środa, 13 maja 2020

BAŚŃ dla Mariusza ...


Znowu mnie odwiedziły – ci moi Dziwni Goście, o których niedawno wspominałam w innym wpisie.
R E F L E K S Y, które są także dla mnie takim trochę powidokiem ... – jak to kiedyś na wernisażu w Warszawie, fachowo określił Kristof Ludwin, znany bardziej może nawet w Europie, niż w Polsce, akwarelista – ... moich przemyśleń, a ...
... przyNiosły mi oN.e w darze takie oto skojarzeNia = puzzle, które oprócz pisaNia, jak również gier = są kolejnym moim Ulubionym sposobem na spędzanie wolnego czasu.
[ czyli wtedy, gdy sama wypełniam określoną przestrzeń = nikt mi nie przeszkadza ]
… a otóż i cztery różne klocki, które coś jednak łączy 🔀 splatają się tu wątki 🔜⏳

#BaśndlaGOSI    #zCzystejPrzekory    #wolęZabawęodKonkursów #czasemNależyzaUfaćPrzyjacielowi

Nie wiem, jaki Ty – Miły Czytelniku, utkałbyś z takich oto określeń – przemawiający do wyobraźni Gobelin. Mam pomysł na własny, choć czasem nitki strasznie mi się plączą – wtedy gubię wątki, jak drogę do celu i brzeg – choć widoczny, wciąż się oddala. Jeśli już poznałeś treść wpisu pt. „ #Baśń dla Gosi”, to teraz możesz zostać wtajemniczony we fragment opowieści, która jest kolejnym Utworem napisanym pod wpływem Określonej Osoby oraz tym samym posiada dedykację. Tym razem kieruję ją w stronę poznanego pod koniec lutego Mężczyzny o imieniu Mariusz, który w jakiś Magiczny? Sposób zmotywował mnie, abym napisała tekst dotyczący domu podcieniowego w Żuławkach, którego jest właścicielem. Zupełnie odrębnie i nieświadomie, wspierał Go własną Mocą drugi ważny dla mnie Facet=Kumpel – jedyny na chwilę obecną Koziorożec, który wierzy i mocno kibicuje mojemu pisaniu.
Ważną INFO-rmacją jest to, że … moja „Baśń dla MARIUSZA” jest tak naprawdę utworem (prawie, jak Partner w brydżu), z którym zamierzam powalczyć o wysoką lokatę – może nawet stanąć na podium 🏆 znaleźć się w gronie Zwycięzców Konkursu, który wspomniany Znajomy z Żuław-ek organizuje. Otrzymałam jednak zgodę, aby udostępnić tutaj wybrany fragment konkursowego tekstu.
Dlaczego mi na tym zależy?


Otóż … mam własny pomysł, jak można byłoby ten tekst wykorzystać. Natchnienie znowu popłynęło oczywiście od ŁUKASZa, z którym ostatnio znowu gadamy godzinami przez telefon, choć tak naprawdę to żadne z nas niespecjalnie ma tyle „wolnego czasu”. Idąc za przykładem Moniki – Autorki kart, która obecnie prowadzi  zrzutkę na ich wydanie – zaczęłam rozważać, czy by nie po-Kusić się 👿😆 o realizację Idei wydania paru kilkunasto-stronnicowych publikacji przypominających dawne ‘zeszyty literackie’.
Tam mogłyby znaleźć się teksty – na początku moje, a potem może także moich piszących Przyjaciół oraz różne zagadki, zadania wymagające czasem wyobraźni, niekiedy zmysłu artystycznego lub analitycznego, cierpliwości oraz ... ciekawości 😎

Pytanie nr. 1: Czy Pomysł ma sens? => moja odp: "Wierzę, że tak".
Pytanie nr. 2: Jak oceniam szanse na osiągnięcie celu? => moja odp.: "Wysoko!"
Pytanie nr 3: Czego potrzebuję? => moja odp.: "Informacji zwrotnej, czyli wiedzy o tym, czy ..."
podoba się Wam ten tekst na tyle, aby Kibicować moim staraniom o wywalczenie nagrody pieniężnej
[ a są tylko dwie ... i już Organizator WyłoWił z poczty kilka bardzo ciekawych … ]
Konkurencja Silna => przyda mi się Wasza Energia 💥
… co jeśli nie UDA mi SIĘ stanąć na pierwszym lub drugim stopniu podium?
Prawdopodobnie spróbuję zastosować Rozwiązanie, które już mi się sprawdziło i to nie raz. Może to potwierdzić zresztą moja Koleżanka - też 💗 Monika - Mama  Fundacji Sofijka
Zorganizuję 🎯 własną zrzutkę na wydanie określonego nakładu pierwszej publikacji, w której chciałabym zamieścić trzy Baśnie. Ta ostatnia bowiem – tym razem dla Łukasza już powoli tka się w mojej głowie.
… szkoooda czasssuu ... RUSZAJ-my w Podróż do Zaczarowanej Krainy ... - mam własny 🔑

***


BAŚŃ dla Mariusza

„Pierwsze Wspomnienie, które na zawsze do niego przylgnęło to było … – zmrużył  powoli oczy, aż przypominały teraz wąziutkie, czy może - szczuplutkie, jak modelki na pokazie mody - kreseczki. Wyciszył się wewnętrznie, napinając jednocześnie niemal wszystkie zmysły. Chciał wprowadzić się w stan, w którym mógłby dokładnie, niemal z fotograficzną precyzją – wyłowić najbardziej ostry obraz tamtej chwili. Poczuł, że niedługo będzie to możliwe. Skojarzenia płynęły dość wartko, iskrzyły delikatnie emocje, a ręka - starała się nadążać za głową, niczym nitka za igłą z ulubionego wierszyka jego Mamy …

Powoli usypiał, ufnie poddając się teraz temu, co – jak zwiewny tiul, delikatnie opasywało jego ciało. Znowu czuł! Ciepły, a jednocześnie lekko szorstki dotyk matczynego ciała. Smak ciepłego mleka, które syciło i kołysało do snu. Dźwięki cichutko mruczanych kołysanek, które odganiały wszelkie smutki. A na koniec … bliskość podobnych mu, dwóch małych duszyczek i ciałek.

Było ich Troje. On - ten najmłodszy i najmniejszy z rodzeństwa, ale z jakimś uporem i żądzą przetrwania. Fama niosła w okolicy, że Najbardziej podobny do Ojca, którego … jakoś zabrakło w jego życiu. Dziwnie się czuł z tą pustką – bo ona jednak gdzieś tam się wciąż ukrywała. Wiedział, że schowała się (jakby to faktycznie można było uznać za zabawę!?) w zakamarkach jego małego serduszka, a potem … tak ... już całkiem zadomowiła się w tym starszym – Doświadczanym  przez Los. Tęsknił za okresem Dzieciństwa – tą beztroską, możliwością odkrywania tajemnic drzemiących czasem tuż za rogiem i to każdego dnia.
Niczym w „Niekończącej się opowieści” nawet drobne zmartwienia potrafiły – jakby za sprawą jakiegoś zaklęcia – urosnąć jak góra nie do zdobycia, by po chwili … rozkruszyć się w pył, bo … dzieci nie mają czasu na troski. Świat jest przecież taki ciekawy i wart poznawania. I jakże często wtedy – jak za dotknięciem różdżki Dobrej Czarodziejki – wiele zmartwień przemieniało się w miłe niespodzianki. Wystarczyło tylko … czasem odpuścić i dać sobie czas.

– Pamiętajcie, kochane Urwisy – mawiała Mama, gdy kończyła opowiadać im kolejną wymyśloną bajkę na dobranoc – Na wszystko przyjdzie odpowiednia Chwila. Nie można jej jednak popędzać. Ona przecież bardzo nie lubi, gdy ktoś … - tak dla przykładu wymienię: tupie nogami, krzyczy, czerwieni się ze złości, używa brzydkich słów, albo … - no, sami chyba wiecie. – Tu zwykle Mama znacząco spoglądała na brata, który był jej średnim dzieckiem. „Środkowym Obrońcą” - jak lubiła go nazywać w myślach i dzięki temu … Wyjątkowym, podobnie jak pozostała „Dwójka Skrzydłowych”. Każde z nich było Indywidualistą, ale zawsze „trzymali sztamę” w obliczu różnych zagrożeń czających się pod płaszczykiem „przyjaznej Rzeczywistości”.

Prawda była taka, że chociaż udało się im wreszcie, no, uff !!! znaleźć schronienie - w jednym z żuławskich domów podcieniowych, to - owszem, był to piękny i okazały budynek, ale wymagał poważnego remontu.
„Jakże cudnie byłoby, gdyby tak znalazł się Ktoś, kto pokocha ten dom, tak jak ja” – myślała czasem, gdy spontanicznie - po kryjomu wymykała się, aby przespacerować się po otulającym budynek ogrodzie. Jej w sumie nie przeszkadzało, że porastały go coraz bardziej, różne rośliny – nierzadko „samosiejki”. Lubiła witać takich Gości – drobniutkie czasem, a jakże Waleczne ziarenka, które pozwoliły sobie na Marzenia. Podróżnicy i Odkrywcy, którzy dali sobie prawo do tego, by wraz z Wiatrem swawolić dopóki któreś z nich nie zakończyło zabawy. A gdy osiadały na ziemi, czasem udawało się im zrealizować te Sny.
Dzięki temu ogród mienił się w blasku słońca różnymi kolorami kwiatów, ozdabiając zabytkowe, ale jednak zaniedbane ściany pomnika architektury żuławskiej. Dom wyglądał wtedy dużo weselej. Jakby zapominał, że … od dłuższego czasu stoi opuszczony i czeka na … nowych Mieszkańców. Martwiła ją jeszcze inna kwestia, choć niestety nie ostatnia. Duszek Domu robił się coraz bardziej przezroczysty, jakby - Och! Tylko nie to! - znikał z braku towarzystwa. Coś trzeba było zrobić. Natychmiast!
Przy okazji potrząśnie trochę swoją najmłodszą Pociechą, która teraz właśnie przeżywała okres buntu. Co prawda poniekąd rozumiała syna. Niestety słowa potrafiły być bardzo skuteczną bronią. Plotki niczym wspomniane „samosiejki” rozprzestrzeniały się, niczym jakiś perz lub inny chwast. Pasożyt wyciskający ostatnie soki ze wszystkiego, co napotkało na swojej drodze. Nie tylko dlatego, aby przetrwać. Czasem z jakiejś dziwnej i niezrozumiałej dla niej zupełnie – Złośliwości? A może potrzeby sprawiania przykrości? – nie była pewna, z czego wynikało takie zachowanie Innych Istot, które stanęły na jej drodze.

Miała świadomość, że jest „Rudą Pięknością”, której głęboki odcień zieleni oczu niejednemu zakręcił w głowie, niczym szampan wypity z kieliszka w noc Sylwestrową, gdy … można było sobie pozwolić na odrobinę Szaleństwa. Jednak i jej nie ominęły różne doświadczenia w relacjach z Innymi.
Uśmiechnęła się delikatnie na widok obrazu, czy może bardziej … powidoku. Wtulona w siebie, jakże barwna Trójka – jej Dzieci, które były też Największym Skarbem i Dumą. Każde z nich miało w jej sercu wystarczająco dużo przestrzeni - takiej dla siebie. Najstarsza Pociecha korzystała z niej w najmniejszym stopniu. Twardo stąpająca po ziemi, bardzo konkretna i wojowniczo nastawiona do życia Córka, którą bracia przezywali Śnieżką. Nie z przekory, bo nie była oczywiście Brudaską. Powody były zupełnie inne. Z kolei średni syn – najbardziej powierzchownie do niej podobny, bo też Rudzielec – oczywiście był pierwszy, aby stanąć u boku Siostry podczas „typowych” awantur podwórkowych, które przybierały różne formy. Zdecydowanie lepiej [ czyt. bezpieczniej ] było trzymać się w Grupie. Tę uzupełniała kolejna niezłomna postać – Kokos. Długo nie mogła zrozumieć przewrotności tej ksywki, bo … syn był czarny. Niczym jego Ojciec, który pewnego dnia pojawił się w jej życiu i zawrócił w głowie. Potem nagle zniknął, ale … ona czuła, że wciąż łączy ich coś Wyjątkowego. Jakaś silna niebywale Nić – niczym dratwa. Może tylko za późno zrozumiała, że miał typowo „kocią naturę” i lubił bywać tam, gdzie przyszła mu Fantazja. To właściwie jednak, ta jego dewiza życiowa „Łap każdą chwilę” tak ją oczarowała. Od niedawna zaczęła go rozumieć lepiej. Może to Czas okazał się Łaskawy, zabliźniając jątrzące się jeszcze rany w sercu. Już pogodziła się z tym, że On taki właśnie był, jest i będzie. Ale tak bardzo brakowało jej jego Mądrości i Energii (…)”
[ pełna publikacja Baśni planowana na czerwiec – po ogłoszeniu wyników Konkursu ]
***
Ktoś czuje się Zainteresowany dalszym ciągiem tej Opowieści?
Będzie mi Niezmiernie Miło, jeśli wtedy skrobnie o tym w komentarzu. Bardziej Leniwym 😈 polecam skorzystanie z opcji „Reakcje” – szybki KLIK w „fajne” i ...... po sprawie …😆



a na zdj. Kotka 💟 🐯, która zawsze będzie mi się Cudnie kojarzyła ... z Baśniowym Zakątkiem 💖 Dominiko 💖, dziękuję Ci Kochana, że stworzyłaś w Lanckoronie  Cafe Pensjonat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz