Gdy czasem, zdarza mi się myśleć o własnym życiu, to niekiedy
pojawia się refleksja – że ma ono pewne etapy. Mówimy przecież: „czas
dzieciństwa”, czy „okres studiów” lub wymarzona przez nas – „kariera zawodowa” … w
niej też można niekiedy wyróżnić jakieś ‘części składowe’ – że tak z
przymrużeniem oka to określę. Myślę tu chociażby o latach powiązanych z jakimś
pełnionym przez nas stanowiskiem bądź też pracodawcą, dla którego może wtedy
„wypruwaliśmy sobie żyły” ( he, he ... )
Pamiętam jeden taki swój "etap" - wyjątkowo dobrze.
To był dla mnie czas dość trudnych wyborów. Można powiedzieć, że wtedy chyba tak - powiedzmy, w miarę świadomie i gruntownie - przewartościowałam swoje ówczesne życie.
Dlaczego o tym piszę?
Dlaczego o tym piszę?
Powód jest prosty - to w tamtym właśnie czasie poznałam Hanię - Reportażystkę oraz wielu innych Fantastycznych Ludzi - głównie jednak Pań. Odkrycie, że można tyle własnego serca i czasu podarować obcym w sumie ludziom, ZWIERZAKOM niekiedy ideom, jak choćby mój Ekspert Literacki w projekcie "Zabawa z Piosenką", czyli MACIEK
lekko wstrząsnęło posadami mojego dość ograniczonego jednak, własnego światka. Wracając jednak do wątku. Dzięki Hani właśnie miałam niedawno przyjemność poznać - choć na razie tylko wirtualnie ( ta kwarantanna ... ) inną Silną Kobietę, z którą podjęłam bardzo udaną współpracę w obszarze słów - wynikiem był jeden z pierwszych tutaj wpisów pt.: „nie bądźmy obojętni” .
Kończąc jeszcze poprzednią myśl ...
Nie pamiętam już dokładnie, jak to się stało, ale … pozwoliłam
sobie wtedy na jakieś 1,5-2 lata zniknąć w tym nowym dla mnie - świecie Społeczników. Zdecydowanie,
był to jeden z najlepszych okresów mojego życia – taki najbardziej kolorowy,
ekspresyjny, dynamiczny i pełen zaskakujących zwrotów akcji. Wciąż potrafię
przywołać obraz uczuć, jakich doświadczałam w tamtym czasie, pośród Tych wszystkich
Ludzi. Nadal także mogę odtworzyć ze wspomnień, tę Energię – jak iskra przeskakującą
z jednej osoby na drugą … Cóż, tego jednak trzeba doświadczyć, aby tak naprawdę
zrozumieć sedno takiego zaangażowania, czy może tego … Fenomenu, jakim jest
zwykła potrzeba czynienia Dobra …
A przy okazji – może ktoś skorzysta z tej informacji …
„Próbkę”
takich Pozytywnych przeżyć może zapewnić Wam moja Koleżanka Małgosia z Agencji MD Organizuje
nietypowe wydarzenia firmowe – może to być przykładowo: dzień szkoleniowy
przeplatający się z pracami społecznymi.
Po zajęciach – trochę też w ramach integracji – pracownicy razem remontują dom dziecka, oczyszczają las ze śmieci lub wspólnie sadzą nowy.
Po zajęciach – trochę też w ramach integracji – pracownicy razem remontują dom dziecka, oczyszczają las ze śmieci lub wspólnie sadzą nowy.
Wracając jednak do wątku głównego … Pomysł, który chciałabym tu
zainicjować polega na tym, aby rozpocząć cykl rozmów z Ludźmi, którzy swoimi
działaniami mogą inspirować Innych. Cieszę się bardzo, że na rozmowę – jako
Pierwsza, zgodziła się Joanna Mielczarek
– dyrektor Stowarzyszenia mali bracia Ubogich.
Paulina:
Znamy się od niedawna i w zasadzie, to przez tę kwarantannę, nie miałyśmy
okazji nawet sobie ręki uścisnąć. Można zatem powiedzieć, że znamy się
wyłącznie wirtualnie. Nie przeszkodziło to nam jednak w przygotowaniu pewnego
intrygującego Materiału . Osobiście jestem z niego bardzo dumna ... Publikacja
ukazała się niedawno i dotyczyła tematu samotności osób starszych. Jak wcześniej
wspomniałam - nie miałyśmy okazji poznać się. Czy Twoim zdaniem, masz łatwość w nawiązywaniu
kontaktów z ludźmi? Skąd się ona bierze – jak myślisz?
Joanna
Mielczarek – dyrektorka Stowarzyszenia
mali bracia Ubogich; członkini Komisji Ekspertów ds. Osób Starszych przy
Rzeczniku Praw Obywatelskich; aktywnie działa na rzecz poprawy jakości życia
osób starszych oraz przeciwdziałania ich marginalizacji społecznej, ekspertka w
dziedzinie wolontariatu dla osób starszych oraz zaangażowania społecznego
samych osób starszych. Serce, dusza i umysł Stowarzyszenia mali bracia Ubogich.
- Po
prostu lubię ludzi. W kontaktach z nowo poznawanymi osobami, wiele zależy
właśnie od nastawienia – może dlatego jest mi łatwiej. Jestem „relacyjna”, a
życie w dużej mierze to nieustające pasmo nawiązywania i podtrzymywania
relacji. Lubię energię, która wtedy przepływa – ona sprawia, że na wszystko
można spojrzeć z innej, lepszej strony
- Wiem, że
działasz w Stowarzyszeniu mali bracia Ubogich dość długo. Czy od początku
Twojej – powiedzmy … kariery Społecznika, sprawy osób starszych były tymi
najbardziej interesującymi?
- Zawsze miałam duszę Społecznika. Interesowałam się tym, co dzieje
się dookoła mnie i lubiłam pomagać, czy może wtedy raczej … „sprawiać przyjemności”.
Uwielbiałam taką akcję - „niewidzialna ręka” – pomagało się po prostu każdemu, bo
widziało się potrzebę.
Od lat pomagam starszym ludziom. Z pewnością ma to związek z
wychowaniem. Poza tym – co może kogoś zaskoczyć – miałam nie dwie, a trzy
babcie! Jako dziecko jedną z nich nazywałam „babcią wyszywaną”. Mieszkaliśmy u
niej jakiś czas z rodzicami. Miała do mnie anielskie pokłady cierpliwości. A ja
dziś – może właśnie dzięki Niej – mam mnóstwo ciepłych uczuć do starszych
ludzi.
Jestem związana z III sektorem od niemal 20 lat, wiem jak
wiele jest potrzeb i jak są różnorodne: chore dzieciaki, głodne zwierzaki,
samotne mamy czy nasza planeta. Wszystko jest ważne. Ja jestem szczególnie
wrażliwa na sprawy związane z poszanowaniem godności osobistej. Na tym – według
mnie – opiera się nasze człowieczeństwo. I tu uparcie wracają do mnie myśli o
tym, że wiek, pogarszający się stan zdrowia czy pamięci nie mają prawa tej
godności ujmować. To niezbywalne prawo każdego człowieka.
foto: archiwum własne (JM) |
- W
trakcie przygotowywania tekstu wspomnianej publikacji, dowiedziałam się od
Ciebie, że pełnisz w organizacji nie tylko rolę dyrektora, ale również
Wolontariusza. Jeśli dobrze pamiętam, stałaś się nim od 2006 roku? Co Cię do
tego zmotywowało?
- Dzieło przypadku 😉 Byłam wtedy
m.in. koordynatorką wolontariatu w mbU Warszawa. Jednym z moich podstawowych
zadań było zatem, odwiedzanie seniorów, którzy pragnęli poznać „swojego
wolontariusza”. Takie spotkanie to każdorazowo pogłębiona rozmowa ze starszym
człowiekiem, który zgłasza potrzebę czy chęć stania się podopiecznym mbU. Na
jednej z takich rozmów spotkałam panią Marię. To był marzec 2006, tuż
przed pierwszym dniem wiosny. W trakcie rozmowy wyszło, że ma Ona właśnie tego
dnia, urodziny. Jak było do niej nie wdepnąć z życzeniami i symbolicznym
kwiatkiem, skoro – jak się okazało – mieszkałam wtedy jakieś 100 m dalej….? A jak
już zajrzałam wtedy z tymi kwiatami, to tak mi się u pani Marii spodobało, że zostałam
u Niej – do dziś.
foto: archiwum własne (JM) |
- Opowiesz
trochę więcej o takim … powiedzmy jednym tygodniu pracy waszego Wolontariusza?
- Wolontariat to nie praca na pełen etat, więc trudno tutaj mówić
o „tygodniu pracy wolontariusza”. Wolontariat to coś, co się robi w tzw. „wolnym
czasie”. Specjalnie używam tutaj określenia „tzw.”, bo wszyscy wiemy jak to z nim
jest … Ale, jak się czegoś chce, to i czas na to się znajdzie. Zatem –
udzielają mi się te Twoje "dygresje" chyba (śmiech) wracam do wątku.
Naszym fundamentalnym działaniem jest budowanie relacji. Co to
oznacza? Jest tak właśnie, jak to bywa w życiu ... Zbudowanie więzi między,
różnymi przecież osobami wymaga czasu, wzajemnej chęci poznania siebie nawzajem,
spotkania, rozmowy – potrzebne jest zaangażowanie, które buduje zaufanie. Zatem, by zostać takim wolontariuszem trzeba sobie otwarcie
odpowiedzieć na takie pytania:
„Czy mam na to czas? Czy wygospodaruję przynajmniej raz w tygodniu minimum trzy godziny, które przeznaczę na dotrzymanie towarzystwa takiemu seniorowi/seniorce? Czy mam w sobie wewnętrzną dojrzałość, by taką relację zbudować, pielęgnować i rozwijać przez dłuższy czas? Należy przecież pamiętać, że to nie jednorazowe „wyjście z puszką”. To decyzja na rok, dwa, a czasami nawet dłużej.
„Czy mam na to czas? Czy wygospodaruję przynajmniej raz w tygodniu minimum trzy godziny, które przeznaczę na dotrzymanie towarzystwa takiemu seniorowi/seniorce? Czy mam w sobie wewnętrzną dojrzałość, by taką relację zbudować, pielęgnować i rozwijać przez dłuższy czas? Należy przecież pamiętać, że to nie jednorazowe „wyjście z puszką”. To decyzja na rok, dwa, a czasami nawet dłużej.
Wiadomo, że to nie „cyrograf krwią spisany” i mogą nam się w życiu
przydarzyć różne rzeczy, które to utrudnią, bądź wręcz uniemożliwią. Liczymy się
i z takimi scenariuszami. Ale to sytuacje, których często nie da się
przewidzieć – ani ich samych, ani skali ich wpływu na nasze zobowiązania. I to
jest OK – trzeba najpierw pozałatwiać swoje tematy, wywiązać się ze swoich
życiowych ról: matki, żony, pracownika. Jak z tym będziemy mieli porządek, to
czas i zaangażowanie, jakie włożymy w relację z podopiecznym będą satysfakcjonujące.
Zawsze powtarzam: „wolontariat to nie poświęcenie. To najlepiej pojmowany
egoizm! Robiąc coś dla innych, robię coś dla siebie 😉
foto: archiwum własne |
- Czy jest
jakaś granica wieku, od której można przystąpić do Waszej organizacji? – a
przypomnę, że Stowarzyszenie działa w Lublinie, Poznaniu, Świdniku, Wrocławiu,
Pruszkowie i Warszawie …
- Tak. Do naszego regularnego wolontariatu towarzyszącego
zapraszamy osoby od 18 r.ż.
Wiemy, że ten wolontariat wymaga wewnętrznej dojrzałości, odpowiedzialności oraz wspomnianego czasu, więc wolontariuszami w Programie OBECNOŚĆ zostają z reguły osoby od początku studiów. Nie ma za to górnej granicy wieku. Mamy całkiem sporo wolontariuszy-seniorów, którzy po prostu mają do takiego działania mnóstwo kompetencji wewnętrznych popartych własnymi doświadczeniami życiowymi.
Wiemy, że ten wolontariat wymaga wewnętrznej dojrzałości, odpowiedzialności oraz wspomnianego czasu, więc wolontariuszami w Programie OBECNOŚĆ zostają z reguły osoby od początku studiów. Nie ma za to górnej granicy wieku. Mamy całkiem sporo wolontariuszy-seniorów, którzy po prostu mają do takiego działania mnóstwo kompetencji wewnętrznych popartych własnymi doświadczeniami życiowymi.
foto: archiwum własne (JM) |
- Czym
taki Wolontariusz powinien się odznaczać? Jakie cechy mogą mu pomóc, a nad
jakimi należałoby popracować?
- Ważne jest, by taka osoba miała świadomość, że podejmuje się pewnego
wyzwania i aby robiła to odpowiedzialnie. Z punktu widzenia organizacji
natomiast odpowiem, że cenna jest dla nas różnorodność wolontariuszy, ponieważ
nasi podopieczni oraz ich możliwości i oczekiwania są tak samo różne. To nam
daje większe szanse na właściwe ich dopasowanie.
- Co dla
Ciebie właściwie oznacza fakt bycia Wolontariuszem Stowarzyszenia mali bracia
Ubogich? Co Ci to daje?
- Co mi to daje? Szansę na inne spojrzenie, na poznawanie
innego świata. W tym wolontariacie potwierdza się to, że czasami wystarcza nam
do szczęścia czyjaś obecność. Ona może przynieść ulgę, poczucie bezpieczeństwa,
radość.
Zadaję też czasem takie pytanie naszym wolontariuszom i wtedy
najczęściej słyszę, że dla nich to szansa na odskocznię od codzienności, na poznanie
innych ludzi, na zdobycie nowych kompetencji. Jednak chyba, wciąż największą radość
mają z tego, że odmieniają życie swojego podopiecznego. To naprawdę fascynujące, że ze
spotkania dwojga obcych sobie ludzi, których nierzadko dzielą całe pokolenia,
rodzą się więzi, bliskie relacje, a nawet międzypokoleniowe przyjaźnie na wiele
lat.
foto: archiwum własne (JM) |
- Jesteś
jednakże nie tylko Wolontariuszem. Pełnisz jeszcze w Waszej organizacji inną
rolę. Jak do tego doszło, że objęłaś stanowisko dyrektora? Długo nim jesteś?
- Powiedziałabym, że to po prostu ścieżka awansu. Zaczynałam w 2004
roku jako osoba koordynująca pracę mbU Warszawa. To były także początki
budowania fundraisingu NGO w Polsce i ten temat również bardzo mocno mnie interesował w
kontekście rozwoju mojej organizacji. Po kilku latach pracy zostałam dyrektorem ds.
projektów i promocji mbU, a następnie – wraz z budowaniem strategii rozwoju mbU
- dyrektorem zarządzającym. Mam kompetencje lidera, lubię pracę z ludźmi,
sprawnie idzie mi podejmowanie decyzji. Nigdy nie bałam się odpowiedzialności.
Cieszę się zaufaniem członków Stowarzyszenia i zarządu. To uskrzydla 😏
foto: archiwum własne (JM) |
- Co Twoim
zdaniem jest najtrudniejsze w pracy osoby, na której barkach spoczywa
odpowiedzialność za Stowarzyszenie? Nie jesteś tym czasem zmęczona?
- Najtrudniejsze są dla mnie chwile, w których czuję się bezsilna.
Jak choćby teraz, w tej sytuacji z pandemią. Wiem jak skrajnie trudna jest
ona dla wielu pensjonariuszy domów pomocy społecznej. Widzisz, z jednej strony dużo mówi się o
potrzebie pomocy, zabezpieczenia personelu tych domów itp. I to dobrze. Sama zresztą pomagam w zainteresowaniu np. biznesu - wsparciem dla tych
placówek. Ale kiedy myślę o tym, co czują ci starsi, nierzadko sędziwi ludzie,
to …
Trudne sytuacje staram się traktować raczej jak wyzwania, w
których wspomniane złe emocje przekuwam w konstruktywne działanie.
- Trudno
jest namówić Biznes do wsparcia działań Stowarzyszenia? Podejrzewam, że środki
finansowe, którymi dysponujecie nie wystarczają na wszystkie potrzeby, jakie
się pojawiają w codziennym funkcjonowaniu organizacji …
- Jak wspomniałam wcześniej, zbudowaliśmy w mbU i wciąż rozwijamy
nasz własny pomysł na fundraising. Nie uzależniamy więc naszych działań od grantów
czy dotacji, ponieważ naszym fundamentalnym zadaniem jest organizowanie stabilnego
systemu wsparcia dla naszych podopiecznych. Nie możemy im zatem powiedzieć, że
z dniem 31 grudnia kończy się na nie finansowanie z dotacji, a co będzie dalej nie
wiemy, ponieważ kolejne dwa lub trzy miesiące będziemy czekać na rozstrzygnięcia konkursów na
granty.
Dlatego właśnie opieramy nasze finansowanie na kilku filarach, a w
szczególności na regularnych donacjach od osób prywatnych oraz od firm. Czy
jest to trudne? To zależy jak na to patrzeć. Na pewno jest to olbrzymia praca.
I to nie tylko osoby odpowiedzialnej za fundraising, ale całego zespołu. Wspólnie
pracujemy przecież na to, by organizacja dobrze funkcjonowała, a co za tym idzie - miała
dobrą opinię, bez której skuteczne proszenie o pieniądze, byłoby mało możliwe.
foto: archiwum FAOO |
- Czy
zdarzyło Ci się, aby znajomość z kimś z ludzi poznanych w ramach Twojego
stanowiska, przeszła po jakimś czasie na grunt prywatny?
- Moja praca jest moją pasją. Wie o tym chyba każdy, kto mnie zna. Lubię o niej mówić, zachęcać ludzi by interesowali się losem starszych.
Uwielbiam opowiadać o naszych wolontariuszach. Chwalę się nimi! Trudno zatem,
by moje życie zawodowe nie przenikało do mojego życia prywatnego. Ale spokojnie
– mam również i inne zainteresowania oraz znajomych, z którymi rozmawiam niejednokrotnie na zupełnie odrębne tematy 😉
- Jakie są
Twoje plany na powiedzmy … najbliższe 10 lat? Co chciałabyś osiągnąć? Nadal
wraz ze Stowarzyszeniem?
- Oto mój plan: za 10 lat mali bracia Ubogich będą w każdym mieście
wojewódzkim, a każde z nich będzie miało jeszcze po kilka tzw. satelit (akcje
mbU w mniejszych miastach w regionach). Tego bym chciała, ale na razie
konkretne plany rozwojowe dotyczą 3 lat i tego, że dotrzemy do kolejnych setek
starszych samotnych osób z naszym lekarstwem na samotność: obecnością drugiego
człowieka.
- Co
właściwie sprawia, że jesteś tak emocjonalnie związana ze Swoją organizacją? Co
o tym przesądza?
- W największej mierze jest to zapewne wynik tego, że budowałam
tą organizację. W 2004 roku zaczynałam w Warszawie od kilku podopiecznych i wolontariuszy. Kiedy opowiadałam czym się zajmujemy, wielu ludzi
patrzyło na mnie może nawet ... z niedowierzaniem. Ale udało się. Zbudowałam zaufanie do
małych braci Ubogich. Dziś to setki wolontariuszy, podopiecznych i tysiące
sojuszników naszych działań oraz
darczyńcy. Czuję się odpowiedzialna za relacje z nimi.
-
Działalność mbU opiera się przede wszystkim na wspieraniu seniorów –
szczególnie tych w wieku 80+ … to oni bowiem są w najtrudniejszej sytuacji. Jak
pokazywał raport przytoczony w tym naszym materiale około połowa z nich
straciła bliskich. To niestety oznacza początek procesu izolacji od świata,
która pogłębia się tylko z każdym rokiem osamotnienia. Z pewnością borykacie
się z różnymi utrudnieniami, jako organizacja. Co doskwiera Wam najbardziej?
Jeśli można wyodrębnić te czynniki …
- Hmmm …
na same, obowiązujące przepisy raczej nie narzekam. Wydaje mi się, że w porównaniu
z innymi krajami, w których działa także nasze stowarzyszenie – są dość
przyzwoite. Mamy chociażby ustawę, która pozwala pozyskiwać ten 1 % z podatków. Moim
zdaniem napawa obawą wiecznie kulejący system pomocy społecznej, czy opieki
zdrowotnej. Ten wątek poniekąd pojawił się w naszym wspólnym materiale.
foto: materiały stowarzyszenia mbU |
-
„Problemy zawsze będą się pojawiać, ważne jak sobie z nimi poradzimy” – mawia
do tej pory moja … 90+ babcia. Myślę, jednak, że praca w Stowarzyszeniu i Twoja
dodatkowa rola Wolontariusza dają Ci jednak dużo pozytywnej energii. Z
pewnością zdarzają się też różne zabawne sytuacje.
- Owszem, bywa niekiedy zabawnie –
choćby na naszych cyklicznych spotkaniach lub wycieczkach. Bywa, że nasi podopieczni tak
dobrze się bawią, że niekiedy nawet zapominają o swoich dolegliwościach.
Przykładowo: pojawiają się z kulą lub laską, a potem nagle okazuje się, że tego
sprzętu nie ma. Zarządzane wtedy poszukiwanie przynosi taki efekt, że „zguba”
zostaje odnaleziona w bagażniku auta innego wolontariusza, który schował ją przekonany, że jest własnością któregoś z seniorów stowarzyszenia. Lubię nawet te
sytuacje - moim zdaniem świadczą o tym, że w naszym towarzystwie zdrowieją. My
mówimy: „Najlepszym lekarstwem na samotność jest obecność drugiego człowieka”.
foto: archiwum własne (JM) |
- Jeśli
nie jest to tajemnicą, to wspomnę, że przygotowany przez nas wspólnie tekst o
samotności ludzi starszych, był dużo dłuższy i poruszał jeszcze wiele innych
kwestii z nią związanych ...
- Jedną z istotnych kwestii jest wysoki stopień wykluczenia
cyfrowego najstarszej grupy społeczeństwa. Opierając się na własnych
doświadczeniach, wertując dostępne dane oraz rozpytując ekspertów
współpracujących z punktami cyfrowego wsparcia seniorów okazuje się, że
kompetencje cyfrowe, jak również dostęp do sprzętu ma tylko ok. 14% osób 80+. Ten problem
stał się szczególnie dotkliwy w obecnej sytuacji związanej z pandemią, gdzie
gros informacji można znaleźć wyłącznie w internecie. Zwróciliśmy zatem uwagę
na fakt, że ułatwieniem mogłaby tutaj być np. ogólnopolska infolinia dla
seniorów, która zbierałaby różne informacje lokalne. Staramy się z tym pomysłem
dotrzeć do decydentów.
Ponadto zdajemy sobie sprawę, że jeszcze przez jakiś czas nie
będziemy mogli wrócić do naszej podstawowej aktywności związanej z wizytami /
odwiedzinami u seniorów. Telefony, choćby częste, nie zastąpią kontaktu
bezpośredniego. To wielkie wyzwanie dla naszego Programu TWOJA OBECNOŚĆ POMAGA
MI ŻYĆ, którego clou jest przecież budowanie więzi oraz relacji. Wymyślamy zatem
wspólnie z wolontariuszami różne aktywności dla naszych podopiecznych (zestawy
ćwiczeń fizjo, pamięci, zajęć manualnych), które wolontariusze
dostarczają seniorom. Przygotowaliśmy bardzo fajny zestaw tematów do rozmów
pt. „Luźna gadka”. Wyszliśmy z założenia, że zarówno my, jak i nasi podopieczni
jesteśmy zmęczeni rozmowami tylko na temat „tej korony”. Ten zestaw to taka
nasza kopalnia pomysłów na rozmowy z seniorami, które pozwalają dowiadywać się
coraz więcej o sobie nawzajem.
foto: archiwum własne (JM) |
- Wasza
organizacja działa w kilku miastach. Zamierzacie poszerzyć liczbę biur o
kolejne? Może o Kraków? – mam tam Przyjaciół. Działają w obszarze cyfryzacji, a
konkretnie to … pomagają dzieciom z domów dziecka zdobyć konkretne umiejętności
na rynku pracy - uczą je choćby programowania. Niewykluczone zatem, że działania HAKERSÓW
mogłyby Was zainteresować i jakaś
wspólna płaszczyzna porozumienia by się pojawiła – rozmawiałyśmy przecież m.in.
o wykluczeniu cyfrowym seniorów …
- Przede wszystkim zacznę od tego, że my nie zwiększamy „ilości
biur”. W naszym rozwoju chodzi o uruchamianie działań stowarzyszenia i
docieranie z naszym Programem OBECNOŚĆ do samotnych seniorów w kolejnych
miastach. Świetnie, że o to pytasz, ponieważ faktem jest, że wraz z początkiem marca
zapadła decyzja o uruchomieniu naszych działań w Krakowie. Niestety, tydzień
później ogłoszono stan zagrożenia pandemicznego i musieliśmy na chwilę
zastopować. Nie rezygnujemy jednak i wrócimy do tego, jak tylko będzie to
możliwe. Nawiązaliśmy tam zresztą sporo kontaktów, a podany przez Ciebie
chętnie podchwycimy.
- Jak już
jesteśmy w temacie potencjalnej współpracy z innymi organizacjami
pozarządowymi. Czy Twoje stowarzyszenie realizuje jakieś działania z innymi? Z
kim działacie i lubicie to robić? Dlaczego? Co o tym zadecydowało? Czym się
kierujecie przy wyborze potencjalnych Partnerów?
- Współpracujemy z różnymi podmiotami. Są to zarówno
organizacje pozarządowe jak i instytucje. Z tymi pierwszymi
najczęściej wymieniamy się doświadczeniami, natomiast drugie są często
partnerem w realizacji naszego Programu OBECNOŚĆ. Są to z reguły instytucje
pomocowe, świadczące różnego rodzaju usługi dla seniorów. Program naszego
regularnego wolontariatu towarzyszącego jest holistycznym uzupełnieniem takiego
wsparcia dla samotnych seniorów. To są partnerzy, dla których tak samo ważna, jak
i dla nas - jest troska o seniorów, chęć poprawy jakości ich życia i zapewnienie im
poczucia bezpieczeństwa.
foto: archiwum FAOO - 2016 |
- Wiem, że
Stowarzyszenie organizuje również takie już w sumie cykliczne wspólne większe
spotkania, związane chociażby z okresem świątecznym. Trudno takie wydarzenia
zorganizować? Myślicie, że można byłoby częściej się na nich spotykać? Od czego
może to zależeć?
- Jedną z części składowych Programu OBECNOŚĆ jest organizowanie
spotkań świątecznych. Podopieczni zawsze ich wyczekują, gdyż dla wielu z nich to
szansa na wyjście z domu i spędzenie czasu w życzliwej atmosferze. Jest nas
coraz więcej, więc na pewno organizacja tych spotkań jest z roku na rok coraz
większym wyzwaniem logistycznym. Ale dobry plan, właściwa organizacja i zespół
sprawiają, że radzimy sobie z tym całkiem dobrze.
Każdego roku staramy się organizować też dla naszych podopiecznych
jednodniowe wycieczki za miasto i krótkie pobyty wakacyjne. Dzięki nim samotne
starsze osoby mają szansę wyjść z domu, aby odpocząć z dala od miejskiego hałasu i
spędzić czas wśród życzliwych ludzi, w otoczeniu przyrody. W tym roku – z uwagi
na koronawirusa – planujemy to nieco przeorganizować. O ile nie zdarzy się
sytuacja wymuszająca zaostrzenie obostrzeń poradzimy sobie i umożliwimy
podopiecznym takie dni wytchnienia wśród zieleni.
foto: archiwum własne (JM) |
- To tak
już na koniec naszej Rozmowy chciałam zadać Ci jeszcze pytanie bardziej
prywatne? Kim na co dzień jest Joanna Mielczarek?
- Jak wspomniałam wcześniej, mam życie poza mbU 😉 Kocham las i mój rower, więc kiedy
tylko mogę - korzystam.
Uwielbiam podróżować. Z dalszych zakątków z reguły wybieram wschód: Gruzja, Armenia i dalej, Azja. Na dodatek wszędzie tam można „cudnie zjeść”, a to kocham! Jestem jedzeniową hedonistką 😁 Uwielbiam włóczyć się po różnych bazarkach w tych krajach. Próbować czego się da, zagadywać do sprzedawców. Nawet jeśli nie zrozumiem ich słów, to gesty, uśmiech wystarczą – często mówią same za siebie i ładują wewnętrzne akumulatory. Bliżej? Też na wschód – kocham Roztocze oraz Narwiański Park. Jest tam wszystko, co lubię: cudowne trasy na rower i dobre jedzonko. I wioski, w których zawsze uda mi się spotkać ludzi chętnych do pogawędki. Cóż, ludzi lubię chyba najbardziej. Czekam więc na koniec tej pandemii z utęsknieniem. A tymczasem, w tym areszcie domowym, przekonałam się do jogi – ćwiczę ciało i umysł (śmiech).
foto: archiwum własne (JM) |
foto: archiwum własne (JM) |
Uwielbiam podróżować. Z dalszych zakątków z reguły wybieram wschód: Gruzja, Armenia i dalej, Azja. Na dodatek wszędzie tam można „cudnie zjeść”, a to kocham! Jestem jedzeniową hedonistką 😁 Uwielbiam włóczyć się po różnych bazarkach w tych krajach. Próbować czego się da, zagadywać do sprzedawców. Nawet jeśli nie zrozumiem ich słów, to gesty, uśmiech wystarczą – często mówią same za siebie i ładują wewnętrzne akumulatory. Bliżej? Też na wschód – kocham Roztocze oraz Narwiański Park. Jest tam wszystko, co lubię: cudowne trasy na rower i dobre jedzonko. I wioski, w których zawsze uda mi się spotkać ludzi chętnych do pogawędki. Cóż, ludzi lubię chyba najbardziej. Czekam więc na koniec tej pandemii z utęsknieniem. A tymczasem, w tym areszcie domowym, przekonałam się do jogi – ćwiczę ciało i umysł (śmiech).
foto: archiwum własne (JM) |
foto: archiwum własne |
- Jakie
masz marzenia, Asiu? Co chciałabyś jeszcze na pewno osiągnąć?
- Lubię takie powiedzenie, że marzenia to cele z odroczonym
terminem realizacji. Pewnie dlatego, że dość twardo stąpam po ziemi. Wiem, że
całego świata nie zbawię, ale wciąż chcę zmieniać na lepsze życie
poszczególnych ludzi. Słowa mają moc, ale bez czynów są niczym.
- Życzę Ci
w takim razie siły i energii, aby realizować kolejne zamierzenia. Bardzo
dziękuję Ci za tę ważną dla mnie Rozmowę. Cieszę się, że miałyśmy okazję się
poznać – choć wciąż jeszcze nie osobiście
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz