poniedziałek, 21 września 2020

Zanim zdecydujesz się na …

Każdy z nas spotyka w swoim życiu różnych ludzi. Niektórzy stają się naszymi przyjaciółmi na wiele lat, inni tylko znajomymi, z którymi mamy kontakt od czasu do czasu. Są też tacy, przy których serce bije mocniej – na tyle, że podejmujemy decyzję o małżeństwie. Stojąc na tzw. „ślubnym kobiercu” wierzymy, że ten zawarty związek będzie trwał do końca naszych dni. Czasem faktycznie tak jest. Bywa jednak, że życie weryfikuje wiele naszych poglądów i marzeń, a uczucia towarzyszące nam w chwili składania przysięgi powoli blakną. Zmieniamy się my, jak i człowiek, któremu obiecywaliśmy miłość, wsparcie, zrozumienie. Zapewne nie ma w tym nic złego, o ile … czujemy, że wciąż łączy nas coś wyjątkowego, dla czego warto pokonywać codzienne problemy. Tych przecież nie unikniemy, bo stanowią część życia. Co jednak, gdy coraz częściej mamy poczucie, że nasze małżeństwo przestaje nas uszczęśliwiać? Co robić w sytuacji, gdy odnosimy wrażenie, że partner stał się niemal obcym człowiekiem, z którym niewiele nas łączy i brakuje nam nadziei, że dawną relację da się odbudować? Trwać w takim związku, czy jednak definitywnie go zakończyć?

 

Paulina:
- Powiedz mi proszę, Asiu … czy osoby, które zgłaszają się do Twojej kancelarii znają zazwyczaj odpowiedzi na takie pytania, czy wciąż ich poszukują?

Joanna Hetman-Krajewska – adwokat i radca prawny w Kancelarii Prawniczej PATRIMONIUM, specjalizująca się w prawie autorskim i rodzinnym, autorka książki pt. „Rozwód, czy separacja? Poradnik praktyczny”:

fot. Kancelaria PATRIMONIUM

- Bardzo często są na etapie poszukiwania odpowiedzi na takie pytania. Opowiadają mi swoje historie, dzielą się wątpliwościami. Nierzadko też oczekują ode mnie bardziej porady psychologicznej lub życiowej, niż prawniczej. Nie odżegnuję się od prowadzenia takich rozmów. Niejednokrotnie zastanawiam się wspólnie z klientem nad wyborem możliwych rozwiązań, w tym nad odpowiedzią na to kluczowe pytanie: rozwodzić się czy nie? Uważam, że taka decyzja powinna być bardzo przemyślana, a nie podyktowana nawarstwieniem zmęczenia związkiem, bo przecież w każdym małżeństwie takie znużenie przychodzi. To nie znaczy jednak, że taka relacja jest z gruntu zła i na tyle niszcząca, że trzeba ją przeciąć.

- Wiem, że masz kilkunastoletnie doświadczenie zawodowe. Prowadziłaś też wiele spotkań dotyczących funkcjonowania rodziny, m.in. w Centrum Praw Kobiet. Kiedy pojawił się pomysł, aby wydać taką właśnie publikację?

- Pomysł pojawił się dawno, ponad 10 lat temu. Już wtedy jedno z dużych wydawnictw prawniczych zaproponowało mi przygotowanie takiego poradnika. Nawet zaczęłam go pisać. Powstało pierwsze 50 stron i nagle … projekt zarzuciłam. Z dzisiejszej perspektywy uważam, że dobrze zrobiłam. Ta książka musiała się chyba przeleżeć, dojrzeć razem z moim doświadczeniem - tym ludzkim i zawodowym. W grudniu ubiegłego roku wróciłam do niej i praktycznie sama się napisała, czy też napisało ją życie … Myślę, że dzięki temu jest bardzo prawdziwa, zaangażowana.

- Rozumiem, że Twoja książka skierowana jest do osób, które przechodzą poważne problemy małżeńskie. W jaki sposób ma im pomóc? Dlaczego warto ją przeczytać?

- Podeszłam do problemu w sposób maksymalnie praktyczny, ale z zachowaniem wymiaru ogólnoludzkiego. Chodzi mi o to, by z jednej strony oswajać temat rozwodu – że on też jest dla ludzi. Nie musi być traktowany jako porażka życiowa, ale raczej lekcja. Z drugiej strony staram się przekonać ludzi, że zanim zdecydują się na rozwód, powinni dobrze to rozważyć - czy aby na pewno to jest właściwe rozwiązanie. Czasem może lepiej popracować nad związkiem, zastanowić się co ulepszyć, udrożnić komunikację. Chciałabym, żeby ludzie nie podejmowali pochopnie decyzji o rozwodzie, tylko żeby była ona bardzo świadoma. A skoro już zdecydują się zakończyć związek, aby starali się rozwiązać małżeństwo w sposób jak najbardziej konstruktywny, czyli ugodowy. Wiem jednak, że nie zawsze tak się da - nie żyjemy przecież w idealnym świecie.

- Czy trudno było napisać taki poradnik? Czy jednak od chwili, gdy wróciłaś do pomysłu jego stworzenia miałaś własną wizję, co i jak chcesz w nim przedstawić?

- Owszem, miałam - taką ogólną. Bardzo chciałam, aby to była pozycja, jakiej brakuje na polskim rynku, czyli przeznaczona dla tzw. „zwykłego” człowieka, a nie dla prawnika. Zamarzył mi się poradnik napisany przystępnym językiem, który miałby układ podobny nieco do podręcznika - z tabelkami i ramkami zawierającymi najważniejsze kwestie do zapamiętania oraz z przykładami wziętymi z życia, ilustrującymi omawiane problemy. Co do konkretów, to moja wizja krystalizowała się w toku pracy. Wpadałam na nowe pomysły, a potem realizowałam je. Jestem zadowolona z finalnego efektu. Wiele osób, które przeczytało tę książkę jeszcze przed jej wydaniem, potwierdziło, że to moje dobre samopoczucie ma racjonalne podstawy 😊

- Myślę, że dobitnie świadczą o tym komentarze, jak ten autorstwa jednej z dziennikarek - pani Magdaleny Kuszewskiej: „Mec. Joanna Hetman-Krajewska przekazuje czytelnikom kompleksową wiedzę na temat obu form rozstania, zarówno od strony prawnej (podanej tu bardzo przejrzyście), jak i społecznej czy emocjonalnej. Publikacja zawiera także ogromną ilość informacji praktycznych. Co dla mnie istotne, nie jest to chłodno napisany poradnik, ale też momentami kipiąca od emocji książka. Rozwód i separacja, co dobitnie podkreśla autorka (która „rozwiodła” setki par), są za każdym razem ludzkim dramatem.”

- Takie opinie z pewnością cieszą. Kiedy 7 maja postawiłam w książce ostatnią kropkę, miałam sporo wątpliwości, ile ta moja „pisanina” jest warta. Dlatego właśnie poprosiłam różne osoby, aby przeczytały rękopis i powiedziały mi szczerze co myślą. Okazało się, że ludzie – a zwróciłam się do fachowców: mediatorów, coachów, psychoterapeutów, dziennikarzy – zaczęli reagować entuzjastycznie. Bardzo ważna była też dla mnie pozytywna opinia pani doktor Heleny Ciepłej, sędziego Sądu Najwyższego w stanie spoczynku, która jest moim guru w zakresie cywilistyki, w tym prawa rodzinnego.

- W publikacji znajdują się też rozmowy z różnymi specjalistami, zajmującymi się tematyką kryzysów małżeńskich. Czy łatwo było ich namówić na taką współpracę? Dlaczego się zgodzili?

- Wszystkie osoby, z którymi zrobiłam wywiady do książki, znam od strony zawodowej jako świetnych fachowców. Zatem mój wybór nie był przypadkowy. A ponieważ znamy się i jesteśmy w dobrych relacjach, wszyscy entuzjastycznie podeszli do mojej propozycji zaangażowania się w pracę nad poradnikiem. W ten sposób zrealizowałam mój zamysł, by w książce pokazać problematykę rozwodów również z innych perspektyw: sędziego rodzinnego, psychoterapeuty par, psychologa dziecięcego, mediatora, seksuologa czy wreszcie detektywa.

- Zapytam trochę może prowokująco … nie obawiasz się, że ta pozycja wydawnicza może zmniejszyć liczbę potencjalnych klientów kancelarii? Ktoś zapozna się z treścią i zrezygnuje z porady prawniczej, bo będzie … „mądrzejszy”? 😏

- Nie, nie obawiam się tego. Zresztą pisząc ją, taka myśl nie przemknęła mi nawet przez głowę. Powiem więcej – za ok. półtora miesiąca ukaże się moja druga książka pt. „Rozwód czy separacja? Wzory pism procesowych w sprawach rozwodowych i separacyjnych” – i ta dopiero pozwoli na omijanie prawników, gdyż daje wzory konkretnych pism składanych w tego rodzaju sprawach: pozwów, wniosków, zażaleń, apelacji etc. Uważam, że jest wiele osób, które choćby ze względów ekonomicznych nie są w stanie pozwolić sobie na znaczny wydatek, jakim jest pomoc zawodowego pełnomocnika, czyli adwokata czy radcy prawnego. Te dwie książki, które napisałam, z pewnością będą ważnym źródłem wiedzy dla takich osób – rzetelnym, „wykutym” przez lata doświadczeń na sali sądowej. Nie zmienia to faktu, że nawet najlepszy poradnik czy zbiór wzorów pism nie zastąpi indywidualnej porady doświadczonego prawnika – bo jednak prawdą jest, że ... "diabeł tkwi w szczegółach".  

- Gdzie można kupić Twój poradnik?

- Najprościej oczywiście w księgarni internetowej wydawnictwa: www.profinfo.pl lub bezpośrednio pod tym linkiem Książka jest dostępna zarówno w wersji drukowanej, jak i w formie e-booka – co kto woli. Można ją też znaleźć w wybranych księgarniach w Polsce.

- Asiu, bardzo dziękuję Ci za tę rozmowę. 


 

sobota, 5 września 2020

... po-wakacyjne Opowieści - ZAPOWIEDŹ pierwsza

- No cóż! Nie udało się nam zbyt długo przetrwać, choć początkowo wydawałoby się, że zbudowaliśmy wspólnie coś wyjątkowego. Te same idee, poziom motywacji, odpowiedzialność i ... w sumie też jakaś radość z bycia razem sprawiała, że byłam pełna nadziei. Wiem, mówi się, że nie ma przypadków ... to raczej decyzje, które podejmujemy, prowadzą nas tam, dokąd ostatecznie docieramy. Czasem cel bywa dla nas zaskoczeniem. 
- Jak odbierasz to ty? - poczuła jego wzrok. 
- Sama nie wiem ... teraz myślę sobie, że może było mi to potrzebne. Taki wiesz, niby test.
- Jaki osiągnęłaś wynik? Czy czegoś się dowiedziałaś o sobie, dzięki temu? - nie spuszczał z niej wzroku. 
Miała wrażenie, jakby wręcz obejmował ją swoim ciepłym spojrzeniem. Nie odważyła się go jeszcze odwzajemnić - nie teraz. Jednak delektowała się każdą chwilą. Jego zainteresowanie sprawiało jej prawdziwą przyjemność.
"Czyżby dopadła mnie ... 'Kobieca próżność'?" - zachichotała cicho w myślach. 

- Sądząc po twoim uśmiechu, wypadłaś chyba całkiem nieźle - jego głos przywołał ją do rzeczywistości. - Do twarzy ci z nim! - dodał spontanicznie, co oboje wprawiło nieoczekiwanie w lekką konsternację. Ona cieszyła się, że jak dotąd nie odwróciła głowy od widoku, który miała przed sobą. Pomagał uspokoić zmysły, które nagle się obudziły, wprawiając jej ciało i duszę w stan jakiegoś napięcia. A ona miała zamiar cieszyć się, że tu jest, że dała radę. Dotarła tam, gdzie chciała. Mogła pozwolić sobie ... na wspomnienia.

foto: Marzena Cybulka - jedna z trzech Osób tworzących zespół o nazwie:
M U N D I N O V A


Zabawne, że jeszcze dwie godziny temu była pewna, że mogłaby ją zabić. Najlepiej udusić własnymi rękoma.. Choć niewykluczone, że zabrakłoby jej siły. W końcu miała poczucie, jakby w każdym momencie mógł dopaść ją atak serca. Prawdopodobnie tylko jakaś wewnętrzna złość, czy też wrodzony upór trzymały ją jednak przy życiu. A może ... drgnęła lekko, uświadamiając sobie, że tych Emocji było jednak dużo więcej. Także tych, ocierających się delikatnie - jak spragniony zainteresowania kot - o jej serce. Niby na co dzień trzymały się na dystans, a jednak czasem ... bezczelnie łasiły się, roztaczając swój czar. Nie potrafiła - a może w głębi duszy nie chciała - być obojętna na te "zabiegi". Były potwierdzeniem zachowania Wrażliwości. To budowało. Podobnie jak fakt, że: naprawdę dała radę. Pokonała kolejny etap.

Myśl połaskotała ją lekko, wprawiając w dobry nastrój, mimo obolałego ciała. Dawno nie dostała takiego "wycisku". A kto za tym wszystkim stał? Właśnie, ona - ta, która mieniła się jej serdeczną Kumpelą. To Małgośka pewnego dnia wymyśliła sobie integrację firmową, połączoną z aspektem społecznym . Jako, że miała jakiś niewytłumaczalny dar przekonywania do swoich pomysłów, Zarząd się oczywiście zgodził. Z Prezesuniem na czele. Większość jej kolegów też ogarnął jakiś dziki zapał. Owszem, idea pokonania jakiejś określonej liczby kilometrów na rowerze, które potem przekładały się na konkretne złotówki, miała pewien swój urok. Te bowiem miały być przeznaczone na jakiś społeczny cel. Jeszcze tylko nie zdecydowali jaki. Na chwilę obecną liczyło się wyzwanie. A to miał podjąć każdy z pracowników. Wśród kolegów już rozgorzała jakaś rywalizacja - na razie na przechwałki. Niektórym wydawało się chyba, że ta podróż może być dla nich, niczym słynny "Tour de Pologne". Marzyła się im żółta koszulka, a może szampan, a może podziw ze strony Koleżanek, tudzież Przełożonych. Potrzeby były różne, bo i oni tacy przecież byli.

- Jaki był twój wynik? - pytanie przybliżyło się do niej, lekko muskając ramię. Drgnęła mimowolnie. Po opalonej skórze jej ciała przebiegł drobniutki impuls. Pozostawił po sobie ślad, jaki na tafli wody, robi rozbawiony wiatr. Nie zauważyła tego, urzeczona zbudowanym na wodzie mostem ze słonecznych promieni. On jednak widział więcej. Sprawnym, szybkim ruchem zdjął swoją kurtkę, aby zachowała jego ciepło, jego dotyk. Okrył ją sobą, najszczelniej jak potrafił. Uśmiechnęła się, wciąż zapatrzona w coś, co tylko ona widziała. Jej twarz co chwilę się zmieniała, wraz z emocjami lub myślami, jakie się w niej pojawiały. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Podobnie jak wtedy, gdy ... występowała na scenie. Podziwiał zręczność jej palców, zwinnie przesuwających się po strunach instrumentów, na których grała najczęściej. Czasem może nawet zazdrościł im tych chwil muzycznej intymności. Wtedy nie poświęcała całej swojej uwagi jemu. Owszem, wyłapywał wysyłane ku niemu uśmiechy i spojrzenia, niekiedy porozumiewawcze mrugnięcia okiem - sygnały, zrozumiałe tylko dla nich. Nie zmieniało to jednak faktu, że ... wolałby, aby "była bardziej jego". Chciał najczęściej zaprzątać jej myśli, a był zmuszony dzielić je z muzyką lub z naturą - jak teraz.

Siedziała obok niego, otulona zapachem ciała jego kurtki. Wciąż jednak wpatrywała się w słońce, które zanurzało swoje ramię w schładzającym się wieczorem, jeziorze. 
- Myślę, że wynik był całkiem niezły. Choć ważniejsze jest chyba coś innego. Dowiedziałam się wtedy nowych rzeczy zarówno o innych, jak i o sobie samej. Nabrałam też ochoty, aby uczestniczyć w podobnych wyprawach już prywatnie. Długo jednak szukałam ludzi, którzy mieliby podobną wizję, jak ja - trochę takiej niespiesznej podróży przez określony obszar. Takiej, podczas której można się zachwycić Naturą i stworzonymi przez nią obrazami. Chociażby właśnie takimi, jak te przed nami. Móc zachować je od zatarcia we wspomnieniach - może obiektywem aparatu, może pędzlem lub nawet ... - zawahała się na chwilę - słowem. Czasem spędzić noc pod rozgwieżdżonym niebem, innym razem w namiocie, a niekiedy może w wygodnym łóżku jakiegoś pensjonatu. Poczuć wolność, dotknąć przestrzeni, zachwycić się chwilą. Cieszę się, że udało mi się to osiągnąć. Rozpiera mnie szczęście, że właśnie dziś tutaj jestem i że ... od jakiegoś czasu - odwróciła nagle głowę i poszukała jego oczu - oprócz muzyki, mam również ciebie.

* * * * * * * * * 

Nie wiem jeszcze, czy ten nowy rodzaj "Opowieści" będzie miał jakąś kontynuację. Ten wpis jest trochę spontaniczną reakcją - tak jakoś 😉 podziałało na mnie prezentowane we wpisie zdjęcie. Przesłała mi je niedawno moja nowa Wakacyjna Znajoma o imieniu Marzena, którą poznałam podczas tegorocznego urlopu - dokładnie mówiąc: w Orzechowym Dworku na Żuławach. Okazała się być Niezwykle Intrygującą Kobietą. Nie tylko świetnie gra w tenisa stołowego, ale również na kontrabasie i gitarze basowej - w Zespole o nazwie MUNDINOVA
Tworzy go wraz z drugą Niesamowitą Kobietą - ta urzeka głosem i ruchem swego ciała na scenie - oraz Kolegą, grającym na gitarze. Jeśli jednak - podobnie jak ja - nie mieszkacie we Wrocławiu lub okolicach, bądź też miejscach, gdzie koncertują, nie martwcie się tak bardzo. Już wkrótce - 22 września 2020 - będzie można zobaczyć on-line Ich najnowszy teledysk pt.  „Indygo” i przekonać się, czy ta Muzyka  ... podziała także na Wasze zmysły. 

💙

... a Opowieść - jak większość podobnych tu utworów - jest utkana z pojedynczych włókien Rzeczywistości oraz kolorowych pasemek Fantazji ...

środa, 2 września 2020

... a na Mazowszu jednak GRAJĄ!


Niedawno moja Znajoma z fejsa, przytoczyła fragment wypowiedzi Kogoś Mądrego. Wśród słów, znalazło się takie zdanie: „(…) przyjaźń z gadułą jest zła”. 
Nie powiem, zelektryzowało mnie to zdanie, gdyż … przyszła mi najpierw do głowy taka myśl, że – co tu ukrywać, ja jestem Gadułą, więc … czyżby przyjaźń ze mną była dla Kogoś zła? Aż ciarki mnie przeszły, gdy pomyślałam o Tych Ludziach, z którymi taką relację utrzymywałam. Nie chciałam, aby zniknęli z mojego życia. Szczególnie, że wśród Nich było też sporo Sympatycznych Gaduł, podobnych mnie. Myślę, że tworzymy coś w stylu Grupy Gawędziarzy, snujących własne, różnorodne opowieści. Także te muzyczne, ponieważ nuty są w mojej ocenie – niczym litery, które umiejętnie zestawione ze sobą, przybierają kształt utworów.

Hmmm … jak już jesteśmy przy Muzyce … 
Jakoś tak dziwnie dla mnie się składa – ale jestem z tego bardzo rada – że krąg moich Znajomych obejmuje też, całkiem pokaźną Ekipę Ludzi, dla których dźwięki są niczym powietrze do życia. Możecie sobie zatem wyobrazić, z jakimi emocjami musieli sobie radzić w ostatnich miesiącach: odwoływane koncerty, przerwane trasy, utrudnienia w nagrywaniu utworów itd. Mnie samej brakowało takich muzycznych wydarzeń – z kilku względów. Jednym z nich była możliwość spotkania się z Przyjaciółmi i Znajomymi. Takich okazji nie powinno się marnować …

… a tak mogłoby się stać, gdyby nie … moje i nie tylko, wspomniane Gadulstwo! Prawdopodobnie nie dowiedziałabym się o tym, że w ostatnią wakacyjną niedzielę odbędzie się koncert moich Utalentowanych Przyjaciół, czyli: Asi oraz Krzyśka, którym miał towarzyszyć znany mi już trochę – pan Wojtek. Na dodatek, w jednym z dwóch (jak na razie) miejsc na Mokotowie, w których lubię się zjawiać – Teatrze BAZA. Być może nie byłabym także świadoma, że w kwestie tak istotne, jak oprawa: nagłośnienie, oświetlenie oraz nagranie koncertu, czy nawet  zapewnienie usług fotografa, zaangażuje się mój sporo młodszy Znajomy – też zresztą Wojtek. Dzięki temu, ta oto osobista relacja, zyskała fajne zdjęcia.
 
foto: 'Okiem Obiektywu' - można znaleźć na facebook'u fanpage Autorki zdjęcia
( https://www.facebook.com/OkiemObiektywuu )

Niewykluczone jest też, że gdybym poskromiła to własne „gadulstwo”, nie miałabym szansy spotkać się z Robertem – moim Kolegą piszącym naprawdę intrygujące wiersze (można się o tym przekonać, klikając w ten LINK), jak również teksty potencjalnych piosenek (cieszę się z Jego współpracy z Zespołem Sunset Bulvar nad autorską płytą). Byłam ciekawa nowych wieści – udostępniony mi materiał muzyczny brzmiał obiecująco, a Robert – jako jednocześnie Manager tej Grupy, miał z pewnością najbardziej aktualne informacje o dalszych działaniach. Liczyłam wręcz, że „zdradzi mi” datę najbliższego koncertu, za organizacją którego wszyscy tęsknili. Okazuje się jednak, że sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, bo: widmo wirusa nie odpuszcza i wciąż straszy, powodując nierzadko … pewne paradoksy. Z tymi trudniej sobie radzić.

Tym bardziej zamierzałam cieszyć się tym ostatnim niedzielnym wieczorem sierpnia. Nie wiedziałam, kiedy trafi mi się podobna, muzyczna uczta. A na taką właśnie, otrzymałam zaproszenie od moich Przyjaciół.

foto: 'Okiem Obiektywu'

Repertuar dotyczył piosenek stworzonych w okresie 1928 – 1943, wykonywanych przez ówczesną „Śmietankę Towarzyską” dobrze znaną Społeczności dawnej Warszawy. Przyznam, że wyjątkowa była dla mnie ta podróż. Oprócz nazwiska Juliana Tuwima, Mieczysława Foga i jednorazowo Krystyny Jandy, nie rozpoznałam nikogo mi znajomego. Nie miało to jednak większego znaczenia – choć obiecuję się podszkolić w wiedzy na ten temat. Najważniejsze były dla mnie same Utwory, śpiewane przepięknym, delikatnym w dużej mierze głosem Asi, splatającym się czasem lub mijającym z kojącą, zabarwioną chrypką barwą Krzyśka.

foto: 'Okiem Obiektywu'

Prawdziwie mnie oczarowały. Teksty wspaniale współgrające z dźwiękami, o które cały czas dbał młodszy ze wspomnianych Wojtków – „MOTZNY” Kaftanowicz,

foto: 'Okiem Obiektywu'

autentycznie uniosły mnie w przeszłość. Zasłuchałam się w piękne strofy, opowiadające z prostotą, a jednocześnie z jakąś gracją - historie uczuć, relacji, dawnego życia.
Joanna Mioduchowska oczywiście czarowała nie tylko śpiewem własnym, ale również swoich instrumentów: gitary i harmonijek ustnych.  

foto: 'Okiem Obiektywu'
foto: 'Okiem Obiektywu'
foto: 'Okiem Obiektywu'

Krzysztof Tkaczyk pewnie dotrzymywał kroku uroczej scenicznej Partnerce, grając na własnej gitarze akordy, których nie powstydziliby się oryginalni Wykonawcy.

foto: 'Okiem Obiektywu'
 
Szczególnie było to widoczne podczas drugiej części koncertu - małej Niespodzianki dla Publiczności. Wykonano wtedy kilka znanych utworów – jak choćby mój ulubiony „Take This Waltz” – Leonarda Cohen’a, "Summertime" (aria operowa, pochodząca z opery Porgy and Bess, z muzyką George'a Gershwina z roku 1934*), ”Smile” (autor Charlie Chaplin z 1936*) oraz „Over the Rainbow” (klasyczna ballada napisana przez Harolda Arlen i E.Y. Harburga do filmu 'Czarnoksiężnik z Oz' z 1939 roku*) , ale … ze słowami napisanymi po polsku - głównie przez Krzysztofa.

* [wsparcia w dokładnych informacjach udzielił mi Krzysiek - za co: Dziękuję]

foto: 'Okiem Obiektywu'

Co tu dużo opowiadać - choć wiecie, że lubię 😉 … byłam pod wielkim wrażeniem efektu, jaki został osiągnięty. Wiedziałam, że oboje piszą – zazwyczaj przecież Sami tworzą teksty do prezentowanych później piosenek. Jednakże to, co zaprezentowali w niedzielę, to było naprawdę COŚ! Osobiście byłabym za tym, aby podążać dalej tym tropem i pomyśleć o oddzielnym koncercie z takim właśnie repertuarem - choć ten z wydarzenia pt.: „Piosenki dawnej Warszawy” też mi się bardzo podobał. Świat pojawiających się na scenie Teatru BAZA dźwięków, dopełniał - wspomniany już wcześniej pan Wojciech Zalewski, muzyk z naprawdę pokaźnym dorobkiem - o czym nie miałam pojęcia.  

foto: 'Okiem Obiektywu'
foto: 'Okiem Obiektywu'
 
Jak również z solidnym zapasem różnorodnych opowieści z tamtego okresu życia. Właściwie to On - podczas rozmowy ze mną i towarzyszącym mi tego wieczoru Robertem Baranowskim wspomniał, jakoby kiedyś „Muzyczna Bohema” szerokim łukiem omijała Mazowsze. Działo się tak dlatego, że … - mnie to akurat tak bardzo nie zaskakuje – mieszkańcy tegoż regionu Polski byli posądzani o „mało wysmakowane gusta muzyczne”. Cóż, nie mnie oceniać, czy i na ile mieli rację.

Szczęśliwie jednak, inne Pokolenia Artystów nie wydają się być tą opinią zniechęcone i w najbliższych dniach będę miała okazję uczestniczyć w kolejnych muzycznych wydarzeniach.

Pierwsze, to koncert Zespołu PRAGMA – znam Wokalistkę, miałam okazję słyszeć, jak śpiewa, ale były to zupełnie inne okoliczności. Datę wpisałam już więc sobie do kalendarza: 4 września 2020 (piątek) godz.20.00 [ "Pracovnia Art Club" - ul. Popiełuszki 16; Warszawa ]

Drugie osłodzi mi lub lekko odczaruje przyszły poniedziałek – w „Akwarium”, dawniej kultowym jazzowym Klubie, będzie miała 7 września 2020 o godz. 19.00 mini-recital moja Znajoma – Iwonna Buczkowska.

Powrócę zatem do początku tego wpisu, gdyż taką mam refleksję odnośnie zacytowanego zdania:
„(…) przyjaciel gaduła jest zły”

W moim odczuciu, jeśli Kogoś nazywam Przyjacielem, to … Jego „Gadulstwo” zupełnie mi nie przeszkadza. Taki Ktoś wie przecież, co i kiedy należy - zachować tylko dla siebie ...