- "... nie chcę chwytać dnia ... gdy ... takie miłe ... T-akie to M-iłe ... JA! nie chcę ... (*) " - podśpiewywała cichutko, kręcąc się z odkurzaczem po mieszkaniu. Sprzątała tu już od kilku miesięcy i znała cały jego rozkład niemal na pamięć. Jak również różne tajemnice, które łypały niby groźnym okiem z nieoswojonych kątów. Chowały się przed nią z uporem, a ona niby potulnie zgadzała się na tę ich umowną grę. Lubiła tu przychodzić. Szczególnie chyba wtedy, kiedy gospodarza tej przestrzeni nie było w pobliżu. Nie chodziło w tym wszystkim o żadne negatywne konotacje, ponieważ On nigdy jej w niczym nie uraził. Gdy się spotykali przelotnie - miał jakiś dziwny miesięczny grafik pracy - okazywał jej swój szacunek. Szarmancko proponował wspólną filiżankę kawy, aby potem oddalić się niespiesznie do swojego gabinetu. Oboje wiedzieli co mają robić. To był ich jednak jakiś taki swoisty rytuał. Kultywowany ... od wielu tygodni, za obopólnym przyzwoleniem. Nie domyślała się, co on z tego miał. Jakie korzyści mógł odnosić z przebywania w jej towarzystwie. Owszem, prowadzili wtedy ciekawe, acz raczej krótkie rozmowy. Niekiedy zamieniały się one niemal w długie, zażarte dysputy, do których - jak w odcinkach jakiegoś telewizyjnego serialu - wracali, przy ponownym spotkaniu twarzą w twarz. Bawiło to ją na swój sposób. Najbardziej jednak lubiła te odwiedziny, gdy witał ją zgrzyt własnego klucza, kręcącego się posłusznie w zamku. Gdy przekraczała próg tego mieszkania i zamykała drzwi, odnosiła wrażenie, jakby zatrzaskiwała jakąś zabytkową, ciężką bramę. Odgradzała ją od tamtego świata. Tutaj mogła być zupełnie kimś innym. Za sprawą czarów. Magii Wyobraźni. Przestrzeń zamieniała się na jej życzenie w ociekające przepychem budowle, oszałamiające historią miejsca. Potrafiła ożywiać także podobne do siebie postacie. Alternatywne rzeczywistości, które nierzadko zachowały pewne podobieństwa. Dziś postanowiła wcielić się w iście przebojową Kobietę Sukcesu. Energiczną, władczą i ... niesamowicie piękną, oczywiście. Myśląc o tym, umknęła zwinnym spojrzeniem przed głębią zamontowanego na drzwiach zabytkowej, drewnianej szafy - lustra. Skupiła się ponownie, by ciało - jak za sprawą jakiegoś wmontowanego autopilota - działało poprawnie, porządkując sukcesywnie kolejne zakamarki wszystkich pomieszczeń. Nie mogła pozwolić sobie na utratę tego zajęcia. Było wymarzone. Dawało szansę, aby zachowała samodzielność, a co za tym idzie ... tę upragnioną chyba od dziecka niezależność, której potrzebowała, niczym powietrza. I chociaż jej dusza uleciała gdzieś daleko - eksplorując, bądź wracając do znanych sobie miejsc, lojalne ciało trwało na swym posterunku. Mogła więc sobie pozwolić na tę chwilę transowych podróży.
"... Takie ... Miłe ..." - echo mieszkające tu od dawna, znudzone dotychczasową ciszą, porwało ostatnie słowa i sobie tylko znanym sposobem zwiększyło ich głośność. Litery tych dwóch zaledwie wyrazów trzymały się wciąż mocno - niczym podczas jakiejś dziecięcej zabawy. Jakby kurczowo pochwyciły się za ręce, motywowane przez swoich liderów. "T-akie ... M-iłe ..." - rozdzieliła je na siłę. Połączenie nadal trwało, choć zostało uszkodzone jej interwencją. Słowa odbijały się coraz bardziej spontanicznie od wszystkich napotkanych płaszczyzn.
- Kobietą Sukcesu ogłaszamy ... - głos spikera zamilkł, ale wibrował nadal w uszach każdej ze zgromadzonych tutaj osób. Wszystkie panie zamarły na krótki moment. Cisza zadzwoniła delikatnie, dając sygnał. Trudno byłoby wytypować tego, kto nie zastanawiał się w tej chwili, jaki będzie pierwszy ogłoszony oficjalnie werdykt. Wyniki głosowań i różnych ankiet, od dawna dostarczał im na tę okazję - komputer. Dużo szybciej - niż oni byli w stanie - podliczał oddane głosy, a jednocześnie nie pozbawiał ich tego dreszczyku emocji, za którym tak bardzo przepadali. Był jak impuls, który na nowo dodawał Energii.
Kiedyś dotarła do niego wiadomość, jakoby ktoś z ludzi rzucił wyzwanie maszynom, aby podliczyły wszystkie zaciskające się w takich momentach kciuki. Było to dość trudne do ustalenia. Niektórzy nie mieli potrzeby "afiszować się" ze swoimi odczuciami. Byli tacy, którzy się ich zwyczajnie ... wstydzili.
Marzenia o tytule fruwały w powietrzu, co jakiś czas ocierając się o siebie. Były jak stado pięknych, śnieżnobiałych ptaków, tworzących delikatne obłoczki na niebie. Zapewne niewiele kobiet oczekiwało na podanie informacji, bez emocji. Były wśród nich przede wszystkim te, które już go kiedyś otrzymały. Tak zaszczytne miano nabywało się dożywotnio. Nikt nie pamiętał, aby kiedykolwiek je odebrano.
Starała się "utrzymać nerwy na wodzy". Wyobraziła sobie je jako dwa psy, które miała na smyczy. Taka banalna wizualizacja pomagała jej zazwyczaj. Pozwalała nabrać dystansu. Uspokajała i dawała szansę na przejęcie kontroli przez umysł. Sercu należała się chwila oddechu. Odpoczynku. Niestety teraz ta technika zupełnie nie działała. Nie wiedziała dlaczego tak się działo. Nie umiałaby z przekonaniem odpowiedzieć, czy bardziej ją to zaskoczyło, czy wystraszyło. Powoli wypuściła powietrze, krzyżując przy tym palce. Miała nadzieję, że ziści się jedno z jej marzeń. Tym bardziej, że było też takim dla jej ...
- Kobietą Sukcesu, a ten tytuł ogłaszamy dziś po raz pierwszy ... - głos dotarł ponownie do jej mózgu, wywołując mimowolne drżenie rąk. - ... zostaje niniejszym ... Takie-wicz Mił-ka ... Ciszę rozgonił gromki dźwięk braw, rozlegających się dookoła. Poniosły się wysoko - rzucone niczym czapki z głów - słowa gratulacji. Uśmiechy krążyły wokół zgromadzonych osób, choć niektóre były lekko wymuszone lub zabarwione zawodem.
Takie miłe poczucie spokoju spłynęło na nią, niczym przezroczysty tiul ślubnego welonu. Odetchnęła głęboko, zaciągając się ostrzejszym zapachem jesiennej aury. Obecnie rozdygotanej emocjami, które objawiały się pod postacią zawstydzonej mżawki lub bardziej odważnej, może nawet zbuntowanej - ulewy, gęstych mgieł skraplających się lub wytrwale unoszących się w powietrzu. Wiatr-Żeglarz, Ognisty Kochanek - przywoził ze sobą nowe aromaty, drażniące jej wrażliwe nozdrza. Czasem prezentował te ulubione wiedząc, że sprawi jej tym przyjemność. Znali się tak dobrze. Drgnęła nieznacznie, gdy otoczył ją szczelnie określony, jakże bliski zapach. Przed oczami pojawiał się po raz wtóry znajomy kolor w pełnej krasie swoich odmian i odcieni.
"... Wrzosy są jednocześnie wspomnieniem lata i zapowiedzią jesieni ..." - wyczytała kiedyś w internecie i te słowa głęboko zapadły w nią samą.
Uwielbiała je. Kojarzyły się jej ze szczęśliwym dzieciństwem. Najlepszym okresem życia, jaki miała. Wtedy wciąż byli razem. Stanowili całkiem sporą Społeczność, którą łączyły nie tylko więzy krwi. Może nawet było to coś więcej, bo ... miało wymiar iście magiczny. Niepoddający się jakiemukolwiek logicznemu wyjaśnieniu. Nic nie mogła zmienić. Tym razem jej Moc ... nie miała takiego znaczenia.
- Tak miło cię znowu zobaczyć - szczupła, atrakcyjna i młoda Kobieta pojawiła się nagle i stanęła naprzeciwko. Wnętrze dość drobnych dłoni skierowane były ku niej ... czekały na umówiony znak: by porwać ją w objęcia.
- Tak miło ujrzeć z bliska pierwszą na tej gali Kobietę Sukcesu - odwzajemniła uśmiech i także wyciągnęła ręce przed siebie. Tak, tęskniła do jej wspaniałego ciała ... do zapachu jej włosów, nadal trudnych do okiełznania. Minęło zbyt wiele czasu, odkąd ... A może on tym razem nie miał nic tu do powiedzenia. Zatrzymał się ... cierpliwie, bez wymówek czekał w napięciu, co będzie dalej. Jego magia słabła.
Wpadły w swoje objęcia, obdarzając się pocałunkami. Dłonie - nie kontrolowane już przez umysł, wędrowały niespokojnie przed siebie, próbując ocenić zaistniałe w nich zmiany. Obie drżały, ciasno splecione w ramionach, jakby nigdy nie miały ich chęci opuścić. Emocje, niczym iskry w ognisku, przeskakiwały między nimi, rozświetlając ich twarze. Obserwujący je ukradkiem mężczyzna nie potrafił dłużej przyglądać się tej scenie w spokoju. Mięśnie poruszone impulsem zadrgały i naprężyły, utrzymując wewnętrzne napięcie do chwili, gdy ... odczytał zaszyfrowany komunikat. Chciał cieszyć się ich szczęściem. Wreszcie chyba to potrafił. Pozwolił im na tę intymność, choć nie uczynił tego bez żalu. Rozumiał jednak, że już nigdy nic nie będzie takie samo jak kiedyś. Należało to zaakceptować, a może nawet i polubić. Tę zupełnie inną rzeczywistość. Tam też było dla niego miejsce. Może trochę mniej wygodne, ale ... jednak pozostawało - jeden z kącików ust uniósł mu się nieznacznie. Dostojnym krokiem oddalił się, w sobie znanym kierunku. Zostały same. Mogły się wreszcie sobą nacieszyć. Wyściskać się i wycałować po raz kolejny, bez zbędnych spojrzeń. Miały przed sobą całą noc. Wskazówki zegara wskazywały, że pozostała wciąż godzina do północy. Najważniejsze, że znowu czuła jej ciepło, słyszała oddech i bicie serca. Tego, dla którego biło też jej.
- Córeczko ... - wyszeptała miękko, wprost w poskręcane przez wiatr włosy swego dziecka, które pachniały jesiennymi wrzosami ...
Autentycznie się wzruszył. Było tak za każdym razem, gdy ponownie słuchał jej głosu ...
Autentyczny i Wyjątkowy - AS wśród Krasnali Seniorów |
- Podoba mi się ... naprawdę - buzia mojej słodkiej Aniołki od JustyAny, na moment zajaśniała - jakimś zapewne Magicznym Blaskiem.
Aniołka - prezent od JustyAny z Galerii "Bruklin 5" |
#DEBIUTuPierwszeChwile
#zDEDYKACJĄdla ...
Brawo! :)
OdpowiedzUsuń