Dzwonek do drzwi miał siłę rażenia … no, na pewno ogromną.
Zabrzmiał, niczym wybuch bomby i ogłuszył ją na kilka chwil. Tak się jej
przynajmniej zdawało. Układane w skupieniu myśli, rozsypały się na wszystkie
możliwe strony, niczym szczątki rozbitego naczynia. Nie szło ich skleić w
poprzednią całość – to wiedziała. Najgorsza jednak dla niej była świadomość, że tych najmniejszych okruszków, które mogły gdzieś tam leżeć, zwyczajnie
nie zauważy podczas „sprzątania”. Mogło się to na niej bardzo zemścić, bo …
poczucie odrzucenia, czy może zapomnienia może rozbudzać bardzo niemiłe emocje
– nawet w przypadku myśli.
Oj, dobrze o tym wiedziała. Zastygła więc w
bezruchu, podtrzymując nikły promyczek nadziei, że … tylko się jej zdawało, że
ktoś może stać za drzwiami. Siedząc z laptopem na kolanach, często włączała
sobie przecież jakąś muzę. Repertuar wybierała czasem z rozmysłem - wtedy, gdy miała
ochotę posłuchać wybranych utworów lub … wykonawców, a niekiedy trochę … „zdawała
się na los”. Niespodziewanie wydało się jej zabawne to określenie, które wciąż jednak było
używane w mowie potocznej. Traf chciał, że … ją akurat pasjonował język - jego
struktura, pochodzenie itp. Zachodzące w nim zmiany obserwowała, niczym
przyrodnik-pasjonat. Była takim trochę może nawet … tropicielem – zaśmiała się
lekko w myślach, bo przecież ten monolog prowadziła wyłącznie w swojej głowie.
„Kto mógłby się tak bez zapowiedzi zjawić w … „ – spojrzała
na kalendarz, upewniając się co do dnia. Okienko, czy może ramka w kolorze
karminu potwierdzało, że był piątek. Rzuciła jeszcze okiem na zegar, prezent od
kuzynki Margerytki. – 22:10 – odczytała na głos, ale nie była przekonana, czy
przybliżyło ją to do rozwiązania zagadki. Czy może nawet zagadek, gdyż pytania
były już przynajmniej dwa: 1. Czy faktycznie, ktoś dzwonił do drzwi? -
skrzywiła się lekko. Tak z pewnością nie zachowałby się ktokolwiek z Rodu lub
Towarzystwa. Przynależność do nich zobowiązywała, a obie - samodzielne w sumie
Społeczności - miały jednak pewne wspólne powiązania. To oznaczało, że
kierowały się niemal jednakowymi Zasadami, których łamanie skutkowało - mówiąc
wspomnianym potocznym językiem - „BAN-em”, czyli pozbawieniem przywilejów
członkostwa. Powrót oczywiście był możliwy - szczególnie w przypadku Rodu (ach,
te więzy krwi), jednak dość bolesny dla takiego … delikwenta.
Nie od dziś w końcu istnieje świat, niezależnie od wymiaru -
„czarnych owiec” także i tutaj nie brakowało. Tyle tylko, że … jej Rodzina nie
była taka znowu … zwyczajna. Jako dziecko czuła to jakoś „podskórnie”, a w wieku
siedmiu lat miała już - niemal pewność, że się nie myli. W jej Rodzie - czyli
Społeczności składającej się z osób powiązanych więzami krwi - dziesięciolecia były
wyznacznikiem „poziomu wtajemniczenia”. Może nawet były podobne zegarom -
odmierzając czas i tym samym, dzieląc go na kawałki równej wielkości. Były
pewną granicą, która mogła albo cieszyć, albo martwić - jak zawsze, wiele
zależało od punktu widzenia. Dla niej, osiągnięcie pierwszej „Dekady” było
oczywiście spełnieniem najskrytszych dziecięcych marzeń - może dlatego z tak
ogromnym podekscytowaniem podchodziła do tej ceremonii.
„Trzy lata to jednak niezły kawałek życia” – uśmiechnęła się do
siebie. – „Wspaniały był ten czas
oczekiwania, przeplatany w dużej mierze z radosną euforią przygotowań do ‘Wtajemniczenia’ -
czyli, wielu też różnych rozmów z Kobietami Rodu oraz pogaduszek z
rówieśniczkami. Nawet teraz, po tylu, tylu … Ilu właściwie latach?”– myśl
rozżarzyła się i szybko zgasła. Nie lubiła przypominać sobie, o swoim wieku,
gdyż kolejna granica zbliżała się nieuchronnie i … tak, chyba po raz pierwszy w
swoim życiu, drżała na myśl o jej przekroczeniu.
– Potraktuj to … czy ja wiem? Może, naśladując Anię … tę
wiesz, ze Wzgórza - jako zakręt? Teraz jeszcze nie wiesz, co za nim jest, bo
masz kiepski widok, ale już niedługo dowiesz się, co cię czeka. A to może być przecież
… jednak Coś fajnego – siostra starała
się jak mogła, aby „wlać trochę otuchy” w jej serce za każdym razem, gdy się
spotykały. Doceniała jej intencje, tylko …
Czy ona tego potrzebowała? Prosiła o to? Nie rozumiała, dlaczego jej
siostra - na jakiej w sumie podstawie? - założyła sobie, że ona chce być … pocieszana?
Czy naprawdę wszyscy dookoła myśleli, że życie tzw. „Singielki” jest takie złe?
Przecież dawno minęły czasy, gdy kobiety niezamężne w wieku lat - powiedzmy - od
trzydziestki wzwyż, były definitywnie uznawane za „stare panny”, czego
oczywiście (ha, ha) należało się wstydzić. Ona sama, nigdy nie widziała w tym
nic złego. Tym bardziej obecnie, nie dostrzegała niczego nagannego w takim
stylu życia. Jaką rangę miał w obecnych czasach status tzw. „starej Panny”? Czy to, że nie była w
stałym związku, miało jakiekolwiek znaczenie dla ludzi, którymi się otaczała?
Czy na serio mogło oznaczać jakąś … ‘Życiową porażkę’? była przekonana, że nie
było o tym mowy. A na pewno, nie w rozumieniu ludzi z jej pokrewnych Pokoleń.
Ona sama nawet czasem dochodziła do wniosku, że jej życie
było dużo lepsze niż to, które miały niektóre kobiety. Trudno jej było sobie wyobrazić,
że tkwi przy boku człowieka, który … ją z premedytacją zdradza, albo jest
wściekle zazdrosny , albo pije – jak bohater książki „Zaczekaj na mnie”, którą
czytała niedawno … bądź też traci pieniądze na wyścigach lub w kasynach lub …
ach! nie miała siły roztrząsać dalej tego wątku. Przygnębiał ją. Zupełnie nie
rozumiała kobiet, które z jakimś dziwnym uporem trwały w związkach z
mężczyznami tego typu, odbierając sobie samym szansę na normalne życie,
spełnianie własnych marzeń, radość i uśmiech. Niestety nawet w jej Rodzie
zdarzały się podobne sytuacje. Choćby jej kuzynka Nastka, która wprowadziła do
Rodziny takiego właśnie „typa spod ciemnej gwiazdy” – jak mawiała babcia Łucja.
Wspomniane „zakały rodu”, czy też bardziej swojsko brzmiące:
„czarne owce”, były niekiedy bardzo odmienne od siebie. Ich status - nadany w
sposób dość naturalny - wynikał bowiem z różnych przyczyn. Ona cieszyła się z
tego, że bardzo rzadko związane były z … „brudną Mocą”. Szczęśliwie, członkowie
jej Rodu byli pokojowo nastawieni do Otoczenia. Nie dążyli do konfrontacji ani z pozostałymi Rodami, ani Mieszkańcami danego świata. Raczej w tajemnicy i skupieniu ćwiczyli
panowanie nad Pradawną Magią, przekazując kolejnym pokoleniom zdobytą
dotychczas wiedzę i uwrażliwiając na kwestię Równowagi. Jednocześnie jednak,
cechowała ich pewna zaciekłość, budząca szacunek - przykładowo, gdy przychodziło im bronić
własnych przekonań lub zajmowanej przestrzeni. Dodatkowego ‘smaczku’ dodawał
fakt, że … w jej akurat Rodzie, to głównie Kobiety miały Moc i mogły osiągnąć
bardzo wiele. Była ona przekazywana kolejnym pokoleniom w linii
prostej „po kądzieli”. Trudno było jednak, tak do końca określić bliższe
zasady dziedziczenia. Wielu rodzimych badaczy podejmowało wątek wyjaśnienia tej
sprawy, jednak żadnemu do tej pory nie udało się znaleźć odpowiedzi na pytanie:
Jak rozkłada się Moc? Czy przechodzi w 100% niejako, jeśli dana kobieta ma
tylko jedną córkę, a dzieli się w przypadku większej liczby potomków płci żeńskiej?
Opisywane przypadki były jednak tak odmienne od siebie, że trudno było wyłonić
jakąś choćby przybliżoną prawidłowość. Przyjęto zatem, że – aby zachować
ciągłość Rodu i posiadanych Mocy, każda Kobieta powinna urodzić minimum jedną
córkę. Synowie przejmowali od matki cząstkę Magii, ale by ją zachować - zarówno
dla siebie, jak i Rodu - musieli wybrać odpowiednią żonę, czyli taką właśnie, która
przywróci Rodowi kolejną Kobietę. „The SHOW must go on ” – zdążyła jeszcze
pomyśleć, zanim terkot dzwonka przy drzwiach nie zabrzmiał po raz kolejny.
– Ktokolwiek to jest, przestaje być zadowolony – mruknęła do
siebie, po czym odstawiła laptop na mały stoliczek. Gdy pracowała w pokoju
dziennym (rzadko się jej to zdarzało), siedząc w wygodnym, obitym pluszem w
kolorze butelkowej zieleni, fotelu - tam odkładała swój stary technologiczny
wynalazek, gdy potrzebowała wstać. Na palcach podeszła do drzwi wejściowych,
rozważając w myślach całkiem poważnie opcję w stylu: „mnie wcale tu nie ma”.
Klucz posiadała do mieszkania wszak tylko ona. Ktoś, kto chciałby wtargnąć siłą
do jej małej ‘twierdzy’ musiałby okazać się naprawdę niebezpieczny. Pozostawał
jeszcze co prawda w odwodzie „cyklop”, potocznie nazywany wizjerem, ale … nie
zawsze spełniał swoją rolę. „Dobra, ktokolwiek stoi za tymi drzwiami, nie
będzie mi psuł wieczoru” – pomyślała ze złością. To uczucie poirytowania było
jak rycerska zbroja, gdyż w miarę odczuwanego gniewu, jej moce nabierały
wyjątkowego charakteru. Umacniały się, aby otoczyć ją ochronną barierą.
Zdecydowanym ruchem pociągnęła więc za klamkę i w tym samym momencie …
– Rety! Już myślałam, że gdzieś się ulotniłaś. Nie wiem, co
bym wtedy zrobiła – Siostra „Nr 2” wtargnęła jak burza do mieszkania, prawie zwalając
ją z nóg.
– Co, co się stało? – zająknęła się z wrażenia, ale słowa
utonęły w odgłosie zamykanych z hukiem drzwi w łazience. – Wariatka. Przyjechała o tej
porze, aby zrobić u mnie siku? – mamrotała pod nosem, przekręcając klucz i idąc
w stronę kuchni. Każda wizyta siostrzyczki opijana była dzbankiem herbaty – miały
swoją ulubioną mieszankę. Obie lubowały się w takich napojach, a gdy jeszcze odkryły - już w zasadzie
w dzieciństwie, że mają podobny gust w tej kwestii, wprowadziły jednogłośnie
rytuał picia herbaty. Niedługo później imbryk ze świeżym naparem stał na
przykrytym obrusem (w jakieś cudne mazaje) stole, w otoczeniu fikuśnych
filiżanek. Też ich ulubionych i tradycyjnie używanych. One natomiast siedziały
obok siebie na wysokich, obitych brązową skórą krzesłach.
– Nie uwierzysz, jak ci to opowiem – siostra aż drżała z
ekscytacji. Na policzki wypłynęły jej delikatne, ale zauważalne rumieńce, a w
jej oczach co chwila zapalały się i gasły jakieś ogniki. To musiało być coś naprawdę
ciekawego, gdyż zawsze tak reagowała na jakieś wyjątkowo intrygujące
informacje. – Uważaj, teraz. To dotyczy pana …
Wymienione nazwisko dotarło do jego świadomości i wywołało
dreszcz. Wyostrzył zmysły i w napięciu nie tylko już słuchał, ale i oglądał
wyświetlane przez kamerkę obrazy. Postać siostry nieoczekiwanie wprowadziła
lekkie zamieszanie. Kim dla Niej była? Bliską osobą, której powierza się różne
sekrety? Czy może tylko członkiem Rodziny? Do tej pory prowadzone prywatne obserwacje
nie dawały żadnych wskazówek na temat relacji rodzinnych. Może dlatego ta
nieoczekiwana wizyta siostry także i jego zelektryzowała. Do tego jeszcze, to
znajome nazwisko. Jaką opowieść miała dla Niej siostra? Był tego bardzo ciekaw,
więc porzucił dotychczasowe zajęcia i skupił wzrok na monitorze.
– Czy naprawdę sądzisz, że może mnie to interesować? Dobrze
wiesz przecież, jakie mam zdanie o … tej postaci – dokończyła Ona i upiła łyk ze
swojego kubka.
– Właśnie dlatego uważam, że powinnaś o tym wiedzieć. „Bez
dwóch zdań” - jak to się mówi – Siostra uśmiechnęła się do niej porozumiewawczo
i też podniosła naczynie do ust. Przez chwilę trzymała płyn, rozkoszując
się jego wyjątkowym smakiem i ciepłem, a potem przełknęła. Westchnęła z zadowoleniem i na
moment przymknęła oczy. – Uwielbiam tę mieszankę … Wracając jednak do wątku. Osobiście
uważam, że mając pewną wiedzę, lepiej się przygotujesz na ewentualne …
„dziwne zdarzenia”. Tych możesz być pewna, bo to wredny typ jest jednak. Ja tam
bym nie chciała mu się narazić – siostra wzdrygnęła się mimowolnie, jakby już
siebie wizualizowała w takiej sytuacji.
„Co ona może wiedzieć o tym, jaki on jest?” – pomyślała
smutno, próbując odgrodzić się od pewnych wspomnień. Nie chciała do nich wracać. Mimo
upływu lat, rana na sercu - choć niby zabliźniona - odzywała się wtedy z nową
siłą. Nic nie potrafiła na to poradzić. Wciąż wzbudzał w niej emocje.
– Dobra, więc co Twoim zdaniem powinnam niby wiedzieć? – starała
się zachować spokój i opanowanie, jednak nie była pewna, czy długo wytrzyma. Wolała jak
najszybciej dostać swoją „dawkę plotek” i jakoś przełknąć kolejną „gorzką
pigułkę”.
– Wyobraź sobie, moja droga, że ten Typ … – słowa
nagle zamarły na ustach jednej z kobiet, które obserwował jeszcze przed chwilą.
– O! nieee ... Nie musiałaś tego robić ... – wykrzyknął z żalem, a jego głos
odbił się od monitora, a potem rozszedł się w różnych kierunkach pokoju. Niestety nie mógł
liczyć na słowa przeprosin i nie miał szans dowiedzieć się, jakież to „niusy”
przyniosła siostra. Pokrywa laptopa opadła delikatnie na klawiaturę pod
dotykiem Jej szczupłych palców. Połączenie zostało przerwane …
[ cd ... będzie - mam nadzieję 😁 ]
PS. Zachęcam do udziału w wydarzeniu na moim fanpage'u => DEBIUT-uj ze mną
foto: Małgorzata Krusiewicz |
PS. Zachęcam do udziału w wydarzeniu na moim fanpage'u => DEBIUT-uj ze mną
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz