Będąc dzieckiem = Dziewczynką (co istotne), wierzyłam w Boga oraz "karnie" 😎 chodziłam na religię, czy też do kościoła. Ufałam, że otrzymane wskazówki w postaci 10 przykazań, które większość z nas jednak, musiała niejako "wykuć na blachę" przed przystąpieniem do I Komunii Świętej, będą wystarczające. Pozwolą mi przeżyć ten czas na ziemi tak, abym później - czyli: "stojąc u Nieba bram", mogła naprawdę i z przekonaniem powiedzieć:
"Tak, przyznaję się do wszystkich swoich win. Wiem, że zaliczyłam więcej niż trochę wpadek i potknięć. Zraniłam swoim postępowaniem, słowami lub myślami - może nawet całkiem sporą liczbę osób. Czasem nie zdając sobie sprawy jak bardzo, jak również - dlaczego tak się stało. Moje sumienie przypominało mi o tym każdego dnia życia. To były jednak moje wybory i moje decyzje, choć czasem podejmowane pod wpływem skrajnych emocji. Jedno jest pewne: otrzymałam od Ciebie wolną wolę i korzystałam z tego tak, jak potrafiłam ..."
Minęło wiele lat od tamtego dziecięcego spojrzenia i ówczesnych przekonań. Życie (kolejne doświadczenia) zmieniło moje postrzeganie na temat otaczającego mnie świata. Przekonałam się, że nie ma tylko Bieli (Dobro) i Czerni (Zło). Nie ma prostych rozwiązań na każdy aspekt naszego istnienia. Wciąż jednak zachowaliśmy - otrzymaną od Niego (Boga) wolną wolę i własne sumienie. To oznacza, że mamy więc prawo do indywidualnych wyborów, nawet jeśli nie doprowadzą nas tam, gdzie byśmy tego sobie życzyli. Powiadają, że "człowiek uczy się na błędach". Oby nadal tak było, że większość z nas wyciąga jednak odpowiednie wnioski. Już bez wielkich - skrajnych emocji i w ciszy swojego serca.
Życie z pewnością jest Darem i może być piękne. Może również stać się naszym "piekłem na ziemi". Na przestrzeni wieków Kobiety niejednokrotnie tego stanu doświadczały i doznają go nadal. Mówi się o nas często: "słaba płeć". Owszem, bywamy zagubione, nadwrażliwe, zbyt emocjonalne. Potrafimy jednocześnie być silne i odważne. Brać odpowiedzialność nie tylko za siebie, czego przykłady można przytaczać w nieskończoność, jeśli cofniemy się pamięcią do przeszłości.
Obserwuję z niepokojem to, co się ostatnio dzieje w kraju, który jest moim ojczystym. Przeraża mnie ogrom negatywnych, niekiedy bardzo dosadnych - wręcz wulgarnych przekazów z różnych stron. Serce truchleje na myśl, do czego może doprowadzić chęć objęcia władzy nad drugim człowiekiem. Nie rozumiem, dlaczego ktoś podobny mnie (drugi człowiek) uważa, że może decydować za mnie i mówić mi, co mam robić i co myśleć. To jest przecież moje życie. Cenię je, nawet jeśli nie zawsze jest łatwo i przyjemnie - wybory wszak bywają trudne. Pozostawiam je jednak każdemu z nas, bo ... nie mamy pojęcia, jakie uwarunkowania ma ktoś inny. A przecież to okoliczności mają niemały wpływ na to, co robimy.
Trzeba zaznaczyć, że ... mam naprawdę bogatą wyobraźnię. Potrafię stworzyć sobie w głowie różne obrazy (sytuacje, scenariusze) - także te naprawdę niemal "ekstremalne". Nie chciałabym ich doświadczać. Cieszę się, że nie muszę JUŻ podejmować tak trudnej decyzji: "urodzić, czy nie", choć otarłam się o takie wybory. Uważam się za Szczęściarę, bo mam dwóch Cudownych Synów. Zdrowych, mądrych, z perspektywami rozwoju. Nie wiem jednak co by było, gdyby moje doświadczenia lub uwarunkowania rodzicielskie były zgoła inne. Nie śledzę może uważnie sceny politycznej, ani zachodzących w prawie zmian. Co nie zmienia faktu, że mnie jednak dotykają, odciskając na mej psychice jakiś istotny ślad. Ktoś może - ten, kto broni aktualnego 'wyroku' TK - cieszy się, że życie "od poczęcia" zostanie uratowane. Tyle tylko, że to nie on będzie potem borykał się z różnymi problemami.
Dlatego pytam: jakie wsparcie od rządzących (narzucających nam teraz niejako swoją wolę) otrzymuje przeciętny obywatel, który staje się rodzicem lub ... tym "uratowanym życiem"? Ten, którego dotknęła niepełnosprawność własnego potomka lub sam jej doświadczył? A ten, który od początku tuła się po domach dziecka? Z moich obserwacji wynika niestety, że ... dużo więcej można byłoby zrobić, aby ... "uratowane" życie wesprzeć konkretną pomocą.
Moja matka wpoiła mi przekonanie, że każdy człowiek ma prawo do posiadania własnego zdania i możliwości jego wyrażania - oby w kulturalny sposób. Nikt z nas nie jest ideałem, więc każdy też może się mylić. Pamiętajmy jednak, że po coś otrzymaliśmy ten "prezent od Boga" w postaci wolnej woli, jak również sumienia. Nie dajmy go sobie odebrać lub zawłaszczyć. On jest nasz i mamy prawo z niego korzystać tak, jak potrafimy.
Szczególnie w okolicznościach, gdy możemy liczyć tylko na siebie.
#chcęmiećWYBÓR - bo ... mam do tego prawo
#mojeŻYCIEjakoKobietyteżMaWartość
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz