zdarzyć wiele różnych rzeczy - z pewnością większość z nas mogłaby tak powiedzieć, bo jednak jakieś tam plany człowiek robi 😉
W moim przypadku miały to być m.in.:
> kolejne wyprawy do Lanckorony oraz na Żuławy - aby realizować nasz nowy fotograficzno-literacki PROJEKT
> udział w koncertach zaprzyjaźnionych Artystów lub Zespołów, improwizowanych spektaklach, spotkaniach literackich i tych zupełnie prywatnych - przy kawie choćby
> przejażdżki rowerowe po pracy = reset od zadziwiającego mnie wciąż świata akademickiego 💥
A tymczasem co? Kolejny miesiąc siedzę w domu ...
myśląc sobie niekiedy 😁 że może "nie ma tego złego", ponieważ gdyby nie to "zamieszanie" z kwarantanną, nie stworzyłabym sobie takiej oto przestrzeni i nie napisałabym tylu nowych tekstów (pod wpływem inspiracji płynących od moich Znajomych o Artystycznych Talentach).
Otóż kolejny => do następnego Rewelacyjnego zdjęcia Gosi.
*****
W moim przypadku miały to być m.in.:
> kolejne wyprawy do Lanckorony oraz na Żuławy - aby realizować nasz nowy fotograficzno-literacki PROJEKT
> udział w koncertach zaprzyjaźnionych Artystów lub Zespołów, improwizowanych spektaklach, spotkaniach literackich i tych zupełnie prywatnych - przy kawie choćby
> przejażdżki rowerowe po pracy = reset od zadziwiającego mnie wciąż świata akademickiego 💥
A tymczasem co? Kolejny miesiąc siedzę w domu ...
myśląc sobie niekiedy 😁 że może "nie ma tego złego", ponieważ gdyby nie to "zamieszanie" z kwarantanną, nie stworzyłabym sobie takiej oto przestrzeni i nie napisałabym tylu nowych tekstów (pod wpływem inspiracji płynących od moich Znajomych o Artystycznych Talentach).
Otóż kolejny => do następnego Rewelacyjnego zdjęcia Gosi.
*****
„Kto by pomyślał, że znowu się tu
pojawię. Ja!” – słowa, z jakimś dziecięcym uporem trzymały się jej mocno, odkąd
się obudziła do momentu, gdy przekroczyła bramę boczną. A potem, już na
kampusie - nagle zaczęły podskakiwać wokół niej, ekscytując się chyba coraz
bardziej całą sytuacją - oto Los spłatał jej kolejnego figla. A ona się na
niego oczywiście nabrała, ale …
… no, jakaś taka trochę skołowana
była tamtego dnia, gdy zadzwonił nieoczekiwanie z tą wiadomością i zaproszeniem. Marzyła wtedy tylko o tym, aby coś zjeść i dać nura pod kołdrę,
zapadając jak najszybciej w sen. Najlepiej taki, który nie dotyczył każdego
dnia staczanych przez nią bojów w pracy. Jak przez mgłę pamiętała tę rozmowę i
w zasadzie długo nie była świadoma tego, na co się zgodziła.
Tak naprawdę marzyła o studiach na Uniwerku. Uczelnia jawiła się jej jako Najlepsza w rodzinnym mieście i na dodatek była umiejscowiona w niezwykle malowniczym ciągu komunikacyjnym. Otoczenie inspirowało ją, pobudzało jakieś nieuświadomione wcześniej talenty. Co prawda upatrzony Wydział mieścił się zupełnie gdzie indziej, ale nie miało to znaczenia. Ważna była przynależność do tej akurat studenckiej Braci. Niestety, cały ten barwny światek zbyt szybko ją wciągnął w swój wir i … cóż, zawaliła rok. Rodzice byli wściekli, bo oczywiście według nich stanowiło to niemal „plamę na honorze”. Każde, wręcz przemknęło z sukcesami przez lata, spędzone na wybranych przez siebie alma mater, gdzie oczywiście dostali się przy pierwszym podejściu. Rodzicielka – licząca się obecnie Biznes Woman ukończyła oczywiście SGH. Ojciec zaś, wciąż był związany emocjonalnie z Polibudą, gdzie dawał gościnne wykłady lub pojawiał się na ważniejszych uroczystościach. Niestety nie odziedziczyła po żadnym talentów, które indywidualnie przejawiali. Akceptowali tę jej ‘inność’ – jak widać jednak, tylko do momentu pierwszego poważniejszego potknięcia.
- Hej, nie przejmuj się. „Rok w plecy” to jeszcze nie koniec świata – pocieszał ją wtedy Kumpel z roku, któremu również barwna studencka codzienność pokrzyżowała plany. On zamierzał zostać i powtórnie zrekrutować się na pierwszy rok. Ona tego już nie chciała. Porażka zabolała na tyle, że przeszła jej ochota dalszego realizowania wcześniej ustalonych celów. Prywatne uczelnie nie wchodziły w grę, gdyż rodzice dali jej dostatecznie odczuć swoje niezadowolenie. Niespecjalnie było w czym wybierać, a … nie uśmiechała się jej przysłowiowa „praca na zmywaku”. I wtedy Los nagle wyciągnął pomocną dłoń. Trafiła tutaj, na Polibudę – Uczelnię Techniczną skrywającą pewną tajemnicę. Funkcjonował tu bowiem Wydział, który oprócz aspektów analitycznych, przekazywał również wiedzę z obszaru socjologii oraz nauk społecznych. Pięć lat minęło może nawet trochę za szybko. Najpierw tytuł licencjata obroniony na „celujący”, potem magistra z podobną oceną. Uwierzyła wtedy, że może wiele osiągnąć, że oferty pracy popłyną lawiną, a ona będzie tylko wyławiać te, które przypominają złote rybki. Działalność w kole fotograficznym dawała dodatkowy atut. Miała na siebie tyle pomysłów! Cieszyła się, że opuszcza mury tego Gmaszyska. Dało jej schronienie, ale … cóż, nie było tym Wymarzonym. W tym tkwił problem. To dlatego odmówiła dalszego kształcenia i poszerzenia struktur akademickich. Nie rozumiała dlaczego Piotr – utalentowany kolega z koła, studiujący na innym Wydziale – zdecydował się na taki właśnie krok.
Przekroczyła drzwi bocznego wejścia, tego przez które wchodziło się od strony jednego z mniejszych dziedzińców, zeszła po schodkach i wkrótce znalazła się prawie na miejscu. Przystanęła na chwilę, chcąc zatrzymać definitywnie tę falę wspomnień. Cel był w zasięgu. Dzieliło ją od niego może 15-20 metrów? Kiepska była w ocenie odległości. Wyjęła z torebki telefon, sprawdziła godzinę i wyciszyła urządzenie. Byłoby niezręcznie, gdyby komórka nagle zaczęła wydzwaniać jej ulubioną piosenkę.
„Co to by byłooo … „ – aż uśmiechnęła
się szeroko na myśl, która właśnie przyszła jej do głowy z chwilą, gdy ponownie
ruszyła w kierunku przestrzeni Klubu Absolwenta
– „Ciekawe, jak by zareagowało to Szacowne Grono profesorskie i sam
Piotr, gdyby nagle podczas wznoszenia toastu za jego habilitację, z mojej
torebki popłynęły słowa: „MIAŁO SIĘ DZIAĆ, DZIAĆ! TYLE MIAŁO SIĘ STAĆ!” 🎵
foto: Małgorzata Gajos projekt "Rok na Żuławach" oraz "Rok w Lanckoronie" publikuje na stronie: malgorzatag.flog.pl |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz