poniedziałek, 9 sierpnia 2021

Prywatne Sny o ...

Miała poczucie, jakby przedzierała się przez jakąś dżunglę. Nie dotkniętą obutą stopą, aż do dziś. Fakt, że mogli tu bywać jednak, nieznani jej 'tubylcy' było jak najbardziej możliwe. Niewykluczone, że potrafili być, niczym kameleony - istoty wtapiające się w tło, by obserwować uważnym wzrokiem, swoje otoczenie. Reagować wtedy, gdy coś w zachowaniu obcego przybysza ich zaniepokoi. A to przecież mogło być cokolwiek. Nagły ruch, by odgonić jakiegoś upierdliwego, brzęczącego robala - irytujące dźwięki oznaczały bardzo często, że ona wkrótce może stać się czyjąś strawą. Bardzo nie lubiła tego uczucia. Podobnie jak tego, gdy miała wrażenie, jakby każdy niemal jej ruch, śledziły jakieś istoty. Takie, o których ona nie wiedziała nic. Czy były przyjaźnie nastawione, a ta ich 'obserwacja' wynikała wyłącznie z ciekawości? To mogłaby nawet zrozumieć. Sama też ulegała podobnym emocjom i gdy jakiś widok zaintrygował ją bardziej, niż inne, potrafiła się gapić, jak przysłowiowa sroka. Dokładnie coś takiego stało się teraz, gdyż ...

Majaczące się w oddali brązy, pośród wciąż bujnej zieleni, którą jej przyszło pokonywać - pieszo, bo musiała od pewnego czasu prowadzić swój rower - wzbudziły w jej sercu otuchę. Była niemal przekonana, że nie są to pnie drzew, gęsto rosnących dookoła i opowiadających coś w swoim szumiącym liśćmi, języku. Kolor sugerował, że jest to jakiś dom. Może chatka. Na pewno miejsce, w którym mogłaby odpocząć po tych trwających kilka godzin już chyba, poszukiwaniach. Czego? Właściwej drogi. A przynajmniej takiej, która mogłaby zaprowadzić ją do domu. Stęskniła się za nim. Nie była w nim od tygodnia, bo tyle miał potrwać ten ich wspólny, firmowy 'rajd integracyjny'. Nie mogła odmówić, bo jednym z punktów programu tego wyjazdu, było wręczenie nagród tym, którzy ostatnio wyróżnili się czymś na tle innych. Jej przypadł w udziale długo wyczekiwany awans. Od dawna uważała, że się jej należy, bo w końcu ... "często orała po godzinach tę pańszczyznę" .. w dodatku z uśmiechem na ustach. Wynikało to jedynie z faktu, że na serio lubiła swoją robotę. Ten upragniony kolejny szczebelek na drabinie jej potencjalnej kariery w tej firmie, oznaczał nie tylko wyższe wynagrodzenie. Zwiastował nie tylko możliwość przeniesienia się do innego, bardziej przestronnego pokoju. I nie chodziło też w zasadzie o pozyskanie osobistej niemalże asystentki, którą mogła sobie sama wybrać spośród obecnych praktykantów lub stażystów. Najważniejsza była w tym wszystkim większa decyzyjność, sprawczość. Szansa, że jej pomysły nie zostaną wpisane w portfolio kogoś zupełnie innego, jak to się niestety nieraz zdarzało w przeszłości. Przypisywanie sobie cudzych zasług zawsze uważała za coś obrzydliwego. Było jak kłamstwo. Wypowiedziane z premedytacją i pełną świadomością. Było oszustwem, zasługującym na karę. Odbierało przecież, zasłużone laury komuś innemu. To bolało. Wiedziała o tym bardzo dobrze ... dawne obrazy, przyczajone w zakamarkach umysłu, napłynęły niemal od razu, wywołując lekkie skrzywienie ust. Nie chciała do pewnych spraw wracać. Nie warto było czasem grzebać po raz kolejny w przeszłości. Można było tylko wyciągnąć wnioski na przyszłość. To właśnie robiła. W większości sytuacji. Szkoda, że nie dotyczyły one jej zamyślenia. Zupełnie nie zwróciła uwagi, że reszta grupy zdecydowanie odskoczyła od niej na swoich rowerach. Droga wydawała się prowadzić przed siebie, jakby od dawna stanowiła jakiś wytyczony szlak. Była pewna, że dogoni towarzystwo na jakimś improwizowanym postoju. Jak to się zatem stało, że nagle?! ... znalazła się w jakichś leśnych ostępach, po których nie dało się jechać? Nic dookoła nie wskazywało kierunku, w jakim powinna zmierzać. Ledwo widoczne w wysokich trawach, dawno wydeptane ścieżki, mogły prowadzić w zasadzie donikąd. Nie wiadomo było, kto i kiedy właściwie się tędy przemieszczał.

Po tych kilku godzinach przedzierania się z rowerem przez nieznane jej okolice, traciła już nadzieję, że wróci na łono jakiejkolwiek cywilizacji. I zrobi to jeszcze przed zmierzchem. Letnie dni mogą być oczywiście dłużej rozświetlone słońcem, ale! i na nie nadchodzi czas. Czy w blasku księżyca będzie w stanie rozpoznać cokolwiek? Na szczęście Los nie zadrwił sobie z niej ponownie, aż tak bardzo. Owszem, była zmęczona i spragniona. Świadoma na dodatek, że mogła tej 'przygody' uniknąć, gdyby ... tak! Ale tak trudno było jej walczyć - z własną naturą ...

Wyszła z cienia gęsto rosnącej roślinności, pchając ostatkiem sił swój rower. Teraz stał się uciążliwym towarzyszem, do którego powoli traciła sympatię. Objęły ją nagle, ciepłe ramiona - promienie powoli chylącego się ku horyzontowi słońca. Zajrzało w twarz znienacka, aż zmrużyła oczy. Zatrzymała się, niezdolna wykonać żadnego ruchu. Ogarnęło ją bowiem tak niezwykle przyjemne uczucie, że nie chciała przerywać tego magicznego czasu. Pomyślała nawet, że mogłaby tak stać lub leżeć bez końca, chłonąc wyłącznie energię z ziemskiej gwiazdy, słuchać pieśni ptaków oraz roślin, czuć delikatne pocałunki wiatru na swojej odsłoniętej skórze. Rozmarzyła się ...

Nagle poczuła dotyk czegoś, co zdecydowanie połaskotało skórę jej gołej łydki. Nadal lekko zmąconym wzrokiem, spojrzała w tamtym kierunku. Jakaś czarna, puchata kulka przyturlała się nie wiadomo skąd (może to był jeden z tych wspomnianych 'tubylców'?) i teraz z ufnością przywarła do jej ciała. Do jej uszu dobiegły cichutkie odgłosy, cudownie kojącego - mruczenia. To był całkiem miły dźwięk. Przyjemny był też dotyk, ciepłego i mięciutkiego futerka.

Co pani robi na mojej posesji? Jak pani się tu dostała? Co panią tu sprowadza? dobiegł ją nagle głos, który od razu zrozumiała. Odniosła jednocześnie wrażenie, że ... te pytania nie mają jakiegoś negatywnego brzmienia, jakiejś urazy do niej. Bardziej słychać w nich było autentyczne zaskoczenie lub zdziwienie. Potem jej oczom ukazała się nieznajoma postać, ubrana w zwiewne, barwne szaty. Wyglądała jak delikatny motyl. Może jak wróżka lub elf. Zbliżała się do niej powoli, płynęła, frunęła ... Trudno było jednoznacznie to ocenić. Zapatrzyła się w tą, obcą dla siebie kobietę. Nie mogła oderwać od niej wzroku. Jakby ta niezwykła - kto chodzi tak ubrany? - postać, zahipnotyzowała ją na jakiś czas. A potem ... zupełnie nieoczekiwanie dla siebie samej ... wypowiedziała słowa, które samoistnie pojawiły się w jej umyśle ...


Chciałabym
obudzić się
w innym świecie

Tam,
gdzie można być sobą
i nie kontrolować
własnych reakcji

Warszawa, listopad 2018

 

Photo: view from Lanckorona; 08.2019

#piszęBoLubię #WIEDŹMowASeria

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz