❓
... myślę sobie, że każdy ma prawo dokończyć to zdanie tak, jak chce. Mam oczywiście 😉 własną koncepcję.
Przyznałam się już gdzieś publicznie, że miewam pewne 'trudności' z wymyślaniem tytułów. Faktycznie, tak właśnie jest, choć! ... dobra wiadomość 😁 - im więcej publikuję tutaj wpisów (... a za tym idzie też jednakże, pewna - ekhm - odpowiedzialność za indywidualne, rozróżniające je nazwy = te "tytułowe tytuły" .. ha, ha ... ), tym jakoś chyba chętniej, pojawiają mi się niejako samoistnie - w postaci własnych, prywatnych 'olśnień'. A jako, że lubię nadal ... trochę po-eksperymentować w obszarze słów ... zaczął się też nowy miesiąc, a zmiany bywają intrygujące ... pomyślałam o nowym cyklu opowieści. Trochę może w rozpoczętym już tutaj, "nurcie przemytniczym" .. ha, ha .. czyli spróbuję znowu splątać nitki epiki z liryką i może czymś jeszcze? Co z tego powstanie? Czas pokaże ... 😎
#Chwile, na które ... zabrakło przestrzeni.
^^^^^^^^^^^^^^^^
... zapamiętam! – to:
Ciepło - mieniące się cudnie
złotem usypiającego powoli słońca
Gorąco - hipnotyzujący taniec iskier
w pomarańczowej poświacie kominka
Żar - rozdmuchiwany na nowo
czerwienią namiętnych ust
… i troskliwie potem karmiony
z twojej silnej i bezpiecznej ręki
- przez kilka wybranych chwil ...
[ "Stany Emocjonalne"; 2021 ]
"Taaa ... to słynne #CIESZsięChwilą ..." – mruknęła do siebie cicho, odczytując słowa otoczone zwykłą, drewnianą ramką. Ile razy były odczytane? W jaki sposób? Czy i jakie emocje mogły wzbudzać? Dla niej ... pobrzmiewały tam nuty lekkiej irytacji, przebłyski ironii oraz odcienie zrezygnowania. Nic nie mogła na to poradzić. A może nie miała już siły lub ochoty dalej udawać. Przyjechała tutaj przecież właśnie po to, aby "lizać rany". Nie wiadomo, który już raz. "Nora ma jednak rację. Ja na serio jestem niereformowalna. Wciąż niczego się nie nauczyłam. A wypadałoby już, niestety" – zamyśliła się, zastygając na kilka momentów w bezruchu. Mogło to wyglądać tak, jakby ktoś włączył pilotem pauzę w filmie z jej udziałem. Niekiedy dopadały ją takie dziwaczne myśli. Choć przecież już dawno temu Mistrz Szekspir zauważył, że „świat jest teatrem” , więc może była w tym jakaś cząstka prawdy. Ocknęła się z zamyślenia, po raz kolejny besztając się w duchu za swoje melancholijne rozważania. Cóż, to był typowy 'objaw' lub też 'pokłosie' jej obecnego stanu emocjonalnego. Nauczyła się wyodrębniać i nawet nazywać pewne etapy, powoli oswajając się ze świadomością, że tak właśnie reaguje jej umysł i ciało. Czasem wydawało się to nawet lekko zabawne. Gdyby tak oczywiście stanąć z boku. Potrafiła to zrobić. Spojrzeć na siebie z innej perspektywy, ale ... nie dałaby rady tkwić tak przez całe życie. Tylko obserwować i być niczym marionetka. Może lepiej było pozostać na tych deskach, jako żywa istota. Biorąca odpowiedzialność za swoje działania i dokonywane wybory. Nawet jeśli czasem trzeba było ... IMPROwizować.
Wiedziała, że od nich nie ucieknie. Nauczyła się żyć samodzielnie i zaczynała nawet odczuwać pewną przyjemność z możliwości podejmowania własnych decyzji. Czuła się trochę wtedy, jak mała dziewczynka, która nagle stała się dorosła. Nie musiała nikogo słuchać i niczemu się podporządkowywać. Musiała tylko czasem potem ... poradzić sobie z efektami tego 'nieposłuszeństwa'. Tak, jak teraz właśnie. Skrzywiła się nieznacznie pod wpływem obrazów, które nagle wyświetliły się w jej głowie. Były jak złośliwe małe meszki, które czaiły się wokoło, aby zaatakować niespodziewanie. Prychnęła cicho, a jej ciało przeszedł delikatny, prawie niezauważalny dreszcz. Ona go jednak poczuła. Rozejrzała się bardziej przytomnym wzrokiem po otoczeniu. Znajome kształty odrobinę ukoiły jej serce. Poruszyła ręką i wyczuła przyjemny dotyk aksamitnego, bordowego obicia fotela, na którym przysiadła. Uwielbiała to miejsce. Kochała ten mebel. Wypatrzony pewnego dnia na jakimś lokalnym jarmarku staroci, tudzież tzw. 'garażówce'. Pamiętała ten dzień. Jechała wtedy na jakieś spotkanie. Nie znała zbyt dobrze drogi i jak można się domyślić ... zgubiła się lekko w oznaczeniach. Tak właśnie pojawiła się w małej, aczkolwiek sympatycznej mieścince z klimatycznym ryneczkiem. Był niemal jak serce tego miejsca. Skupiał bowiem wokół siebie całą okoliczną społeczność. Urzekła ją ta idea. O tym jednak dowiedziała się trochę później, gdyż ... często zdarzało się jej tam wracać. Mieścinka była niczym taka bajkowa kraina, do której dostęp mieli tylko nieliczni. Ukryta wśród gęstych lasów i małych jeziorek, które niekiedy zamieniały się w mniej przyjazne moczary lub bagna. Jakby otoczona magicznymi zaklęciami, broniącymi dostępu tym, którzy nie są mile widzianymi gośćmi. Czy fakt, że udało się jej ją odkryć dla siebie oznaczał, że ... była takim właśnie? Oczekiwanym? Miło było tak pomyśleć. Odwiedzała więc tę swoją zaczarowaną przestrzeń tak często, jak mogła. A gdy przyjeżdżała tu właśnie, jak teraz ... mogła się cieszyć jej namiastką, siedząc w czułych objęciach fotela. Przysuniętego jak najbliżej do kamiennego kominka. Tego, który wciąż czekał na moment, aż ona przestanie błądzić myślami i wreszcie go rozpali.
Księżyc zajrzał ciekawie przez lekko zasłonięte szyby małej chatki, stojącej gdzieś sobie na uboczu 'wielkiego świata'. Rozjaśnił się jakby przez chwilę, przesuwając delikatnie po ścianach i badając kształty. Ogarnęło go coś na kształt rozczulenia. Jakiś ledwo uchwytny cień wspomnienia. Czy to możliwe, aby zawędrował tu ponownie? Czy to może jednak tylko powidok dobrych chwil przysłonił mu rzeczywisty obraz? Czego właściwie? Czyżby? niedużej chatynki wybudowanej przez pradziadka, zwanej później przez wszystkich dookoła - bacówką? Tamta była jak ... Oaza dla spragnionych, czy też przystań dla zmęczonych turystów i wszelkich zbłąkanych dusz. Skojarzenia nadpływały leniwie, delikatnie wzruszając fale wspomnień ... Ciepła strawa. Gorący napój. Żar bijący z przytulnego pieca ... i wreszcie! On sam ... wraz z nią. Szkoda tylko, że nie trwało to dłużej ...
#piszęBoLubię
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz