sobota, 31 lipca 2021

Co ... WIEsz, a czEGO nie?

Oczywiście! była spóźniona. Nie wiedziała tylko, dlaczego tak się ciągle działo. Wychodziła z domu z tzw. "zapasem czasu", a później - mimo mapek lub zdjęć mapek w komórce, które miały stanowić istotne wsparcie - gubiła się. Może było tak z powodu ... tego, że częściej patrzyła w niebo, niż pod nogi? Mimo ostrzeżeń, którymi karmiono ją, odkąd zaczęła rozumieć mowę swojego otoczenia. Zaczęła poznawać litery, które były niczym klocki, którymi tak lubiła się bawić. Mogła spędzać długaśne godziny na tworzeniu nowych architektonicznych rozwiązań, dobierając odpowiednie kolory .. brzmiały wspólnie jak muzyka. Na dźwięki była wrażliwa od dziecka. Nauczyła się słyszeć te wybrane. Posiadła któregoś dnia umiejętność zamykania umysłu na bodźce negatywne, którymi obdzielano każdego. Niezależnie od tego, czy sobie tego życzył, czy też nie. Potrafiła wreszcie podróżować między różnymi światami. Niekiedy tylko nie do końca panowała nad swoimi 'mocami'. Z natury trochę rozleniwiona, niczym wygrzewający się na słońcu, kot - nie ćwiczyła sumiennie. Była to tak naprawdę oznaka swoistego, młodzieńczego buntu. Braku zgody na okoliczności, które ..

Wpadła do zabytkowych na oko wnętrz na lekkim bezdechu. Głupio jej było na myśl, że mogłaby swoim wejściem zaburzyć atmosferę wydarzenia, na które zmierzała. To był dzień jej przyjaciółki z dawnych, bo zupełnie 'szczenięcych' lat ... Zwariowana Kumpelka, Sąsiadka z tego samego bloku. Koleżanka z ławki w klasie drugiej szkoły zapoczątkowującej edukację młodego człowieka w wieku lat 6-7. Ela - choć tak naprawdę, to jej imię w pełnej krasie brzmiało: Eleonora - bardzo cieszyła się na tę wystawę. Rozumiała ją bardzo dobrze. Obie przecież podzielały fotograficzną pasję. Każda z nich miała to słynne 'oko' do wychwytywania z aktualnego otoczenia tego, co ... w zasadzie było w zasięgu wzroku każdego. Tylko nie wszyscy widzieli sens, aby przystanąć na chwilę w tym swoim codziennym 'maratonie'. Niekiedy nie wiedzieli nawet, o co w zasadzie grają. O co walczą? Co jest nagrodą? Czy otrzymanie tejże - da im satysfakcję? Pytań można byłoby pewnie zapisać jeszcze wiele. Tylko po co? Nie zamierzała tego roztrząsać. Nie teraz. Była przecież spóźniona. Liczyła w duchu na to, że zazwyczaj ten moment uroczystego otwarcia, ma tak naprawdę miejsce przynajmniej kwadrans po pełnej godzinie. Czyżby każdemu studiującemu kiedykolwiek człowiekowi pozostał trwale w umyśle ten przysłowiowy .. lekko wytarty frazes .. "akademicki kwadrans"? Ale to było jak .. może "bufor bezpieczeństwa"? Przyzwyczajeni do narzuconych pełnych godzin zegarowych, nagle bywaliśmy zaskoczeni małą furtką w 'szablonie'. Tym, do którego pozwalaliśmy się dopasować. Z różnymi skutkiem. Czarnych owiec nie brakowało jednak nigdy i nigdzie chyba. Zawsze się znajdą tacy przecież, którym .. lepiej się płynie 'pod prąd', a nie 'leci z wiatrem'. Ciekawe, czy byliby w stanie wytłumaczyć, co właściwie nimi kierowało? Dlaczego nie chcieli iść potulnie z lub za resztą świata?

Zatrzymała wzrok na dłużej, na przepięknie wyrzeźbionych w drewnie, zaimpregnowanych i stylizowanych drzwiach. Zdobiły je dodatkowo jakieś mosiężne może? zawiasy. Przepiękna, kształtna klamka zachęcała, aby położyć na niej własną dłoń. Poczuć jej dotyk. Nie zastanawiając się przesadnie długo, zetknęła swoją skórę z powierzchnią czegoś, co potencjalnie nie żyło. Mogło mieć jednak swoją energię. Podobno drzemie ona wszędzie. Nawet jeśli to tylko? wyłącznie? przedmiot, stworzony przez człowieka. A może właśnie miało to sens? Ktoś przekazał własną cząstkę Mocy. Wypowiedział bezgłośnie zaklęcie, które zmieniło to pierwotne ... 'Coś', w COŚ! kojarzącego się z czymś konkretnym ..

Drzwi - mimo swej niewątpliwej 'masywności', ustąpiły pod wpływem siły jej smukłych dłoni. Może oprócz tej wrodzonej delikatności (jej matka i babka też miały takie ręce), drzemała w nich jakaś pradawna moc? Przyjemnie było tak sobie myśleć. Tworzyć we własnym umyśle odrębne 'rzeczywistości' .. bardziej przyjazne, niż ta, w której odgrywało jakąś istotną (jaką właściwie ?!) rolę, jej ciało. Nie była nim zachwycona. Nie czuła się w nim komfortowo, czyli .. nie czuła się sobą. Zamiast całkiem w sumie (subiektywna ocena mijających ją na ulicy mężczyzn)  zgrabnej, damskiej sylwetki - przybrałaby najchętniej postać smukłej i gibkiej, czarnej pantery. Niestety w tym świecie, takie zwierzaki zwykle można było jedynie napotkać w tzw. Ogrodach Zoologicznych. To nie było więc dobre rozwiązanie. Nie pozostawało w sumie jej nic innego (patrząc z logicznego punktu widzenia), jak dostosować się do tych okoliczności i znaleźć 'własną niszę'. Przestrzeń, która pozwoli dokończyć zadanie, jakie powinna wykonać. Szkoda tylko, że łączność okazała się 'słabym ogniwem'. Nie otrzymała całego przekazu z Bazy. Były to jakieś zaledwie strzępki informacji, które dopiero należało - niczym puzzle - ułożyć w coś, co było na początku. Czy było to możliwe bez instrukcji? bez obrazka? Zadumała się na moment dłuższy, niż pozwalały na to okoliczności. Tym samym wpadła na plecy stojącego przed nią człowieka. Drgnął pod wpływem niespodziewanego 'uderzenia', ale utrzymał równowagę. Jednocześnie zadziało się kilka rzeczy. Może nawet w tym samym czasie ...

=> człowiek okazał się mężczyzną, niezwykle przystojnym zresztą, który zamiast potencjalnego gniewu na twarzy, miał pięknie wymalowane .. Zdziwienie, a może tylko zaskoczenie? zainteresowanie?

=> ona nagle znalazła się w szaro-zielonych odmętach jego oczu, które niczym fale morskie - tak przez nią ukochane - przyzywały ją do siebie ... straciła na mgnienie powiek - oddech .. Zatraciła się, jak kiedyś już się jej zdarzyło.

=> WszechŚwiat zaczął realizować swój własny, oczywiście z nikim niekonsultowany plan .. 

Na czym ów polegał? Tego wciąż nikt nie był w stanie odgadnąć. Można było wyłącznie obserwować oraz wyciągać wnioski. Ewentualnie ... snuć kolejne, misternie utkane tezy z pojedynczych i dostarczonych nitek. Rozważać. Obmyślać przeciwstawne lub potwierdzające je, argumenty. Ocierać się o świat dawnych Filozofów, których przemyślenia faktycznie były pewnym 'paliwem' napędzającym ulepszaną machinę. Ona miała swoich prywatnych Mistrzów. Mentorów. Opiekunów. Orędowników. Niezależnie od nadawanych im 'mian', byli do siebie podobni. Mieli Moc oddziaływania na otoczenie. Chciała też mieć takie umiejętności. Niestety nic nie wskazywało na to, aby miała je kiedykolwiek odkryć lub rozwijać. Była Obca. Nie pochodziła z tej ziemi, po której codziennie maszerowały jej stopy. A jednak ona ją przygarnęła. Przytuliła niczym dobry rodzic, ukochane dziecko. Zamrugała szybko powiekami, aby te rozpoczęte spontanicznie rozważania, nie zakończyły się jakimś potopem. Za dużo przecież czasu przeznaczyła na dopracowanie dzisiejszego makijażu, aby go w taki głupi sposób rujnować. Chciała świetnie wyglądać. Pragnęła, aby jej przyjaciółka czerpała od niej pozytywną energię. Dobre samopoczucie, wynikające przykładowo z całkiem nieźle wykonanego "retuszu" twarzy, mogłoby dla niektórych być niezrozumiałe, może dziwaczne. Tyle, że ona zupełnie nie przejmowała się opiniami innych ludzi, jeśli nie były zbieżne z jej prywatnymi odczuciami. Stosowała się do jednej prostej zasady - starała się unikać towarzystwa osób, u których wyczuwała niezbyt komfortowe dla niej, wibracje. Nie była typem wojowniczki. Wolała się wycofać. Przyglądać się. Myśleć. Domyślać. Tworzyć własne i możliwe scenariusze. Drogę ucieczki znała bardzo dobrze. Obudzona nawet w środku nocy, potrafiłaby przestawić swój umysł na 'inny tryb pracy'. Jak pod wpływem zaklęcia, które stosowały postacie ze znanych jej bajek, legend, kreskówek, czy komiksów ... Szczęśliwie jednak, nie wyróżniała się z tłumu na tyle, aby pojawił się ktokolwiek ostatnio, kto byłby zainteresowany jej osobą. Umysłem. Myślami, które się tam rodziły i czaiły w zakamarkach. Dlaczego mógłby tego chcieć? Drgnęła mimowolnie na myśl, że ... ktoś mógłby nieoczekiwanie odkryć jej największą tajemnicę. Pilnie strzegła swoich sekretów. Pocieszała się więc tą myślą, a jednocześnie targały jej wnętrzności - trawiły, jak ogień - spazmy strachu. Nie potrafiła się jak widać wciąż, uodpornić na wybrane impulsy. W zacieraniu za sobą wszelkich śladów była Najlepsza. Zarówno na swoim roku, jak i na uczelni, która stała się dla niej domem na kilka lat. Pięknych miesięcy, podczas których odzyskała - przy okazji - Wiarę. We własną 'sprawczość', jak również w możliwość kreowania otoczenia według indywidualnych zasad. Nauczyła się bez skrępowania wyrażać własne uczucia. Oczywiście należało wciąż pracować nad umiejętnością rozSzyfrowywania wiadomości. To działało w obie strony. Wymagało współpracy. Sztuki kompromisów. Z nadrzędnym celem => motto każdego "Negocjatora" <=

Win = Win

Mężczyzna wpatrywał się w nią uważnym, ale też jakimś zabarwionym melancholią, wzrokiem. Poczuła w sobie nagle ... całkiem pokaźną paletę kolorów, obrazujących jej aktualne emocje. To było jednak całkiem przyjemne odczucie. Jak ponownie odkurzony skarb, który ma swoją własną historię, Magię oraz pewną prowokację. Zachętę do działania? Może tak byłoby poprawniej? Gestem przeprosiła go za tę nieoczekiwaną 'napaść'. Potem uśmiechnęła się pięknie i położyła umalowany palec na swoich ustach. Miało to oznaczać taką ... niemą prośbę - o powstrzymanie chęci do rozpoczęcia pogawędki  i skupienie się na innych doznaniach. Miała nadzieję, że stojący przed nią ludzie wkrótce rozpierzchną się po sali i będzie mogła delektować się nowym cyklem fotografii, stworzonych przez jej przyjaciółkę z dzieciństwa. Wtedy, jakby za sprawą wypowiedzianego (no i co z tego, że zaledwie w myślach?) życzenia, osoby przysłaniające jej niemal całkowicie widok, przemieściły się delikatnie na boki. Wraz z tą ludzką falą, przemieścił się także On. Facet, na którego wpadła i musiała ?? uciszać. Znalazł się niemal tuż obok niej.

– O, Matyldo! Aaaa! co to za ... bo-ho-ma-zy? – słowa niespodziewanie wyrwały się z jej warg, aby poszybować potem gdzieś w przestworza. Ruch powietrza, które wywołały przy tym ... odebrał jej ... mowę, oddech i pewność siebie. Zrozumiała bowiem w tej właśnie chwili, że pomyliła miejsca. Może źle spojrzała na numer ulicy? Jedno było pewne: teraz uczestniczyła w jakimś odjechanym - dla niej - wydarzeniu zamiast na tym, na którym jej naprawdę zależało.

– Nie mam pojęcia. Jestem tu przypadkiem ... – musiał chyba usłyszeć jej pomruki niezadowolenia. Nachylił się w jej kierunku. Niebezpiecznie blisko. Poczuła, że jej skóra stroszy się pod wpływem drobinek składających się na jego oddech. Łaskotały delikatnie i było to zaskakująco przyjemne. Daleko jednak jej było do eleganckiej pantery, która pozostając dzikim kotem potrafi wyglądem swojej nastroszonej sierści, wysłać ostrzeżenie.

"A mawiają, że nie ma 'przypadków' .. " – pomyślała spontanicznie i już chciała podzielić się swoim spostrzeżeniem, gdy .. słowa, owszem ... pojawiły się. Niestety nie jej. Były wypowiadane z jakimś namaszczeniem, cedzone z ust jakiegoś jegomościa, jak przez sito. Wynikało jednak z nich jasno, że ... teraz powinna się zapaść pod ziemię. Chciałaby w sumie wybrać taką opcję. Nie było jednak na to szans. A ona robiła się coraz mniejsza pod roześmianym wzrokiem pewnego mężczyzny. Traf chciał, że tego, na którego wpadła w pośpiechu. Tego, którego wyszeptane cicho słowa, przyprawiły ją o ... "gęsią skórkę", podrażniając coś w duszy. Tego, który okazał się być Autorem tychże ... "bohomazów", jak określiła obrazy ona. Na samym początku ich znajomości. Tej, która obecnie - ma zupełnie już inny wymiar. Dwa różne światy przywarły do siebie w przyjacielskim uścisku, dając sobie przestrzeń - na spełnianie własnych, odrębnych potrzeb.

^^

... Hhhmm ... i ty to tak sobie ... wymyślasz, tak? cudze myśli poszybowały ku mnie, niczym przesyłka kurierska naznaczona mianem 'priorytet'. 

... Hhhmm ... na to wychodzi .. – odparłam lekko speszona moralizatorskim wydźwiękiem. Zapadła cisza.

Lanckorońska - lekko dzika - Czarna Pantera
{ lipiec 2021 }


#piszęBoLubię

#CyklzWiedźmą