- To nie-by-wa-łe - przesylabizował w napięciu Mistrz, kręcąc z niedowierzaniem głową. Nie wiadomo było tylko, czy zwraca się na głos do siebie, jako Aktora? Reżysera? Scenarzysty? czy może był to raczej komunikat skierowany do kogoś innego. Choćby do małych postaci, wykazujących dziecięcą Ciekawość i z ufnością czekających na rozwój wydarzeń.
- Wydaje mi się, że ktoś jednak "Coś!" przeoczył. Miasteczko jest także kolebką ... - nie dokończył zdania, gdyż przerwał je radosny okrzyk:
- ... Krasnali! - małe postacie bardzo się ożywiły na myśl, że to jest ich "pięć minut". Nie mogły sobie pozwolić na "akademicki kwadrans", tak znany Autorowi Bajki 1.2 - były na to zbyt młode.
- Dokładnie tak - potwierdził z uśmiechem Mistrz. I prosimy o tym nie zapominać - gdyby nie odłożył gdzieś berła, to pewnie by teraz nim energicznie potrząsnął. - Przypomnę fakty. Wysłuchaliśmy już Trzech Bajek, które opowiedziały nam Anioły [ Brawo! Ekipo #GaleriaBRUKLIN5 ]. TRZY utwory, niczym w tytule Wydarzenia, które właśnie dziś = SOBOTA = 8 sierpnia 2020 ... będzie miało miejsce w Leśnym Ogrodzie, czyli: "Trzy Muzy, ..." - uśmiechnął się, ale jego oczy spoglądały uważnie na Słuchaczy. - Nadszedł zatem czas, aby ...
- Naprawdę to zrobisz, nasz Pierwszy Królu? - zaszeptały ponownie drobne postacie w czerwonych czapeczkach, a na ich twarzyczkach przysiadł wyraz oczekiwania.
- Oczywiście, że TAK! - Wykrzyknął Ten, który godnie nosił czerwony płaszcz, obszyty delikatnym puchem z anielskich skrzydeł, po czym poprawił machinalnie oznakę władzy. Przywdziewał ją wyłącznie na Takie właśnie Uroczystości i ciągle zapominał, że lekko zsuwała się, gdy wykonywał zamaszyste ruchy głową. - Gotowi? Zatem, kto ma chęć, niechaj słucha lub ... pozwoli i mnie wypowiedzieć te oto słowa:
💚 💗 💚
... opowiem Ci ... Bajkę
"O tym, jak się stałem Ważnym Krasnalkiem ..."
... na dworze Króla K. - dokończył zdanie Nestor, sadowiąc się wygodnie na niebieskiej ławeczce pod oknami Cafe przy Rynku, niczym tronie.
- To było jakieś może zaledwie ... 150 lat temu, czyli wtedy, gdy byłem takim młodziutkim skrzatem, jak wy, moi Mili - Dziadek przywoływał powoli wspomnienia, zakurzone przeżytymi latami. Nie chciał zastanawiać się, ile to już właściwie ziemskiego czasu minęło, odkąd pojawił się w tej Sennej Krainie. Podobało mu się tutaj i uwielbiał wracać do wybranych w okolicy Miejsc. A może działo się tak dlatego, że zwykle Czas Młodości ma kolory tęczy. Tyle jest tych różnobarwnych emocji, które tak niepostrzeżenie przechodzą kolejne poziomy, zaskakując możliwymi odcieniami. Czasem tęsknił do tych momentów ekscytacji, podczas których serce niemalże wyrywało się z piersi ze szczęścia. Nawet na myśl o może banalnych sprawach. - Nie wiem, czy wiecie, ale my Krasnale jesteśmy raczej Osadnikami. Rzadko zdarza się nam wyruszać w podróż, aby znaleźć nowy Dom, którego stajemy się Opiekunem. Możecie więc spróbować sobie wyobrazić, co mogłem czuć, gdy oznajmiono mi, że mam opuścić rodzinne strony i Miejsce, w którym się narodziłem.
- Przerażenie? - drobny chłopczyk o zielonych oczach umościł się wygodniej na jego kolanach.
- Radość chyba raczej. Chciałbym też kiedyś poczuć się jak ci turyści, którzy odwiedzają nasze Miasteczko - rozmarzył się jednak drugi, ukrywając pod powiekami kolor własnych źrenic.
- To ja wam powiem, że odczuwałem te stany niemal na zmianę. Jakaś część mnie obawiała się tego, co może mnie spotkać. Inna z kolei traktowała to jako misję do wykonania.
- Jak w filmach z ... Siódemką? - starszy o 5 minut wnuczek otworzył oczy, które teraz roziskrzone wpatrywały się w Seniora Rodu.
- Powiedzmy, że ... - starszy pan niespecjalnie miał ochotę na dygresje. Z każdą dekadą coraz bardziej odczuwał upływ czasu. Niekiedy łamało go w kościach, a wtedy bliskość ciepłego kominka była niemal pożądana.
- Przestań Dziadkowi co chwilę przerywać - zielonooki nagle nabrał odwagi, by oznajmić swoje zdanie. - Jak tak będziesz "mielił ozorem bez sensu", to znowu nie zdążymy usłyszeć całej historii. Mama zagoni nas do obiadu, a swojego Tatę postraszy Babcią - ostrzegł brata, przywołując go tym samym do porządku.
- Sam wciąż paplasz - obruszył się wspomniany i pokazał język.
- A czas mija ... - podsumował utarczkę wnuków Mężczyzna, patrząc znacząco na wyświetlającą się na rodowej busoli, godzinę.
- Już będziemy cicho - zgodny duet przepraszających głosików, przegonił srogi wyraz twarzy Starszego Pana. - Opowiadaj dalej, Dziadku ... - dwie pary, tak różnych pod kątem barwy oczu, wpatrywało się teraz w niego ... z nadzieją? Mruknął coś więc do siebie i podjął przerwaną opowieść.
Wyruszyłem wkrótce, żegnany przez Matkę i Rodzeństwo, które zdążyło znaleźć w okolicy rodzinnej siedziby, własne domostwa. Jako najmłodszy miałem nikłe szanse, aby iść w ich ślady. Ludzie przestali budować, nawet nie powiększali swoich majątków. Ruszyłem boso, niosąc ostatnie buty w tobołku, czyli starej matczynej chuście zawiązanej rogami wokół jednego końca solidnego kijaszka. Wędrowałem niczym ten "Leśny Dziadek" z bajki, którą oglądaliśmy z waszą Mamą na takim starym rzutniku. Przemierzałem wąskie dróżki, bo tymi postanowiłem się poruszać. Spałem zwykle w kielichach kwiatów, które na wieczór zwijały płatki. Czasem gościły mnie pszczoły, częstując swoimi słodkimi wyrobami z zebranego pyłku. Bywało, że podwoziły mnie ślimaki, bądź barwne motyle lub smukłe ważki. Kilka razy nawet, zdążyłem wskoczyć na nasiona dmuchawca, którymi lubił bawić się Wiatr. Niezwykle ciekawa była to podróż, wypełniona lekką tęsknotą za domem, a jednocześnie całą masą przygód. Jedna z nich właśnie, zaprowadziła mnie kiedyś Tutaj, do przycupniętego na zboczu Zamkowej Góry, Miasteczka Aniołów. To był taki ciepły i gwarny dzień, jak dziś - objął ramieniem widok roztaczający się z ławeczki. - Siedziałem w tym samym miejscu co teraz z wami i chłonąłem radosną atmosferę. Ubitymi jasnymi ścieżkami (bowiem wtedy jeszcze nie było tych kamiennych uliczek), wędrowały postacie w czerwonych czapkach. Pośród zielonych liści rosnących gęsto drzew, przypominały leśne poziomki. A może małe biedronki ... - Starszy Pan zamyślił się na chwilę. - Zewsząd dochodziły jakieś wesołe chichoty oraz brzmiała Muzyka. Stawała się coraz głośniejsza, jakby przybliżała się z każdym uderzeniem mojego serca. Niedługo później ujrzałem zadziwiający Orszak, na czele którego majestatycznym krokiem szedł nie kto inny, tylko ... Pierwszy Anioł Miasteczka, obwołany też Królem Krasnali. Towarzyszyły mu różne uśmiechnięte postacie. Niektóre trzymały w rękach mosiężne dzwonki, którymi co chwilę potrząsały, robiąc niesamowity hałas. Większość miała na głowach czapki w kolorze słodkich malin, choć zdarzały się również pomarańczowe, niebieskie, żółte i białe. I nagle poczułem, że ... ten barwny korowód rozbawionych ludków porywa mnie za ręce. Ktoś mi włożył czapkę na głowę, której nie miałem czasu nawet poprawić i prawie zgubiłem po drodze. Potem jakiś inny krasnal przekazał mi, niczym sztafetową pałeczkę jeden z glinianych dzwonków, zachęcając bym go używał dopóki nie wypatrzę kogoś, kto by zastąpił mnie. Tak właśnie było - dokończył swoją Bajkę Mężczyzna, trzymając w lekko drżącej dłoni fotografię sprzed lat ...
foto: Cafe Pensjonat Lanckorona "Pochód lanckorońskich Krasnoludków prowadzony przez Króla Krasnali - p. Kazimierza Wiśniaka" |
* * * * *
- Jak Ci się podoba moja Bajka? - usłyszałam jeszcze, zanim zamknęłam plik i wyłączyłam wreszcie laptopa. Był najwyższy czas, aby powrócić już z Krainy Słów i ... zdążyć jednak na pociąg do Malborka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz