środa, 8 lipca 2020

O-powieść się pisze ... [ część x2 ]


Dzwonek do drzwi miał siłę rażenia … no, na pewno ogromną. Zabrzmiał, niczym wybuch bomby i ogłuszył ją na kilka chwil. Tak się jej przynajmniej zdawało. Układane w skupieniu myśli, rozsypały się na wszystkie możliwe strony, niczym szczątki rozbitego naczynia. Nie szło ich skleić w poprzednią całość – to wiedziała. Najgorsza jednak dla niej była świadomość, że tych najmniejszych okruszków, które mogły gdzieś tam leżeć, zwyczajnie nie zauważy podczas „sprzątania”. Mogło się to na niej bardzo zemścić, bo … poczucie odrzucenia, czy może zapomnienia może rozbudzać bardzo niemiłe emocje – nawet w przypadku myśli. 
Oj, dobrze o tym wiedziała. Zastygła więc w bezruchu, podtrzymując nikły promyczek nadziei, że … tylko się jej zdawało, że ktoś może stać za drzwiami. Siedząc z laptopem na kolanach, często włączała sobie przecież jakąś muzę. Repertuar wybierała czasem z rozmysłem - wtedy, gdy miała ochotę posłuchać wybranych utworów lub … wykonawców, a niekiedy trochę … „zdawała się na los”. Niespodziewanie wydało się jej zabawne to określenie, które wciąż jednak było używane w mowie potocznej. Traf chciał, że … ją akurat pasjonował język - jego struktura, pochodzenie itp. Zachodzące w nim zmiany obserwowała, niczym przyrodnik-pasjonat. Była takim trochę może nawet … tropicielem – zaśmiała się lekko w myślach, bo przecież ten monolog prowadziła wyłącznie w swojej głowie.

„Kto mógłby się tak bez zapowiedzi zjawić w … „ – spojrzała na kalendarz, upewniając się co do dnia. Okienko, czy może ramka w kolorze karminu potwierdzało, że był piątek. Rzuciła jeszcze okiem na zegar, prezent od kuzynki Margerytki. – 22:10 – odczytała na głos, ale nie była przekonana, czy przybliżyło ją to do rozwiązania zagadki. Czy może nawet zagadek, gdyż pytania były już przynajmniej dwa: 1. Czy faktycznie, ktoś dzwonił do drzwi? - skrzywiła się lekko. Tak z pewnością nie zachowałby się ktokolwiek z Rodu lub Towarzystwa. Przynależność do nich zobowiązywała, a obie - samodzielne w sumie Społeczności - miały jednak pewne wspólne powiązania. To oznaczało, że kierowały się niemal jednakowymi Zasadami, których łamanie skutkowało - mówiąc wspomnianym potocznym językiem - „BAN-em”, czyli pozbawieniem przywilejów członkostwa. Powrót oczywiście był możliwy - szczególnie w przypadku Rodu (ach, te więzy krwi), jednak dość bolesny dla takiego … delikwenta. 

Nie od dziś w końcu istnieje świat, niezależnie od wymiaru - „czarnych owiec” także i tutaj nie brakowało. Tyle tylko, że … jej Rodzina nie była taka znowu … zwyczajna. Jako dziecko czuła to jakoś „podskórnie”, a w wieku siedmiu lat miała już - niemal pewność, że się nie myli. W jej Rodzie - czyli Społeczności składającej się z osób powiązanych więzami krwi - dziesięciolecia były wyznacznikiem „poziomu wtajemniczenia”. Może nawet były podobne zegarom - odmierzając czas i tym samym, dzieląc go na kawałki równej wielkości. Były pewną granicą, która mogła albo cieszyć, albo martwić - jak zawsze, wiele zależało od punktu widzenia. Dla niej, osiągnięcie pierwszej „Dekady” było oczywiście spełnieniem najskrytszych dziecięcych marzeń - może dlatego z tak ogromnym podekscytowaniem podchodziła do tej ceremonii.
„Trzy lata to jednak niezły kawałek życia” – uśmiechnęła się do siebie. –  „Wspaniały był ten czas oczekiwania, przeplatany w dużej mierze z radosną euforią przygotowań do ‘Wtajemniczenia’ - czyli, wielu też różnych rozmów z Kobietami Rodu oraz pogaduszek z rówieśniczkami. Nawet teraz, po tylu, tylu … Ilu właściwie latach?”– myśl rozżarzyła się i szybko zgasła. Nie lubiła przypominać sobie, o swoim wieku, gdyż kolejna granica zbliżała się nieuchronnie i … tak, chyba po raz pierwszy w swoim życiu, drżała na myśl o jej przekroczeniu.

– Potraktuj to … czy ja wiem? Może, naśladując Anię … tę wiesz, ze Wzgórza - jako zakręt? Teraz jeszcze nie wiesz, co za nim jest, bo masz kiepski widok, ale już niedługo dowiesz się, co cię czeka. A to może być przecież …  jednak Coś fajnego – siostra starała się jak mogła, aby „wlać trochę otuchy” w jej serce za każdym razem, gdy się spotykały. Doceniała jej intencje, tylko …  Czy ona tego potrzebowała? Prosiła o to? Nie rozumiała, dlaczego jej siostra - na jakiej w sumie podstawie? - założyła sobie, że ona chce być … pocieszana? Czy naprawdę wszyscy dookoła myśleli, że życie tzw. „Singielki” jest takie złe? Przecież dawno minęły czasy, gdy kobiety niezamężne w wieku lat - powiedzmy - od trzydziestki wzwyż, były definitywnie uznawane za „stare panny”, czego oczywiście (ha, ha) należało się wstydzić. Ona sama, nigdy nie widziała w tym nic złego. Tym bardziej obecnie, nie dostrzegała niczego nagannego w takim stylu życia. Jaką rangę miał w obecnych czasach status  tzw. „starej Panny”? Czy to, że nie była w stałym związku, miało jakiekolwiek znaczenie dla ludzi, którymi się otaczała? Czy na serio mogło oznaczać jakąś … ‘Życiową porażkę’? była przekonana, że nie było o tym mowy. A na pewno, nie w rozumieniu ludzi z jej pokrewnych Pokoleń. 

Ona sama nawet czasem dochodziła do wniosku, że jej życie było dużo lepsze niż to, które miały niektóre kobiety. Trudno jej było sobie wyobrazić, że tkwi przy boku człowieka, który … ją z premedytacją zdradza, albo jest wściekle zazdrosny , albo pije – jak bohater książki „Zaczekaj na mnie”, którą czytała niedawno … bądź też traci pieniądze na wyścigach lub w kasynach lub … ach! nie miała siły roztrząsać dalej tego wątku. Przygnębiał ją. Zupełnie nie rozumiała kobiet, które z jakimś dziwnym uporem trwały w związkach z mężczyznami tego typu, odbierając sobie samym szansę na normalne życie, spełnianie własnych marzeń, radość i uśmiech. Niestety nawet w jej Rodzie zdarzały się podobne sytuacje. Choćby jej kuzynka Nastka, która wprowadziła do Rodziny takiego właśnie „typa spod ciemnej gwiazdy” – jak mawiała babcia Łucja.
Wspomniane „zakały rodu”, czy też bardziej swojsko brzmiące: „czarne owce”, były niekiedy bardzo odmienne od siebie. Ich status - nadany w sposób dość naturalny - wynikał bowiem z różnych przyczyn. Ona cieszyła się z tego, że bardzo rzadko związane były z … „brudną Mocą”. Szczęśliwie, członkowie jej Rodu byli pokojowo nastawieni do Otoczenia. Nie dążyli do konfrontacji ani z pozostałymi Rodami, ani Mieszkańcami danego świata. Raczej w tajemnicy i skupieniu ćwiczyli panowanie nad Pradawną Magią, przekazując kolejnym pokoleniom zdobytą dotychczas wiedzę i uwrażliwiając na kwestię Równowagi. Jednocześnie jednak, cechowała ich pewna zaciekłość, budząca szacunek - przykładowo, gdy przychodziło im bronić własnych przekonań lub zajmowanej przestrzeni. Dodatkowego ‘smaczku’ dodawał fakt, że … w jej akurat Rodzie, to głównie Kobiety miały Moc i mogły osiągnąć bardzo wiele. Była ona przekazywana kolejnym pokoleniom w linii prostej „po kądzieli”. Trudno było jednak, tak do końca określić bliższe zasady dziedziczenia. Wielu rodzimych badaczy podejmowało wątek wyjaśnienia tej sprawy, jednak żadnemu do tej pory nie udało się znaleźć odpowiedzi na pytanie: Jak rozkłada się Moc? Czy przechodzi w 100% niejako, jeśli dana kobieta ma tylko jedną córkę, a dzieli się w przypadku większej liczby potomków płci żeńskiej? Opisywane przypadki były jednak tak odmienne od siebie, że trudno było wyłonić jakąś choćby przybliżoną prawidłowość. Przyjęto zatem, że – aby zachować ciągłość Rodu i posiadanych Mocy, każda Kobieta powinna urodzić minimum jedną córkę. Synowie przejmowali od matki cząstkę Magii, ale by ją zachować - zarówno dla siebie, jak i Rodu - musieli wybrać odpowiednią żonę, czyli taką właśnie, która przywróci Rodowi kolejną Kobietę. The SHOW must go on – zdążyła jeszcze pomyśleć, zanim terkot dzwonka przy drzwiach nie zabrzmiał po raz kolejny.

– Ktokolwiek to jest, przestaje być zadowolony – mruknęła do siebie, po czym odstawiła laptop na mały stoliczek. Gdy pracowała w pokoju dziennym (rzadko się jej to zdarzało), siedząc w wygodnym, obitym pluszem w kolorze butelkowej zieleni, fotelu - tam odkładała swój stary technologiczny wynalazek, gdy potrzebowała wstać. Na palcach podeszła do drzwi wejściowych, rozważając w myślach całkiem poważnie opcję w stylu: „mnie wcale tu nie ma”. Klucz posiadała do mieszkania wszak tylko ona. Ktoś, kto chciałby wtargnąć siłą do jej małej ‘twierdzy’ musiałby okazać się naprawdę niebezpieczny. Pozostawał jeszcze co prawda w odwodzie „cyklop”, potocznie nazywany wizjerem, ale … nie zawsze spełniał swoją rolę. „Dobra, ktokolwiek stoi za tymi drzwiami, nie będzie mi psuł wieczoru” – pomyślała ze złością. To uczucie poirytowania było jak rycerska zbroja, gdyż w miarę odczuwanego gniewu, jej moce nabierały wyjątkowego charakteru. Umacniały się, aby otoczyć ją ochronną barierą. Zdecydowanym ruchem pociągnęła więc za klamkę i w tym samym momencie …

– Rety! Już myślałam, że gdzieś się ulotniłaś. Nie wiem, co bym wtedy zrobiła – Siostra „Nr 2” wtargnęła jak burza do mieszkania, prawie zwalając ją z nóg.
– Co, co się stało? – zająknęła się z wrażenia, ale słowa utonęły w odgłosie zamykanych z hukiem drzwi w łazience. – Wariatka. Przyjechała o tej porze, aby zrobić u mnie siku? – mamrotała pod nosem, przekręcając klucz i idąc w stronę kuchni. Każda wizyta siostrzyczki opijana była dzbankiem herbaty – miały swoją ulubioną mieszankę. Obie lubowały się w takich napojach, a gdy jeszcze odkryły - już w zasadzie w dzieciństwie, że mają podobny gust w tej kwestii, wprowadziły jednogłośnie rytuał picia herbaty. Niedługo później imbryk ze świeżym naparem stał na przykrytym obrusem (w jakieś cudne mazaje) stole, w otoczeniu fikuśnych filiżanek. Też ich ulubionych i tradycyjnie używanych. One natomiast siedziały obok siebie na wysokich, obitych brązową skórą krzesłach.
– Nie uwierzysz, jak ci to opowiem – siostra aż drżała z ekscytacji. Na policzki wypłynęły jej delikatne, ale zauważalne rumieńce, a w jej oczach co chwila zapalały się i gasły jakieś ogniki. To musiało być coś naprawdę ciekawego, gdyż zawsze tak reagowała na jakieś wyjątkowo intrygujące informacje. – Uważaj, teraz. To dotyczy pana …

Wymienione nazwisko dotarło do jego świadomości i wywołało dreszcz. Wyostrzył zmysły i w napięciu nie tylko już słuchał, ale i oglądał wyświetlane przez kamerkę obrazy. Postać siostry nieoczekiwanie wprowadziła lekkie zamieszanie. Kim dla Niej była? Bliską osobą, której powierza się różne sekrety? Czy może tylko członkiem Rodziny? Do tej pory prowadzone prywatne obserwacje nie dawały żadnych wskazówek na temat relacji rodzinnych. Może dlatego ta nieoczekiwana wizyta siostry także i jego zelektryzowała. Do tego jeszcze, to znajome nazwisko. Jaką opowieść miała dla Niej siostra? Był tego bardzo ciekaw, więc porzucił dotychczasowe zajęcia i skupił wzrok na monitorze.

– Czy naprawdę sądzisz, że może mnie to interesować? Dobrze wiesz przecież, jakie mam zdanie o … tej postaci – dokończyła Ona i upiła łyk ze swojego kubka.
– Właśnie dlatego uważam, że powinnaś o tym wiedzieć. „Bez dwóch zdań” - jak to się mówi – Siostra uśmiechnęła się do niej porozumiewawczo i też podniosła naczynie do ust. Przez chwilę trzymała płyn, rozkoszując się jego wyjątkowym smakiem i ciepłem, a potem przełknęła. Westchnęła z zadowoleniem i na moment przymknęła oczy. – Uwielbiam tę mieszankę … Wracając jednak do wątku. Osobiście uważam, że mając pewną wiedzę, lepiej się przygotujesz na ewentualne … „dziwne zdarzenia”. Tych możesz być pewna, bo to wredny typ jest jednak. Ja tam bym nie chciała mu się narazić – siostra wzdrygnęła się mimowolnie, jakby już siebie wizualizowała w takiej sytuacji.

„Co ona może wiedzieć o tym, jaki on jest?” – pomyślała smutno, próbując odgrodzić się od pewnych wspomnień. Nie chciała do nich wracać. Mimo upływu lat, rana na sercu - choć niby zabliźniona - odzywała się wtedy z nową siłą. Nic nie potrafiła na to poradzić. Wciąż wzbudzał w niej emocje.
– Dobra, więc co Twoim zdaniem powinnam niby wiedzieć? – starała się zachować spokój i opanowanie, jednak nie była pewna, czy długo wytrzyma. Wolała jak najszybciej dostać swoją „dawkę plotek” i jakoś przełknąć kolejną „gorzką pigułkę”.
– Wyobraź sobie, moja droga, że ten Typ … – słowa nagle zamarły na ustach jednej z kobiet, które obserwował jeszcze przed chwilą.

– O! nieee ... Nie musiałaś tego robić ... – wykrzyknął z żalem, a jego głos odbił się od monitora, a potem rozszedł się w różnych kierunkach pokoju. Niestety nie mógł liczyć na słowa przeprosin i nie miał szans dowiedzieć się, jakież to „niusy” przyniosła siostra. Pokrywa laptopa opadła delikatnie na klawiaturę pod dotykiem Jej szczupłych palców. Połączenie zostało przerwane …

foto: Małgorzata Krusiewicz
 [ cd ... będzie - mam nadzieję 😁 ]

PS. Zachęcam do udziału w wydarzeniu na moim fanpage'u => DEBIUT-uj ze mną

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz