niedziela, 26 kwietnia 2020

... pomiędzy wierszami


Niektórzy z Was wiedzą, że czasem piszę.
Robię to, bo – mówiąc znacznikiem fejsa, którego niestety ... Ech! nie umiem umieścić na tym blogu 😒 – zwyczajnie … „LUBIĘ TO”.
Podobną przyjemność sprawia mi Czytanie. Ono w sumie, pojawiło się przecież najwcześniej w moim życiu. W książkach próbowałam znaleźć to, czego nie mógł mi dać otaczający aktualnie świat. Może też dlatego wybrałam taką, a nie inną dekorację tutaj - tło 😏
Mam swoich ulubionych Autorów i gatunki literackie, po które sięgam. Niestety, jak na razie – choć naprawdę zaczynam się wahać pod wpływem pewnych recenzji oraz fragmentów książki „Diabeł zza okna”, literackiego debiutu poznanej niedawno osobiście Ani Musiałowicz – nie należy do nich twórczość z pogranicza „opowieści grozy” – jeśli dobrze używam nazewnictwa.
Bliżej mi zdecydowanie chyba do pozycji obyczajowych z nutką sarkastycznego – tzw. „czarnego humoru”, który prezentuje na Swojej autorskiej stronie –  Dorota Wójcik, która zadebiutowała fantastycznie zresztą w ubiegłym roku, książką „Cecylio, obudź się”. Jestem ciekawa kolejnych pozycji, bo z tego, co zrozumiałam, to Dorota pomysłów na kolejne publikacje miała przynajmniej kilka. Ucieszyło mnie zatem ogromnie Jej opowiadanie - udostępnione przez rodzime Wydawnictwo Lira  Przeczytałam je z przyjemnością - zabawne, z tym swoim specyficznym rysem ...

Chętnie poznałabym następne – a Wy? 😃

Pewnie jeszcze długo nie zbliżę się poziomem, do charakterystycznego pióra mojej Koleżanki. Zapewne też - czego mam świadomość - dużo dni upłynie, zanim odważę się pójść w ślady Kobiet, które z satysfakcją i wewnętrznym zadowoleniem mogą JUŻ! wziąć do ręki swoje publikacje. A myślę tu m. in. o Tych Pisarkach:
  • IZA - tytuły: "Miłość na gruzach Kosowa", "Zupa z pokrzyw, duch i tajemnica", czy też rewelacyjna pozycja „O czym się nie mówi …”  
  • MONIKA - tytuły: "Bądź moim marzeniem", "Zaczekaj na mnie"
  • ANNA - tytuły: "Puzzle", "Monopoly - gra o wszystko" oraz "Na krawędzi uczuć"
Dobrze jest mieć wokół siebie Takie Osoby – motywują do dalszej pracy i rozwoju własnego warsztatu. A otóż i kolejna próbka mojego – jako napisałam: 
"Wena jest jak - pradawny 'Zew Natury' ..."
- z Serdeczną Dedykacją 💗 dla wszystkich Cudownych Kobiet z mojego otoczenia

********************
HISTORIA numer Jeden
#mojaKwarantanna2020

Byli ze sobą od trzech miesięcy. Tak wyliczyła. Co z tego, że to "bycie" było tak naprawdę znajomością wyłącznie on-line? Cóż, jako starsza już wiekiem, choć wciąż „samodzielna kobieta” – więcej czasu aktualnie spędzała w świecie wirtualnym, niż tym zza okna. Choć wydawał się wciąż równie intrygujący, jak kiedyś. Sprawdziły się jednak różne powiedzenia, którymi zasypywały ją od dzieciństwa kobiety w Rodzie. Czas naprawdę nie stał w miejscu, choć jej dusza niewiele się zmieniła od momentu, gdy „oficjalnie” przestała być dziewczynką. Może wynikało to z pielęgnowania wielopokoleniowej tradycji, która pozwalała niewiastom tego rodu zachować odrobinę dawnej Magii Wszechświata. Chciała wciąż wierzyć, że ją ma i że … wystarczy jej sił do spełnienia swojego Przeznaczenia, które wciąż kusiło swoją śnieżnobiałą kartą. Świadomość, że może dowolnie na niej pisać, działała zarówno kojąco, jak i … stresująco. „Każdy jest kowalem swego losu” – napłynęły nagle słowa, często powtarzane przez nestorkę Rodu, czyli prababcię Zenię.
Tylko czy ona jest wreszcie gotowa, aby artystycznie go wykuć?

Z rozmyślań wyrwał ją obraz wyświetlony przez obudzony właśnie laptop. 


Oszołomił ją ten widok. Siedziała przez dłuższą chwilę wpatrzona, zupełnie zapominając gdzie jest i co miała zrobić. Już bowiem - w jednej niemal chwili, przeniosła się w tę przestrzeń. Z zachwytem obserwowała z lotu ptaka to, co jeszcze przed chwilą było tylko zdjęciem z pulpitu. Czuła przyjemny dotyk wiatru, który wyraźnie ucieszył się na jej widok, łaskocząc po przyjacielsku w przelocie. Pióra łagodnie furkotały wokół ramion, którymi teraz delikatnie poruszała. Upajała się tą chwilą. Tęskniła do takich momentów, lecz coraz rzadziej potrafiła je zainicjować. To był efekt jednej z podjętych dawno temu decyzji – jej, więc nie mogła do nikogo mieć pretensji, że „wyszło, jak wyszło”. Westchnęła i tym samym znowu przeniosła się w objęcia fotela. Zalogowała się na swoje konto i zaczęła przeglądać zamieszczone tam wiadomości. Posiadanie całkiem sporej – jak na jej obecny status życia – grupki znajomych, miało wiele zalet. Wystarczyło czasem kliknąć w linki, które ci  udostępniali w swoich wirtualnych przestrzeniach i być w miarę na bieżąco z wiadomościami o tym, co się dzieje na świecie. Albo wdać się w niezobowiązującą wymianę myśli w komentarzach pod czyimś wpisem. To tak się właśnie poznali. Zupełnie dla niej … nieoczekiwanie.
„Ciekawe, czy dla Niego też?” – pojawiła się i szybko zniknęła myśl. Co właściwie On miał z tej ich … „Znajomości na łączach”? W tej samej chwili okienko komunikatora rozbłysło delikatnie, a w rogu wyświetlił się komunikat obwieszczający, że …
na pewno minęła już godzina 10.00.

- Co powiesz na filiżankę kawy? – odczytała pierwszą dziś wiadomość.
- Chętnie, zaraz nastawię ekspres 😃 – odpisała, dodając emotikonkę uśmiechu.
- Ja mówię, czy może raczej piszę - całkiem teraz serio! – pojawiła się szybko następna.
- Ja również - z przyjemnością zaparzę sobie kawę i z kubkiem – jak zwykle (ha, ha) w sobotni poranek – usiądę, by choć chwilę z Tobą porozmawiać. Daj mi proszę … 5-7 minut. Powinno wystarczyć. Tylko nie uciekaj nigdzie … – dopisała po chwili zastanowienia, po czym KLIK-nęła ‘enter’ i żwawo ruszyła do kuchni. Poczuła się pełna energii i dobrze było jej z tym uczuciem.
To był ich taki jakiś nieoczekiwanie wprowadzony w życie – rytuał. Przez ostatni kwartał przegadali tyle czasu na jednym z komunikatorów, że miała wrażenie, jakby znała Go od dawna. Zaprzyjaźnili się. Wierzyła mimo wszystko w taką relację między kobietą, a mężczyzną. Była możliwa. Tylko trzeba było do niej … Dojrzeć, tak jak do innych spraw. Szczególnie, że ten element - na szczęście, wyjątkowo subtelnej ... ale jednak! 😉 erotyki nie odpuszczał i wkradał się niekiedy w ich słowne przekomarzania. Było to jednak dość niewinne – tak naprawdę to czasem fajnie kolorowało niektóre chwile jej codzienności. Oswajało lęk przed utratą poczucia atrakcyjności i może też ... przed samotnością, która gdzieś tam – wraz z upływem kolejnych lat, zaczynała lekko szczerzyć swoje krzywe zęby w drwiącym uśmiechu. Te ich nasycone delikatnym erotyzmem „przekomarzanki” wywoływały w niej, taki oczyszczający śmiech. Chyba z tego powodu tak je polubiła. Trudno było to wytłumaczyć, jednak – czuła się przy Nim bezpiecznie. Może również dlatego, że ... w rozmowach z nią był zawsze Szarmancki.
„Takie ładne słowo, a tak rzadko używane …” – zamyśliła się, pstrykając włącznik ekspresu, który już ‘prężył muskuły’.

Ciekawe, dokąd dziś zaprowadzą ich, te wirtualne rozmowy. Czekała na te sobotnie poranki, z lekka leniwe i tak jak teraz, zabarwione wiosennymi zapachami odradzającej się - mimo „niesforności” człowieka - wciąż na nowo, Natury. Mogła sobie pozwolić na wprowadzenie pewnych zmian w "harmonogramie życia" - nareszcie znalazł się też czas na ... przyjemności. Zabrało jej to kilka lat, ale ... nadeszła Ta! chwila - naprawdę poczuła się, jak „Pani swego Losu”. I było jej dobrze z tym uczuciem. Była z siebie dumna, że jednak udało się jej wyciszyć i poskromić drzemiące w niej demony, które – wbrew swojej naturze – zabarwiały jej kruczoczarne włosy pasemkami bieli. A może to miało oznaczać, że … istnieje szansa, aby odzyskać to, czego dobrowolnie się wyrzekła – z Miłości do …

Ekspres zafurczał gniewnie, uświadamiając jej, że znowu za bardzo odpłynęła myślami. Wyjęła swoją ulubioną filiżankę – prezent od BEATY i delikatnie przechyliła dzbanek z kawą. Po chwili zastanowienia dolała jeszcze odrobinę mleka. Biel z czernią zmieszały się w jakimś dziwnym tańcu … Po chwili jednak kolor się ustabilizował przybierając odcień, który najbardziej lubiła. Była gotowa. Miała przynajmniej dwie godziny dla Niego. Dla swojej własnej przyjemności …

Prawda była taka, że od lat pozostawała tzw. „singielką”, choć nie lubiła tego określenia. Wolała polskie – „Kobieta Samodzielna”. Zdecydowanie bardziej motywująco brzmiało i było impulsem, aby – nawet w pojedynkę – iść do przodu, przy okazji ciesząc się życiem. Nauczyła się tego. Dzięki grupce Przyjaciół z dawnych lat, z którymi udało się spotkać pewnego upalnego dnia, na działce jednego z nich. Każdy się oczywiście zmienił, ale ona potrafiła od razu wszystkich rozpoznać. Kpiarski błysk w oku Stefka, kwaśny uśmiech Iwony, delikatny dołeczek w tylko jednym policzku Gusi. Zebrała się ich pełna dziesiątka z nieznaczną przewagą pań, co nie było niczym nowym. Kobiety były bardziej zainteresowane odnowieniem dawnej znajomości – część z nich w końcu, podobnie jak ona dysponowała pewną pulą czasu – tylko na własne potrzeby. Byli przecież w wieku, gdy ich dzieci mniej lub bardziej powoli i chętnie, odfruwały z rodzinnych gniazd. Pewne stare obowiązki mogły odejść do lamusa. Niektórych to bardzo cieszyło. Większości pozostawała jeszcze praca – chyba, że mieli jakieś swoje indywidualne pasje i je rozwijali. Teraz mógł być chyba najlepszy czas, aby odkryć te, które pozostawały wcześniej uśpione lub nieuświadomione.

Usiadła w swoim ulubionym fotelu i zerknęła na stolik. Ekran laptopa okrył się czernią, co oznaczało, że zbyt długo zabawiła poza pokojem. Delikatnie obudziła sprzęt z drzemki, mając nadzieję, że On wciąż tam jest i że ... czeka - na nią.
Był. Okienko wiadomości mrugało do niej zawadiacko. Tekst był wyjątkowo długi, co trochę ją zaskoczyło. Z zaciekawieniem przewinęła do początku, ujęła ciepły kubek w dłonie i zaczęła czytać …

Wiem, że oboje zgodziliśmy się te kilka miesięcy temu, aby kontynuować tę naszą wirtualną Znajomość. Nawet nie wiesz, ile radości każdego dnia sprawia mi myśl, że ... jesteś gdzieś tam, niby daleko, a jednak niemal na ... wyciągnięcie ręki. Może wiesz, że stworzono kiedyś taki niesamowity - jak na tamte czasy - teledysk, pewnej norweskiej grupy, a myślę tu o utworze  „Take on me” . Właśnie znalazłem go w sieci. Pamiętam, że od razu podziałał na moją wyobraźnię – niezależnie, czy podobała mi się wówczas twórczość tejże formacji, czy nie. Zamarzyło mi się, abyśmy na jakiś czas stali się bohaterami – Aktorami z tego teledysku. Chroniliśmy dzielnie własną tożsamość – choć na szczęście nigdy nie miałem okazji odczuć, że jesteś – jak niekiedy inne kobiety – zbyt wścibska 😁 To Ty tak naprawdę stanowisz dla mnie wciąż Tajemnicę, którą chciałbym odkryć. Nie wiem, jak to zabrzmi – pewnie jak zwykle 👹 znowu dwuznacznie, co nie omieszkujesz mi „wypominać” podczas naszych rozmów … Rozgadałem się – niepotrzebnie chyba … Patrzę na zegarek, który usłużnie podpowiada mi, że od 5 minut mam „Randkę sobotnią” z Tobą. Przy kawie, którą Ty właśnie sobie parzysz w swoim zaborczym ekspresie 😉 zazdroszczę mu tego, że może liczyć na Twój dotyk. Bezpośredni kontakt z Twoją skórą. Tak, może się zagalopowałem nieco … może nie pozostanę w Twoich oczach „szarmancki” – jak mnie komplementujesz niekiedy. Dzisiaj rano jednak, obudziła mnie myśl, że … nie chcę tracić czasu i odwlekać chwili, w której uścisnę Twoją dłoń i spojrzę Ci wreszcie w oczy. Nawiasem mówiąc mogłabyś zdjąć te okulary na profilowym 😉 Chciałbym – jak w kartach „sprawdzić” Cię, czyli przekonać się, jaki naprawdę kolor mają Twoje tęczówki … ujrzeć na własne oczy rozbawienie, jakie podobno przejawiasz, gdy sobie tak tu gadamy/piszemy. Tak się niespodziewanie potoczyły u mnie sprawy, że mam potrzebę zawitania do Twojego miasta. Oczywiście nie proszę Cię o nocleg – chociaż … rozkoszna myśl 😈 – przynajmniej dla mnie (ha, ha – taki żarcik, wybacz). Przyjeżdżam służbowo w piątek - mam być na dworcu przed południem, jak raczyła mnie poinformować dziewczyna, która organizuje takie wyjazdy. Dla mnie ten wypad – w kategoriach zawodowych – jest nielogiczny, bo tak naprawdę to pojawić się mam tylko na spotkaniu z jednym z Inwestorów. Myślę, że nie potrwa dłużej, niż jakieś 2-3 godziny – jak to zwykle bywa. Biznesowy lunch z pogawędkami o interesach w tle – he, he … Ale cóż, jak to mawiają: „Służba, nie Drużba” 😏 Poza tym … moglibyśmy tę kawę wypić wreszcie poza wirtualnym światem, nie sądzisz? To taka niezobowiązująca propozycja - tak na sobotnie przedpołudnie – gdybyś chciała ją rozważyć … Choć mam jeszcze jedną – śmielszą 😈 – aczkolwiek stojącą pod znakiem zapytania. Spodziewam się, że jakieś jednak plany na wieczór opracowano i szykuje się zapewne mały bankiecik w jakiejś restauracji. Czułbym się zaszczycony, gdybyś … ach, jak to trudno napisać, bo nie chcę być źle odebrany … Byłoby mi niezmiernie miło spędzić z Tobą przyszły piątkowy wieczór. Oczywiście nie musimy tam – jeśli „przyjątko” okaże się klapą – zostawać. Jednakże moja Firma ma siedzibę niedaleko pięknego parku, w którym jest taka … „Aleja dzikich wiśni” – na pewno kojarzysz to miejsce. Myślę, że jeśli coś zostało przygotowane – a na pewno takie „przypieczętowanie rozmów” – byłoby dobrze widziane (ha, ha), to z pewnością odbędzie się właśnie tutaj - w zaprzyjaźnionej restauracji. Tym samym chciałbym Ci powiedzieć – ależ „plączę się w zeznaniach” 😆 – że pozostaje – jako plan B opcja udziału w niezwykle urokliwym spacerze wśród zieleni … i to tylko! w moim towarzystwie. Ufff ... udało się, odważyłem się to wszystko napisać. HA! to już teraz ... No, dobra! w końcu jestem Mężczyzną (czyt. Facetem z "krwi i kości"), więc robię ten - jakże ważny dla mnieKLIK!

„KLIK ...” – powtórzyła bezwiednie. Poczuła nagłe uderzenie gorąca …
„Jak nic – menopauza się zbliża” – myśl napłynęła i rozśmieszyła ją, chociaż próżno było w niej szukać czegoś zabawnego. Nieoczekiwanie, wśród obecne myśli wplątał się - napisany kiedyś tam utwór - jej ... "wiersz z szuflady".


kiedyś przystanią
teraz łódką jesteś
która tęsknie stawia żagle
czekając na wiatr...

kiedyś drzewem
teraz liściem jesteś
który naiwnie się odrywa
unoszony z wiatrem...

kiedyś ziemią
teraz ziarenkiem jesteś
które z nadzieją opada
zostawione przez wiatr...

tylko -
co sprawi?
i kiedy?
że życie zatętni?
 

Czy to był jakiś kolejny "Znak Zmian", które miały nadejść w jej życiu?
I co ona miała Mu właściwie odpisać?

*******

5 komentarzy:

  1. Paulino! Wow! Zachęciłaś mnie bardzo)))
    Gdzie masz i czy w ogóle ciąg dalszy???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, Droga - dzięki za dobre słowo. Ja zamierzam wreszcie - będę Odważna, jak Ania z projektu "RnŻ" ;) - spotkać się z Twoim "Diabeł za okna". Bilecik otrzymałam :)

      Usuń
    2. ... a jeszcze odpowiadając na Twoje pytanie - sorrrki
      Aktualna koncepcja jest taka, że losy bohaterów będę przedstawiać w tekstach z etykietą "Rety!" - przydatna wskazówka? ;)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Ach, Aniu - to jest bardzo Dobre, ale i trudne pytanie.
      Koncepcji mam kilka i jeszcze nie wiem, którą wybiorę.
      A Ty? Co mogłabyś odpisać? Wiesz?

      Usuń