niedziela, 26 kwietnia 2020

... na życzenie

Tym razem będzie to naprawdę krótki wstęp ...

Dziękuję Ci, ANIU 💗 za ... u-życzenie Twojego zdjęcia - i to po raz kolejny.
Mam nadzieję, że z równie dobrym skutkiem, JAK KIEDYŚ 😏 i nadal będziesz się zgadzała na tego typu "eksperymenty".

Nie przedłużając zatem - szczególnie, że na oprawienie czekają kolejne zdjęcia - chociażby w ramach naszego Żuławskiego Projektu - ach te obrazy wierzb! ... oraz trochę od niego starszego - tam z kolei Małopolska, czyli "Rok w Lanckoronie". A następne pomysły rodzą się, jak ... - jak wiele znaczy WALECZNY TEAM 😎

**************************

HISTORIA numer Dwa
#mojaKwarantanna2020



- I co teraz zrobisz … Cioteczko? – MELA z charakterystycznym dla niej kpiarskim spojrzeniem, oblizała łyżeczkę i zatrzymała ją w ustach, chciwie wpatrując się w jej twarz. Pięknie wyglądała na tle malowniczych kamieniczek pobliskiego Miasteczka ... z tą swoją rozwichrzoną, blond czupryną. Żywe spojrzenie inteligentnych oczu obiecywało jedno – ich posiadaczka nie zamierzała tak łatwo odpuścić.
„Chyba przyszedł czas na rachunek sumienia” – zadumała się na moment, po czym …

- I co? Dobre te lody, Łasuchu? – zagadnęła, próbując też walczyć – tym razem jednak dla siebie - o zmianę tematu.
„Trzeba było siedzieć cicho i do niczego się nie przyznawać” – karciła się w myślach, oblekając jednocześnie twarz, mdławym w wyrazie - uśmiechem.

- Owszem, niezłe. Ale to przecież lody pani Kazi. Wiesz, że są pyszne. Nie mów mi tylko, że … zaczęłaś częściej teraz zerkać na wagę. Ustawiasz ją obok lodówki teraz, czy jak? Radzę Ci skusić się na … tak! malinowe jednak z tych wszystkich tu możliwych smaków, są najlepsze! – Mela już teraz jawnie, niemal z jakąś … kocią lubością - zmrużyła bowiem nieznacznie swoje oczy - oblizywała metalową, bo ... nie! na pewno nie srebrną, jak u niej w domu - miseczkę kończącą smukły trzonek.

- Ależ ty jesteś … – nie wiedziała, jak ma zakończyć rozpoczęte zdanie.

- Jak my wszystkie, wiem. Łączą nas więzy krwi i przynależność do Rodu, a to – zawiesiła na chwilę głos – z o b o w i ą z u j e … – przesylabizowała z jakąś niespotykaną u niej wcześniej emfazą, Mela.

- A co właściwie u Ciebie słychać, drogie … Dziecko – odezwała się, po czym ukradkiem pokazała kuzynce język. Wiedziała, że to nie wypada kobiecie w jej wieku i to jeszcze w miejscu publicznym. Jednakże w tej chwili niewiele to ją obchodziło. Tym bardziej, że siedziały w sumie same – nie licząc „stałych bywalców” w postaci … Rodzeństwa. Im jednak wystarczał do szczęścia i zajęcia się własnymi sprawami, pucharek lodów. Mała w sumie cena za spokój i możliwość swobodnej rozmowy. Roześmiała się nagle, uświadamiając sobie, że już nie wiadomo który raz tego dnia, po-błądziła – a może raczej … odpłynęła myślami.

- Pffff … – tym razem „koci charakterek” Meli pokazał się w zgoła innym świetle. 
Młoda kobieta machnęła łyżeczką i po raz kolejny, gniewnie prychnęła. Ale to - mające zapewne na celu ostrzeżenie lub też "od-Straszenie" - parsknięcie, wcale Konstancji nie wystraszyło. Raczej upewniło, że cel został osiągnięty. 
"Nie ma za co, Kochana. Powiedzmy, że to Taki rewanż, za … bleeee „Cioteczkę”, czy też eeee ... „Ciotuchnę” (bo i taka niestety wersja była w użyciu, tańcząc buńczucznie na ustach młodej kuzynki) - ha, ha, ha ..."

 – Powiedzmy, że od początku się uczę … ha, ha, ha … żyć! Czasami mi nawet nieźle to wychodzi. Podobnie jak chyba tobie, cio- … dobra, już dobra … nie będę, obiecuję – Mela nazbyt teatralnym gestem złożyła dłonie, brzdękając przy tym długim sztućcem o swój prawie już opróżniony pucharek. Na dnie, wśród powoli topniejącej - może więc nie wiecznej, ale jednak wciąż zamarzniętej lub też zmrożonej … warstwy cytrynowych lodów, ukryły się trzy samotne jagody. Nadszedł czas, aby je złowić - tym bardziej, że rozmowa nieoczekiwanie zeszła na jej życie. A to wciąż jeszcze był temat, który budził w niej odmienne uczucia. 
Nie mogła jednak specjalnie narzekać, bo każdy kolejny dzień, tydzień, czy wreszcie ... miesiąc znowu nabierał bardziej jaskrawych kolorów. Czy to za sprawą cyklicznych wypraw z torbą, z której zawsze coś tam jej wystawało, czy może jednak … na razie nie chciała o tym mówić głośno. Była chyba trochę … tak, była nawet więcej niż trochę - przesądna. A może ostrożna? Tylko, że … no właśnie! Bliżej jej zawsze było charakterem do „brawury”, niż do wyważonych, ale podszytych jakimś lękiem - decyzji. Trudno było to zmienić - a praca nad sobą wymagała pewnych wyrzeczeń. A tych Mela miała wystarczająco dość przecież. Chciała znowu „oddychać pełną piersią”, wdychając zachłannie zapachy, niesione przez psotny wiatr. „Młodość i Wiosna mają swoje przywileje” – sparafrazowała w myślach starą, rodową maksymę. Było ich tyle, że można byłoby nimi zapisać całkiem grubą księgę. „Ależ to by było … opasłe tomiszcze” – teraz ona roześmiała się do własnych myśli.


Konstancja przyglądała się ukradkiem twarzy Kuzynki. Dawno się nie widziały. Słyszała tylko na jednym z ostatnich rodzinnych spotkań, że Mela „zaginęła”. Oznaczało to tylko co prawda wycofanie się z życia towarzyskiego, ale … po co taka piękna i mądra kobieta miałaby skazywać się na izolację? Tak, co? Dobrowolnie? To nie było zresztą do niej podobne. W spadku, po kądzieli odziedziczyła przecież - czego zazdrościły jej inne Niewiasty, znaczną Dawkę Mocy. Tylko, że ją należało trenować, a Mela … nigdy nie miała na to czasu lub cierpliwości. Rozpierała ją jakaś niewytłumaczalna Energia, nad którą nie potrafiła zapanować. Konstancja odnosiła niekiedy wrażenie, że … kuzynka faktycznie mogłaby osiągnąć bardzo wysoką pozycję wśród ich Niewiast. Nic jednak nie było w stanie przekonać jej, aby posłuchała rad i wskazówek Starszych. Kolejna „niepokorna dusza” w ich szeregach. Ta jednak swoista przekora "Wybranki", w jakiś magiczny sposób … hipnotyzowała. I to nie tylko ją. 
Bardzo ceniła sobie towarzystwo „siostrzenicy” - chociaż tak naprawdę, nie były aż tak blisko spokrewnione. To znaczy były, ale … „po mieczu”, co w jakimś stopniu zmieniało układy pewnych Sił. Dla niektórych w Rodzie było niezwykle istotne utrzymanie tej … specyficznej czystości. Dowodzili, że sprzyja przepływom strumienia Magii Wszechświata. Ona sama nie miała takich wybujałych ambicji. Cieszyło ją to, że pewne umiejętności udało się jej w sobie zatrzymać. Ukryła je tylko bardzo głęboko, w zakamarkach swojego umysłu. Gdy było jej bardzo źle, dobierała się do tego „strychu” i przeglądała obrazy wspomnień. Dawały pewną potrzebną jej w takich momentach siłę. Teraz jednak nie musiała uciekać się do takich praktyk. Energia, ze zdwojoną mocą - może na wspomnienie ostatniej wiadomości od Niego - pulsowała w jej żyłach, mimo ... że od tamtej chwili upłynęło kilka dobrych godzin. Mówiąc językiem młodzieżowym … czuła się, jakby była na jakimś niezłym „haju”, tudzież „rauszu” - jeśli rozpatrywało się wątek, z perspektywy efektów, jakie przynosiły niektóre nałogi. U niej stan Euforii trwał w najlepsze. 
„Czy wypada kobiecie w moim wieku - poddawać się takim emocjom?” – zamyśliła się ponownie, wędrując spojrzeniem wokół ich stolika. Nie wiedzieć czemu, zgodziła się na to spontaniczne dość „porwanie”. Mela bowiem, jak to ona - bez zapowiedzi, wpadła do jej mieszkania w okolicach godziny czternastej, po czym, Rety! z typową dla siebie bezpośredniością, zarządziła wspólne wyjście. Nie wzruszały jej tłumaczenia, że Konstancja wciąż pozostawała „saute”. Według młodej kuzynki nic nie stało przecież na przeszkodzie, aby zrobić sobie - nawet delikatny makijaż. Podkreślić tuszem rzęsy, okalające gęsto oczy, których kolor był wyjątkowo … zabójczy. Podobno, nadal trzeba było uważać, spoglądając w ich głębię. O ile tylko, sama zainteresowana pozwoliłaby sobie na zdjęcie przeciwsłonecznych okularów. To były sporadyczne przypadki.

- Co zatem odpiszesz … Konstancjo, Kochana swojemu Wirtualnemu Dżentelmenowi? Spotkasz się z nim w przyszły piątek? – Mela była uparta. Zjadła lody i niemal wylizała do czysta pucharek. Zamarzył się jej kolejny i ta myśl wydała się jej bardzo kusząca. 
„Najpierw obowiązki, potem przyjemności” - przywołała się jednak do porządku. Nie było na co czekać. 
Konstancja wciąż - jak widać - potrzebowała słów otuchy i jakiegoś bodźca, który skłoniłby ją do podjęcia pewnego ryzyka. Czy było duże? Chyba nie bardzo. Mela była niemal przekonana, że Mężczyzna - co potwierdzała niejako, trochę może nieskładna opowieść ciotki, może być jej „Drugą Szansą”. A jak się już ona nadarzała, to ... Tak! należało ją bezapelacyjnie, wykorzystać. Bez dwóch zdań. Sięgnęła do torby i wyjęła z niej notes w obwolucie o barwie zgaszonej czerwieni. Przekartkowała strony, po czym stuknęła w jedną z nich palcem.

- Odpisz mu dokładnie tymi słowami, których użyłaś tutaj. Ciekawe, co na to powie – uśmiechnęła się łobuzersko i podsunęła jej wspomniany wolumin. Po chwili Konstancja odczytywała bezgłośnie myśli, które kiedyś - zapewne pod wpływem chwili, zapisała.

Może to prawda,

że:

- bardzo często
zbyt wysoko ‘trzymam gardę’
- w obawie -
że Ktoś znowu mnie zrani …

- ukrywam się
za dwuznacznościami
czasem – może niepotrzebnie -
prowokując słowami …

A tak naprawdę…

  gdzieś tam –
w głębi swojej duszy
tak strasznie tęsknię
za zwyczajną bliskością…

Tylko …

… Któż będzie chciał zaakceptować
tę moją swoistą wrażliwość
na słowa i gesty?
i nie wykorzysta jej - świadomie
- przeciwko mnie?




- Skąd masz mój dziennik? – wydukała tylko, nie wiedząc, jak zareagować. Delikatna purpura powoli zataczała kręgi na policzkach.

- Zwinęłam Ci go ostatnio, bo … potrzebowałam uporządkować własne uczucia. A ty tak … no, fajnie o tym piszesz. Jak ja bym otrzymała taką wiadomość, to bym się nie wahała, tylko odpisała Tobie jak najszybciej. Jestem przekonana, że choć tym razem krótka, to brzmiałaby tak:

„JA! Chciałbym! I to z pełną świadomością moich słów - na własne życzenie …” – uśmiechnęła się Mela, mrużąc ponownie swoje kocie, zielone oczy – Może nadszedł właściwy moment, aby ...
Pamiętaj proszę, że póki żyjesz, masz prawo do Emocji - bo mimo wszystko … - urwała raptownie.

- Wiem. TAK! "Mimo wszystko ... wiosna" dokończyła Konstancja, obiecując sobie, że i ten obraz pozostawi w jednej z szuflad swojej pamięci ...
foto: Anna Gawryszewska - projekty: "Rok w Lanckoronie" oraz "Rok na Żuławach"
A potem, poszła zamówić po pucharku lodów o trzech - nie tak znowu standardowych smakach. Również dla Rodzeństwa, które - jak zwykle - oczywiście, wygłodniałym wzrokiem wpatrywało się w szybę, za którą kusiły kolorami zamrożone drobinki wywołujące rozkosz podniebienia … cytrynowe, malinowe i wiśniowe.

************************** 

2 komentarze:

  1. czekam na... ciąg dalszy.. nastąpi ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje życzenie jest dla mnie ... Motywacją ;)
    [ znaczy się piszę, bo pomysły są - ktoś ma na zbyciu kilka godzin czasu? ;) ]

    OdpowiedzUsuń