poniedziałek, 4 maja 2020

BAŚŃ dla Gosi ...

... taka była pierwsza i moim zdaniem - Najlepsza propozycja tytułu na ten wpis. Prawda jest bowiem taka, że historia goni tu kolejną, a ta znowu następną ... może jednak zacznijmy od Początku:

Zaczął się drugi rok mojej współpracy z dwiema Świetnie Fotografującymi Paniami, Które z biegiem miesięcy stały mi się naprawdę bardzo bliskie. I choć z czasem krucho u Każdej, to jednak wciąż sięgamy do odpowiedniej sakiewki i zawsze wystarcza. Znajdujemy przynajmniej kilka minut by pogadać przez komórkę lub ... aby choć trochę popisać na messengerze. W sumie to można byłoby tę wymianę różnych myśli nazwać bardzo prosto - "babskimi Pogaduszkami" ...

To właśnie w ich wyniku ujrzałam zabawne zdjęcie, które mnie - najpierw zatrzymało, a potem za-inspirowało. Tak bardzo, że postanowiłam poprosić swoją Koleżankę Małgosię, z którą realizujemy już drugi projekt fotograficzno-literacki - czyli „Rok na Żuławach” aby zgodziła się na użyczenie tego obrazu. 

Szybko bowiem znalazłam dla niego odpowiednią ramkę ze słów - które nieoczekiwanie napłynęły mi do głowy, gdy patrzyłam na fotografię. A oto i one ...

***


BAŚŃ dla Gosi

Powiadają, że …
… gdy Dom rodzi się z Miłości, to wraz z nim na świecie pojawia się jego Opiekun – Duch Domu. 

– „Jak dom może się urodzić?! To Bzdury!” – ktoś może zakrzyknie z oburzeniem, czy może nawet złością lub gniewem. Gdy jednak pozwoli się emocjom opaść, jak jesienią drzewom liście, to … jest szansa, aby na spokojnie się zastanowić nad tą MYŚLĄ. Jak sądzisz, Drogi Czytelniku? Co musi się bowiem zdarzyć, aby powstał budynek, w którym mają zamieszkać ludzie?
Kiedy odpowiemy sobie na to pytanie, może inaczej spojrzymy na użyte na początku SŁOWA. 

Najpierw przecież, ktoś - powiedzmy, że ... Marzyciel 😊 musiał taki dom zobaczyć w swojej Wyobraźni. Zatęsknić za takim właśnie, a nie innym – może parterowym, może piętrowym, drewnianym lub murowanym. Nie wspominając już o tylu innych, jakże jednak ważnych szczegółach, jak liczba pomieszczeń, ich ustawienie, użyteczność lub może funkcjonalność, wygodę, bezpieczeństwo – choćby taka elektryka … Potrzeba pracy wielu osób wykonujących zawody bezpośrednio powiązane ze sprawami, które pojawiły się na liście tych istotnych. Jeśli bowiem każda z tych wymienionych, a może i pominiętych osób - oddaje jakąś cząstkę swojego serca pracy, która przyczynia się do stworzenia domu, to … czy nie pojawia się zarówno aspekt Miłości, jak i wątek narodzin = wspólna praca, aby osiągnąć jeden cel?

***
Czuł się inaczej. Był wypoczęty i jakiś taki chyba pełen? … Tak! Energii. Czuł, że go rozpiera i tylko czeka, aby ją jakoś fajnie wykorzystać. Szybciutko więc otworzył oczy. I wtedy! Nieoczekiwanie dla siebie ujrzał najpierw ciemnoniebieski, jakby pluszowy materiał, na którym mieniły się drobniutkie iskierki. Rozejrzał się zaciekawiony. W pomieszczeniu o spadzistych ścianach wesoło teraz trzaskał ogień w kominku.
„Może to z niego odrywały się te małe ogniki, aby przystroić i ożywić ciemny materiał?” – pytanie pojawiło się znienacka w jego małej główce, którą teraz - jeszcze powoli, bo z zaskoczeniem - kręcił. Nie mógł uwierzyć w to, co widział. 
Jednak z każdą najdrobniejszą rzeczą, którą dostrzegł, jego buzię rozświetlał coraz szerszy uśmiech. Jego małe serduszko natomiast wybijało coraz bardziej radosne nutki, dodając Energi i chęci do działania. Ostatnio był wciąż zmęczony i osowiały. Tak bardzo mu było smutno samemu, że coraz częściej odnosił wrażenie, że … znika. 

Gdy pojawił się tutaj po raz pierwszy – ze swoimi Dziecięcymi Marzeniami (każdy Duch Domu na początku był przecież mały …) bardzo się zdziwił, że nikt na niego nie czeka. Miał nadzieję, że jak tylko przybędzie, to powita go jakaś liczna, wesoła gromadka uśmiechniętych mieszkańców. Niestety okazało się – przez czyjąś pomyłkę – że terminy jego przyjazdu i Nowej Rodziny rozminęły się. Dzieliła je jakaś bliżej nieokreślona różnica czasu. Mały Duszek chodził więc długimi godzinami po pustych pokojach, tracąc poczucie,  ile tak spędził już dni. Bo choć stały tutaj meble, ściany lśniły miłymi dla oka kolorami, a kwiaty w oknach dodawały uroku, to … było tu wciąż cicho. Za cicho. I właśnie pusto. 
Najgorsze było to, że nawet nie mógł wyjść lub otworzyć okna. Był za mały, a może jeszcze nie tak silny. Czasem udawało mu się jakoś wgramolić na parapet, aby choć trochę powyglądać przez okno. Wtedy z zachwytem przyglądał się Pani Wiośnie, która z pędzlem maczanym na palecie podarowanej przez Tęczę, oddawała się teraz swojej pasji ozdabiania wszystkiego. Piękne wychodziły spod jej ręki obrazy. Ogród otaczający dom, mienił się teraz wesoło i zapraszał, aby otworzyć do niego furtkę. 

„Proszę! Tak bardzo, proszę!” – mały Duszek zacisnął powieki najmocniej, jak potrafił. Wierzył, że w ten sposób wzmocni swój przekaz kierowany teraz … gdzie? do Wszechświata może – do Pradawnej Mocy, która gdzieś tam rozdawała czasem okruszki ze swojego stołu Tym, którzy na nie czekali.
- Nie mogę tu dłużej żyć sam. Usycham z Tęsknoty za śmiechem, radością, ruchem … już nawet zgodzę się czasem … pomartwić,  ale tylko troszeczkę i krótko – zastrzegł od razu, jakby naprawdę wierzył, że jego prośby zostaną wysłuchane. – Tak bardzo chciałbym obudzić się pewnego dnia w tym Pięknym Domu i zobaczyć, że są tu Ludzie. A najlepiej byłoby, aby był też Ktoś, choć trochę podobny do mnie. Taka też mała Istotka, która by lubiła trochę psocić, śmiać się głośno do bólu brzucha i .. tak, Która najbardziej by uwielbiała zabawę w chowanego. Tyle przecież jest tu fajnych miejsc na kryjówki … – Mały Duszek cichutko ziewnął, a potem zwinął się w kłębuszek, niczym mały kociak – spragniony ciepła drugiego ciała. 
Dziś czuł się wyjątkowo źle i postanowił uciąć sobie małą drzemkę. Może te kilka godzin snu ukoi jego smutki? Może tak właśnie będzie – wyczytał to kiedyś w jednej z książek, która leżała na stoliku – jakby czekając na to, aż ktoś weźmie ją do ręki. Ziewnął bardzo głęboko. Był lekko zaskoczony, że jest taki zmęczony. –  Może faktycznie sen jest najlepszym lekarstwem i jak się obudzę toooo … – ziewnął i … ufnie wszedł do Krainy Snów. A mieszkające tam Anioły, otuliły go od razu swoimi skrzydłami, jak delikatnym, mięciutkim kocem, zabierając po kryjomu wszystkie lęki oraz smutki z tej małej Duszyczki, która nie powinna przecież takich uczuć doświadczać …

Drgnął wystraszony. Śniło mu się, że dzwoni coś …
„Czyżby ten stary zegar znowu miał problem ze swoim mechanizmem?" – pomyślał. Moment przebudzenia nastąpił zbyt nagle i … Mały Duszek czuł się leciutko odrealniony. Przetarł drobnymi piąstkami, wciąż zaspane oczka. Widok, który jednak ujrzał po przebudzeniu nie znikał. A nawet lepiej – nabierał nowych barw. Już teraz nawet ten granatowy kolor nieba przetykanego gwiazdami tak nie zachwycał. Dlaczego? Powód był tak samo prosty do wytłumaczenia, jak i wręcz przeciwnie. Bo oto …Tak, jego Marzenie się wreszcie spełniło. Calusieńkie, dokładnie tak, jak sobie tego życzył. Był tego pewien. Na okrąglutkie od zer 100 % …

- Mamo, Tato … A, kuku! – cichutki głosik niespełna dwuletniego Brzdąca dobiegał z miejsca, w którym – Tak! dokładnie w tym samym – schowałby się równie i Mały Duszek. 

foto: Małgorzata Gajos
Kierownik projektów: "Rok na Żuławach" oraz "Rok w Lanckoronie"
Autorka: malgorzatag.flog.pl

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz