Znowu ją wytropił. Nie miała pojęcia, jakim cudem ...
"Paradoksalne nazewnictwo, moja miła" - zganiła się w myślach i cicho roześmiała. Ten śmiech był jedną z jej Mocy = oczyszczała nim ciało i umysł, więc stanowił też jakąś dziwaczną formę auto-terapii. Dopóki przynosiło to spodziewany efekt, nie było tematem jakichś jej dłuższych przemyśleń. Miała inne zmartwienia. Takie właśnie jak to teraz.
Zadrżała na wspomnienie jego stalowego, zimnego wzroku i skrzywionych nienawiścią ust. Zaskoczyło ją to spotkanie na ulicy. O tyle dobrze, że anonimowy tłum kręcących się w pobliżu rynku osób - w większości turystów z aparatami, dawał możliwość ucieczki. Najbardziej przerażała ją refleksja, że on nie był tym zdarzeniem zdziwiony. Był na nie przygotowany, tylko ... widocznie jednak nie był aż tak Potężny, aby wszystko szło po jego myśli. Wiedziała, że zyskała sobie w nim Wroga. Nie była jednak pewna, w czym zawiniła. Nie rozumiała, dlaczego wciąż pielęgnuje tą ohydną chęć zemsty za coś, co stało się ... – zamyśliła się na chwilę, aby policzyć dokładnie lata – tak! osiem lat temu. Zachowanie mężczyzny, którego w sumie nawet dobrze nie znała było dla niej bardzo zagadkowe. Szczególnie, że on nie dał jej o sobie zapomnieć po tym ... incydencie w knajpie. Dlaczego ją zapamiętał aż tak dobrze? W jaki sposób dowiedział się, gdzie pracuje? I - co może najważniejsze: Z którego Rodu pochodził?
Pytania mnożyły się, tańcząc wokół jej głowy, co przyprawiło ją o mdłości. Tego było zbyt wiele. Wyczuwała zagrożenie i nie zamierzała już nigdy tego odczucia ignorować. Za każdym razem się sprawdzało i ratowało ją z opresji. Tak! Teraz też sobie poradzi. Zdąży uciec i schować się w jednej ze swoich "Rajskich Krain". Była niemal pewna, że nie dowiedział się o żadnej z nich. Nikomu bowiem o nich nie opowiadała. I choć ludzie, których tam spotykała znali ją trochę, to nie wiedzieli, że opuszczając ich gościnne okolice, zmieniała całkowicie swój wygląd. Potrafiła to robić, odkąd ukończyła 20 lat. Kolejne poziomy wtajemniczenia stały przed nią otworem i skwapliwie z tego korzystała. Wiedziała, że musi dokonać własnych wyborów w określonym czasie. Czasem to motywowało, a czasem ... wręcz drażniło.
– Dobra, dość tych ckliwych rozmyślań! – nakazała sobie na głos, aby wzmocnić siłę przekazu i zmotywować do działania. – On nie będzie czekał, aż ty zakończysz te swoje filozoficzne rozważania. Pakuj manatki - te najbardziej potrzebne, jak laptop, ładowarka, telefon, portfel i jakieś ubranie na zmianę, a potem dzwoń do korpo. – poganiała się w myślach, próbując zachować równowagę i nie poddać się roztrzęsieniu, które czyhało tylko na moment, aby ponownie wziąć ją w objęcia i ... sparaliżować swoim jadem strachu. To była jego sprawka. Wciąż patrząc na jego postać miała w głowie, że ma coś z kobry, albo jadowitego węża, który hipnotyzuje swoją ofiarą, by po chwili ją pożreć. Te jego oczy - szare, jak deszczowe chmury, robiły się coraz jaśniejsze i przez to przerażające. Wzdrygnęła się i szybko dopakowała plecak. Służył jej dzielnie podczas każdej takiej eskapady, mieszcząc wszystko to, czego najbardziej potrzebowała. Fakt, nie było tego wiele, gdyż ... należąc do Rodu miała niemal nieograniczone środki finansowe oraz mogła liczyć na wsparcie ze strony Rodziny. Ta oczywiście chętnie wzięłaby ją pod swoje skrzydła i uchroniła, ale ... jednocześnie oznaczałoby to ni mniej, ni więcej tylko przyzwolenie na "złotą klatkę". A jej było bliżej do dzikich ptaków, które musiały czuć przestrzeń, słuchając cichutkiego furkotu własnych piór w skrzydłach. Musiała sobie radzić sama. Była przecież już "dużą Dziewczynką" - jak mawiała jedna z ciotek, której wciąż się wydawało, że ona nią jest i chyba pozostanie na zawsze. Tak jednak to nie działało, chociaż tę "dziecięcość" w jakimś stopniu zachowała, mimo że ... od dawna czuła się dorosłą Kobietą.
Ding! Niezbyt głośny dźwięk wiadomości był sygnałem, że czas wychodzić. "Samochód, srebrna honda o nr ..... czeka" - odczytała szybko, po czym schowała telefon, rzuciła okiem ostatni raz na znajome kąty mieszkania i otworzyła drzwi.
– Dzień dobry, panienko – niewysoki staruszek ukłonił się jej uprzejmie, pokonując ostatnie trzy schodki z wyraźną satysfakcją. – Moja codzienna gimnastyka. Podobno zdrowiej jest wchodzić, wiec zjeżdżam windą - ku oburzeniu niektórych sąsiadów ... ha, ha, ha ... by wracając ze swojego spaceru, pokonać te ileśtam stopni – zaśmiał się miłym głosem, puszczając do niej oko. Rzadko się widywali w tygodniu, ale jak już im się to zdarzało, to zwykle zamieniali kilka zdań. Tym razem spotkanie nie było jej specjalnie na rękę. Sąsiad miał mimo podeszłego wieku niezłą pamięć, a ... "Czy ja nie przesadzam?" - przemknęło jej przez głowę.
– Dzień dobry, panie Antoni – odpowiedziała grzecznie, udając że wcale się jej nie spieszy.
– Wyjeżdża pani? Na wakacje? – zainteresował się uprzejmie, sięgając do kieszeni po klucz. – Też chętnie bym zmienił otoczenie. Marzy mi się wyjazd do "Płaskiej Krainy", gdzie zamieszkała grupka moich starych znajomych. Teraz trochę żałuję, że nie dałem się im namówić na przeprowadzkę, gdy jeszcze człowiek był w lepszej formie ...
– Ależ, panie Antoni ... wciąż ją pan zachował. To pewnie te schody – roześmiała się filuternie spoglądając na sąsiada, co było ich sygnałem do wspólnego wybuchu śmiechu. – Myślę, że tu sprawdza się stare porzekadło: "Gdzie jest wola, jest sposób". Z pewnością jeszcze mógłby pan trochę zmienić swoje życie. Wiele osób bez względu na wiek, przemieszcza się w inne miejsca.
– Kochana, młoda sąsiadeczko! Ja już przemierzyłem w swoim życiu kawałek świata, wierz mi. Kiedyś może ci o tym opowiem, jak zechcesz wysłuchać. Może przy herbacie z malinową nalewką? – zadumał się przez moment, a myśl z pewnością była mu miła, bo twarz rozjaśnił delikatny uśmiech. – Może jednak nadszedł czas, aby poszukać swojego miejsca na ... końcówkę mojej ziemskiej podróży. Tak, tak, nie próbuj mnie przekonywać, że wiele lat przede mną. Tym bardziej chciałbym chyba przeżyć je tak, aby z zadowoleniem zamknąć na koniec oczy ... Ale, ale ... ja cię tu dziecko zagaduję, a ty się gdzieś spieszysz. Aha, chyba taksówkarz się zaczyna niecierpliwić – machnął ręką, dając znak, by biegła do swoich spraw. Potem jeszcze patrzył przez chwilę, na oddalającą się postać młodej kobiety. Wzbudzała w nim dziwne emocje. Była jak nigdy nienarodzona wnuczka, która rozjaśniała mu obecne życie, lekko naznaczone już ... samotną starością. A kiedyś tyle się działo ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz