– Wiesz co? Ja też potrafię. Może tylko do tej pory nie zdawałem sobie z tego sprawy. Pomyślałem też, że ... może być zabawnie. Taka gra jakby - na opowieści.
– z właściwą sobie tylko, "studencką nonszalancją" wykonał ruch, jakby ... chciał włożyć obie ręce w kieszenie spodni-rurek. Wszystko było dokładnie wystudiowaną pozą i oboje o tym wiedzieliśmy.
foto: Justyna Mielcarek [ Anioł mieszkał wtedy w Galerii Bruklin 5 ] |
– Dobra, czemu nie. Możemy zrobić taki ... hmmm ... może? "Festiwal Opowieści"? - dałam się znowu ponieść, urzeczona prostotą Idei.
– To zaczynam. Teraz kolej na moją ... Baśń - odrzekł tylko.
*****
- Stary, kiepsko wyglądasz - Borys klepnął go w plecy po kumpelsku i przysiadł przy barze. To była ich stała i w sumie jedna z ulubionych - "Miejscówka" - zgodnie z nazwą knajpki.
- Dzięki. Nie ma to jak otrzymać psychiczne wsparcie - obrócił lekko głowę i spojrzał kpiarskim wzrokiem na jednego ze swoich Dawnych Przyjaciół. W obecnym życiu dużo rzadziej mieli okazję spędzić wspólnie kilka godzin. Po obronie doba jakby się skurczyła. On sam czasem zastanawiał się, czy wraz z utratą statusu studenta, nie przeszedł do jakiejś innej rzeczywistości. Niekoniecznie podobała się mu ta nowa. Może dlatego, że zbyt krótko przebywał w tym świecie. Wciągnął go w swój wir, a Miasto - siedziba rodzimej Uczelni - zachłannie, niczym bluszcz oplotło, nie pozwalając oddalić się - nawet myślami - zbyt daleko. Jak zazdrosna Kochanka przenikało w każdą niemal jego sferę życia, chcąc zawładnąć jego duszą, sercem i ciałem. Teraz dopiero zaczął to dostrzegać i ... przeraził się lekko takiego "związku". Nie był gotowy, aby tak żyć.
- Nie potrzebujesz wsparcia, tylko odpoczynku. Narzuciłeś sobie chyba zbyt duże tempo, a to ... wykańcza. Zaufaj mi, wiem co mówię, bo - przerwał na moment, aby upić łyk złocistego napoju z cienką warstewką piany, który właśnie podał mu barman - tak miałem w mojej pierwszej robocie po studiach. Myślałem, że "złapałem Pana Boga za nogi ..." He, he, he - roześmiał się cicho Borys, choć nie było słychać w jego głosie prawdziwego rozbawienia.
- Może masz rację - zamyślił się. Nie dalej, jak kilka dni temu jedna z Koleżanek uświadomiła mu, że ma zaległy urlop, który powinien wykorzystać, jeśli nie chce go stracić. O możliwości ekwiwalentu pieniężnego nie można było marzyć, gdyż ... Zarząd stał na stanowisku, że każdy pracownik, zgodnie z literą prawa, powinien zapomnieć na jakiś czas o sprawach zawodowych.
- Mógłbyś pojechać do K. Takie otoczenie dobrze ci zrobi. Może wreszcie sprawdzisz te swoje kijaszki - Kumpel roześmiał się już teraz szczerze, wyobrażając sobie go pewnie, jak dziarsko maszeruje w towarzystwie starszych pań, urzeczonych ideą "nordic-walking'u".
- A wiesz co? To w sumie nie taka głupia myśl. Zabiorę aparat i swój notes. Może znowu ... - rozmarzył się lekko i odpłynął nieznaczenie myślami do czasów, gdy wierzył, że może być Ulubieńcem Weny.
- Byłoby z korzyścią - Borys przytaknął i upił kolejnych kilka łyków. Smakowało mu. Delikatnie oblizał kąciki warg. - Napisałeś coś ostatnio? - zagadnął, choć prawie był pewny, że zna odpowiedź.
- Próbowałem, ale ...
- Wiem, nie masz czasu ... nie masz warunków ... brakuje ci pomysłu, jak to wszystko posklejać w jedną całość, abyś poczuł zadowolenie i motywację do kontynuowania projektu. W takim razie dłuższy wyjazd jest ci potrzebny. Żal zresztą na ciebie patrzeć. Te worki pod oczami ... a fe! - Borys miewał przebłyski talentu aktorskiego i niekiedy pozwalał sobie je objawić. Zazwyczaj robił to ku uciesze znajomych, którzy jednak na próżno namawiali go do reaktywacji studenckiego kabaretu.
- W takim razie postanowione. I wszyscy będą zadowoleni - pomyślał jeszcze, notując w komórce przypomnienie o złożeniu wniosku urlopowego.
* * *
Litery od niemal zawsze go ... uwodziły. Alfabet, znowu okazał się wskazówką. Wszak kolejność jest taka ... K ... L - uśmiechnął się do swoich myśli przekraczając próg hotelu. Jedynego tutaj zresztą i - jak większość miejsc noclegowych w Miasteczku, nietypowym. Trafił tu dość naturalnie. Wyniki przeglądarki wskazywały ten obiekt, jako jeden z pierwszych. A on będąc "mieszczuchem z krwi i kości", w ciągłym niedoczasie, nie zastanawiał się długo. Nazwa sugerowała, że goście mogą liczyć na wszelkie wygody. Taki ... "Klejnot w Koronie" - przyszło mu na myśl, a potem szybko wybrał podany na stronie numer i zarezerwował pokój. Była wczesna wiosna i widocznie nie mieli jeszcze typowego obłożenia. Było mu to na rękę. Szukał przecież wtedy spokoju - jak teraz, a to w środku tygodnia miał w Miasteczku zapewnione. Zdążył się już o tym przekonać. Uśmiechnął się po raz kolejny, tym razem jednak do młodej Recepcjonistki. Zdążyli się zaprzyjaźnić.
- Miło cię znowu gościć u nas - odwzajemniła powitanie, a potem podała mu jego klucz. - Tym razem z lepszym widokiem - mrugnęła do niego porozumiewawczo.
- Uwielbiam tu wracać. Między innymi dla takich miłych niespodzianek - puścił do niej oczko.
- Sytuacja wygląda tak: w pokoju pani Zosia zostawiła dla ciebie leżak. Drogę już znasz, pogoda zapowiada się na najbliższy tydzień znakomicie, a pan Stasio dba - jak zawsze zresztą, o trawę. Nasze Dzieciaki z internatu pojechały na wycieczkę i będą dopiero wieczorem. Zapewne spotkasz je jedynie na posiłkach, o ile zaszczycisz swoją obecnością naszą jadalnię nie tylko w porze porannej kawy - zaśmiała się wesoło, wytykając mu, że powiedzenie "przez żołądek do serca mężczyzny" w jego przypadku się nie sprawdza. Nie był smakoszem, choć lubił czasem zjeść coś dobrego. Gdy się pojawiał w L. najczęściej zachodził do pani Basi z Cafe przy Rynku. Niektóre miejscowe panie były tym faktem mocno poruszone i próbowały zmienić jego naturę. Wśród nich przodowała Szefowa kuchni hotelu.
- Dzięki. Czuję się niemal jak w domu. Bardzo za-opiekowany, a wręcz rozpieszczany. O, tak! Tego mi było właśnie trzeba. Cisza, spokój i zieloność otoczenia. To ja lecę teraz obejrzeć ten widok z okna, a potem ... się zobaczy 😉 - zarzucił plecak i ruszył we wskazanym kierunku, rzucając jeszcze okiem na wiszące na ścianie hotelowego foyer, obrazy.
Słysząc historię ich powstania, zauroczył się nią na tyle, że miał sentyment do tych prac. Lubił na nie patrzeć, choć wyszły spod ręki amatorów, skupionych wokół Organizacji Pozarządowej - działającej w dawnej stolicy Królów. Żałował jedynie, że nie może zobaczyć innych obrazów, które zostały po uczestnikach plenerów.
Pokój znajdował się w głębi korytarza i faktycznie był z niego jeszcze lepszy widok, niż ten, który miał ostatnio. Odsłonił zasłonę i firankę, po czym otworzył szklane drzwi na balkon. Wyszedł i odetchnął głęboko. Otoczyły go barwy soczystej zieleni, głębokiej niebieskości oraz spokojnej, puchatej bieli. Powitały zapachy obudzonej Przyrody i pieśni lokalnych pierzastych postaci, teraz pochowanych wśród rosnących drzew. Poczuł, że serce mu zwalnia, wybijając jednocześnie radosne tony. Odwrócił się pod wpływem impulsu i wszedł do pokoju. Wprawnym ruchem wydobył z plecaka notes wraz z długopisem, komórkę umieścił w tylnej kieszeni spodni, a potem chwycił stojący przy szafie leżak. Przekręcił raz klucz w zamku, po czym skierował się energicznym krokiem w stronę recepcji. Dziewczyna wciąż tam była.
- Zamierzam skorzystać z twoich rad i tego oto cudu techniki - wskazał na trzymany leżak, mrugając wesoło. Czuł się wyśmienicie. - Mogę zostawić tu klucz, aby mi się gdzieś nie zawieruszył w trawie?
- Jasne! Nie ma sprawy - uśmiechnęła się do niego. - Będę się tu kręcić, więc gdybyś potrzebował wejść do pokoju, a mnie by tu nie było, nie panikuj.
- Ha, ha ... paradne stwierdzenie. Czy ja kiedykolwiek tak się zachowywałem? - spojrzał na nią spod przymrużonych powiek, udając oburzenie.
- Ty nie, ale ... kto tam wie, co facetowi nagle odbije - przekomarzała się z nim bez żadnych skrupułów.
- Też coś! - rzucił lekko, mając poczucie, że przegrał tę potyczkę słowną. Nie miało to jednak większego znaczenia. Było tylko zabawą, ich prywatną grą. Akceptowaną przez oboje.
Zatrzymał się i delektował widokiem, jaki przed nim się roztoczył. Poczuł ciepło na sercu, gdy ujrzał znajome zejście. Tak, to był przyjazny mu świat.
Gdzieś w oddali usłyszał kojący dźwięk kosiarki, a w nosie zawirował wesoło, orzeźwiający aromat skoszonej trawy. Uwielbiał ten zapach. Tu był inny, niż w mieście. Czystszy. Rozejrzał się wokoło, zastanawiając nad miejscem ustawienia leżaka. Ciepłe ramiona słońca obiecywały delikatną opaleniznę, choć wiedział, że można się w nich czasem za bardzo zatracić. Rozważał cień, ale jednocześnie był spragniony jasnych objęć. I wtedy dojrzał prostą ławkę. Stała dokładnie tam - w miejscu, które mogło okazać się idealnym rozwiązaniem. Mógłby tam odłożyć notes i telefon, gdyby nabrał ochoty na "słodkie nieróbstwo".
Uznał, że myśl była najtrafniejszym rozwiązaniem na tę chwilę, więc nie roztrząsał jej dłużej, tylko powoli wkroczył w zieloną przestrzeń. Pod stopami poczuł miękki dywan traw. Przystanął, odłożył leżak, a potem ściągnął buty i skarpetki. Zapragnął poczuć dotyk ziemi, która przyzywała go do siebie, jakimś magnetycznym przekazem. Z rozkoszą przeszedł boso kolejne metry, dzielące go od upatrzonej ławeczki. Gdy tam już dotarł, rzucił niedbale obuwie, odłożył na bok notes, a potem skupił się na rozłożeniu wygodnego siedzenia. Teren był lekko pochylony i chwilę mu zajęło ustawienie leżaka w najbardziej stabilnej pozycji. Dopiero gdy umościł się, dostrzegł leżący cienki zeszyt. Okazał się być książeczką, z zabawnym obrazkiem na okładce. W pierwszej chwili nawet pomyślał, że to może jakieś goszczące wraz z rodzicami w hotelu dziecko, zostawiło ją tu przez przypadek. Postanowił zabrać ją ze sobą i oddać Dziewczynie z recepcji. Przymknął oczy i dłuższą chwilę delektował się łagodnymi pocałunkami słońca, które przywiewał młody wietrzyk. Czuł, jak jego ciało powoli się odpręża pod tym dotykiem pieszczot. Brakowało mu tego. Nagle, tknięty jakąś zabłąkaną myślą poderwał się i sięgnął po publikację.
Z coraz większym zainteresowaniem przyglądał się cienkiej książeczce. Okazała się pewną niespodzianką, gdyż ... nie była wcale dedykowana dzieciom. Zawierała natomiast ... pięknie opisane emocje, które przyjęły formę wierszy. Zagłębił się w lekturę i przeniósł dzięki słowom do innego świata. Był teraz kimś innym. A potem odkrył jeszcze coś, co zapoczątkowało zupełnie inną opowieść. Wyrwaną z zeszytu kartkę, na której ktoś odręcznie skreślił takie oto słowa:
... o czym szepczesz?
białym chmurom -
młoda jabłoneczko?
- zaszumiała w odpowiedzi:
- że lubię tańczyć
ze swawolnym wiatrem
gdy me gałązki
rozświetla słoneczko -
- że lubię chwile
gdy skromne ptaszę
usiądzie wśród mych liści
chwaląc dzień swą piosneczką -
- że lubię gawędzić
z innym drzewami
pośród których wyrosłam
orzechem i gruszą, moją kuzyneczką -
- że, wreszcie! kocham to miejsce
do Góry Zamkowej przytulone
czasem spokojne, niekiedy gwarne
Magiczne - Aniołów Miasteczko ...
Spojrzał raz jeszcze na słowa, a potem podniósł wzrok. I mógłby przysiąc, że zobaczył to, co ktoś odmalował swoją paletą liter ...
– Jak ci się podoba moja ... Baśń? - niemal słyszałam to pytanie, wpatrując się w zdjęcie drugiego Anioła od JustyAny. Ten z tytułowego zdjęcia też przywędrował wraz ze mną do Wawy, ale zamieszkał na Uczelni. To dopiero drugi (oficjalnie) dzień mojego tegorocznego urlopu, a ja już za nim tęsknię. Podobnie jak za moimi Przyjaciółmi z Lanckorony, którzy może teraz właśnie, szykują na najbliższy weekend Moc niespodzianek - w ramach Letniego Festiwalu "Romantyczna Lanckorona". Jedną z nich jest wystawa, której nazwa bardzo mi się podoba:
To już w najbliższą sobotę = 8 sierpnia 2020 => start ok. godz. 16.00 w Leśnym Ogrodzie. ZACHĘCAM - może usłyszycie inne anielskie bajki?
DLA ODKRYWCÓW zostawiam jeszcze ten L I N K
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz