niedziela, 20 grudnia 2020

Warszawskie obrazy ...

Ostatnio, jeden z poznanych Przyjaciół spoza Warszawy zapytał, jak do mnie zwracano się, gdy byłam mała. Odpowiedziałam machinalnie trochę, że ... nie pamiętam. Bo! W tamtym momencie tak właśnie było. Dopiero po jakimś czasie napłynęły do mnie obrazy z dawnych lat. Wspomnienia, do których w zasadzie już nie wracam. Może tylko wtedy, gdy - całkowicie przypadkowo ... hahaha ... spotkam się z Ludźmi, którzy byli kiedyś częścią mojego świata. 

"Dawna ja ... dawna Warszawa" - jakoś mimowolnie nadpłynęły takie skojarzenia. Kocham swoje miasto, choć ... niekiedy mnie irytuje. Swoją za głośną Muzyką tworzoną przez miejską cywilizację. Tłumem, w którym czasem człowiek czuje się taki samotny. Osobiście rzadko mam poczucie osamotnienia. Towarzyszą mi zazwyczaj różne myśli, pomysły, analizy rozmów z Przyjaciółmi lub Znajomymi. Czasem noszę Ich w sercu i mam wrażenie, jakby stali obok mnie. Przyzwyczaiłam się chyba za bardzo do "pracy zdalnej". Aura za oknem - od chyba pięciu dni (najmarniej ... ech!) w stolicy słońca zupełnie nie widać, tylko osowiałe mgły rozsiadły się na budynkach i drzewach. Może tym ostatnim to tak bardzo nie przeszkadza. Lekko zaborcza Pani Jesień pozabierała im liście ... stoją teraz takie smutne i nagie przy ulicach lub parkach. Taka zatem mgła, to jak lekka i zwiewna sukienka, która okrywa ich ciemne ciało pnia oraz wyciągnięte w górę gałęzie, niczym ramiona, może dłonie. Zatem tak ... pogoda za oknem wcale nie nastraja mnie do tego, aby wyjść z domu. Jakby tego było mało, dzień się jakoś dziwnie skurczył i już od około 15.30 powoli zapada grudniowy mrok. Pani Zima zaraz zapuka do drzwi. Ciekawe, czy przyniesie ze sobą puchate i zimne drobinki wody. Czy będzie miała fantazję i wymaluje na szybach okien swoje autorskie obrazy ... Tęsknię trochę za tą porą z czasów dzieciństwa. Za Warszawą, w której tyle się zdarzyło. Miejscem, które ma swoją Muzykę - nawet jeśli właśnie czasem bywa zbyt męcząca. Miasto w okresie letnim rozbrzmiewa też zupełnie innymi dźwiękami. Trzeba je jednak odnaleźć. Wiedzieć, gdzie ich szukać. 

"Jak mają to zrobić Ci, którzy tu nie mieszkają?" - pomyślałam sobie w sobotni poranek. Taka refleksja jakoś mnie nagle poderwała na nogi. Miałam dzień wolny od pracy. Za oknem mimo szarości mgieł i chmur było ... widno. Wreszcie! 😁 Plan w mojej głowie dojrzewał wraz z upływem kolejnych godzin. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ... galaktyka LI. Znowu mnie w siebie wchłonęła ? 😎 Chwyciła mocno za rękę i pociągnęła w głębię swojej krainy. Skusiła ... Dobrym Towarzystwem oraz ciekawymi pogawędkami. Zanim się obejrzałam, zapadł mrok, a jeden z zegarów wskazywał dobitnie, że ... "pokpiłam sprawę". Może gdyby nie ta jego delikatna nuta "politowania", wzruszyłabym ramionami i bym ... odpuściła. Biała tarcza z uniesionymi brwiami wskazówek wciąż prowokowała. Nie zastanawiałam się długo. Czasem tak właśnie działam: "na Spontanie" ... to jak jazda z górki bez trzymanki ... tak, że aż zapiera dech ... a jednocześnie jest dokładnie tym, o czym wspomina czasem na LinkedIN'ie pewien zabawny w sumie 😁 { myślę o poczuciu humoru } Gość o imieniu MACIEJ

Tak: jako Dziecko to czułam ... żyłam właśnie w myśl tej zasady #ĆpajŻycie. Znowu zapragnęłam tak się właśnie poczuć. Szybkim ruchem zagarnęłam więc komórkę, bilet miesięczny (dobrze, że jeszcze jest ważny ... hahaha), rękawiczki (bo przecież ciągle mam zziębnięte ręce) i .. tak, oczywiście. Nieodłączny obecnie .. "modny gadżet", czyli = maseczkę.

Moją podróż postanowiłam zachować na zdjęciach. Może chciałam się znowu pobawić w ... Podróżnika? "Powsinoga" - tak czasem na mnie mówiono, gdy byłam mała. Przypomniałam to sobie. Coś mnie kusiło, aby nie siedzieć w miejscu. Choć podobno należałam do raczej tych "grzecznych dzieci" ... może dlatego, że zawsze miałam swoje światy. Te z czytanych książek. Te stworzone w wyobraźni ...

Te fotki w zasadzie będą ukazane przeze mnie w odpowiedniej kolejności (poza tym pierwszym, ale .. jakoś mi się tak spodobało, że postanowiłam uświetnić nim ten wpis. Nie wszystkie obrazy udało mi się zachować. Brak ostrości .. hahaha ... tak, to chyba moje ... "Waterloo" .. Cóż, może jeszcze się podszkolę. A może zwyczajnie zrzucę to na karb faktu, że nie założyłam jednak tych rękawiczek. Siedziały sobie bezpiecznie w mojej kieszeni. Czasem tylko poszturchiwane dłońmi, gdy chowałam telefon lub chusteczki. No, nie było może tak zimno, ale ... cóż! Może skupmy się jednak na opowieści.


Tak, jak wspomniałam ... moja podróż zaczęła się od innego obrazu. Jakiego? Hmm! Otóż i on! => jestem Wielbicielką II Linii ... 

Szczęśliwie dla mnie - co widać od razu - nie miałam zbyt długo czekać na swój pierwszy w zasadzie środek transportu. Wkrótce już siedziałam wygodnie w raczej pustym pociągu - te nowsze składy przypominają w zasadzie taką gąsienicę ... nie mają oddzielnych wagonów. Na zakrętach widać niemal przód - szczególnie teraz, gdy mieszkańcy ograniczają wyjście z domu. Wypełniała mnie tym razem jakaś dziwna Euforia ... jakbym znowu ruszała w jakąś podróż. Zastanawiałam się, czy przypadkiem się nie zgubię - jak zwykle zresztą. Przekonywałam jednak samą siebie, że to niemożliwe. To moje miasto i choć tak bardzo się zmieniło na przestrzeni mojego życia, to ... znajdę drogę do domu .. hahaha 

Pozbyłam się wątpliwości. Może to te kolory mnie pozytywnie nastroiły?


Bardzo rzadko zdarza mi się gościć na tej stacji. Mam zwykle przesiadkę na innej. Nie zmienia to jednak faktu, że lubię ten przystanek. Kojarzy mi się z Uniwerkiem Warszawskim, na którym chciałam kiedyś studiować. Schody ruchome poniosły mnie w górę, ku ulicy tętniącej życiem. Nawet wybrałam dobre wyjście. Wyszłam bowiem prawie na samo skrzyżowanie znanych ulic: Świętokrzyskiej, Nowego Światu i ... jeszcze chyba paru, bo ... tam zbiegają się faktycznie różne drogi. Ta druga może być Osobom spoza Wawy znana. Taki miejski 'deptak' ... ruch pojazdów ogranicza się w zasadzie do autobusów i taksówek. Pełno tu różnych knajpek, restauracji, sklepów itp. Ulica, która chyba o każdej porze dnia i nocy żyje!!! i to jak! "na Maxa". Słychać tu muzykę nie tylko pochodzącą od aut, gwaru ludzkich rozmów, ale też brzmią tam prawdziwe dźwięki.



Zatrzymałam się na przystanku i wyglądałam pasującego mi autobusu. Na szczęście prawie każdy mogłam wybrać. Wystarczyło, aby jechał prosto - żeby tylko nie skręcał za Nowym Światem w Aleje Jerozolimskie. Dokąd zmierzałam? Poczekajcie jeszcze chwilę. Wkrótce wiele się wyjaśni ...

Pojazd, w który wskoczyłam z energią - a może, by się lekko rozgrzać ... przyjechał po kilku minutach. Czekało mnie sporo przystanków, więc miałam czas, aby przywrócić swoim dłoniom odpowiednią temperaturę - szkoda byłoby przecież, upuścić z nich komórkę 😉 Nawet jeśli nie wytrzymuje za długo w moim towarzystwie .. hahaha.

Nie patrzyłam na godzinę - w końcu nigdzie mi się nie spieszyło - może podróż autobusem zajęła mi 10 minut. Cel wkrótce ukazał się moim oczom. Niedługo miałam przekroczyć bramę do innego świata. 


Pierwsza część drogi okazała się ... ughhh .. no, trochę jednak mroczna. Otoczyła mnie Ciemność. Rzadko ustawione lampy nie potrafiły przebić się przez nią. Droga prowadziła lekko w dół. Nogi więc niemal same mnie niosły. Może dobrze się złożyło, bo dzięki temu powoli wyłoniłam się z objęć czerni. Nie pytajcie mnie proszę, co to za budynek. Takich budowli jest tutaj bardzo wiele. Są pewną historią, atrakcją czasem.


Niedługo później zaczęłam słyszeć szept ludzkich kroków i dziecięce nawoływania. Coraz więcej świateł pojawiało się wokoło. Różnych, także tych specjalnie ustawionych na Święta.


Może innym razem wybiorę się tą drogą. Z pewnością miło się nią spaceruje - zarówno samemu, jak i w towarzystwie. Ja jednakowoż 😎 kierowałam się gdzie indziej. Z lekkim żalem pozostawiłam za sobą te świetliste postacie. Minęłam kolejną bramę ogrodzenia, na którym można ujrzeć stare zdjęcia.


Jeśli ktoś stanie w tym miejscu, co ja ... zorientuje się szybko, że znalazł się między dwoma światami. Oddziela je od siebie dość szeroka ulica, którą często podążają biegacze lub spacerowicze (mam nadzieję, że będę miała jeszcze okazję uczestniczyć ... podoba mi się ta Idea Dobroczynnego SPACERU - { sprawdź-cie } Przekroczyłam kolejną bramę i pomaszerowałam raźnym krokiem przed siebie. Poszukiwałam Muzy miasta i miałam nadzieję, że uchwycę jeszcze choć trochę z jej nut lub kolorów.


Zapytacie może: "Gdzie te kolory? Zdjęcia są okryte odcieniami szarości i czerni ..." - może tak jest. Nie wszędzie jednak.




Dotarłam do kolejnego skrzyżowania i ... wtedy zrozumiałam. Zgubiłam drogę. Znalazłam się zupełnie nie tam, gdzie chciałam. Byłam lekko zła na siebie. To nie tak miało się zakończyć. Zacisnęłam zmarznięte ręce w kieszeniach, zapominając zupełnie, że mogłabym skorzystać z pomocy rękawiczek. Potem wzięłam głęboki wdech i podjęłam decyzję. Zrobię przerwę. Mogę przecież znowu wrócić na ten swój "warszawski szlak" .. wybrać inne możliwości ... skorzystać ze wskazówek. Dodałam sobie tym otuchy i przyspieszyłam kroku. Niestety o tej porze i w tej lokalizacji nie ma dla mnie zbyt wiele dobrych opcji komunikacyjnych. Trzeba było kombinować 😎i liczyć się z przesiadkami. Najważniejsze było jednak to, aby nie stracić więcej ciepła. Domyślacie się pewnie, z jaką ulgą wsiadłam w pierwszy pojazd, który podjechał. Kierowca nieźle 'napalił' chyba, bo już po chwili miałam wrażenie, jakbym lekko odtajała. Rozejrzałam się po wnętrzu i ... no, uśmiechnęłam się szeroko ...


Spojrzałam przez szybę. Lekko rozmazane, a zarazem ... odbite obrazy zewnętrznego i wewnętrznego świata zazębiły się o siebie. Sięgnęłam znowu po telefon. To zdjęcie - w oryginale wyglądało ... "niemrawo". To tutaj jest efektem zabawy mojego Przyjaciela. Podoba mi się ta żywiołowość barw. 



Po chwili miałam się przekonać, że ... to ostatnie moje zdjęcie z tej sobotniej podróży. Komórka całkiem zdechła, a ja ... oczywiście znowu się trochę zgubiłam, potem jakoś odnalazłam i ostatecznie wylądowałam bezpiecznie w domu. Zachwycona swoją podróżą. Zakochana od nowa ... w moim mieście. O, tak! To nie będzie moje ostatnie słowo ... 😆

... a może TY, Drogi Czytelniku nabierzesz ochoty, aby pokazać mi swoje okolice? 
{ jak będą fajne = interesujące fotki, nawet jeśli niezbyt ostre, jak u mnie to - ooO ...  z przyjemnością wielką udostępnię tutaj trochę przestrzeni ... chyba spodobała mi się idea, którą można byłoby określić jako:

#wpisGOŚCINNY ??? - Dlaczego by nie ???
... zgłoszenia proszę  kierować za pomocą komentarza - forma kontaktu, miasto, motywacja 😉

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz