W Warszawie niestety wciąż utrzymuje się deszczowa i mało wiosenna - jak na mój gust - pogoda. Co prawda zieleń dzięki łzom chmur rozkwita, ale ... większość kolorów wydaje się być rozmazana. Tęsknię oczywiście za słońcem, które ma jednak jakąś Magiczną Energię. Świat w jego promieniach wydaje się być bardziej przyjazny i radosny.
Ta poniższa bajeczka powstała kilka dni temu. Opublikowałam ją w przestrzeni wirtualnej o nazwie Linked. Tam też - choć to portal uznawany za bardziej biznesowy - można spotkać wiele interesujących osób. Niektórzy z nich mają swoje artystyczne pasje. Fotografują, malują, piszą, tworzą dźwięki, podróżują. Inni lubią z kolei podziwiać taką twórczość. Wirtualna przestrzeń ma wiele zalet. Jedną z tych chyba najważniejszych jest to, że można - niemal nie wychodząc z domu - ujrzeć wiele ciekawych miejsc i zadziwić się czymś. Szczególnie obecnie chyba, jest to wspaniała możliwość. Podglądam więc czasem, co się dzieje ciekawego u moich Znajomych z kraju (inne miasta) i ze świata. Próbuję przy tym używać języka angielskiego - w końcu tyle lat nauki, nie powinno iść na marne .. ha, ha ..
Do czego zmierzam? Ta bajeczka wymyślona przeze mnie jest oczywiście w języku polskim. Nie posiada też w sumie fajnych zdjęć, które mogłyby upiększyć tekst, czy też oddać jego charakter. Liczę w tym momencie .. ha, ha .. na pomoc z Waszej strony 😀 Jeśli macie chęć podzielić się ze mną własnymi zdjęciami lub rysunkami, to czekam na kontakt w komentarzu. Zamierzam bowiem podjąć kolejne własne wyzwanie i .. Omg! napisać tę opowiastkę po angielsku i wtedy właśnie dodać tam upiększające słowa obrazy. Oczywiście każde zdjęcie będzie podpisane danymi Autora - takimi, jak będzie uważał za stosowne (imię, nazwisko, pseudonim).
Ach! Może nie staniecie się sławni, ale ... myślę, że to może być ciekawe doświadczenie. A oto moja bajka, która szuka oprawy ...
🌞 ☁ 🌈 🌞 ☁ 🌈 🌞 ☁ 🌈 🌞 ☁ 🌈 🌞 ☁ 🌈 🌞 ☁🌈
Pewnie większość z Was wie, w jaki sposób powstaje tęcza. Jakie
okoliczności muszą zaistnieć, abyśmy mogli podziwiać na niebie to
zjawisko. Czy jednak wiecie, od czego się wszystko zaczęło? Jak powstała
pierwsza na świecie tęcza? Myślę, że mogło być właśnie tak.
Słońce
od zawsze lubiło podróżować. Przemieszczać się powoli wyznaczoną sobie
drogą i podziwiać wszystko to, co było dookoła. Spotykać się zarówno z Wiatrem, jak i Chmurami. Wymieniać się nowinkami z wszechświata, jak również
ciekawostkami. Zdaniem Słońca, najwięcej można było ich ujrzeć na
planecie, zwanej Ziemia. Ona wciąż się zmieniała i zadziwiała tymi
przemianami. Jakby potrafiła czarować. Szczególnie ogromnym wachlarzem
barw. Ich niezwykłą świeżością o różnych porach roku. Słońce często więc
zbliżało się do jej powierzchni, dotykając promieniami wybrane przez
siebie obiekty. Jakże wspaniale było poczuć świeżą, soczyście zieloną
trawę. Jej zapach, który był ściśle powiązany z energią ziemi. Cudownie
było też przysiąść - choćby na krótki moment, na płatkach rosnących
kwiatów. Ich kolory były czasem bardzo trudne do opisania. Żółcie, pomarańcze,
czerwienie, róże, fiolety, granaty - ich cienie, jak również i odcienie.
Mocniejsze i słabiutkie, jakby zaledwie muśnięte wybraną barwą. Niektóre
nawet białe, jak śnieg lub marzycielskie chmury, które słońcu zdarzało
się czasem spotkać, podczas wędrówek po niebie. Jak przyjemnie było
wesoło zatańczyć na taflach wód lub skąpać się w ich wnętrzu. Otulić
błękitami, bądź refleksami zieleni lub szarości. Tak, Słońce bardzo
chętnie dotykało wszystkiego, czego tylko mogło dosięgnąć w danej
chwili. Potem natomiast opowiadało o swoich doznaniach oraz emocjach, wszystkim
niemal napotkanym wędrowcom. Małe oraz pierzaste obłoczki słuchały tych
opowieści najczęściej raczej z marzycielskim spojrzeniem. Kochały dotyk
niebieskiego nieba i nie tęskniły specjalnie za innymi kolorami. Część
większych chmur jednak, bywała strasznie zazdrosna o możliwości słońca.
Też chętnie doświadczyłyby takich przeżyć. Na dodatek, z góry nie były w
stanie dostrzec tego, o czym opowiadało im słońce. Misternie
wyrzeźbionych przez naturę kształtach. Zachwycającej palecie ich barw.
Zaskakujących może nawet - ich mieszankach. Niektóre chmury zaczynały
podczas takich opowieści pochlipywać pod nosem - rozżalone, że nigdy nie
dotkną nic z tego, co znajdowało się na ziemi. Inne rzucały tylko
chmurne spojrzenie i odpływały dość szybko z wiatrem. Były też takie,
którym złośliwie zdarzało się gęstnieć, odgradzając Słońce od jego
ulubionej Ziemi. Tak, pojawiały się różne emocje. Niektóre niestety
powodowały niezbyt życzliwe zachowania.
Zdarzyło się
pewnego razu, że Słońce wstało w wyjątkowo dobrym humorze. Może dość
istotny udział miał w tym, pewien nieznajomy, puchaty, biały obłoczek.
Tenże bowiem zapewnił całkiem wygodny odpoczynek. A słońce tego bardzo
potrzebowało po ostatniej wędrówce. Opowieściom o ujrzanych wtedy
właśnie, nowych barwach - nie było niemal końca. Pierzasta chmurka z
zainteresowaniem słuchała wszystkiego, próbując sobie wyobrazić to, o
czym była mowa. Rano pomyślała nawet, że mogłaby towarzyszyć Słońcu w
kolejnej jego wyprawie. To oczywiście bardzo chętnie się zgodziło. Przyjemnie
jest przecież czasem podróżować w towarzystwie. Móc wymieniać się odczuciami oraz
wspólnie podziwiać widoki. Nacieszyć się jakimś miejscem trochę dłużej,
czując obecność kogoś miłego. Wkrótce zatem ruszyli razem. Słońce
oczywiście co chwila wysyłało swoje promyki tam, gdzie dojrzało coś
interesującego. Wracały potem - niczym zwiadowcy - z informacjami,
przesycone kolorami, których dotykały. Chmurka oczywiście próbowała
dostrzec te wszystkie szczegóły. Wytężała wzrok tak bardzo, że zrobiła
się jeszcze bardziej puchata niż wcześniej. Niestety, wszelkie próby
podejmowane przez nią, nie dały spodziewanych efektów. Nie mogła ani
dostrzec, ani dotknąć żadnej z opisanych barw. Zrobiło się jej smutno. Na tyle, że nagle rozpłakała się rzewnymi łzami. Nie potrafiła
ich powstrzymać. Zaskoczone zmianą jej nastroju Słońce, nie wiedziało co
ma robić. Ono wciąż miało bardzo dobry humor i świeciło radośnie. Co
mogło w tej sytuacji zrobić? Promieniało radością i myślało. "Jak pocieszyć ten
sympatyczny obłoczek? W jaki sposób przekazać trochę własnej dobrej
energii?"
Myślę, że miało naprawdę dobre zamiary, bo nieoczekiwanie! -
czyżby za sprawą Magii Wszechświata? - w powietrzu coś się zaczęło
dziać. A może jednak, to tylko łzy płynące z obłoku rozpuściły trochę
kolorów, którymi nasycone było słońce? Tego nie wiem, ale ... na niebie pojawiła się nagle, delikatna paleta barw zaczerpniętych z ziemi. Niektóre były
bardzo żywe, inne rozmywały się, niczym akwarele po papierze. Widok był
tak piękny i niezwykły, że chmurka przestała wreszcie płakać. Mogła też
wreszcie ujrzeć z bliska kolory, o których opowiadało słońce. Mogła ich
też dotknąć, poczuć niemal. Były w nich wspomnienia soczyście zielonej
trawy i liści, kwitnącej na żółto forsycji, czerwieni tulipanów, fiolety
bzów oraz wielu innych.
Tak już zostało. Od tamtej
pory, gdy jakaś kolejna chmurka zatęskni za kolorami tak bardzo, że
zaczyna płakać w obecności radośnie nastrojonego do świata Słońca,
możemy znowu podziwiać tęczę. Kolorowy most - prawie łączący ziemię ... z niebem.
#piszęBoLubię