piątek, 11 lutego 2022

... to tylko Imaginacja ...

Nie miał mleka. Na dodatek niektóre fusy nadpływały zbyt blisko jej ust. Dobrze, że chociaż znalazł dla niej ten wysoki kubek. Potrzebowała go. Musiała się przecież ogrzać i oprzytomnieć. To! zadziało się zbyt szybko. 

Pewną pociechą był fakt, że kawa bez mleka dłużej zachowywała swą temperaturę. Może i lekko parzyła jej wargi oraz język, ale ... miało to swój własny urok. Podobnie, jak ten smak, od którego dawno odwykła. Był gorzki. Może nawet cierpki. Podobnie jak on. Spojrzała znowu spod rozczochranych włosów, które nadal jeszcze były wilgotne, w jego stronę. Krzątał się po niewielkiej przestrzeni, której przypadła rola, kuchni. Dochodziły do niej dźwięki nie tylko dotykających siebie nawzajem naczyń oraz sztućców, ale też jego cichego podśpiewywania. Zaintrygowała ją ta obserwacja. Jeszcze kilkanaście minut wcześniej, widziała w nim kogoś innego. Takiego właśnie trochę, jak ten napój, który popijała urywanymi łykami. Urzekającego swym aromatem - własną aurą, a jednocześnie zaskakującym smakiem. Wiedziała, że nie był zachwycony, gdy otworzył jej drzwi. No, cóż! Wtargnęła w jego przestrzeń bez żadnego uprzedzenia. Wyczuwała, że jest niczym ... samotny, dziki zwierz, który zapewne niejedno w życiu przeżył. Dojrzała to w jego oczach, choć ich spojrzenia spotkały się zaledwie na moment. Poraniony, czy czasem wręcz ... poharatany przez ... Domyślała się, dlaczego jego usta wykrzywiły się na jej widok, choć według jej przekonania, nie miała nic wspólnego z jego przeszłością. On jednak tego nie mógł wiedzieć. Z wielu zresztą aspektów nie zdawał sobie sprawy. Może tak było lepiej?

Siedziała więc z tym parującym kubkiem w dłoniach, w zdecydowanie za dużej koszuli, przyczajona w udostępnionym, starym fotelu. Słuchała tańczących wokół dźwięków, delektowała się widokiem i ciepłem ognia, rozpalonego w kominku, wdychała zapach wrzuconego tam drzewa i ... myślała, wodząc wzrokiem za jego poruszającymi się - niczym zwinny kot - plecami. Była w nim jakaś siła. Nawet radość teraz. Może to jednak była kwestia wykonywanych czynności i tego, że mógł wyobrażać sobie, że nadal jest sam. Ona przecież starała się nie rzucać w oczy. Potrzebowała się zastanowić, a łatwiej było jej skupić myśli, niczym wiązkę Mocy, gdy na nią nie patrzył. Może byli trochę do siebie podobni, choć nigdy wcześniej nie mieli okazji się spotkać. Pochodzili z tak różnych światów. Czy on też zwrócił na to uwagę? Nie była pewna, co on myśli. Jej po głowie krążyły różne teorie. Jednocześnie była trochę na siebie zła. Mogła bardziej uważać. Lepiej się przygotować do tego zadania. Teraz nie pozostawało jej nic innego, jak ... grać ... improwizować ... 

– Jak długo zamierzasz tu zostać? – pytanie poszybowało w jej stronę. Nie spodziewała się go zupełnie, gdyż znowu odpłynęła gdzieś myślami. Stał, na lekko rozstawionych, mocnych nogach ... z drewnianą łyżką w dłoni, jakby ... trzymał pędzel ... jego oczy błyskały dziwnym światłem ... usta wygięły się delikatnie w uśmiechu ... drugą dłoń wycierał o kolorowy od smakowitych plam, fartuch – Ja mogę gotować, ale ... ktoś będzie musiał ... 

– Jasne, że potem pozmywam – uśmiechnęła się do niego radośnie. Potem dopiła ostatni łyk letniej już kawy i dodała w myślach. "Czemu nie ... czasem Wiedźmy nie potrzebują używać zaklęć"


Pracownia Mistrza, czyli: "Galeria Symboliczna"
Warszawa, luty 2022
zdjęcie: Dora

#piszęBoLubię

#różneTEKSTY


1 komentarz: