Zdarza mi się pisać utwory, które można określić mianem wierszy. Najczęściej wtedy, gdy niemal obezwładniają mnie jakieś emocje i mam potrzebę uzewnętrznienia ich w prostych słowach. Zatrzymują chwile. Niekiedy do nich wracam. Czasem nie chcę tego robić. Podróże w przeszłość bywają bolesne. Ja wolę patrzeć w przyszłość i żyć teraźniejszością. Tym niemniej czasem warto - jak ostatnio napisał Tomek Miler - przekraczać swoje własne linie. Niektóre oznaczają zmierzenie się z pewnymi uczuciami. Może wystarczy je oswoić?
Napisałam niedawno, że rok 2020 przyniósł mi trochę prezentów. Podarował mi też jednak coś innego. Ból. Rozgoryczenie. Złość. Gniew. Przerażenie pomieszane z niedowierzaniem. Pożegnałam bowiem dwie Ważne dla mnie Osoby. O jednej wspominam TUTAJ.
Może to zbliżający się koniec roku wzbudza we mnie coś na kształt refleksji. Może jednak powód, dla którego umieszczam taki wpis jest inny. Wzruszenie? Zrozumienie? Chęć zachowania w pamięci osób, które stały się dla Kogoś Ważne? Decyzję pozostawiam Czytelnikowi.
💚💚💚💚💚💚💚
Wdycham znajomy zapach z dzieciństwa. Mam ich wiele, ale dziś wymienię
jeden. Zapach róż. Wywołuje u mnie wspomnienia. „Po co ja wchodziłem wczoraj do
kwiaciarni? Ach! Po kwiatek dla Basi” – uzmysławiam sobie po chwili. Cóż, gdy
już przed oczy napływają przestrzenne obrazy z dawnych czasów ...
foto: Krzysztof Sofulak |
Było ono wyłożone płytkami betonowymi, na których ciotka pozwalała nam mazać kolorową kredą. Pamiętam, że wokół rosły klomby z dużymi różami pnącymi i herbacianymi.
Moja Przyjaciółka uczyła mnie grać w klasy, skakać na skakance i na
gumkach. To był Jej warunek, abyśmy mogli potem grać w piłkę i urządzać wyścigi
kolarskie z kapsli po piwie, na kolorowych torach kredowych. Czasem piłka
wpadała nam w róże. Odważnie szedłem po nią i wychodziłem zwykle cały podrapany.
Pamiętam, że często dmuchała na moje krwawiące palce. Zawsze robiła to z
uczuciem. Nie wiem, co sprawiło, że kiedyś uświadomiłem sobie ważną kwestię. Zakochałem
się. Po raz chyba pierwszy. „Na zabój” lub też może … „tak, że hej.” Można
byłoby powiedzieć, że byliśmy nierozłączni. Taka „wspólnota Dusz”.
Pewnego dnia - a konkretnie 26 października 1969 nie zastałem po lekcjach Eli na placyku naszych zabaw. Podobnie było kolejnego dnia. Następnego również. Czułem się mocno zaniepokojony tą niezrozumiałą dla mnie sytuacją. Odważyłem się wreszcie zapytać o to ciotkę, krzątającą się przy różach. Może dlatego, że dziwnie patrzyła na rozmyte po deszczu kredowe rysunki na płytkach. Odpowiedziała mi, głośno przy tym wzdychając:
„Elżunia wyjechała na długo do swojej babci.”
Coś mi nie pasowało. Przecież wspomniała by mi o tym – byliśmy w końcu przyjaciółmi.
„Wyjechałaby bez pożegnania? A szkoła? A ja? A gra w chłopa?”
Nie wierzyłem, więc pytałem dalej. Chciałem uzyskać informację dokąd pojechała
- do jakiego miasta ...? Miałem prawdziwy mętlik w głowie.
Może gdybym nie zadawał tylu pytań, nie dowiedziałbym się prawdy. W końcu usłyszałem słowa, które wydały mi się zupełnie niezrozumiałe. Ciotka twierdziła, że moja Przyjaciółka nigdy już nie wróci, bo zmarła tragicznie. Radziła mi, żebym zapytał rodziców, dlaczego nie powiedzieli mi o pogrzebie ...
Niewiele pamiętam z tamtych dni. Prawda była jednak taka, że musieli ... pojechać ze mną do psychiatry. Lekarz przepisał silne psychotropy i zbeształ moją matkę.
Życie toczyło się dalej. Chodziłem do szkoły, ale przestałem się uczyć. Mama Elżuni uczyła mnie geografii. Często płakała ukradkiem, kiedy zawieszała przypadkowo na mnie spojrzenie. Po miesiącu wyjechała do innego miasta. Przyszła nowa geografka. To nic nie zmieniło. Stałem się klasowym „zombi”. Nauczyciele patrzyli przez palce. Tak może było bardziej pedagogicznie? - żebym mógł skończyć podstawówkę.
Kiedy zacząłem chodzić do liceum, nowe otoczenie wciągnęło mnie w wir urwisowskiego środowiska. Pozwolili zapomnieć.
Tylko zapach róż i kolce przypominają mi moją pierwszą miłość.
Moja żona ma na imię Elżbieta. Czy to zbieg okoliczności, podświadomość,
czy ... „rekompensata od losu”? Nie wiem ... Nadal jednak pamiętam o mojej
Przyjaciółce z dziecięcych lat.
foto: Krzysztof Sofulak |
💚 💚 💚 💚 💚 💚 💚 💚 💚
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz