłuchać. Może przy herbacie z malinową nalewką? – zadumał się przez moment, a myśl z pewnością była mu miła, bo twarz rozjaśnił delikatny uśmiech. – Może jednak nadszedł czas, aby poszukać swojego miejsca na ... końcówkę mojej ziemskiej podróży. Tak, tak, nie próbuj mnie przekonywać, że wiele lat przede mną. Tym bardziej chciałbym chyba przeżyć je tak, aby z zadowoleniem zamknąć na koniec oczy ... Ale, ale ... ja cię tu dziecko zagaduję, a ty się gdzieś spieszysz. Aha, chyba taksówkarz się zaczyna niecierpliwić – machnął ręką, dając znak, by biegła do swoich spraw. Potem jeszcze patrzył przez chwilę, na oddalającą się postać młodej kobiety. Wzbudzała w nim dziwne emocje. Była jak nigdy nienarodzona wnuczka, która rozjaśniała mu obecne życie, lekko naznaczone już ... samotną starością. A kiedyś tyle się działo ...

Zdjęcie wykonane w Piotrkowie Trybunalskim, podczas nocnego spaceru z Martą A.
- Entuzjastką historii, fotografii, literatury, do których ma smykałkę
- Wielkie Dzięki, Kochana za ten wspólny czas w lipcu 2020 😊

piątek, 17 lipca 2020

W świecie farb ...

Przyznam się - zupełnie bez skruchy 😈 - że miewam różnorakie ... Fascynacje. Ludźmi, miejscami, aktywnościami, ideami i ... chyba jeszcze mogłabym wymienić kilka obszarów mojego Zauroczenia, ale zbyt długo by to trwało. Może to kwestia jakiejś wrodzonej (oj, te Geny 😉), a może i nabytej - czy też pielęgnowanej książkami, Ciekawości otoczeniem. Niewykluczone, że równie istotne znaczenie miała ogromna swoboda lub też przestrzeń, jaką podarowali mi moi Rodzice. Jestem Im za to niezmiernie wdzięczna 💗 Nie pamiętam, aby kiedykolwiek wyrazili jakąś własną niechęć, wobec mojej potrzeby eksploracji i próbowania = doświadczania.

Jednym z takich moich wczesno-młodzieńczych "kaprysów" były zajęcia z ... - pewnie Niektórych teraz zaskoczę - malarstwa. Jeździłam na nie z Koleżanką z klasy i na tamten czas, były to moje dalekie podróże po Warszawie. Nie wiem, skąd wzięła się chęć wyrażania emocji w taki właśnie sposób. I choć obrazy tamtych dalekich chwil, gęstym kurzem pokrył czas ... wciąż potrafię przywołać wspomnienie odczuć, jakie mi towarzyszyły podczas warsztatów. Tak, najczęściej kręciło mi się w głowie od rodzajów kredek, ołówków, farb, technik, materiałów stanowiących kanwę mojego "dzieła". Ale czułam się szczęśliwa - i to chyba się wtedy najbardziej liczyło.

Wyrażać siebie można na różne sposoby. Mnie ostatecznie "uwiódł" Alfabet - może ze względu na tę przestrzeń, jaką mi oferuje pośród swoich liter. Mogę ją kreować według własnego uznania i ... dobrze mi z tym. Dużo lepiej niż z farbami ... może dlatego, że w pewnym momencie sama odkryłam, że to nie jest to, w czym mogłabym się tak naprawdę odnaleźć. Nie oznacza to jednak, że ten świat zamknął dla mnie swoje podwoje. Szczęśliwie wciąż są i dla mnie otwarte - a to za sprawą moich Znajomych, dla których ołówek, kredka, pędzel z paletą lub ... matryce chyba (tu pewnie by coś mógł dokładnie wyjaśnić mój nowy znajomy Artysta - pan Radek) są nieodłącznym narzędziem. 

Dziś - dzięki poznanej na jednym ze spotkań literackich, w które był "zamieszany" 😏   Robert - Agacie, mogłam ponownie wkroczyć w świat dla mnie na co dzień zupełnie odległy, aczkolwiek ... wciąż atrakcyjny. Była to też okazja, aby trochę zwolnić i poczuć magię nadchodzących wolnych od pracy dni. Może również szansa, by na spokojnie przejść się znanymi ulicami i na nowo odkryć miejsca, które kiedyś odwiedzałam. A tak jest na ulicy Mazowieckiej, gdzie oprócz Domu Artysty Plastyka (dokąd zdążałam w to piątkowe popołudnie), znajdują się również bogato wyposażone sklepy z artykułami niezbędnymi do tworzenia obrazów, bądź rysunków. Z przyjemnością przemierzałam kolejne metry tej arterii, mając radosną myśl w głowie, że już niedługo zobaczę efekty pracy także mojej Koleżanki. 

Wystawie towarzyszy myśl przewodnia, która brzmi: "Sztuka Polska na czas pandemii". Dlaczego tak? Zachęcam, aby pojawić się TUTAJ i zapytać samych Artystów - są do dyspozycji każdego, kto ma chęć zyskania wiedzy lub zwyczajnej rozmowy.
Mnie ogromnie ucieszyła pogawędka z Koleżanką - znaleźć Ją można na facebook'u jako: Art Oryszyn.

Art Oryszyn we własnej osobie - Wystawa w DAP; 17 lipca 2020
Minęło kilka miesięcy od naszego spotkania i choć internetowa przestrzeń daje możliwość zachowania kontaktu z Ludźmi, to jednak nie ma nic lepszego, niż bezpośrednia relacja. Przynajmniej dla mnie, to bardzo ważne. Pierwszy raz miałam też okazję przekonać się, jakie dzieła tworzy Agata.
Mam nadzieję, że nie zdradzę zbyt dużo - na serio POLECAM z całego serca rozmowę z każdym z Artystów - ale Jej obrazy (przynajmniej te, które ja dziś ujrzałam na wystawie), łączy pewna historia. Całkiem wciągająca opowieść, którą dobrze poznać, choć Autorka prac wciąż pozostawia Odbiorcy dowolną interpretację tego, co zobaczy. Ja ujrzałam coś trochę innego i zachęcona otwartością mojej Koleżanki, mogłam snuć własną opowiastkę. To oczywiście było przyczynkiem do ... kolejnych ciekawych rozmów, które mnie osobiście dały dużo satysfakcji.


Przy tym obrazie zatrzymałam się na dłużej, urzeczona opowieścią Agaty

A potem Agata poznała mnie z panem Radkiem, z którym przemierzałam odległe krainy Grafiki


Ta grafika wyjątkowo mnie urzekła, choć ... byłam pod urokiem też kilku innych

aby później - na chwilę zakotwiczyć się obok stanowiska pani Victorii (interpretacja pisowni imienia moja własna = subiektywne spojrzenie na Artystkę ...), która okazała się ... HA! Lekarzem ...

Artystka przy pracy

Skojarzenie z Zespołem Muzycznym grającym na otwarciu Galerii Bruklin 5 = świat JustyAny od Aniołów, wydało mi się ... mimowolne 😉 i sprawiło, że poczułam nieoczekiwanie, sympatię do nowej Znajomej. A Ta, szybko okazała się niezwykle Otwartą i Sympatyczną Osobą.

Wracając powoli ulicą Świętokrzyską - ma fajny obecnie klimat, dzięki roślinności - myślałam o tym, że to był Świetnie spędzony wczesny, piątkowy wieczór. Wspaniałe preludium nadchodzącego weekendu.


Aktualną wystawę można będzie oglądać w Domu Artysty Plastyka - ul. Mazowiecka 11 A w Warszawie do dnia 25 lipca 2020 (jeśli dobrze zapamiętałam).



Godziny otwarcia:
Wtorek – Piątek 12-17
Sobota – Niedziela 12-18
 
 

wtorek, 14 lipca 2020

... moje prywatne INSPIRACJE


Odkryłam Ją dla siebie, jesienią. W tym roku miną dwa lata naszej znajomości, a ja zaczynam rozumieć sens słów pewnej piosenki: 
"... im więcej Ciebie, tym mniej ..."

Być może Ci, którzy - podobnie jak ja i Super Ekipa z Piotrkowa Trybunalskiego (Kochani: Marta, Wera, Mat, Ania i Żenia) Wielkie Podziękowania dla Was za ten wspólny, lipcowy wypad w Małopolskę) - odwiedzają to miejsce częściej, będą skłonni przyznać mi rację.
Im częściej tu przyjeżdżam, tym większy pozostaje we mnie ... niedosyt.
Tutaj można odnaleźć niemal wszystko to, czego człowiek potrzebuje do ... zachowania w życiu - Równowagi.

... ja odszukałam tu m.in. (o reszcie przydałaby się osobna opowieść 😉) ... Wenę - moją rozkapryszoną towarzyszkę i ... napisało się coś takiego:

*****


Wiosną – zaskakujesz
feerią zapachów natury
ożywiasz ptaków śpiewem
i świat przestaje być ponury


Latem – urzekasz
intensywnością odmian zieleni
których widok cieszy oczy i duszę
w blasku słonecznych promieni


Jesienią – zachwycasz
tęczy na liściach odcieniami
i mgieł delikatnych welonem
nostalgicznymi wieczorami


Zimą – uspokajasz
leniwym bieli widokiem
i obecnością Anielskich postaci
wyglądających przez szyby okien


- ale …
i wyznam to otwarcie:


możesz być i skąpana w słońcu
lub opleciona mgieł pajęczynką
czy kryć się pod śnieżną pierzynką
lub nawet być orzeźwiona deszczem …


czuję, że kocham Cię
coraz mocniej i mocniej


więc szeptem proszę:
- oczekuj mnie, Lanckorono
ja przecież … tu wrócę jeszcze …


Lanckorona/Warszawa, lipiec 2020

foto: Romuald Kokociński

 PS. Romualdzie, dziękuję Ci bardzo za użyczenie tego zdjęcia i mam nadzieję, że Twój pierwszy pobyt w Lanckoronie latem, nie będzie ostatnim ...

środa, 8 lipca 2020

O-powieść się pisze ... [ część x2 ]


Dzwonek do drzwi miał siłę rażenia … no, na pewno ogromną. Zabrzmiał, niczym wybuch bomby i ogłuszył ją na kilka chwil. Tak się jej przynajmniej zdawało. Układane w skupieniu myśli, rozsypały się na wszystkie możliwe strony, niczym szczątki rozbitego naczynia. Nie szło ich skleić w poprzednią całość – to wiedziała. Najgorsza jednak dla niej była świadomość, że tych najmniejszych okruszków, które mogły gdzieś tam leżeć, zwyczajnie nie zauważy podczas „sprzątania”. Mogło się to na niej bardzo zemścić, bo … poczucie odrzucenia, czy może zapomnienia może rozbudzać bardzo niemiłe emocje – nawet w przypadku myśli. 
Oj, dobrze o tym wiedziała. Zastygła więc w bezruchu, podtrzymując nikły promyczek nadziei, że … tylko się jej zdawało, że ktoś może stać za drzwiami. Siedząc z laptopem na kolanach, często włączała sobie przecież jakąś muzę. Repertuar wybierała czasem z rozmysłem - wtedy, gdy miała ochotę posłuchać wybranych utworów lub … wykonawców, a niekiedy trochę … „zdawała się na los”. Niespodziewanie wydało się jej zabawne to określenie, które wciąż jednak było używane w mowie potocznej. Traf chciał, że … ją akurat pasjonował język - jego struktura, pochodzenie itp. Zachodzące w nim zmiany obserwowała, niczym przyrodnik-pasjonat. Była takim trochę może nawet … tropicielem – zaśmiała się lekko w myślach, bo przecież ten monolog prowadziła wyłącznie w swojej głowie.

„Kto mógłby się tak bez zapowiedzi zjawić w … „ – spojrzała na kalendarz, upewniając się co do dnia. Okienko, czy może ramka w kolorze karminu potwierdzało, że był piątek. Rzuciła jeszcze okiem na zegar, prezent od kuzynki Margerytki. – 22:10 – odczytała na głos, ale nie była przekonana, czy przybliżyło ją to do rozwiązania zagadki. Czy może nawet zagadek, gdyż pytania były już przynajmniej dwa: 1. Czy faktycznie, ktoś dzwonił do drzwi? - skrzywiła się lekko. Tak z pewnością nie zachowałby się ktokolwiek z Rodu lub Towarzystwa. Przynależność do nich zobowiązywała, a obie - samodzielne w sumie Społeczności - miały jednak pewne wspólne powiązania. To oznaczało, że kierowały się niemal jednakowymi Zasadami, których łamanie skutkowało - mówiąc wspomnianym potocznym językiem - „BAN-em”, czyli pozbawieniem przywilejów członkostwa. Powrót oczywiście był możliwy - szczególnie w przypadku Rodu (ach, te więzy krwi), jednak dość bolesny dla takiego … delikwenta. 

Nie od dziś w końcu istnieje świat, niezależnie od wymiaru - „czarnych owiec” także i tutaj nie brakowało. Tyle tylko, że … jej Rodzina nie była taka znowu … zwyczajna. Jako dziecko czuła to jakoś „podskórnie”, a w wieku siedmiu lat miała już - niemal pewność, że się nie myli. W jej Rodzie - czyli Społeczności składającej się z osób powiązanych więzami krwi - dziesięciolecia były wyznacznikiem „poziomu wtajemniczenia”. Może nawet były podobne zegarom - odmierzając czas i tym samym, dzieląc go na kawałki równej wielkości. Były pewną granicą, która mogła albo cieszyć, albo martwić - jak zawsze, wiele zależało od punktu widzenia. Dla niej, osiągnięcie pierwszej „Dekady” było oczywiście spełnieniem najskrytszych dziecięcych marzeń - może dlatego z tak ogromnym podekscytowaniem podchodziła do tej ceremonii.
„Trzy lata to jednak niezły kawałek życia” – uśmiechnęła się do siebie. –  „Wspaniały był ten czas oczekiwania, przeplatany w dużej mierze z radosną euforią przygotowań do ‘Wtajemniczenia’ - czyli, wielu też różnych rozmów z Kobietami Rodu oraz pogaduszek z rówieśniczkami. Nawet teraz, po tylu, tylu … Ilu właściwie latach?”– myśl rozżarzyła się i szybko zgasła. Nie lubiła przypominać sobie, o swoim wieku, gdyż kolejna granica zbliżała się nieuchronnie i … tak, chyba po raz pierwszy w swoim życiu, drżała na myśl o jej przekroczeniu.

– Potraktuj to … czy ja wiem? Może, naśladując Anię … tę wiesz, ze Wzgórza - jako zakręt? Teraz jeszcze nie wiesz, co za nim jest, bo masz kiepski widok, ale już niedługo dowiesz się, co cię czeka. A to może być przecież …  jednak Coś fajnego – siostra starała się jak mogła, aby „wlać trochę otuchy” w jej serce za każdym razem, gdy się spotykały. Doceniała jej intencje, tylko …  Czy ona tego potrzebowała? Prosiła o to? Nie rozumiała, dlaczego jej siostra - na jakiej w sumie podstawie? - założyła sobie, że ona chce być … pocieszana? Czy naprawdę wszyscy dookoła myśleli, że życie tzw. „Singielki” jest takie złe? Przecież dawno minęły czasy, gdy kobiety niezamężne w wieku lat - powiedzmy - od trzydziestki wzwyż, były definitywnie uznawane za „stare panny”, czego oczywiście (ha, ha) należało się wstydzić. Ona sama, nigdy nie widziała w tym nic złego. Tym bardziej obecnie, nie dostrzegała niczego nagannego w takim stylu życia. Jaką rangę miał w obecnych czasach status  tzw. „starej Panny”? Czy to, że nie była w stałym związku, miało jakiekolwiek znaczenie dla ludzi, którymi się otaczała? Czy na serio mogło oznaczać jakąś … ‘Życiową porażkę’? była przekonana, że nie było o tym mowy. A na pewno, nie w rozumieniu ludzi z jej pokrewnych Pokoleń. 

Ona sama nawet czasem dochodziła do wniosku, że jej życie było dużo lepsze niż to, które miały niektóre kobiety. Trudno jej było sobie wyobrazić, że tkwi przy boku człowieka, który … ją z premedytacją zdradza, albo jest wściekle zazdrosny , albo pije – jak bohater książki „Zaczekaj na mnie”, którą czytała niedawno … bądź też traci pieniądze na wyścigach lub w kasynach lub … ach! nie miała siły roztrząsać dalej tego wątku. Przygnębiał ją. Zupełnie nie rozumiała kobiet, które z jakimś dziwnym uporem trwały w związkach z mężczyznami tego typu, odbierając sobie samym szansę na normalne życie, spełnianie własnych marzeń, radość i uśmiech. Niestety nawet w jej Rodzie zdarzały się podobne sytuacje. Choćby jej kuzynka Nastka, która wprowadziła do Rodziny takiego właśnie „typa spod ciemnej gwiazdy” – jak mawiała babcia Łucja.
Wspomniane „zakały rodu”, czy też bardziej swojsko brzmiące: „czarne owce”, były niekiedy bardzo odmienne od siebie. Ich status - nadany w sposób dość naturalny - wynikał bowiem z różnych przyczyn. Ona cieszyła się z tego, że bardzo rzadko związane były z … „brudną Mocą”. Szczęśliwie, członkowie jej Rodu byli pokojowo nastawieni do Otoczenia. Nie dążyli do konfrontacji ani z pozostałymi Rodami, ani Mieszkańcami danego świata. Raczej w tajemnicy i skupieniu ćwiczyli panowanie nad Pradawną Magią, przekazując kolejnym pokoleniom zdobytą dotychczas wiedzę i uwrażliwiając na kwestię Równowagi. Jednocześnie jednak, cechowała ich pewna zaciekłość, budząca szacunek - przykładowo, gdy przychodziło im bronić własnych przekonań lub zajmowanej przestrzeni. Dodatkowego ‘smaczku’ dodawał fakt, że … w jej akurat Rodzie, to głównie Kobiety miały Moc i mogły osiągnąć bardzo wiele. Była ona przekazywana kolejnym pokoleniom w linii prostej „po kądzieli”. Trudno było jednak, tak do końca określić bliższe zasady dziedziczenia. Wielu rodzimych badaczy podejmowało wątek wyjaśnienia tej sprawy, jednak żadnemu do tej pory nie udało się znaleźć odpowiedzi na pytanie: Jak rozkłada się Moc? Czy przechodzi w 100% niejako, jeśli dana kobieta ma tylko jedną córkę, a dzieli się w przypadku większej liczby potomków płci żeńskiej? Opisywane przypadki były jednak tak odmienne od siebie, że trudno było wyłonić jakąś choćby przybliżoną prawidłowość. Przyjęto zatem, że – aby zachować ciągłość Rodu i posiadanych Mocy, każda Kobieta powinna urodzić minimum jedną córkę. Synowie przejmowali od matki cząstkę Magii, ale by ją zachować - zarówno dla siebie, jak i Rodu - musieli wybrać odpowiednią żonę, czyli taką właśnie, która przywróci Rodowi kolejną Kobietę. The SHOW must go on – zdążyła jeszcze pomyśleć, zanim terkot dzwonka przy drzwiach nie zabrzmiał po raz kolejny.

– Ktokolwiek to jest, przestaje być zadowolony – mruknęła do siebie, po czym odstawiła laptop na mały stoliczek. Gdy pracowała w pokoju dziennym (rzadko się jej to zdarzało), siedząc w wygodnym, obitym pluszem w kolorze butelkowej zieleni, fotelu - tam odkładała swój stary technologiczny wynalazek, gdy potrzebowała wstać. Na palcach podeszła do drzwi wejściowych, rozważając w myślach całkiem poważnie opcję w stylu: „mnie wcale tu nie ma”. Klucz posiadała do mieszkania wszak tylko ona. Ktoś, kto chciałby wtargnąć siłą do jej małej ‘twierdzy’ musiałby okazać się naprawdę niebezpieczny. Pozostawał jeszcze co prawda w odwodzie „cyklop”, potocznie nazywany wizjerem, ale … nie zawsze spełniał swoją rolę. „Dobra, ktokolwiek stoi za tymi drzwiami, nie będzie mi psuł wieczoru” – pomyślała ze złością. To uczucie poirytowania było jak rycerska zbroja, gdyż w miarę odczuwanego gniewu, jej moce nabierały wyjątkowego charakteru. Umacniały się, aby otoczyć ją ochronną barierą. Zdecydowanym ruchem pociągnęła więc za klamkę i w tym samym momencie …

– Rety! Już myślałam, że gdzieś się ulotniłaś. Nie wiem, co bym wtedy zrobiła – Siostra „Nr 2” wtargnęła jak burza do mieszkania, prawie zwalając ją z nóg.
– Co, co się stało? – zająknęła się z wrażenia, ale słowa utonęły w odgłosie zamykanych z hukiem drzwi w łazience. – Wariatka. Przyjechała o tej porze, aby zrobić u mnie siku? – mamrotała pod nosem, przekręcając klucz i idąc w stronę kuchni. Każda wizyta siostrzyczki opijana była dzbankiem herbaty – miały swoją ulubioną mieszankę. Obie lubowały się w takich napojach, a gdy jeszcze odkryły - już w zasadzie w dzieciństwie, że mają podobny gust w tej kwestii, wprowadziły jednogłośnie rytuał picia herbaty. Niedługo później imbryk ze świeżym naparem stał na przykrytym obrusem (w jakieś cudne mazaje) stole, w otoczeniu fikuśnych filiżanek. Też ich ulubionych i tradycyjnie używanych. One natomiast siedziały obok siebie na wysokich, obitych brązową skórą krzesłach.
– Nie uwierzysz, jak ci to opowiem – siostra aż drżała z ekscytacji. Na policzki wypłynęły jej delikatne, ale zauważalne rumieńce, a w jej oczach co chwila zapalały się i gasły jakieś ogniki. To musiało być coś naprawdę ciekawego, gdyż zawsze tak reagowała na jakieś wyjątkowo intrygujące informacje. – Uważaj, teraz. To dotyczy pana …

Wymienione nazwisko dotarło do jego świadomości i wywołało dreszcz. Wyostrzył zmysły i w napięciu nie tylko już słuchał, ale i oglądał wyświetlane przez kamerkę obrazy. Postać siostry nieoczekiwanie wprowadziła lekkie zamieszanie. Kim dla Niej była? Bliską osobą, której powierza się różne sekrety? Czy może tylko członkiem Rodziny? Do tej pory prowadzone prywatne obserwacje nie dawały żadnych wskazówek na temat relacji rodzinnych. Może dlatego ta nieoczekiwana wizyta siostry także i jego zelektryzowała. Do tego jeszcze, to znajome nazwisko. Jaką opowieść miała dla Niej siostra? Był tego bardzo ciekaw, więc porzucił dotychczasowe zajęcia i skupił wzrok na monitorze.

– Czy naprawdę sądzisz, że może mnie to interesować? Dobrze wiesz przecież, jakie mam zdanie o … tej postaci – dokończyła Ona i upiła łyk ze swojego kubka.
– Właśnie dlatego uważam, że powinnaś o tym wiedzieć. „Bez dwóch zdań” - jak to się mówi – Siostra uśmiechnęła się do niej porozumiewawczo i też podniosła naczynie do ust. Przez chwilę trzymała płyn, rozkoszując się jego wyjątkowym smakiem i ciepłem, a potem przełknęła. Westchnęła z zadowoleniem i na moment przymknęła oczy. – Uwielbiam tę mieszankę … Wracając jednak do wątku. Osobiście uważam, że mając pewną wiedzę, lepiej się przygotujesz na ewentualne … „dziwne zdarzenia”. Tych możesz być pewna, bo to wredny typ jest jednak. Ja tam bym nie chciała mu się narazić – siostra wzdrygnęła się mimowolnie, jakby już siebie wizualizowała w takiej sytuacji.

„Co ona może wiedzieć o tym, jaki on jest?” – pomyślała smutno, próbując odgrodzić się od pewnych wspomnień. Nie chciała do nich wracać. Mimo upływu lat, rana na sercu - choć niby zabliźniona - odzywała się wtedy z nową siłą. Nic nie potrafiła na to poradzić. Wciąż wzbudzał w niej emocje.
– Dobra, więc co Twoim zdaniem powinnam niby wiedzieć? – starała się zachować spokój i opanowanie, jednak nie była pewna, czy długo wytrzyma. Wolała jak najszybciej dostać swoją „dawkę plotek” i jakoś przełknąć kolejną „gorzką pigułkę”.
– Wyobraź sobie, moja droga, że ten Typ … – słowa nagle zamarły na ustach jednej z kobiet, które obserwował jeszcze przed chwilą.

– O! nieee ... Nie musiałaś tego robić ... – wykrzyknął z żalem, a jego głos odbił się od monitora, a potem rozszedł się w różnych kierunkach pokoju. Niestety nie mógł liczyć na słowa przeprosin i nie miał szans dowiedzieć się, jakież to „niusy” przyniosła siostra. Pokrywa laptopa opadła delikatnie na klawiaturę pod dotykiem Jej szczupłych palców. Połączenie zostało przerwane …

foto: Małgorzata Krusiewicz
 [ cd ... będzie - mam nadzieję 😁 ]

PS. Zachęcam do udziału w wydarzeniu na moim fanpage'u => DEBIUT-uj ze mną