wtorek, 9 marca 2021

TAK! przy okazji ...

Wczorajsza data, prezentowała się w zapisie cyfrowym, przykładowo tak: 08.03.2021 ... bywa ona dla niektórych osób znacząca. Ma bowiem własną, indywidualną nazwę. Brzmi ona: Międzynarodowy Dzień Kobiet. Ładnie. Przyjemnie wibruje mi w uszach ten aspekt globalny, światowy. Mam jakieś takie dziwne do wytłumaczenia uczucie w głębi siebie. Z pewnością wiele tam barw 'przynależności' ... w tym wypadku utożsamiania się z żeńską częścią populacji. Jestem wszak ... Kobietą - nawet jeśli notorycznie chodzę w spodniach .. 😁 

Jak napisałam, nie tak niedawno, w jednym z komentarzy w 'Galaktyce LinkedIn'a' ... dla mnie "Kobiecość" oznacza m.in. STYL => prawdziwa Kobieta ma Klasę !! podobno ... tego się trzymajmy ... nawet jeśli każdy z nas, może ją interpretować trochę inaczej ... 😉

#9żyćKOTa

💃💃💃   💙💙💙   💃💃💃   💙💙💙   💃💃💃   💙💙💙   💃💃💃


Słowo ... podobno było takie, co stało się ciałem ... w jego przypadku tak naprawdę było. Od samego początku jego istnienia, wręcz od chwili poczęcia ... towarzyszyły mu uformowane z liter komunikaty. Traf chciał - czy też może? to często przytaczane - "zrządzenie Losu" sprawiło, że jego rodzice byli muzykami. Historię ich znajomości można byłoby streścić w kilku zdaniach. Można było także ... stworzyć z niej całkiem romantyczną historię. Taką trochę bardziej może dla ... Wrażliwych Dusz. Otóż i ona:

*

Poznali się jeszcze na studiach. Oboje grali na instrumentach - ona wybrała skrzypce oraz gitarę; on saksofon i fortepian. Każde z nich miało też niezłe głosy. Mijali się przez jakiś czas na korytarzach uczelni. Otoczeni własnym gronem znajomych, nie mieli o sobie pojęcia. Do czasu oczywiście. Dokładniej rzecz biorąc do momentu, w którym oboje - ale tak zupełnie oddzielnie - ujrzeli na jednej z tablic z różnego rodzaju informacjami, ogłoszenie. Dotyczyło przesłuchań do tworzącego się zespołu muzycznego. Oboje od jakiegoś czasu rozważali taką aktywność. Ona potrzebowała wyzwań, emocji ... była spragniona doznań. On miał w głowie własną muzykę, którą tworzył w chwilach prywatnych uniesień. Chciał pokazać ją światu. Potrzebował jednak do tego innych ludzi. Takich, którzy na swoich ukochanych instrumentach, stworzyliby niemal namacalny obraz z dźwięków, które dopełniałyby słowa. 

Zabawne było w tej sytuacji to, że żadne z nich ostatecznie nie dołączyło do ekipy, która ogłosiła przesłuchania. Czekając na swoją kolej, pośród innych marzycieli - wdawali się w niezobowiązujące pogawędki. Łączyła ich ciekawość. Może w zasadzie nawet, po-łączyła ich ta cecha. Krążyli - jak dwa statki kosmiczne w galaktyce - wokół różnych grupek, czasem przystając na dłużej. Statystycznie było to pewnie możliwe. Może dlatego tak się właśnie stało. Zatrzymali się wreszcie oboje w tym samym czasie, przy żywo reagującej trójce podobnie młodych ludzi. Tematy pojawiające się podczas rozmowy były tak różnorodne, a dyskusja tak pasjonująca, że ... prawie przegapili swoją kolej występu. Szczęśliwie któreś z nich przytomnie zebrało od każdego jakiś kontakt. W każdej społeczności znajdzie się jakiś 'naturalny lider', który porwie tłumy. Dobrze, że to im się zdarzyło. W przeciągu zaledwie może tygodnia - nie znali się przecież wcześniej - spotkali się w wynajętym specjalnie na tę okazję 'studio nagrań'. Mieli do dyspozycji niemal cały dzień, gdyż ... powiedzmy, że każdy z nas ma Przyjaciół, którzy wyciągną pomocną dłoń, nie oczekując więcej, niż serdecznego - To! słychać w głosie! - słowa: "Dziękuję".

Było ich w sumie dziewięcioro. Nie wszyscy grali na instrumentach lub śpiewali. Dwie osoby wspierały ten skład technicznymi umiejętnościami. Siódemka muzyków była oczywiście im za to dozgonnie wdzięczna, gdyż aspekt choćby odpowiedniego nagłośnienia w zależności od warunków, był niezwykle istotny. Wszyscy mieli potencjał i chęć działania. Napędzali się wzajemnie własną energią, co szybko przyniosło pierwsze efekty. Całkiem spektakularne. Ich 'Band-aaa' - jak nazwali swój zespół, pojawiał się coraz częściej na scenie, niekiedy poprzedzając występ uznanych gwiazd. Powoli zdobywali własne grono odbiorców, może nawet i fanów. Propozycje odrębnych występów otrzymali od kilku "włodarzy" z okolicznych miasteczek. Szczęśliwie, nie były to oferty w stylu "do kotleta" lub też "weselnego grania". Mieli autorski repertuar, którym chcieli dzielić się z publicznością. Owszem, niektóre utwory były niemal stworzone do tego, aby stać się 'zarzewiem' do rozpoczęcia szalonych tańców. Ich siłą była różnorodność i potrzeba eksploracji. Na próbach, z których czerpali wielką radość i poczucie spełnienia, powstawały czasem niezwykle kombinacje. Otwierali się na nowe. Kiedy potem, oglądali wspólnie nagrania z tych prób - kłaniając się niemal nisko swoim 'Technikom' za ich pracę, byli niejednokrotnie zaskoczeni osiągniętymi efektami. Niektóre potem takie zaskakujące utwory prezentowali na koncertach, wywołując u publiczności okrzyki zachwytu. Powoli Muzyka stawała się ich sposobem na życie. Byli jak Rodzina, podróżująca razem po świecie. Miejsca, do których zaczęto ich zapraszać ... coraz rzadziej były bliskie ich miasteczku. 

Nie wiadomo, czy któreś z nich potrafiłoby odpowiedzieć na pytanie, w którym momencie swojego życia stali się takimi niemal ... "Wiecznymi Wędrowcami". Kariera ich zespołu rozpoczęła się bowiem wtedy, gdy oni byli jeszcze na studiach. Może więc? to moment, gdy każde z nich już obroniło swój tytuł można byłoby uznać za początek? Wspólną cechą była pewna niezależność, która mogła potrwać kilka lat. To właśnie osiągnęli. Nie tylko stworzyli zgraną drużynę - tak czasem siebie postrzegali właśnie: jako sportową ekipę. WYkreowali wspólnymi siłami markę i budowali ją razem, przez cudownie zwariowane dziewięć lat. Podróżowali wspólnie po świecie, powiększając stopniowo liczebność tej swojej początkowo małej społeczności. Przekraczali granice ojczystych miast oraz innych krajów. Koncertowali. Wydawali systematycznie kolejne albumy. Rozwijali się wciąż muzycznie oraz literacko. Oni byli bowiem autorami zarówno słów, składających się na śpiewane teksty ... jak i dźwięków, tworzonych na scenie. Często właśnie z nutą eksperymentalnych wersji lub improwizowanych w danej chwili indywidualnych kompozycji. Co ciekawe, ta ich wspólna aktywność oraz pojawiające się nowe pomysły, nie były niczym ograniczone. Rodziły się spontanicznie, podobnie jak dzieci. Byli przecież ludźmi i mieli własne potrzeby. Także te związane z emocjami towarzyszącymi tworzeniu rodziny. Naturalne trochę - może 'życiowe' ?? - zatem wydaje się to, że ... jego Matka miała prawo zakochać się w jego Ojcu. Oboje mieli również prawo do marzenia o wspólnym dziecku. Bez przerywania w miarę możliwości swoich muzycznych karier. Ich liczna Rodzina, coraz częściej wymieniana jako "Band-aaa" właśnie, dawała wystarczające wsparcie. Nic nie stało więc na przeszkodzie, aby ... pojawił się na tym świecie - On.

**

Czy zatem można się mu dziwić? Temu, że odkąd tylko zyskał większą samo-świadomość był przekonany o tym, że ... składa się głównie ze słów? Czuł niemalże, że będą mu one towarzyszyły przez całe to jego obecne, ziemskie wcielenie. Mógł, ale ... Czy chciał z tym walczyć? 

To pytanie nadal szukało swojego partnera ... czyli: pozostawało bez odpowiedzi ...

{ fragment }

 


#piszęBoLubię        #DreamOf         #MAGicINmyMIND

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz