Niektórzy z Was wiedzą, że czasem piszę.
Robię to, bo – mówiąc znacznikiem fejsa, którego niestety ... Ech! nie umiem umieścić na tym blogu 😒 – zwyczajnie … „LUBIĘ TO”.
Podobną przyjemność sprawia mi Czytanie. Ono w sumie, pojawiło się przecież najwcześniej w moim życiu. W książkach próbowałam znaleźć to, czego nie mógł mi dać otaczający aktualnie świat. Może też dlatego wybrałam taką, a nie inną dekorację tutaj - tło 😏
Robię to, bo – mówiąc znacznikiem fejsa, którego niestety ... Ech! nie umiem umieścić na tym blogu 😒 – zwyczajnie … „LUBIĘ TO”.
Podobną przyjemność sprawia mi Czytanie. Ono w sumie, pojawiło się przecież najwcześniej w moim życiu. W książkach próbowałam znaleźć to, czego nie mógł mi dać otaczający aktualnie świat. Może też dlatego wybrałam taką, a nie inną dekorację tutaj - tło 😏
Mam swoich ulubionych Autorów i gatunki literackie, po które
sięgam. Niestety, jak na razie – choć naprawdę zaczynam się wahać pod wpływem
pewnych recenzji oraz fragmentów książki „Diabeł zza okna”, literackiego debiutu
poznanej niedawno osobiście Ani Musiałowicz – nie należy do nich twórczość z
pogranicza „opowieści grozy” – jeśli dobrze używam nazewnictwa.
Bliżej mi zdecydowanie chyba do pozycji obyczajowych z nutką sarkastycznego – tzw. „czarnego humoru”, który prezentuje na Swojej autorskiej stronie – Dorota Wójcik, która zadebiutowała fantastycznie zresztą w ubiegłym roku, książką „Cecylio, obudź się”. Jestem ciekawa kolejnych pozycji, bo z tego, co zrozumiałam, to Dorota pomysłów na kolejne publikacje miała przynajmniej kilka. Ucieszyło mnie zatem ogromnie Jej opowiadanie - udostępnione przez rodzime Wydawnictwo Lira Przeczytałam je z przyjemnością - zabawne, z tym swoim specyficznym rysem ...
Bliżej mi zdecydowanie chyba do pozycji obyczajowych z nutką sarkastycznego – tzw. „czarnego humoru”, który prezentuje na Swojej autorskiej stronie – Dorota Wójcik, która zadebiutowała fantastycznie zresztą w ubiegłym roku, książką „Cecylio, obudź się”. Jestem ciekawa kolejnych pozycji, bo z tego, co zrozumiałam, to Dorota pomysłów na kolejne publikacje miała przynajmniej kilka. Ucieszyło mnie zatem ogromnie Jej opowiadanie - udostępnione przez rodzime Wydawnictwo Lira Przeczytałam je z przyjemnością - zabawne, z tym swoim specyficznym rysem ...
Chętnie poznałabym następne – a Wy? 😃
Pewnie jeszcze długo nie zbliżę się poziomem, do
charakterystycznego pióra mojej Koleżanki. Zapewne też - czego mam świadomość - dużo dni upłynie,
zanim odważę się pójść w ślady Kobiet, które z satysfakcją i wewnętrznym
zadowoleniem mogą JUŻ! wziąć do ręki swoje publikacje. A myślę tu m. in. o Tych
Pisarkach:
- IZA - tytuły: "Miłość na gruzach Kosowa", "Zupa z pokrzyw, duch i tajemnica", czy też rewelacyjna pozycja „O czym się nie mówi …”
- MONIKA - tytuły: "Bądź moim marzeniem", "Zaczekaj na mnie"
- ANNA - tytuły: "Puzzle", "Monopoly - gra o wszystko" oraz "Na krawędzi uczuć"
Dobrze jest mieć wokół siebie Takie Osoby – motywują do
dalszej pracy i rozwoju własnego warsztatu. A otóż i kolejna próbka mojego – jako napisałam:
"Wena jest jak - pradawny 'Zew Natury' ..."
- z
Serdeczną Dedykacją 💗 dla wszystkich Cudownych Kobiet z mojego otoczenia
********************
HISTORIA numer Jeden
#mojaKwarantanna2020
#mojaKwarantanna2020
Byli ze sobą od trzech miesięcy. Tak wyliczyła. Co z tego,
że to "bycie" było tak naprawdę znajomością wyłącznie on-line? Cóż, jako starsza
już wiekiem, choć wciąż „samodzielna kobieta” – więcej czasu aktualnie spędzała
w świecie wirtualnym, niż tym zza okna. Choć wydawał się wciąż równie intrygujący,
jak kiedyś. Sprawdziły się jednak różne powiedzenia, którymi zasypywały ją od
dzieciństwa kobiety w Rodzie. Czas naprawdę nie stał w miejscu, choć jej dusza
niewiele się zmieniła od momentu, gdy „oficjalnie” przestała być dziewczynką. Może
wynikało to z pielęgnowania wielopokoleniowej tradycji, która pozwalała
niewiastom tego rodu zachować odrobinę dawnej Magii Wszechświata. Chciała wciąż
wierzyć, że ją ma i że … wystarczy jej sił do spełnienia swojego Przeznaczenia,
które wciąż kusiło swoją śnieżnobiałą kartą. Świadomość, że może dowolnie na
niej pisać, działała zarówno kojąco, jak i … stresująco. „Każdy jest kowalem
swego losu” – napłynęły nagle słowa, często powtarzane przez nestorkę Rodu,
czyli prababcię Zenię.
Tylko czy ona jest wreszcie gotowa, aby artystycznie go wykuć?
Tylko czy ona jest wreszcie gotowa, aby artystycznie go wykuć?
Z rozmyślań wyrwał ją obraz wyświetlony przez obudzony
właśnie laptop.
Oszołomił ją ten widok. Siedziała przez dłuższą chwilę wpatrzona, zupełnie zapominając gdzie jest i co miała zrobić. Już bowiem - w jednej niemal chwili, przeniosła się w tę przestrzeń. Z zachwytem obserwowała z lotu ptaka to, co jeszcze przed chwilą było tylko zdjęciem z pulpitu. Czuła przyjemny dotyk wiatru, który wyraźnie ucieszył się na jej widok, łaskocząc po przyjacielsku w przelocie. Pióra łagodnie furkotały wokół ramion, którymi teraz delikatnie poruszała. Upajała się tą chwilą. Tęskniła do takich momentów, lecz coraz rzadziej potrafiła je zainicjować. To był efekt jednej z podjętych dawno temu decyzji – jej, więc nie mogła do nikogo mieć pretensji, że „wyszło, jak wyszło”. Westchnęła i tym samym znowu przeniosła się w objęcia fotela. Zalogowała się na swoje konto i zaczęła przeglądać zamieszczone tam wiadomości. Posiadanie całkiem sporej – jak na jej obecny status życia – grupki znajomych, miało wiele zalet. Wystarczyło czasem kliknąć w linki, które ci udostępniali w swoich wirtualnych przestrzeniach i być w miarę na bieżąco z wiadomościami o tym, co się dzieje na świecie. Albo wdać się w niezobowiązującą wymianę myśli w komentarzach pod czyimś wpisem. To tak się właśnie poznali. Zupełnie dla niej … nieoczekiwanie.
„Ciekawe, czy dla Niego też?” – pojawiła się i szybko zniknęła myśl. Co właściwie On miał z tej ich … „Znajomości na łączach”? W tej samej chwili okienko komunikatora rozbłysło delikatnie, a w rogu wyświetlił się komunikat obwieszczający, że …
na pewno minęła już godzina 10.00.
Oszołomił ją ten widok. Siedziała przez dłuższą chwilę wpatrzona, zupełnie zapominając gdzie jest i co miała zrobić. Już bowiem - w jednej niemal chwili, przeniosła się w tę przestrzeń. Z zachwytem obserwowała z lotu ptaka to, co jeszcze przed chwilą było tylko zdjęciem z pulpitu. Czuła przyjemny dotyk wiatru, który wyraźnie ucieszył się na jej widok, łaskocząc po przyjacielsku w przelocie. Pióra łagodnie furkotały wokół ramion, którymi teraz delikatnie poruszała. Upajała się tą chwilą. Tęskniła do takich momentów, lecz coraz rzadziej potrafiła je zainicjować. To był efekt jednej z podjętych dawno temu decyzji – jej, więc nie mogła do nikogo mieć pretensji, że „wyszło, jak wyszło”. Westchnęła i tym samym znowu przeniosła się w objęcia fotela. Zalogowała się na swoje konto i zaczęła przeglądać zamieszczone tam wiadomości. Posiadanie całkiem sporej – jak na jej obecny status życia – grupki znajomych, miało wiele zalet. Wystarczyło czasem kliknąć w linki, które ci udostępniali w swoich wirtualnych przestrzeniach i być w miarę na bieżąco z wiadomościami o tym, co się dzieje na świecie. Albo wdać się w niezobowiązującą wymianę myśli w komentarzach pod czyimś wpisem. To tak się właśnie poznali. Zupełnie dla niej … nieoczekiwanie.
„Ciekawe, czy dla Niego też?” – pojawiła się i szybko zniknęła myśl. Co właściwie On miał z tej ich … „Znajomości na łączach”? W tej samej chwili okienko komunikatora rozbłysło delikatnie, a w rogu wyświetlił się komunikat obwieszczający, że …
na pewno minęła już godzina 10.00.
- Co powiesz na filiżankę kawy? – odczytała pierwszą dziś
wiadomość.
- Chętnie, zaraz nastawię ekspres 😃 – odpisała,
dodając emotikonkę uśmiechu.
- Ja mówię, czy może raczej piszę - całkiem teraz serio! –
pojawiła się szybko następna.
- Ja również - z przyjemnością zaparzę sobie kawę i z kubkiem – jak zwykle (ha, ha) w sobotni poranek –
usiądę, by choć chwilę z Tobą porozmawiać. Daj mi proszę … 5-7 minut. Powinno
wystarczyć. Tylko nie uciekaj nigdzie … – dopisała po chwili zastanowienia, po
czym KLIK-nęła ‘enter’ i żwawo ruszyła do kuchni. Poczuła się pełna energii i
dobrze było jej z tym uczuciem.
To był ich taki jakiś nieoczekiwanie wprowadzony w życie –
rytuał. Przez ostatni kwartał przegadali tyle czasu na jednym z
komunikatorów, że miała wrażenie, jakby znała Go od dawna. Zaprzyjaźnili się.
Wierzyła mimo wszystko w taką relację między kobietą, a mężczyzną. Była możliwa.
Tylko trzeba było do niej … Dojrzeć, tak jak do innych spraw. Szczególnie, że ten element - na szczęście, wyjątkowo subtelnej ... ale jednak! 😉
erotyki nie odpuszczał i wkradał się niekiedy w ich słowne przekomarzania. Było
to jednak dość niewinne – tak naprawdę to czasem fajnie kolorowało niektóre
chwile jej codzienności. Oswajało lęk przed utratą poczucia atrakcyjności i może też ... przed samotnością, która gdzieś tam –
wraz z upływem kolejnych lat, zaczynała lekko szczerzyć swoje krzywe zęby w drwiącym
uśmiechu. Te ich nasycone delikatnym erotyzmem „przekomarzanki” wywoływały w
niej, taki oczyszczający śmiech. Chyba z tego powodu tak je polubiła. Trudno było to
wytłumaczyć, jednak – czuła się przy Nim bezpiecznie. Może również dlatego, że ... w rozmowach z
nią był zawsze Szarmancki.
„Takie ładne słowo, a tak rzadko używane …” – zamyśliła się, pstrykając włącznik ekspresu, który już ‘prężył muskuły’.
„Takie ładne słowo, a tak rzadko używane …” – zamyśliła się, pstrykając włącznik ekspresu, który już ‘prężył muskuły’.
Ciekawe, dokąd dziś zaprowadzą ich, te wirtualne rozmowy.
Czekała na te sobotnie poranki, z lekka leniwe i tak jak teraz, zabarwione wiosennymi zapachami odradzającej się - mimo „niesforności” człowieka -
wciąż na nowo, Natury. Mogła sobie pozwolić na wprowadzenie pewnych
zmian w "harmonogramie życia" - nareszcie znalazł się też czas na ... przyjemności. Zabrało jej to kilka lat, ale ...
nadeszła Ta! chwila - naprawdę poczuła się, jak „Pani swego Losu”. I było jej dobrze z tym uczuciem. Była
z siebie dumna, że jednak udało się jej wyciszyć i poskromić drzemiące w niej
demony, które – wbrew swojej naturze – zabarwiały jej kruczoczarne włosy
pasemkami bieli. A może to miało oznaczać, że … istnieje szansa, aby odzyskać
to, czego dobrowolnie się wyrzekła – z Miłości do …
Ekspres zafurczał gniewnie, uświadamiając jej, że znowu za
bardzo odpłynęła myślami. Wyjęła swoją ulubioną filiżankę – prezent od BEATY i
delikatnie przechyliła dzbanek z kawą. Po chwili zastanowienia dolała jeszcze
odrobinę mleka. Biel z czernią zmieszały się w jakimś dziwnym tańcu … Po chwili
jednak kolor się ustabilizował przybierając odcień, który najbardziej lubiła.
Była gotowa. Miała przynajmniej dwie godziny dla Niego. Dla swojej własnej
przyjemności …
Prawda była taka, że od lat pozostawała tzw. „singielką”,
choć nie lubiła tego określenia. Wolała polskie – „Kobieta Samodzielna”.
Zdecydowanie bardziej motywująco brzmiało i było impulsem, aby – nawet w
pojedynkę – iść do przodu, przy okazji ciesząc się życiem. Nauczyła się tego.
Dzięki grupce Przyjaciół z dawnych lat, z którymi udało się spotkać pewnego
upalnego dnia, na działce jednego z nich. Każdy się oczywiście zmienił, ale ona
potrafiła od razu wszystkich rozpoznać. Kpiarski błysk w oku Stefka, kwaśny
uśmiech Iwony, delikatny dołeczek w tylko jednym policzku Gusi. Zebrała się ich
pełna dziesiątka z nieznaczną przewagą pań, co nie było niczym nowym. Kobiety
były bardziej zainteresowane odnowieniem dawnej znajomości – część z nich w
końcu, podobnie jak ona dysponowała pewną pulą czasu – tylko na własne potrzeby.
Byli przecież w wieku, gdy ich dzieci mniej lub bardziej powoli i chętnie, odfruwały
z rodzinnych gniazd. Pewne stare obowiązki mogły odejść do lamusa. Niektórych
to bardzo cieszyło. Większości pozostawała jeszcze praca – chyba, że mieli
jakieś swoje indywidualne pasje i je rozwijali. Teraz mógł być chyba najlepszy
czas, aby odkryć te, które pozostawały wcześniej uśpione lub nieuświadomione.
Usiadła w swoim ulubionym fotelu i zerknęła na stolik. Ekran
laptopa okrył się czernią, co oznaczało, że zbyt długo zabawiła poza pokojem.
Delikatnie obudziła sprzęt z drzemki, mając nadzieję, że On wciąż tam jest i że ...
czeka - na nią.
Był. Okienko wiadomości mrugało do niej zawadiacko. Tekst
był wyjątkowo długi, co trochę ją zaskoczyło. Z zaciekawieniem przewinęła do początku, ujęła ciepły kubek w dłonie
i zaczęła czytać …
Wiem, że oboje zgodziliśmy się te kilka miesięcy temu, aby kontynuować tę naszą wirtualną Znajomość. Nawet nie wiesz, ile radości każdego dnia sprawia mi myśl, że ... jesteś gdzieś tam, niby daleko, a jednak niemal na ... wyciągnięcie ręki. Może wiesz, że stworzono kiedyś taki niesamowity - jak na tamte czasy - teledysk, pewnej norweskiej grupy, a myślę tu o utworze „Take on me” . Właśnie
znalazłem go w sieci. Pamiętam, że od razu podziałał na moją
wyobraźnię – niezależnie, czy podobała mi się wówczas twórczość tejże formacji, czy nie.
Zamarzyło mi się, abyśmy na jakiś czas stali się bohaterami – Aktorami z tego
teledysku. Chroniliśmy dzielnie własną tożsamość – choć na szczęście nigdy nie
miałem okazji odczuć, że jesteś – jak niekiedy inne kobiety – zbyt wścibska 😁
To Ty tak naprawdę stanowisz dla mnie wciąż Tajemnicę, którą chciałbym odkryć.
Nie wiem, jak to zabrzmi – pewnie jak zwykle 👹 znowu dwuznacznie, co nie
omieszkujesz mi „wypominać” podczas naszych rozmów … Rozgadałem się –
niepotrzebnie chyba … Patrzę na zegarek, który usłużnie podpowiada mi, że od 5
minut mam „Randkę sobotnią” z Tobą. Przy kawie, którą Ty właśnie sobie parzysz
w swoim zaborczym ekspresie 😉 zazdroszczę mu tego, że może liczyć na Twój
dotyk. Bezpośredni kontakt z Twoją skórą. Tak, może się zagalopowałem nieco … może nie pozostanę w Twoich oczach „szarmancki” – jak mnie
komplementujesz niekiedy. Dzisiaj rano jednak, obudziła mnie myśl, że … nie chcę
tracić czasu i odwlekać chwili, w której uścisnę Twoją dłoń i spojrzę Ci
wreszcie w oczy. Nawiasem mówiąc mogłabyś zdjąć te okulary na profilowym 😉
Chciałbym – jak w kartach – „sprawdzić” Cię, czyli przekonać się, jaki naprawdę kolor mają Twoje
tęczówki … ujrzeć na własne oczy rozbawienie, jakie podobno przejawiasz, gdy
sobie tak tu gadamy/piszemy. Tak się niespodziewanie potoczyły u mnie sprawy,
że mam potrzebę zawitania do Twojego miasta. Oczywiście nie proszę Cię o nocleg
– chociaż … rozkoszna myśl 😈 – przynajmniej dla mnie (ha, ha – taki żarcik,
wybacz). Przyjeżdżam służbowo w piątek - mam być na dworcu przed południem, jak raczyła mnie
poinformować dziewczyna, która organizuje takie wyjazdy. Dla mnie ten wypad – w
kategoriach zawodowych – jest nielogiczny, bo tak naprawdę to pojawić się mam
tylko na spotkaniu z jednym z Inwestorów. Myślę, że nie potrwa dłużej, niż
jakieś 2-3 godziny – jak to zwykle bywa. Biznesowy lunch z pogawędkami o
interesach w tle – he, he … Ale cóż, jak to mawiają: „Służba, nie Drużba” 😏
Poza tym … moglibyśmy tę kawę wypić wreszcie poza wirtualnym światem, nie
sądzisz? To taka niezobowiązująca propozycja - tak na sobotnie przedpołudnie – gdybyś
chciała ją rozważyć … Choć mam jeszcze jedną – śmielszą 😈 – aczkolwiek stojącą
pod znakiem zapytania. Spodziewam się, że jakieś jednak plany na wieczór
opracowano i szykuje się zapewne mały bankiecik w jakiejś restauracji. Czułbym
się zaszczycony, gdybyś … ach, jak to trudno napisać, bo nie chcę być źle
odebrany … Byłoby mi niezmiernie miło spędzić z Tobą przyszły piątkowy wieczór.
Oczywiście nie musimy tam – jeśli „przyjątko” okaże się klapą – zostawać. Jednakże moja Firma ma siedzibę niedaleko pięknego parku, w którym jest taka … „Aleja dzikich
wiśni” – na pewno kojarzysz to miejsce. Myślę, że jeśli coś zostało
przygotowane – a na pewno takie „przypieczętowanie rozmów” – byłoby dobrze
widziane (ha, ha), to z pewnością odbędzie się właśnie tutaj - w
zaprzyjaźnionej restauracji. Tym samym chciałbym Ci powiedzieć – ależ „plączę
się w zeznaniach” 😆 – że pozostaje – jako plan B opcja udziału w niezwykle
urokliwym spacerze wśród zieleni … i to tylko! w moim towarzystwie. Ufff ... udało się, odważyłem się to wszystko napisać. HA! to już teraz ... No, dobra! w końcu jestem Mężczyzną (czyt. Facetem z "krwi i kości"), więc robię ten - jakże ważny dla mnie – KLIK!
„KLIK ...” – powtórzyła bezwiednie. Poczuła nagłe uderzenie
gorąca …
„Jak nic – menopauza się zbliża” – myśl napłynęła i rozśmieszyła ją, chociaż próżno było w niej szukać czegoś zabawnego. Nieoczekiwanie, wśród obecne myśli wplątał się - napisany kiedyś tam utwór - jej ... "wiersz z szuflady".
Czy to był jakiś kolejny "Znak Zmian", które miały nadejść w jej życiu?
I co ona miała Mu właściwie odpisać?
„Jak nic – menopauza się zbliża” – myśl napłynęła i rozśmieszyła ją, chociaż próżno było w niej szukać czegoś zabawnego. Nieoczekiwanie, wśród obecne myśli wplątał się - napisany kiedyś tam utwór - jej ... "wiersz z szuflady".
kiedyś przystanią
teraz łódką jesteś
która tęsknie stawia żagle
czekając na wiatr...
kiedyś drzewem
teraz liściem jesteś
który naiwnie się odrywa
unoszony z wiatrem...
kiedyś ziemią
teraz ziarenkiem jesteś
które z nadzieją opada
zostawione przez wiatr...
tylko -
co sprawi?
i kiedy?
że życie zatętni?
teraz łódką jesteś
która tęsknie stawia żagle
czekając na wiatr...
kiedyś drzewem
teraz liściem jesteś
który naiwnie się odrywa
unoszony z wiatrem...
kiedyś ziemią
teraz ziarenkiem jesteś
które z nadzieją opada
zostawione przez wiatr...
tylko -
co sprawi?
i kiedy?
że życie zatętni?
Czy to był jakiś kolejny "Znak Zmian", które miały nadejść w jej życiu?
I co ona miała Mu właściwie odpisać?
*******
Paulino! Wow! Zachęciłaś mnie bardzo)))
OdpowiedzUsuńGdzie masz i czy w ogóle ciąg dalszy???
Aniu, Droga - dzięki za dobre słowo. Ja zamierzam wreszcie - będę Odważna, jak Ania z projektu "RnŻ" ;) - spotkać się z Twoim "Diabeł za okna". Bilecik otrzymałam :)
Usuń... a jeszcze odpowiadając na Twoje pytanie - sorrrki
UsuńAktualna koncepcja jest taka, że losy bohaterów będę przedstawiać w tekstach z etykietą "Rety!" - przydatna wskazówka? ;)
no właśnie....i co Mu odpisała?
OdpowiedzUsuńAch, Aniu - to jest bardzo Dobre, ale i trudne pytanie.
UsuńKoncepcji mam kilka i jeszcze nie wiem, którą wybiorę.
A Ty? Co mogłabyś odpisać? Wiesz?