– Daj mi 'kissa' - uśmiechnął się do niej i mrugnął. W tym swoim 'łobuzerskim' stylu. Rozbrajał ją niezmiennie tym swoim "błyskiem zębów", barwą głosu, sposobem wypowiadania określonych słów. Topiła się niemal pod jego wzrokiem, dotykiem, komplementami, uśmiechem. Jakby miał nad nią jakąś ... magiczną władzę, kontrolę ... Potrzebowała go. Jak powietrza. Jego dłoni, ust ... ciała. Gorącego, zawsze niemal gotowego. Na nią. Myśl wywołała lekki dreszcz w jej duszy i ciele. Jasne! wiedziała, że 'igra z ogniem'. Nie potrafiła jednak ... lub może nie chciała - oprzeć się jego wdziękom. Propozycjom spotkania. Zwariowanym pomysłom. Trzeba było to wreszcie przyznać. Choćby przed samą sobą. Zdobyć się na tę szczerość, która oczywiście miała swoją cenę. Jak wszystko na tym świecie. Czuła się poniekąd winna. Wobec Pata i dzieci. Nie zamierzała nikogo krzywdzić. Tymczasem jednakże ... pozwalała się uwodzić. Zdawała sobie sprawę, że 'balansuje na cienkiej linie, nad przepaścią' - jak to się czasem mawia. Wpatrzyła się ... w jego przystojną, męską twarz.
– Powinniśmy chyba, bardziej się kontrolować.
Przynajmniej w takich miejscach, jak to. A na pewno .. ja ... ha, ha .. Ty nie masz zbyt wiele do stracenia. W zasadzie to .. nic! – uśmiechnęła
się lekko. – Jesteś ... niczym ten "wolny ptak" ... z marką
"łamacza damskich serc" .. ha, ha ... żeby nie ująć tego w bardziej dosadny sposób ... – roześmiała się mimowolnie.
– Co może być złego w dawaniu ... Rozkoszy?! –
spoważniał jakby i zaczął przyglądać się jej, z większą uwagą. Miała go teraz - przez tych kilka ulotnych chwil -
'dla siebie'. Niemalże 'na własność'. To było przyjemne uczucie. Myśl, że nie
jest tylko "zdobyczą łóżkową" była naprawdę miła. Delektowała się
nią. Zbyt krótko jednak, gdyż ...
"Nie licz na zbyt wiele ... Jesteś tylko
jedną z iluś tam ... tobie podobnych .." – Głos, który rozległ się w jej
głowie, nie miał litości. Teraz żałowała, że zachowywała stały kontakt ze swoim
Mentorem. Powinna była 'odciąć się' na czas spotkania. To była jej prywatna sprawa
w końcu. Chyba nie był ... zazdrosny?! O co właściwie? Raczej nie o to ziemskie
życie. Ono nie miało przecież znaczenia dla ich relacji. Ono było jak 'delegacja
służbowa'. Oboje wiedzieli, na czym polega ich praca. Przyjęło się trzymać
zasady, że ... "To, co wydarzało się na misji, zostawało w świecie, której
ona dotyczyła". Podejmowane działania nie powinny mieć więc, żadnego
wpływu na ich życie. To, które wiedli w innej przestrzeni. Krainie Magów ...
– Dlaczego przy każdym naszym spotkaniu ...
którego datę dobrze oboje znamy ... "muszę" zdobywać cię od początku?
– Jego słowa powoli docierały do jej umysłu. Analizowała je, nie wiedząc, co
zrobić z tymi 'danymi'. Elektryzowały jakąś cząstkę mózgu, ale nie mogła wciąż dopasować fragmentów. W jakąś logiczną całość.
"Zdobywać?" – powtórzyła w myślach czasownik. Owszem, miała świadomość swoich atutów. Wykorzystywała je umiejętnie,
aby osiągnąć indywidualny cel. Wiedziała, jakie ma tu zadanie do wykonania.
Przeczytała dokładnie - jak zawsze zresztą - dokumentację. Lubiła być
przygotowana. Dawało jej to pewne poczucie komfortu. Bezpieczeństwo. Nie lubiła
się stresować. Teraz jednak, jego słowa lekko pobudziły jakąś strunę w jej
głowie. "Czyżby?! .. " – zadała sobie pytanie. Może rzadko się
zdarzały takie sytuacje .. ona ich nie doświadczyła do tej pory, ale słyszała
różne opowieści. Były więc możliwe. Niespodziewane spotkania. W trakcie misji.
Każde miało własne zadanie - jak życie. Zasady Kodeksu były jednakże
jednoznaczne, niezależnie od takich sytuacji: "Cel wyprawy - na pierwszym
miejscu .. potem dopiero "Przyjemności". Czy mogła sobie na nie ... nadal pozwalać?
– Odpowiesz na moje pytanie? ... Wiedźmo?! –
znowu ją zaskoczył. W zasadzie, wytrącił ją z równowagi.
– Wiedźmo? – Powtórzyła powoli, niczym echo ...
Tak! Nie wiedziała, jak się zachować, więc .. próbowała 'grać na zwłokę'. Udawać, że nie rozumie, o czym on mówi.
Potrzebowała zebrać myśli. Nie była gotowa na takie 'odkrycia'. Nie teraz. Poza
tym, znała przecież "Procedury", jakie obowiązywały w takich sytuacjach.
Każdego z nich w zasadzie. Bez wyjątku. On musiał być tego świadomy. A jednak
nadal prowokacyjnie się uśmiechał. Czyżby przestał ich przestrzegać? Co to
mogło oznaczać dla niej?
– Oboje wiemy, że ... – zawiesił teatralnie
głos. Jego oczy nabrały nowego, innego odcienia ... przeszedł ją lekki dreszcz
na ten widok. – ... nie jesteśmy 'stąd'. To jak przygoda, której możemy
doświadczyć tylko w określonych okolicznościach. Nie musisz być taka lojalna
wobec swojej obecnej ... ekhm ... 'rodziny'. Nie jesteś nic im winna, ok? Masz
swoje zadanie. Podobnie, jak ja. Żadne z nas nie jest już od dawna 'żółtodziobem' w tym fachu. Mamy
oboje świadomość, że nasza robota bywa ... niekiedy stresująca. Dlatego czasem
– pokazał nagle równiutkie uzębienie – możemy sobie pozwolić na pewien ... relaks.
– Relaks? – bezwiednie powtórzyła znowu za nim.
Myśli jakoś nie chciały się układać. – Co to oznacza? Dla ciebie, tak
konkretnie ... proszę, chciałabym wiedzieć. – dodała jeszcze. Bała się jednak jego odpowiedzi.
Potwierdzenia przeczuć, jakie ją właśnie owładnęły. "W co ja się wplątałam
tym razem? Jak mogłam być tak ... nieostrożna?" – kolejne pytania
pojawiały się i nie znikały. Czuła przyspieszone bicie serca. Coraz trudniej
było zapanować nad ...'narzuconym rytmem' ...
– Pocałuj mnie - na początek ... a potem zobaczymy, jak sytuacja się rozwinie ... – mrugnął do niej i roześmiał się serdecznie.
Za każdym razem słyszała ... coś niezwykle przyjemnego w tym jego rozbawieniu. "Czy to było jedno z jego wyćwiczonych na takie sytuacje ...
zaklęć?" – pomyślała, przyglądając się jego twarzy. Odpowiedź jednak .. znał tylko on. Jak miała zdobyć tę wiedzę?
Spotkali się ponownie ... na wybranej
konferencji. Mieli pokoje w tym samym hotelu. Teraz jeszcze siedzieli w
restauracji, delektując się kolejnymi drinkami oraz ... flirtem. Barman jednak
zaczął już dawać im znaki, że są ostatnimi gośćmi i ... czas pożegnać dotychczasową przestrzeń. Odpłynąć może do innej ... i co ona teraz miała robić?
[ ... fragment ...]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz