niedziela, 24 października 2021

roz ... MARZENIE

Niewielkie stadko gawronów lecących nad drzewami, rozproszyło się nieoczekiwanie. Ptaki obsiadły okoliczne drzewa. „Małe, czarne plamki pośród kolorów jesieni …” – pomyślała, przyglądając się przez warstwę szkła, z odległości wysokiego piętra biura, skrzydlatym stworzeniom. Przez uchylone okno doleciało ją echo ich krakania. Brzmiało to jak wspólna pieśń, może modlitwa. Nie znała zwyczajów gawronów. Niespecjalnie ją interesowało ich życie, zasady, troski i radości. Była przekonana, że miały takie emocje - żyły przecież i czuły, jak każde inne stworzenie na tej planecie. Dlaczego miałyby nie doświadczać, podobnych do ludzkich - uczuć?

Z lekką niechęcią odwróciła wzrok od kolorowych wciąż jeszcze drzew, ozdobionych czernią. Czekało ją mnóstwo pracy, a czas jakoś nie miał chęci zwolnić. „Dokąd tak bardzo się spieszył? Niby do czego? A może do kogo? Czyżby Pan Czas miał swoją wybrankę? Kim ona mogłaby być?” – myśli zatańczyły jej w głowie, wywołując delikatny uśmiech rozbawienia swoją abstrakcyjną postacią. „Ależ! Droga 😁 Pani Prawniczko .. czy to wypada interesować się aż tak ... prywatnym życiem innych?” – zapytała sama siebie, po czym parsknęła dźwięcznym śmiechem. Takim prosto ‘od serca’. Mogła sobie na to pozwolić. Gabinet miała tylko do własnej dyspozycji. Gdy ktoś czegoś od niej potrzebował, zawsze uprzedzał o zamiarze wejścia, pukaniem. Teraz była jednak sama. Podobnie, jak w życiu. Ale tak już wybrała i ... była zadowolona z podjętych decyzji. Czuła, że jest wreszcie gotowa, aby „wziąć stery we własne dłonie” i utrzymać je. Niekoniecznie czując bliskość, silnego męskiego ramienia. To ostatnie zbyt mocno się zacisnęło wokół niej. Nie chciała więcej doświadczyć tego stanu. Pragnęła zawdzięczać tylko sobie niektóre sukcesy. Zrozumiała - na szczęście! że ma wystarczająco dużo siły, aby je osiągnąć. Samodzielnie. Bez zobowiązań. Pokochała tę myśl o ... niezależności. Właśnie dlatego postanowiła walczyć. Tak długo, jak wystarczy jej wewnętrznej mocy. Jak również wiary w to, że … naprawdę może osiągnąć zamierzony cel. Co nim było? Właśnie to poczucie prawdziwej wolności, pewnej formy zgody na własne „ja”. Takiej, która sprawia, że człowiek czuje ... naturalne i wypełniające go po brzegi szczęście. Nie musi niczego udawać. Ani przed sobą, ani przed innymi. Momenty, w których dostrzega błahe na pozór drobiazgi i wywołują one w nim jakąś - dziecięcą może radość. Tak rzadko ją czuła przez ostatnie lata.

Zatęskniła nagle za chwilami, gdy była małą dziewczynką i spędzała wakacje u swojej dalekiej ciotki Matyldy. Koligacje rodzinne bywały niekiedy zawiłe, choć próbowała pewne informacje uporządkować sobie w głowie. Łatwiej było jednak nazywać tę dużo starszą od niej kobietę, ciotką. Oczywiście za jej plecami, bo ona sama wściekała się słysząc to określenie swojej osoby. Kazała jej wręcz! mówić sobie po imieniu, choć … mogło to być nieco dziwne i może nawet „mało wychowawcze”. Miała wtedy zaledwie kilka lat. Czas z Matyldą był dla niej zawsze magiczny. Uwielbiała spędzać długie godziny z książkami, wyszukanymi jakoś jednak spośród innych, stojących na wysokich pod sufit, regałach. Czasem siadywała z wybraną - w ogromnym fotelu ustawionym przy oknie pomieszczenia zwanego nie bez kozery, biblioteką. To było królestwo Matyldy, a wspomniany mebel obity karminowym i przyjemnym w dotyku pluszem, należał właśnie do ciotki. Nie zawsze był więc dostępny dla niej, jako gościa. W takich sytuacjach biegła z książką do ogrodu, który otaczał dom. Miejsc, w których można było się ukryć, była niezliczona niemal ilość. Ona najchętniej korzystała z tego, w którym pośród drzew, mienił się kolorami - hamak. Czasem leniwie wisiał, prawie bez ruchu. Niekiedy pozwalał sobie jednak na delikatne tańce  - z młodymi, wesołymi wietrzykami, które sfruwały z nieba, aby połaskotać znudzone liście. A jednocześnie czekał. Na co? Na kogo? Może właśnie na nią. Gramoliła się więc nieporadnie do środka, aby z przyjemnością i delikatnym sapnięciem ulgi, zapaść się w jego objęciach. Czuła się trochę, jak przeciętna gąsienica w swoim kokonie, bezpiecznie oczekująca na urzeczywistnienie swych marzeń. To tu kreowała swoje najpiękniejsze sny. Tkała je powoli, tak bez pośpiechu, na rozpostartych nad nią, przyjaznych gałęziach drzew. Szumiały akceptując jej poczynania.

Dźwięk oznaczający nadejście nowej wiadomości, wyrwał ją ze wspomnień. Zatrzepotały lekko długie rzęsy, pogrubione niebieskim tuszem. Lubiła ten kolor nieba. Podkreślał zresztą odcień jej tęczówek i sprawiał, że …

- Jak się masz dzisiaj, moja droga? Czy jadłaś już lunch? A może byś tak pozwoliła sobie …ha, ha .. na małą przerwę? – odczytała na komunikatorze słowa i mimowolnie się uśmiechnęła. Tak, ona – podobnie, jak Matylda oraz autorka pytań – zaczęła mieć świadomość własnej … 
 
#piszęBoLubię
#myDREAMof ... ??? #Seven days to ...
^^
#poSłonecznejStronieMocy😎   ALWAYS💕🎶
 
 
foto: materiały własne #KreatoraSłówKraina
 

poniedziałek, 18 października 2021

... z dedykacją: dla M.

i znowu palę, bo ...
Tak! łatwiej rozmyślać
- lecz ... wciąż!
nie mam pojęcia
czy jest Pan ... ?
- do wzięcia ...
czy może tylko?
- do wynajęcia
A jeśli tak, to ...
na jaki czas?

ok, mogę powiedzieć to ...
Tak zwyczajnie i wprost
- bez większego zadęcia
że podoba mi się Pan
- na tych zdjęciach
coś! Sympatycznego
w uśmiechu Pan ma ...

... po raz kolejny
nabrałam więc chęci
aby wyrzucić z pamięci
- choć na ten właśnie czas
dawne swoje doświadczenia
i ot, Tak - bez ... uprzedzenia
stanąć nagle! w Pana drzwiach

... na kogo teraz?
"padł blady strach"? 😁



foto: net