niedziela, 10 maja 2020

Rozmowa Pierwsza z ...

Gdy czasem, zdarza mi się myśleć o własnym życiu, to niekiedy pojawia się refleksja – że ma ono pewne etapy. Mówimy przecież: „czas dzieciństwa”, czy „okres studiów” lub wymarzona przez nas – „kariera zawodowa” … w niej też można niekiedy wyróżnić jakieś ‘części składowe’ – że tak z przymrużeniem oka to określę. Myślę tu chociażby o latach powiązanych z jakimś pełnionym przez nas stanowiskiem bądź też pracodawcą, dla którego może wtedy „wypruwaliśmy sobie żyły” ( he, he ... )

Pamiętam jeden taki swój "etap" - wyjątkowo dobrze. To był dla mnie czas dość trudnych wyborów. Można powiedzieć, że wtedy chyba tak - powiedzmy, w miarę świadomie i gruntownie - przewartościowałam swoje ówczesne życie.
Dlaczego o tym piszę?
Powód jest prosty - to w tamtym właśnie czasie poznałam Hanię - Reportażystkę oraz wielu innych Fantastycznych Ludzi - głównie jednak Pań. Odkrycie, że można tyle własnego serca i czasu podarować obcym w sumie ludziom, ZWIERZAKOM  niekiedy ideom, jak choćby mój Ekspert Literacki w projekcie "Zabawa z Piosenką", czyli MACIEK  lekko wstrząsnęło posadami mojego dość ograniczonego jednak, własnego światka. Wracając jednak do wątku. Dzięki Hani właśnie miałam niedawno przyjemność poznać - choć na razie tylko wirtualnie ( ta kwarantanna ... ) inną Silną Kobietę, z którą podjęłam bardzo udaną współpracę w obszarze słów - wynikiem był jeden z pierwszych tutaj wpisów pt.: „nie bądźmy obojętni”

Kończąc jeszcze poprzednią myśl ...
Nie pamiętam już dokładnie, jak to się stało, ale … pozwoliłam sobie wtedy na jakieś 1,5-2 lata zniknąć w tym nowym dla mnie - świecie Społeczników. Zdecydowanie, był to jeden z najlepszych okresów mojego życia – taki najbardziej kolorowy, ekspresyjny, dynamiczny i pełen zaskakujących zwrotów akcji. Wciąż potrafię przywołać obraz uczuć, jakich doświadczałam w tamtym czasie, pośród Tych wszystkich Ludzi. Nadal także mogę odtworzyć ze wspomnień, tę Energię – jak iskra przeskakującą z jednej osoby na drugą … Cóż, tego jednak trzeba doświadczyć, aby tak naprawdę zrozumieć sedno takiego zaangażowania, czy może tego … Fenomenu, jakim jest zwykła potrzeba czynienia Dobra …

A przy okazji – może ktoś skorzysta z tej informacji … 
„Próbkę” takich Pozytywnych przeżyć może zapewnić Wam moja Koleżanka Małgosia z Agencji MD   Organizuje nietypowe wydarzenia firmowe – może to być przykładowo: dzień szkoleniowy przeplatający się z pracami społecznymi. 
Po zajęciach – trochę też w ramach integracji – pracownicy razem remontują dom dziecka, oczyszczają las ze śmieci lub wspólnie sadzą nowy.
Wracając jednak do wątku głównego … Pomysł, który chciałabym tu zainicjować polega na tym, aby rozpocząć cykl rozmów z Ludźmi, którzy swoimi działaniami mogą inspirować Innych. Cieszę się bardzo, że na rozmowę – jako Pierwsza, zgodziła się Joanna Mielczarek – dyrektor Stowarzyszenia mali bracia Ubogich.

foto: archiwum własne (JM)


Paulina: Znamy się od niedawna i w zasadzie, to przez tę kwarantannę, nie miałyśmy okazji nawet sobie ręki uścisnąć. Można zatem powiedzieć, że znamy się wyłącznie wirtualnie. Nie przeszkodziło to nam jednak w przygotowaniu pewnego intrygującego Materiału . Osobiście jestem z niego bardzo dumna ... Publikacja ukazała się niedawno i dotyczyła tematu samotności osób starszych. Jak wcześniej wspomniałam - nie miałyśmy okazji poznać się. Czy Twoim zdaniem, masz łatwość w nawiązywaniu kontaktów z ludźmi? Skąd się ona bierze – jak myślisz?
Joanna Mielczarek dyrektorka Stowarzyszenia mali bracia Ubogich; członkini Komisji Ekspertów ds. Osób Starszych przy Rzeczniku Praw Obywatelskich; aktywnie działa na rzecz poprawy jakości życia osób starszych oraz przeciwdziałania ich marginalizacji społecznej, ekspertka w dziedzinie wolontariatu dla osób starszych oraz zaangażowania społecznego samych osób starszych. Serce, dusza i umysł Stowarzyszenia mali bracia Ubogich.
- Po prostu lubię ludzi. W kontaktach z nowo poznawanymi osobami, wiele zależy właśnie od nastawienia – może dlatego jest mi łatwiej. Jestem „relacyjna”, a życie w dużej mierze to nieustające pasmo nawiązywania i podtrzymywania relacji. Lubię energię, która wtedy przepływa – ona sprawia, że na wszystko można spojrzeć z innej, lepszej strony

- Wiem, że działasz w Stowarzyszeniu mali bracia Ubogich dość długo. Czy od początku Twojej – powiedzmy … kariery Społecznika, sprawy osób starszych były tymi najbardziej interesującymi?
- Zawsze miałam duszę Społecznika. Interesowałam się tym, co dzieje się dookoła mnie i lubiłam pomagać, czy może wtedy raczej … „sprawiać przyjemności”. Uwielbiałam taką akcję - „niewidzialna ręka” – pomagało się po prostu każdemu, bo widziało się potrzebę. 
Od lat pomagam starszym ludziom. Z pewnością ma to związek z wychowaniem. Poza tym – co może kogoś zaskoczyć – miałam nie dwie, a trzy babcie! Jako dziecko jedną z nich nazywałam „babcią wyszywaną”. Mieszkaliśmy u niej jakiś czas z rodzicami. Miała do mnie anielskie pokłady cierpliwości. A ja dziś – może właśnie dzięki Niej – mam mnóstwo ciepłych uczuć do starszych ludzi.
Jestem związana z III sektorem od niemal 20 lat, wiem jak wiele jest potrzeb i jak są różnorodne: chore dzieciaki, głodne zwierzaki, samotne mamy czy nasza planeta. Wszystko jest ważne. Ja jestem szczególnie wrażliwa na sprawy związane z poszanowaniem godności osobistej. Na tym – według mnie – opiera się nasze człowieczeństwo. I tu uparcie wracają do mnie myśli o tym, że wiek, pogarszający się stan zdrowia czy pamięci nie mają prawa tej godności ujmować. To niezbywalne prawo każdego człowieka.

foto: archiwum własne (JM)

- W trakcie przygotowywania tekstu wspomnianej publikacji, dowiedziałam się od Ciebie, że pełnisz w organizacji nie tylko rolę dyrektora, ale również Wolontariusza. Jeśli dobrze pamiętam, stałaś się nim od 2006 roku? Co Cię do tego zmotywowało?
- Dzieło przypadku 😉 Byłam wtedy m.in. koordynatorką wolontariatu w mbU Warszawa. Jednym z moich podstawowych zadań było zatem, odwiedzanie seniorów, którzy pragnęli poznać „swojego wolontariusza”. Takie spotkanie to każdorazowo pogłębiona rozmowa ze starszym człowiekiem, który zgłasza potrzebę czy chęć stania się podopiecznym mbU. Na jednej z takich rozmów spotkałam panią Marię. To był marzec 2006, tuż przed pierwszym dniem wiosny. W trakcie rozmowy wyszło, że ma Ona właśnie tego dnia, urodziny. Jak było do niej nie wdepnąć z życzeniami i symbolicznym kwiatkiem, skoro – jak się okazało – mieszkałam wtedy jakieś 100 m dalej….? A jak już zajrzałam wtedy z tymi kwiatami, to tak mi się u pani Marii spodobało, że zostałam u Niej – do dziś. 

foto: archiwum własne (JM)

- Opowiesz trochę więcej o takim … powiedzmy jednym tygodniu pracy waszego Wolontariusza?
- Wolontariat to nie praca na pełen etat, więc trudno tutaj mówić o „tygodniu pracy wolontariusza”. Wolontariat to coś, co się robi w tzw. „wolnym czasie”. Specjalnie używam tutaj określenia „tzw.”, bo wszyscy wiemy jak to z nim jest … Ale, jak się czegoś chce, to i czas na to się znajdzie. Zatem – udzielają mi się te Twoje "dygresje" chyba (śmiech) wracam do wątku.
Naszym fundamentalnym działaniem jest budowanie relacji. Co to oznacza? Jest tak właśnie, jak to bywa w życiu ... Zbudowanie więzi między, różnymi przecież osobami wymaga czasu, wzajemnej chęci poznania siebie nawzajem, spotkania, rozmowy – potrzebne jest zaangażowanie, które buduje zaufanie. Zatem, by zostać takim wolontariuszem trzeba sobie otwarcie odpowiedzieć na takie pytania:  
„Czy mam na to czas? Czy wygospodaruję przynajmniej raz w tygodniu minimum trzy godziny, które przeznaczę na dotrzymanie towarzystwa takiemu seniorowi/seniorce? Czy mam w sobie wewnętrzną dojrzałość, by taką relację zbudować, pielęgnować i rozwijać przez dłuższy czas? Należy przecież pamiętać, że to nie jednorazowe „wyjście z puszką”. To decyzja na rok, dwa, a czasami nawet dłużej.
Wiadomo, że to nie „cyrograf krwią spisany” i mogą nam się w życiu przydarzyć różne rzeczy, które to utrudnią, bądź wręcz uniemożliwią. Liczymy się i z takimi scenariuszami. Ale to sytuacje, których często nie da się przewidzieć – ani ich samych, ani skali ich wpływu na nasze zobowiązania. I to jest OK – trzeba najpierw pozałatwiać swoje tematy, wywiązać się ze swoich życiowych ról: matki, żony, pracownika. Jak z tym będziemy mieli porządek, to czas i zaangażowanie, jakie włożymy w relację z podopiecznym będą satysfakcjonujące. Zawsze powtarzam: „wolontariat to nie poświęcenie. To najlepiej pojmowany egoizm! Robiąc coś dla innych, robię coś dla siebie 😉

foto: archiwum własne

- Czy jest jakaś granica wieku, od której można przystąpić do Waszej organizacji? – a przypomnę, że Stowarzyszenie działa w Lublinie, Poznaniu, Świdniku, Wrocławiu, Pruszkowie i Warszawie …
- Tak. Do naszego regularnego wolontariatu towarzyszącego zapraszamy osoby od 18 r.ż.
Wiemy, że ten wolontariat wymaga wewnętrznej dojrzałości, odpowiedzialności oraz wspomnianego czasu, więc wolontariuszami w Programie OBECNOŚĆ zostają z reguły osoby od początku studiów. Nie ma za to górnej granicy wieku. Mamy całkiem sporo wolontariuszy-seniorów, którzy po prostu mają do takiego działania mnóstwo kompetencji wewnętrznych popartych własnymi doświadczeniami życiowymi.


foto: archiwum własne (JM)

- Czym taki Wolontariusz powinien się odznaczać? Jakie cechy mogą mu pomóc, a nad jakimi należałoby popracować?
- Ważne jest, by taka osoba miała świadomość, że podejmuje się pewnego wyzwania i aby robiła to odpowiedzialnie. Z punktu widzenia organizacji natomiast odpowiem, że cenna jest dla nas różnorodność wolontariuszy, ponieważ nasi podopieczni oraz ich możliwości i oczekiwania są tak samo różne. To nam daje większe szanse na właściwe ich dopasowanie.

- Co dla Ciebie właściwie oznacza fakt bycia Wolontariuszem Stowarzyszenia mali bracia Ubogich? Co Ci to daje?
- Co mi to daje? Szansę na inne spojrzenie, na poznawanie innego świata. W tym wolontariacie potwierdza się to, że czasami wystarcza nam do szczęścia czyjaś obecność. Ona może przynieść ulgę, poczucie bezpieczeństwa, radość.
Zadaję też czasem takie pytanie naszym wolontariuszom i wtedy najczęściej słyszę, że dla nich to szansa na odskocznię od codzienności, na poznanie innych ludzi, na zdobycie nowych kompetencji. Jednak chyba, wciąż największą radość mają z tego, że odmieniają życie swojego podopiecznego. To naprawdę fascynujące, że ze spotkania dwojga obcych sobie ludzi, których nierzadko dzielą całe pokolenia, rodzą się więzi, bliskie relacje, a nawet międzypokoleniowe przyjaźnie na wiele lat.

foto: archiwum własne (JM)

- Jesteś jednakże nie tylko Wolontariuszem. Pełnisz jeszcze w Waszej organizacji inną rolę. Jak do tego doszło, że objęłaś stanowisko dyrektora? Długo nim jesteś?
- Powiedziałabym, że to po prostu ścieżka awansu. Zaczynałam w 2004 roku jako osoba koordynująca pracę mbU Warszawa. To były także początki budowania fundraisingu NGO w Polsce i ten temat również bardzo mocno mnie interesował w kontekście rozwoju mojej organizacji. Po kilku latach pracy zostałam dyrektorem ds. projektów i promocji mbU, a następnie – wraz z budowaniem strategii rozwoju mbU - dyrektorem zarządzającym. Mam kompetencje lidera, lubię pracę z ludźmi, sprawnie idzie mi podejmowanie decyzji. Nigdy nie bałam się odpowiedzialności. Cieszę się zaufaniem członków Stowarzyszenia i zarządu. To uskrzydla 😏

foto: archiwum własne (JM)

- Co Twoim zdaniem jest najtrudniejsze w pracy osoby, na której barkach spoczywa odpowiedzialność za Stowarzyszenie? Nie jesteś tym czasem zmęczona?
- Najtrudniejsze są dla mnie chwile, w których czuję się bezsilna. Jak choćby teraz, w tej sytuacji z pandemią. Wiem jak skrajnie trudna jest ona dla wielu pensjonariuszy domów pomocy społecznej. Widzisz, z jednej strony dużo mówi się o potrzebie pomocy, zabezpieczenia personelu tych domów itp. I to dobrze. Sama zresztą pomagam w zainteresowaniu np. biznesu - wsparciem dla tych placówek. Ale kiedy myślę o tym, co czują ci starsi, nierzadko sędziwi ludzie, to …
Trudne sytuacje staram się traktować raczej jak wyzwania, w których wspomniane złe emocje przekuwam w konstruktywne działanie.

- Trudno jest namówić Biznes do wsparcia działań Stowarzyszenia? Podejrzewam, że środki finansowe, którymi dysponujecie nie wystarczają na wszystkie potrzeby, jakie się pojawiają w codziennym funkcjonowaniu organizacji …
- Jak wspomniałam wcześniej, zbudowaliśmy w mbU i wciąż rozwijamy nasz własny pomysł na fundraising. Nie uzależniamy więc naszych działań od grantów czy dotacji, ponieważ naszym fundamentalnym zadaniem jest organizowanie stabilnego systemu wsparcia dla naszych podopiecznych. Nie możemy im zatem powiedzieć, że z dniem 31 grudnia kończy się na nie finansowanie z dotacji, a co będzie dalej nie wiemy, ponieważ kolejne dwa lub trzy miesiące będziemy czekać na rozstrzygnięcia konkursów na granty.
Dlatego właśnie opieramy nasze finansowanie na kilku filarach, a w szczególności na regularnych donacjach od osób prywatnych oraz od firm. Czy jest to trudne? To zależy jak na to patrzeć. Na pewno jest to olbrzymia praca. I to nie tylko osoby odpowiedzialnej za fundraising, ale całego zespołu. Wspólnie pracujemy przecież na to, by organizacja dobrze funkcjonowała, a co za tym idzie - miała dobrą opinię, bez której skuteczne proszenie o pieniądze, byłoby mało możliwe.

foto: archiwum FAOO

- Czy zdarzyło Ci się, aby znajomość z kimś z ludzi poznanych w ramach Twojego stanowiska, przeszła po jakimś czasie na grunt prywatny?
- Moja praca jest moją pasją. Wie o tym chyba każdy, kto mnie zna. Lubię o niej mówić, zachęcać ludzi by interesowali się losem starszych. Uwielbiam opowiadać o naszych wolontariuszach. Chwalę się nimi! Trudno zatem, by moje życie zawodowe nie przenikało do mojego życia prywatnego. Ale spokojnie – mam również i inne zainteresowania oraz znajomych, z którymi rozmawiam niejednokrotnie na zupełnie odrębne tematy 😉

- Jakie są Twoje plany na powiedzmy … najbliższe 10 lat? Co chciałabyś osiągnąć? Nadal wraz ze Stowarzyszeniem?
- Oto mój plan: za 10 lat mali bracia Ubogich będą w każdym mieście wojewódzkim, a każde z nich będzie miało jeszcze po kilka tzw. satelit (akcje mbU w mniejszych miastach w regionach). Tego bym chciała, ale na razie konkretne plany rozwojowe dotyczą 3 lat i tego, że dotrzemy do kolejnych setek starszych samotnych osób z naszym lekarstwem na samotność: obecnością drugiego człowieka.

- Co właściwie sprawia, że jesteś tak emocjonalnie związana ze Swoją organizacją? Co o tym przesądza?
- W największej mierze jest to zapewne wynik tego, że budowałam tą organizację. W 2004 roku zaczynałam w Warszawie od kilku podopiecznych i wolontariuszy. Kiedy opowiadałam czym się zajmujemy, wielu ludzi patrzyło na mnie może nawet ... z niedowierzaniem. Ale udało się. Zbudowałam zaufanie do małych braci Ubogich. Dziś to setki wolontariuszy, podopiecznych i tysiące sojuszników naszych działań oraz  darczyńcy. Czuję się odpowiedzialna za relacje z nimi.

- Działalność mbU opiera się przede wszystkim na wspieraniu seniorów – szczególnie tych w wieku 80+ … to oni bowiem są w najtrudniejszej sytuacji. Jak pokazywał raport przytoczony w tym naszym materiale około połowa z nich straciła bliskich. To niestety oznacza początek procesu izolacji od świata, która pogłębia się tylko z każdym rokiem osamotnienia. Z pewnością borykacie się z różnymi utrudnieniami, jako organizacja. Co doskwiera Wam najbardziej? Jeśli można wyodrębnić te czynniki …
- Hmmm … na same, obowiązujące przepisy raczej nie narzekam. Wydaje mi się, że w porównaniu z innymi krajami, w których działa także nasze stowarzyszenie – są dość przyzwoite. Mamy chociażby ustawę, która pozwala pozyskiwać ten 1 % z podatków. Moim zdaniem napawa obawą wiecznie kulejący system pomocy społecznej, czy opieki zdrowotnej. Ten wątek poniekąd pojawił się w naszym wspólnym materiale.

foto: materiały stowarzyszenia mbU

- „Problemy zawsze będą się pojawiać, ważne jak sobie z nimi poradzimy” – mawia do tej pory moja … 90+ babcia. Myślę, jednak, że praca w Stowarzyszeniu i Twoja dodatkowa rola Wolontariusza dają Ci jednak dużo pozytywnej energii. Z pewnością zdarzają się też różne zabawne sytuacje.
- Owszem, bywa niekiedy zabawnie – choćby na naszych cyklicznych spotkaniach lub wycieczkach. Bywa, że nasi podopieczni tak dobrze się bawią, że niekiedy nawet zapominają o swoich dolegliwościach. Przykładowo: pojawiają się z kulą lub laską, a potem nagle okazuje się, że tego sprzętu nie ma. Zarządzane wtedy poszukiwanie przynosi taki efekt, że „zguba” zostaje odnaleziona w bagażniku auta innego wolontariusza, który schował ją przekonany, że jest własnością któregoś z seniorów stowarzyszenia. Lubię nawet te sytuacje - moim zdaniem świadczą o tym, że w naszym towarzystwie zdrowieją. My mówimy: „Najlepszym lekarstwem na samotność jest obecność drugiego człowieka”.

foto: archiwum własne (JM)

- Jeśli nie jest to tajemnicą, to wspomnę, że przygotowany przez nas wspólnie tekst o samotności ludzi starszych, był dużo dłuższy i poruszał jeszcze wiele innych kwestii z nią związanych ...
- Jedną z istotnych kwestii jest wysoki stopień wykluczenia cyfrowego najstarszej grupy społeczeństwa. Opierając się na własnych doświadczeniach, wertując dostępne dane oraz rozpytując ekspertów współpracujących z punktami cyfrowego wsparcia seniorów okazuje się, że kompetencje cyfrowe, jak również dostęp do sprzętu ma tylko ok. 14% osób 80+. Ten problem stał się szczególnie dotkliwy w obecnej sytuacji związanej z pandemią, gdzie gros informacji można znaleźć wyłącznie w internecie. Zwróciliśmy zatem uwagę na fakt, że ułatwieniem mogłaby tutaj być np. ogólnopolska infolinia dla seniorów, która zbierałaby różne informacje lokalne. Staramy się z tym pomysłem dotrzeć do decydentów.
Ponadto zdajemy sobie sprawę, że jeszcze przez jakiś czas nie będziemy mogli wrócić do naszej podstawowej aktywności związanej z wizytami / odwiedzinami u seniorów. Telefony, choćby częste, nie zastąpią kontaktu bezpośredniego. To wielkie wyzwanie dla naszego Programu TWOJA OBECNOŚĆ POMAGA MI ŻYĆ, którego clou jest przecież budowanie więzi oraz relacji. Wymyślamy zatem wspólnie z wolontariuszami różne aktywności dla naszych podopiecznych (zestawy ćwiczeń fizjo, pamięci, zajęć manualnych), które wolontariusze dostarczają seniorom. Przygotowaliśmy bardzo fajny zestaw tematów do rozmów pt. „Luźna gadka”. Wyszliśmy z założenia, że zarówno my, jak i nasi podopieczni jesteśmy zmęczeni rozmowami tylko na temat „tej korony”. Ten zestaw to taka nasza kopalnia pomysłów na rozmowy z seniorami, które pozwalają dowiadywać się coraz więcej o sobie nawzajem.

foto: archiwum własne (JM)
- Wasza organizacja działa w kilku miastach. Zamierzacie poszerzyć liczbę biur o kolejne? Może o Kraków? – mam tam Przyjaciół. Działają w obszarze cyfryzacji, a konkretnie to … pomagają dzieciom z domów dziecka zdobyć konkretne umiejętności na rynku pracy - uczą je choćby programowania. Niewykluczone zatem, że działania HAKERSÓW  mogłyby Was zainteresować i jakaś wspólna płaszczyzna porozumienia by się pojawiła – rozmawiałyśmy przecież m.in. o wykluczeniu cyfrowym seniorów …
- Przede wszystkim zacznę od tego, że my nie zwiększamy „ilości biur”. W naszym rozwoju chodzi o uruchamianie działań stowarzyszenia i docieranie z naszym Programem OBECNOŚĆ do samotnych seniorów w kolejnych miastach. Świetnie, że o to pytasz, ponieważ faktem jest, że wraz z początkiem marca zapadła decyzja o uruchomieniu naszych działań w Krakowie. Niestety, tydzień później ogłoszono stan zagrożenia pandemicznego i musieliśmy na chwilę zastopować. Nie rezygnujemy jednak i wrócimy do tego, jak tylko będzie to możliwe. Nawiązaliśmy tam zresztą sporo kontaktów, a podany przez Ciebie chętnie podchwycimy.

- Jak już jesteśmy w temacie potencjalnej współpracy z innymi organizacjami pozarządowymi. Czy Twoje stowarzyszenie realizuje jakieś działania z innymi? Z kim działacie i lubicie to robić? Dlaczego? Co o tym zadecydowało? Czym się kierujecie przy wyborze potencjalnych Partnerów?
- Współpracujemy z różnymi podmiotami. Są to zarówno organizacje pozarządowe jak i instytucje. Z tymi pierwszymi najczęściej wymieniamy się doświadczeniami, natomiast drugie są często partnerem w realizacji naszego Programu OBECNOŚĆ. Są to z reguły instytucje pomocowe, świadczące różnego rodzaju usługi dla seniorów. Program naszego regularnego wolontariatu towarzyszącego jest holistycznym uzupełnieniem takiego wsparcia dla samotnych seniorów. To są partnerzy, dla których tak samo ważna, jak i dla nas - jest troska o seniorów, chęć poprawy jakości ich życia i zapewnienie im poczucia bezpieczeństwa. 

foto: archiwum FAOO - 2016


- Wiem, że Stowarzyszenie organizuje również takie już w sumie cykliczne wspólne większe spotkania, związane chociażby z okresem świątecznym. Trudno takie wydarzenia zorganizować? Myślicie, że można byłoby częściej się na nich spotykać? Od czego może to zależeć?
- Jedną z części składowych Programu OBECNOŚĆ jest organizowanie spotkań świątecznych. Podopieczni zawsze ich wyczekują, gdyż dla wielu z nich to szansa na wyjście z domu i spędzenie czasu w życzliwej atmosferze. Jest nas coraz więcej, więc na pewno organizacja tych spotkań jest z roku na rok coraz większym wyzwaniem logistycznym. Ale dobry plan, właściwa organizacja i zespół sprawiają, że radzimy sobie z tym całkiem dobrze.
Każdego roku staramy się organizować też dla naszych podopiecznych jednodniowe wycieczki za miasto i krótkie pobyty wakacyjne. Dzięki nim samotne starsze osoby mają szansę wyjść z domu, aby odpocząć z dala od miejskiego hałasu i spędzić czas wśród życzliwych ludzi, w otoczeniu przyrody. W tym roku – z uwagi na koronawirusa – planujemy to nieco przeorganizować. O ile nie zdarzy się sytuacja wymuszająca zaostrzenie obostrzeń poradzimy sobie i umożliwimy podopiecznym takie dni wytchnienia wśród zieleni.

foto: archiwum własne (JM)

- To tak już na koniec naszej Rozmowy chciałam zadać Ci jeszcze pytanie bardziej prywatne? Kim na co dzień jest Joanna Mielczarek?
- Jak wspomniałam wcześniej, mam życie poza mbU 😉 Kocham las i mój rower, więc kiedy tylko mogę - korzystam. 

 
foto: archiwum własne (JM)


foto: archiwum własne (JM)


Uwielbiam podróżować. Z dalszych zakątków z reguły wybieram wschód: Gruzja, Armenia i dalej, Azja. Na dodatek wszędzie tam można „cudnie zjeść”, a to kocham! Jestem jedzeniową hedonistką 😁 Uwielbiam włóczyć się po różnych bazarkach w tych krajach. Próbować czego się da, zagadywać do sprzedawców. Nawet jeśli nie zrozumiem ich słów, to gesty, uśmiech wystarczą – często mówią same za siebie i ładują wewnętrzne akumulatory. Bliżej? Też na wschód – kocham Roztocze oraz Narwiański Park. Jest tam wszystko, co lubię: cudowne trasy na rower i dobre jedzonko. I wioski, w których zawsze uda mi się spotkać ludzi chętnych do pogawędki. Cóż, ludzi lubię chyba najbardziej. Czekam więc na koniec tej pandemii z utęsknieniem. A tymczasem, w tym areszcie domowym, przekonałam się do jogi – ćwiczę ciało i umysł (śmiech).

foto: archiwum własne (JM)

foto: archiwum własne


- Jakie masz marzenia, Asiu? Co chciałabyś jeszcze na pewno osiągnąć?
- Lubię takie powiedzenie, że marzenia to cele z odroczonym terminem realizacji. Pewnie dlatego, że dość twardo stąpam po ziemi. Wiem, że całego świata nie zbawię, ale wciąż chcę zmieniać na lepsze życie poszczególnych ludzi. Słowa mają moc, ale bez czynów są niczym. 

- Życzę Ci w takim razie siły i energii, aby realizować kolejne zamierzenia. Bardzo dziękuję Ci za tę ważną dla mnie Rozmowę. Cieszę się, że miałyśmy okazję się poznać – choć wciąż jeszcze nie osobiście 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz